Fredro A. ZEMSTA

Osoby:
Cze?nik Raptusiewicz
Klara, jego synowica
Rejent Milczek
Wac?aw, syn Rejenta
Podstolina
Papkin
Dyndalski, marsza?ek
?migalski, dworzanin Cze?nika
Pere?ka, kuchmistrz
Mularze, hajduki, pacho?ki etc.
scena na wsi

Akt pierwszy

Pok?j w zamku Cze?nika: drzwi na prawo, lewo i ?rodku: sto?y, krzes?a etc. Gitara angielska na ?cianie.
Scena pierwsza

Cze?nik, Dyndalski

Cze?nik, w bia?ym ?upanie bez pasa i w szlafmycy, siedzi przy stole, po prawej od aktor?w stronie: okulary na nosie, czyta papiery. Za sto?em, troch? w g??bi, stoi Dyndalski, r?ce w ty? za?o?one.

CZE?NIK

jakby do siebie

Pi?kne dobra w ka?dym wzgl?dzie:

Lasy - gleba wy?mienita -

Dobr? ?on? pewnie b?dzie -

Co za czynsze! - To kobi?ta!

Trzy folwarki...

DYNDALSKI

Mi?a wdowa.

CZE?NIK

Arcymi?a, ani s?owa...

k?adzie papiery

C??, polewki dzi? nie dacie?

Dyndalski wychodzi

D?ugo? na czczo b?d? czeka??

po kr?tkim milczeniu

Nie, nie trzeba rzeczy zwleka?...

Dyndalski, spotkawszy we drzwiach hajduka nios?cego na tacy wazk?, talerz, chleb etc., odbiera od niego i wraca, zawi?zuje serwet? pod szyj? Cze?nikowi, potem podaje talerz z polewk?, co wszystko nie tamuje rozmowy.

Qua opiekun i qua krewny

Mia?bym z Klar? sukces pewny:

Ale Klara, m?oda, p?ocha,

Chocia? dzisiaj i pokocha,

Kt?? za jutro mi zar?czy!

DYNDALSKI

nabieraj?c na talerz

Nikt rozumny, ja?nie panie -

Rzecz to ?liska.

CZE?NIK

obracaj?c si? ku niemu

Tu s?k w?a?nie!

Na to? bym si?, mocium panie,

Kawalerstwa dzi? wyrzeka?,

By kto...

uderzj?c w st??

Niech go piorun trza?nie!

D?ugo b?dzie na to czeka?.

po kr?tkim milczeniu, bior?c na talerz

Ma dochody w prawdzie znaczne -

Podstolina ma znaczniejsze;

Z wd?wk? zatem dzia?a? zaczn?.

po kr?tkim milczeniu

Bawi z nami - w domu Klary,

Bo krewniaczka jej daleka,

Ale mnie si? wszystko zdaje...

DYNDALSKI

Ona czego? wi?cej czeka.

CZE?NIK

parskaj?c ?miechem

Ona czego?... wi?cej... czeka...

A bodaj?e ci?, Dyndalu,

Z tym konceptem! - Czego? czeka!

?mieje si?

Tfy!... jak?em si? u?mia? szczerze.

Czeka! - Bardzo temu wierz?.

jedz?c i po kr?tkiej chwili

Jeszcze? m?oda jest i ona,

Ale? wdowa - do?wiadczona,

Zna proporcj?, mocium panie,

I nie ka?e fircykowa?,

Po kulikach balansowa?.

po kr?tkiej chwili

No - nie sekret, ?em niem?ody,

Alem tak?e i niestary.

Co?

DYNDALSKI

niekoniecznie przystaj?c

Ta?...

CZE?NIK

ura?ony

Mo?e? m?odszy?

DYNDALSKI

Miary

Z mego wieku...

CZE?NIK

ko?cz?c rozmow?

Mam dowody.

Chwila milczenia

DYNDALSKI

skrobi?c si? poza uszy

Tylko ?e to, ja?nie panie...

CZE?NIK

H??

DYNDALSKI

w ma??enskim ci??ko stanie;

Pan za?, m?wi?c mi?dzy nami,

Masz pedogr?.

CZE?NIK

niekontent

Ej, czasami.

DYNDALSKI

Kurcz ?o??dka.

CZE?NIK

Po przepiciu.

DYNDALSKI

Rumatyzmy jakie? ?upi?.

CZE?NIK

zniecierpliwiony

Ot, co powiesz, wszystko g?upio.

Ten mankament nic nie znaczy;

Wszak i u niej, co w ukryciu,

B?g to tylko wiedzie? raczy;

I nikt pewnie si? nie spyta,

Byle tylko w dalszym ?yciu

Mi?dzy nami by?a kwita.

Scena druga

Cze?nik, Dyndalski, Papkin

Papkin po francusku ubrany, przy szpadzie; kr?tkie spodnie, buty okr?g?e do p?? ?ydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany - pod pach? para pistolet?w, zawsze pr?dko m?wi.

PAPKIN

B?g z waszmo?ci?, m?j cze?niku.

P?dz?c czwa?em na rozkazy,

Zam?czy?em szkap bez liku,

Wywr?ci?em ze sto razy,

Tak ?e z nowej mej kolaski

Gdzie? po drodze tylko trzaski.

CZE?NIK

A ja za to r?czy? mog?,

?e m?j Papkin tu piechot?

Przew?drowa? ca?? drog?,

A na podr?? dane z?oto

Gdzie? zostawi? przy labecie.

PAPKIN

pokazuj?c pistolet

Patrz, cze?niku - poznasz przecie...

CZE?NIK

C?? mam pozna??

PAPKIN

Wystrzelony,

Wypalony.

DYNDALSKI

na stronie, odchodz?c

Gdzie? na wrony.

PAPKIN

Gdzie, do kogo - milcze? musz?;

Lecz nie karty s? przyczyn?,

?em si? w drodze sp??ni? nieco.

Ani ziewn??! na m? dusz?!

Tak z mej r?ki wszyscy gin?!

CZE?NIK

poprawiaj?c w mowie

Wszystkie.

PAPKIN

Wszystkie?

CZE?NIK

?my, komary.

PAPKIN

Waszmo?? nigdy nie dasz wiary.

CZE?NIK

Bom nieg?upi, mocium panie.

PAPKIN

Ach, co widz?! - tu ?niadanie.

CZE?NIK

Ha, ?niadanie.

PAPKIN

Ach, cze?niku,

Ju? to sze?? dni i sze?? nocy

Nic nie mia?em na j?zyku.

CZE?NIK

Jedz i s?uchaj.

PAPKIN

Tak si? stanie.

siada po drugiej stronie sto?u; jak do siebie

Strzelam gracko, rzecz to znana.

CZE?NIK

Rzecz to znana, i? w mej mocy

Kaza? zamkn?? waszmo?? pana

Za wiadome dawne sprawki.

PAPKIN

zastraszony

Zamkn??! Po co?

CZE?NIK

Dla zabawki.

PAPKIN

Czy? nie znajdziesz lepszej sobie!

CZE?NIK

Cicho! ciszej! Ja to m?wi?,

by od?wie?y? w twej pami?ci,

Nim powierz? moje ch?ci,

Co? mnie winien, a ja tobie.

PAPKIN

Ach, co ka?esz, wszystko zrobi?.

By?bym zaraz dopad? konia...

Bom jest je?dziec doskona?y...

Niechaj b?dzie wzi?ty z b?onia,

Dzik to dziki, lew to ?mia?y,

W moim r?ku - jak owieczka...

Bom jest je?dziec doskona?y.

CZE?NIK

A bodaj?e?!...

PAPKIN

Tylko pozw?l...

K?ad?em nawet w strzemi? nog?,

Kiedy nagle wielka sprzeczka

Przedsi?wzi?t? spa?nia drog?,

A ta by?a w tym sposobie...

CZE?NIK

S?uchaj...

PAPKIN

Zaraz... szed?em sobie,

Mina t?ga, w?os w pier?cienie

G?owa w g?r?, a wejrzenie! -

Niech truchleje p?e? zdradziecka!

CZE?NIK

S?uchaj!...

PAPKIN

Zaraz... Id? sobie,

A wtem jaka? ksi??na grecka -

Anio?! B?stwo! - zerk z karety...

- Gin? za mn? te kobiety! -

Zerk wi?c na mnie, zerk ja na ni?...

Koniec ko?c?w pokocha?a,

Zawo?a?a et caetera ...

Ksi???, tygrys, ludzi zbiera...

CZE?NIK

uderzaj?c w st??, a? Papkin podskoczy? na krze?le

Ale? cicho.

PAPKIN

Nadto? ?ywy.

CZE?NIK

A, bezbo?ny ty j?zyku!

I tyrkotny, i k?amliwy.

PAPKIN

Nadto? ?ywy, m?j Cze?niku.

Gdybym tak?e, r?wnie tobie,

Nami?tno?ci nie bra? w ryzy

uderzaj?c w r?koje?? szpady

Ostrze mojej Artemizy...

uprzedzaj?c uderzenie w st?? Cze?nika

Prosz? m?wi?...

CZE?NIK

po kr?tkiej chwili

Ojciec Klary

Kupi? ze wsi? zamek stary...

PAPKIN

Fiu! m?j ojciec mia? ich dziesi??.

CZE?NIK

uderza w st?? i m?wi dalej

Tu mieszkamy jakby sowy;

Lecz co gorsza, ?e po?owy

Drugiej zamku - czart dziedzicem.

Przestrach Papkina

Czy inaczej: Rejent Milczek

S?odki, cichy, z kornym licem,

Ale z diab?em, z diab?em w duszy.

PAPKIN

Jednak zgodnie, jak s?siady...

CZE?NIK

Je?li nie ja mymi psoty

Nikt go st?d ju? nie wyruszy.

Nie ma dnia bez sprzeczki, zwady -

Lecz potrzebne i uk?ady.

Pisa?? - nie chc? do niecnoty.

I?? tam? - ?lisko, mocium panie:

M?g?by otru?, zabi? skrycie,

A mnie jeszcze mi?e ?ycie.

Wi?c dlategom wybra? ciebie -

B?dziesz pos?em tam w potrzebie.

PAPKIN

Za ten honor ?ciskam nogi...

Wielki czynisz swemu s?udze,

Ale nazbyt jestem srogi -

Zamiast zgody wojn? wzbudz?,

Bo do rycerskiego dzie?a

Matka w ?onie mnie pocz??a;

A z powicia ?lub unios?em:

Nigdy w ?yciu nie by? pos?em.

CZE?NIK

Czym ja zechc?, Papkin b?dzie,

bo mnie Papkin s?ucha? musi.

PAPKIN

Lecz - porywczy w ka?dym wzgl?dzie,

Jak s?siada Papkin zdusi?

Jak mu kul? ?eb przewierci,

Jak na bigos go posieka,

Kt?? natenczas sprawc? ?mierci?

Kog?? za to kara czeka?

CZE?NIK

Bior? wszystko na sumienie.

PAPKIN

Chciej rozwa?y?...

CZE?NIK

Ju? si? sta?o. -

Teraz inne dam zlecenie:

Mo?ci Papkin - ja si? ?eni?.

PAPKIN

Ba!

CZE?NIK

przedrze?niaj?c

C?? to - ba!

PAPKIN

Tak si? ciesz?

I w t? spraw? ch?tnie spiesz?.

Powiedz, gdzie mam b?ysn?? chwa???

Mam?e zosta? dziewos??bem?

Mam?e zmusi? zbyt zuchwa???

Mam?e sk?oni? zbyt nie?mia???

Mam?e, je?li cudz? ?on?,

Jej tyrana przeszy? ?ono...

CZE?NIK

C??, u diab?a, za szale?stwo!

PAPKIN

Znasz, cze?niku, moje m?stwo.

CZE?NIK

S?uchaj, m?wi?c mi?dzy nami,

Bez mej chluby, twej urazy,

Wi?cej ni? ty, m?j Papkinie,

Mam rozumu tysi?c razy.

Papkin chce przerwa?, co Cze?nik znakiem wstrzymuje

Lecz rozprawia? z niewiastami...

Owe jakie? ba?amutnie,

Afektowe ?wiegotanie -

Niech mi zaraz ?eb kto utnie,

Nie potrafi?, mocium panie -

Ty wi?c musisz sw? wymow?...

PAPKIN

Ju? jest twoj?, daj? s?owo.

Chcesz? Przysi?gn? - masz ju? ?on?.

Bo ja szcz??cie mam szalone -

Tylko spojrz?, ka?da moja,

A na ka?d? spojrze? umiem.

Id?.

CZE?NIK

Dok?d?

PAPKIN

Prawda, nie wiem.

CZE?NIK

Podstolina...

PAPKIN

Ju? rozumiem.

CZE?NIK

zatrzymuj?c go

Tu j? czekaj.

PAPKIN

Ani s?owa!

Za godzin? jest gotowa.

CZE?NIK

Ja potrafi? ci odwdzi?czy?.

PAPKIN

Za Cze?nika mo?na r?czy?.

Scena trzecia

PAPKIN

Cze?nik - wulkan, a? niemi?o.

?ebym kr?tko go nie trzyma?,

Nie wiem, co by z ?wiatem by?o.

po kr?tkim my?leniu

Lecz nie b?d? ja tu drzyma?

I w podziele tak si? zwin?:

Jemu oddam Podstolin?,

Malowid?o nieco stare -

Sobie wezm? ?liczn? Klar?.

Ju? od dawna mam nadziej?,

?e jej serce mnie si? ?mieje.

Ju? by para z nas dobrana

Zaludnia?a Papkinami,

Gdyby Cze?nik, jakby ?ciana,

Nie sta? zawsze mi?dzy nami.

po chwili

Znak da? musz?, ?e tu jestem;

Niechaj lubym ?piew szelestem

W lube, drogie uszko wpadnie.

Ach, jak anio? ?piewam ?adnie!

?piewa przy angielskiej gitarze

"C?ru? moja, dzieci? moje, co u ciebie szepce?

Pani matko dobrodziejko, kotek mleko ch?epce.

Oj, kot, pani matko, kot, kot,

Narobi? mi w pokoiku ?oskot.

C?ru? moja, dzieci? moje, co u ciebie stuka?

Pani matko dobrodziejko, kotek myszki szuka.

Oj, kot, pani matko, kot, kot,

Narobi? mi w pokoiku ?oskot.

C?ru? moja, dzieci? moje, czy ma ten kot nogi?

pani matko dobrodziejko, i ?rebrne ostrogi.

Oj, kot, pani matko, kot, kot,

Narobi? mi w pokoiku ?oskot".

Scena czwarta

Papkin, Podstolina z drzwi prawych

PODSTOLINA

Wszak - m?wi?am - albo koty,

Albo Papkin nam si? zjawi?.

PAPKIN

?artobliwej pe?na weny

Podstolino! p?? anio?a!

Kolosalny wzorze cnoty,

Po?r?d hemisfernej sceny

Strojny w mi?o??, lubo??, wdzi?ki!

Pozw?l ugi?? kornie czo?a

I na ?niegu twojej r?ki

z?o?y? ustek wyci?nienie.

ca?uje w r?k?

S?uga, s?u?ka uni?ony.

PODSTOLINA

C?? sprowadza w nasze strony?

PAPKIN

Mi?e wszystkim nam zdarzenie.

PODSTOLINA

Tym zdarzeniem?

PAPKIN

Twe zam??cie.

PODSTOLINA

Moje?

PAPKIN

W?a?nie mia?em szcz??cie

Mie? u siebie na wieczerzy

Lorda Pembrok, kilku pan?w,

Ca?y tuzin szambelan?w

Dam niewiele, ale jakich!

PODSTOLINA

Kt??, z kim swata?...

PAPKIN

Szmer si? szerzy:

Za m?? idzie pi?kna Hanna.

Ten zapewnia, ?w nie wierzy,

Ale ka?dy z ?cz mych czyta.

Wtem miledi, b?g?kobieta,

Lecz w zazdro?ci diablik ma?y,

Wci?? mnie szczypi?c pod serwet?,

Na p?? z p?aczem dwakro? pyta:

"Sk?d masz styczno?? z Hanny losem?"

"Ach, spokojn? b?d? w tej mierze -

Szepn? w uszko wdzi?cznym g?osem -

Przyjaciela Hanna bierze".

PODSTOLINA

Ale? kogo? powiedz, kogo?

PAPKIN

Wszyscy wyb?r chwal? zgodnie...

Bo nie chwali? - jak?e mog??

PODSTOLINA

na stronie

Ha! rozumiem.

PAPKIN

Cz?owiek grzeczny

I maj?tny, i stateczny.

PODSTOLINA

na stronie

Od Cze?nika ma zlecenie

I zachodzi tak z daleka

Tam, gdzie go si? dawno czeka.

G?upi m?drek.

PAPKIN

na stronie

Tam do licha!

Ona zerka, ona wzdycha -

Czy nie myli si? w osobie?

Mo?e we mnie?... Da??em sobie!

A to plaga, boska kara -

Do mnie m?oda, do mnie stara.

Jeszcze zerka!... Czy szalona!

Tu ?artowa? nie ma czego -

Zjad?bym ?ledzia z r?k patrona,

A mnie po co, na co tego!

To ju? d?u?ej trwa? nie mo?e.

do Podstoliny

Pozw?l, pani, Cze?nikowi

Gratulacj? niechaj z?o??...

PODSTOLINA

Wi?c to jego mam by? ?on??

PAPKIN

Jakie? czynisz zapytanie?

Bajk?? by to rozg?oszono?

PODSTOLINA

Bajk? - dot?d.

PAPKIN

Lecz si? stanie

Wkr?tce prawd?... Czy si? myl??

PODSTOLINA

Ciekawo?ci sk?d?e tyle?

PAPKIN

Gdyby Cze?nik rozogniony,

Wskro? przej?ty twymi wdzi?ki,

Drgn?? mi?o?ci? i, rzucony

Do n?g twoich, b?aga? r?ki?

PODSTOLINA

Cieszy?by si? z odpowiedzi.

Odchodzi w drzwi prawe

PAPKIN

sam

A ?e w ka?dej diablik siedzi,

Co pustoty rozpoczyna,

Jeno wspomnisz zapowiedzi!

Bo kto m?dry, niech mi powie:

Po kaduka Podstolina

Daje r?k? Cze?nikowi?

Scena pi?ta

Papkin,Cze?nik

Cze?nik wychodzi z drzwi lewych, ju? ubrany.

CZE?NIK

C??, u czarta! Ty spokojny,

Kiedy Rejent mnie napada

I otwartej ??da wojny!

Lecz godnego ma s?siada!

Dalej ?wawo! Niech, kto ?yje,

Biegnie, p?dzi, zgania, bije!

PAPKIN

C?? si? sta?o?

CZE?NIK

Mur naprawia,

Mur graniczny, trzech mularzy!

On rozkaza?! On si? wa?y!...

Mur graniczny!... Trzech na murze!

Trzech wybij?, a mur zburz?,

Zburz?, zniszcz? a? do ziemi!

PAPKIN

zmieszany, niechc?cy powtarza

Zburz?, zniszcz?...

CZE?NIK

Dajesz s?owo?

Zbierz wi?c ludzi - ruszaj z niemi!

I je?eli nie namow?,

To przemoc? sp?d? z roboty.

Ty si? trzesiesz?

PAPKIN

To z ochoty.

Ale czekaj, s?uchaj wprzody

Mojej szczytnej, pi?knej ody...

CZE?NIK

Co!

PAPKIN

Tak - ody do pokoju...

A je?eli ??da boju

Nie umilknie na g?os muzy...

CZE?NIK

gro??c

Zosta?. - Ale!...

odchodzi

PAPKIN

idzie za nim ze spuszczon? g?ow?

Pewne guzy!...

Odmiana sceny

Ogr?d. Kawa? muru ca?ego, od lewej strony ku ?rodkowi prosty, od ?rodka w g??b sceny z?amany i w po?owie zburzony; Przy tej cz??ci mularze pracuj?. Po lewej stronie, zupe?nie w g??bi, za cz??ci? ca?ego muru, baszta albo r?g mieszkania Rejenta, z oknem. Nieco na przodzie po prawej stronie podobny r?g mieszkania Cze?nika.

Altana po lewej stronie na przodzie.

Klara przechodzi scen?. Wac?aw, wszed?szy wy?omem, skrada si? wzd?u? muru i pokazuje si? powt?rnie w altanie przy Klarze.

Scena sz?sta

Klara, Wac?aw

WAC?AW

Bliskie nasze pomieszkania,

Bli?sze serca - ach, a przecie

Tak daleko na tym ?wiecie.

KLARA

Jakie? nowe dzi? ??dania

Chmurz? jasno?? twego czo?a?

Nigdy? granic, nigdy? miary -

Nic?e wstrzyma? si? nie zdo?a,

Nawet mi?o?? twojej Klary?

WAC?AW

Widzie? ciebie jedn? chwil?,

Potem sp?dzi? godzin tyle

Bez twych ocz?w, twego g?osu -

I mam chwali? hojno?? losu!

KLARA

Wspomnij, wspomnij, m?j kochanku,

Jakie by?y twe wyrazy,

Gdy zaledwie par? razy

Zeszli?my si? na kru?ganku

"Pozw?l, droga, kocha? siebie,

O nic wi?cej ?zy nie prosz?;

Z m? mi?o?ci? stan? w niebie -

Bogiem, b?d? ?y? rozkosz?!"

WAC?AW

Co m?wi?em, nie wiedzia?em.

KLARA

"Kochaj - rzek?am - ja nie broni?".

Ale wkr?tce, gdy? z zapa?em

Cisn?? w swoich moje d?onie:

"Kochasz ty mnie, droga Klaro?"

Zawsze? mi si?, zawsze pyta?,

Chocie? w oczach dobrze czyta?.

WAC?AW

Kt?? by nie chcia? da? p?? ?ycia,

By m?g? wyssa?, do upicia,

Wyssa? dusz? z ust twych s?owa,

Kt?re jeszcze u?miech chowa.

KLARA

Niech tak b?dzie rzek?am w ko?cu:

"Kocham?, bom te? i kocha?a.

udaj?c jego zapa?

"Co za szcz??cie, rozkosz, rado??!

Dzi?ki niebu, ziemi, s?o?cu!..."

Tym ?yczeniom czyni?c zado??,

Ju? natura zubo?a?a

Wi?cej dla ci? nic nie mia?a.

WAC?AW

Prawda, wyzna? si? nie boj?,

Dope?ni?a wtenczas miary;

Lecz gdy zwi?ksza mi?o?? moj?,

Czy? nie winna zwi?ksza? dary?

KLARA

Za dni par? rzek?e?, luby:

"Ach, to okno, ach, ta krata

B?d? ?r?d?em mojej zguby.

Patrz, jak r??d?ka r??d?k? splata,

Jak ku sobie kwiat si? sk?ania,

Kt?? nam , Klaro, tego zbrania?"

WAC?AW

Mia??em w my?li mych zam?cie

Zimn? krat? bra? w obi?cie?

KLARA

Us?ucha?am ci?, Wac?awie:

Dzie? w dzie? schodzim si? w altanie,

Lecz i razem, co dzie? prawie,

Nowe od ci? mam ??danie.

Tobiem szcz??cie ?ycia winna,

Ty nawzajem - ch?tnie wierz?;

Czemu? twoja mi?o?? inna,

Coraz now? posta? bierze?

Kiedy rozkosz by? przy tobie

A? przepe?nia serce moje,

Ty, niewdzi?czny, w tej?e dobie

T?umisz tylko niepokoje.

WAC?AW

Ach, obecno?? mnie zastrasza,

Bo tak dot?d czynim ma?o,

By zapewni? przysz?o?? ca?? -

A przysz?o?ci? mi?o?? nasza.

Z twoim stryjem ojca mego

Ci?g?e sprawy, sprzeczki, k??tnie

Nic nie wr??? nam dobrego;

Raczej m?wi?, i? okrutnie

B?dziem kiedy? rozdzieleni,

Je?li...

KLARA

Doko?cz, poka? drog?!

Ty czy ja tu pom?c mog??

WAC?AW

Tylko twoja wola zmieni,

Co si? zdaje nie do zmiany.

KLARA

M?w?e, s?ucham.

WAC?AW

?em kochany,

?e ci? kocham nad te nieba,

?e przy sobie ?y? pragniemy,

To oboje dobrze wiemy;

Nie oboje - czego trzeba,

Aby zniszczy? to ukrycie,

W kt?rym pe?za nasze ?ycie,

I nie truchle?, czy dzie? szcz??cia

Nie poprzedza dnia ?a?oby.

KLARA

Czeg?? trzeba? M?w.

WAC?AW

Zam??cia.

KLARA

O szalony! gdzie? sposoby?

WAC?AW

W twojej woli.

KLARA

W woli stryja,

W woli ojca, powiedz raczej.

WAC?AW

Co zawadza, to si? mija,

Gdy nie mo?e by? inaczej.

KLARA

A, rozumiem. - Nie, Wac?awie,

Gdzie mnie zechcesz, znajdziesz wsz?dzie

Zawsze twoj? - pr?cz w nies?awie.

WAC?AW

Ale?, Klaro, moj? ?on?...

KLARA

Kt?? to, powiedz, wiedzie? b?dzie,

Czy? za?lubi? wykradzion??...

Co za ha?as!... S?ysz? kroki!...

Coraz bli?ej!... Id? bez zw?oki!

WAC?AW

Jedno s?owo...

KLARA

Ju? ci dane.

WAC?AW

Jak nie zmienisz, ?y? przestan?.

KLARA

z czu?o?ci?, jakby poprawiaj?c

Przestaniemy, je?li zechcesz.

WAC?AW

Pomy?l tylko, Klaro droga...

KLARA

wytr?caj?c go prawie

Ale id??e, id?, dlaboga!

Przechodzi scen?.

Scena si?dma

Papkin, ?migalski, kilku s?u??cych z kijami, p??niej Rejent i Cze?nik w oknach

PAPKIN

Panie majster, prosz? wa?ci

Przyzwoicie, grzecznie, ?adnie,

Nie murowa? tu z napa?ci,

Bo mu na grzbiet co upadnie.

po pr?tkim milczeniu

Wy za? drudzy, dobrzy ludzie,

Kt?rzy m?otki, piony, kielnie

W niepotrzebnym dzisiaj trudzie

U?ywacie arcydzielnie,

Id?cie wszyscy precz do czarta!

po kr?tkim milczeniu

B?dzie, widz?, rzecz uparta!

Ta ho?ota, jakby g?ucha,

Mego s?owa ani s?ucha. -

No, ?migalski za kark! we? narz?dzie!

Grzecznie, ?adnie, bez ha?asu,

Niech wszystkiemu koniec b?dzie.

Nic si? nie b?j - ja za tob?.

?migalski posuwa si? z s?u??cymi ku mularzom. Papkin cofa si? za r?g domu.

?MIGALSKI

Precz! precz!

REJENT

w oknie

St?jcie! co to znaczy?

?MIGALSKI

Cze?nik, pan m?j, kaza? raczy,

Aby muru nie ko?czono.

CZE?NIK

w oknie

Tak jest, ka??, bo mam prawo.

Dalej naprz?d! dalej ?wawo!

?migalski posuwa si? naprz?d. Papkin, kt?ry by? wyszed?, znowu si? cofa za r?g domu.

REJENT

Jakie prawo?

CZE?NIK

Jak kupiono

Mur graniczny, tak zostanie.

REJENT

Ale?, luby, mi?y panie,

To szale?stwo z waszej strony -

I mur b?dzie naprwiony.

CZE?NIK

Wprz?dy trupem go za?ciel?.

REJENT

do mularzy

ko?czcie ?mia?o, przyjaciele,

Gard?cie ze mn? pr??nym krzykiem.

CZE?NIK

Chcesz wi?c b?jki?

REJENT

M?j cze?niku,

M?j s?siedzie, luby, mi?y,

Przesta? te? by? rozb?jnikiem.

CZE?NIK

Co! jak! - ?wawo! bij, co si?y!

?migalski z swoimi lud?mi wst?puje na mur. Mularze cofaj? si? tak, ?e b?jka zostaje zakryta cz??ci? muru ca?ego.

REJENT

Panie majster, ja w obronie -

Nic si? nie b?j! - Niechaj bije,

Kiedy go tam ?wi?dz? d?onie.

Dobrze! dobrze! - po czuprynie.

Ot, tak - lepiej! - co si? wlezie!

Nic si? nie b?j! - z tego trzeba. -

Niechaj bije! ?wiat nie zginie!

Ja Cze?nika za to skryj?,

Gdzie nie wida? ziemi, nieba.

CZE?NIK

wo?aj?c za siebie

Hej! Gerwazy! daj gwint?wk?!

niechaj str?c? t? mak?wk?!

Pr?dko!

Rejent zamyka okno

Ha, ha! fugas chrustas!

No, ?migalski, dosy? b?dzie!

Daj p??z?otka albo z?oty

Baserunku dla ho?oty,

Ale zabierz im narz?dzie.

Dosy?, dosy? na dzi? b?dzie.

Zamyka okno

Po odej?ciu wszystkich Papkin, obejrzwszy si?, ?e ju? nie ma nikogo, m?wi ku murowi:

PAPKIN

sam

Ha! hultaje, precz mi z drogi,

Bo na miazg? was rozgniot? -

Nie zostanie jednej nogi.

A mam diabl? dzi? ochot?!

Wielu was tam?

Chod? tu kt?ry!

Nie wylezie ?aden z dziury?

O wy ?otry! O wy tch?rze!

Jutro ca?y zamek zburz?.

Scena ?sma

Papkin, Wac?aw

WAC?AW

stan?wszy tu? za nim

Jutro?

Papkin zdejmuje kapelusz.

Mam?e wraca? w progi,

Kt?re pewnie z przysz?? dob?

Zr?wna z ziemi? wyrok srogi? -

Wol? je?cem i?? za tob?.

PAPKIN

wk?adaj?c kapelusz na bakier

Pardon m?wisz?

WAC?AW

Pardon, panie.

PAPKIN

Znasz me m?stwo?

WAC?AW

Jak z?y szel?g

PAPKIN

Boisz mi si??

WAC?AW

Nies?ychanie!

PAPKIN

P?jdziesz za mn??

WAC?AW

P?jd?, panie.

PAPKIN

Lecz czym jeste??

WAC?AW

Czym ja jestem?

Jestem... jestem...

PAPKIN

chwytaj?c za bro?

C?? to znaczy!...

WAC?AW

Komisarzem mego pana.

PAPKIN

Co? - Rejenta?

WAC?AW

Nie inacz?j.

PAPKIN

Czy to, prosz?, rzecz s?ychana!

Ledwie szlachcic na wioszczyn?

Z p?kiem d?ug?w si? wydrapie,

Ju? mie? musi komisarza!

Dziw si? potem, gdy si? zdarza,

?e wo?aj?: "Sto tysi?cy! -

Kto da wi?c?j?"

A jak krzykn? po raz trzeci,

Jakby z procy szlachcic leci

I do swego komisarza

Idzie w s?u?b? za szafarza

Ale chod?my

na stronie

Cze?nikowi

Wielk? rado?? je?cem sprawi?,

I zapewne do mnie powie,

Gdy mu zdobycz m? przedstawi?:

"Niechaj Klara tw? zostanie".

Chod?, m?j je?cze.

WAC?AW

Id?, panie.

Akt drugi

Pok?j jak na pocz?tku aktu pierwszego. - Cze?nik siedzi przy stoliku.

Scena pierwsza

Cze?nik, Papkin, wchodzi za nim Wac?aw, kt?ry zostaje przy drzwiach.

PAPKIN

rzucaj?c si? w krzes?o

A bierz licho takie znoje!

Ledwie id?, ledwie stoj? -

Ale? bo to by?o ?wawo!

Diablem gromi? w lewo, w prawo -

Ledwie ?yj?. - Ka? da? wina!

A starego. Wysch?a ?lina,

Pot strugami ciecze z czo?a -

Kt?? me dzie?a poj?? zdo?a!

CZE?NIK

Ja, bom widzia?.

PAPKIN

Ha! widzia?e?? -

Gracko?...

CZE?NIK

Gracko z ty?u sta?e?.

PAPKIN

Z ty?u, z przodu, nic nie znaczy,

Dobry rycerz wsz?dzie straszny.

CZE?NIK

Ta bezczelno??...

PAPKIN

Nie inacz?j,

Bezczelno?ci trzeba by?o,

Aby walczy? z tak? si??.

CZE?NIK

Wasze? k?amiesz, mocium panie...

PAPKIN

Tylko s?uchaj, s?ucha? warto:

Chcia?em zdoby? rusztowanie,

Lecz sko?czy?em tak za?arto,

?em si? znalaz? z drugiej strony;

Przyci?ni?ty, otoczony

Mularzami, pacho?kami,

Hajdukami, pajukami,

A, kro? kroci! jak si? zwin?!

Jak dw?ch chwyc? za czupryn?!

Dalej ?wawo m?ynka z niemi!

Jak cepami wko?o m??c?,

Ile razy si? obr?c?,

Po dziesi?ciu ich na ziemi.

Tak mi ros?a wci?? mogi?a,

A gdy z murem r?wna by?a,

Otworzy?em obie d?onie

I stan??em na tej stronie.

Lecz co jeszcze...

CZE?NIK

Tfy! do czarta!...

PAPKIN

Podziwienia rzecz jest warta,

?e unios?em z sob? je?ca -

Teraz, panie, czekam wie?ca.

CZE?NIK

postrzeg?szy Wac?awa

C?? to znaczy?

PAPKIN

ocieraj?c czo?o

Komisarza

Pana Milczka w jasyr wzi??em.

CZE?NIK

A to po co? jakim czo?em?

PAPKIN

Ja zabieram, co si? zdarza.

CZE?NIK

do Wac?awa

Wasze? z Bogiem ruszaj sobie

I uwiadom swego pana,

?e jak w jakim b?d? sposobie

Mnie zaczepka b?dzie dana,

To mu tak? fimf? zrobi?,

I? nim rzuci wko?o okiem,

Wytnie koz?a pod ob?okiem.

Wa?? si? wyno? szybkim krokiem.

PAPKIN

Po?wi?? si? tu czyjej sprawie,

Walcz jak Achil, rad? jak Kato,

Pozazdroszcz? twojej s?awie

I sto czart?w dadz? za to.

WAC?AW

do Cze?nika

Przebacz, panie, s??w niewiele,

Kt?re wyrzec si? o?miel?:

Jeste? gniewny na s?siada,

?e ci czasem na zawadzie...

CZE?NIK

Czasem? - zawsze.

WAC?AW

On powiada...

CZE?NIK

Niech nie s?ysz? o tym gadzie.

WAC?AW

Czy nie by?oby sposobu,

Ust?piwszy ze stron obu,

Zapomniawszy przesz?e szkody,

Do s?siedzkiej wr?ci? zgody?

CZE?NIK

Ja - z nim w zgodzie? - Mocium panie,

Wprz?dy s?o?ce w miejscu stanie,

Wprz?dy w morzu wyschnie woda,

Nim tu u nas b?dzie zgoda.

WAC?AW

Dzisiaj umys? niespokojny

Za porywczo s?d wyrzeka...

CZE?NIK

Od powietrza, ognia, wojny,

I do tego od cz?owieka,

Co si? wszystkim nisko k?ania -

Niech nas zawsze B?g obrania.

WAC?AW

Lepiej nisko ni? nic wcale.

CZE?NIK

Brednia!

WAC?AW

Ale...

CZE?NIK

Nie ma ale!

WAC?AW

Nie bro?, panie, mie? nadziei...

CZE?NIK

Broni?, do kro? sto tysi?cy!

I niech o nim nie wiem wi?c?j

Ni o jego

ironicznie zmierzaj?c do Wac?awa

kaznodziei,

Bo si? obom, mocium panie,

Jakem szlachcic, co dostanie!

Odchodzi w drzwi ?rodkowe.

Scena druga

Papkin, Wac?aw.

PAPKIN

Diabe? pali w tym Cze?niku.

WAC?AW

Chcie? ich zbli?y? - czasu szkoda.

PAPKIN

Ma?o zysku, du?o krzyku.

WAC?AW

Tych dw?ch ludzi - ogie?, woda.

PAPKIN

C??, paniczu, b?dzie z nami?

WAC?AW

Ha! zostan? tu w niewoli.

PAPKIN

Bra?em je?c?w tysi?cami,

Co zawi?li od mej woli;

Bom lat dziesi?? toczy? boje,

Gdzie si? la?y krwawe zdroje,

Tak ?e wko?o na mil cztery

Jak czerwone by?o morze.

Tam zyska?em i ordery,

I tytu?y, i honory;

Ale tego by? nie mo?e,

Zbyt to szczytne dla nas wzory;

Dzi? utarczka jest igraszk?,

A twa wolno?? b?dzie fraszk?.

WAC?AW

Ja w niewoli tu zostan?.

PAPKIN

Prawo wstrzyma? jest mi dane,

Ale zawsze by? wspania?y,

Przyjm? zatem okup ma?y.

WAC?AW

Ja w niewoli zosta? musz?.

PAPKIN

Znaj wi?c wielk? moj? dusz?:

Jeste? wolny - id? do diaska -

A za wolno?? dasz co ?aska.

WAC?AW

Ja zostan? tu w niewoli.

PAPKIN

Ale Cze?nik nie pozwoli.

WAC?AW

Kto mnie uj??, niech mnie trzyma.

PAPKIN

Ale, bratku, sensu ni? ma;

Nie daj grosza, a id? sobie.

WAC?AW

I p?? kroku st?d nie zrobi?.

PAPKIN

Id?, bom got?w u?y? broni.

WAC?AW

zawsze z flegm?

A ja tylko w?asnej d?oni.

PAPKIN

na stronie

C?? za cz?owiek, u kaduka!

Samochc?cy guza szuka

I mnie jeszcze go nagoni.

do Wac?awa

B?j si? Boga - id? do czarta.

WAC?AW

Nie, nie p?jd? - tu zostan?.

PAPKIN

A to jaka? ?ma uparta!

WAC?AW

pokazuj?c sakiewk?

Ale popatrz no, bratku - co to?

PAPKIN

Brz?kniej tylko...

WAC?AW

Z?oto?

PAPKIN

Z?oto.

WAC?AW

B?dzie twoim...

PAPKIN

Niech pan siada.

WAC?AW

Ale darmo nikt nie daje...

PAPKIN

Wielka prawda. - C?? wypada,

Abym zrobi?? Gdy? zostaj?

W po?o?eniu arcyciasnym:

Za procentem moim w?asnym

Trzeba je?dzi? jak w konkury,

A w kieszeni, panie bracie,

Albo pustki, albo dziury.

WAC?AW

Kocham Klar?.

PAPKIN

na stronie

Ot?? macie!

WAC?AW

I chc? zosta? tu przy Klarze.

PAPKIN

To ?le.

WAC?AW

chowaj?c sakiewk?

Czy ?le?

PAPKIN

zatrzymuj?c mu r?k?

Niekoniecznie;

Ale Cze?nik w tym zamiarze

B?dzie pewnie dzia?a? sprzecznie.

WAC?AW

Niechaj nie wie.

PAPKIN

Jak si? dowie?

WAC?AW

Niech mnie przyjmie.

PAPKIN

Trudno b?dzie.

WAC?AW

brz?cz?c z?otem

Tu pocz?tek - koniec w g?owie.

PAPKIN

A jak Cze?nik na mnie si?dzie?

WAC?AW

Nic nie znaczy.

PAPKIN

Ba! jak komu.

wzruszaj?c g?ow?

I dla Klary - komisarza...

WAC?AW

Jestem Wac?aw.

PAPKIN

Syn Rejenta!...

O dlaboga!... I w tym domu!

Waszmo?? obu nas nara?a,

Oba b?dziem na praszcz?ta

Wac?aw brz?kn?? sakiewk?

Brz?czy pi?knie...

WAC?AW

Miej za dane,

Je?li w s?u?bie tu zostan?.

PAPKIN

Ha! sprobuj?...

chce wzi?c sakiewk?

WAC?AW

odsuwaj?c

P??niej nieco.

Lecz pami?taj, ?e z mej wie?y

Szybo kulki na d?? lec?;

Fiut z wiatr?wki - Papkin le?y...

Gdyby zdradzi? ch?? go j??a.

PAPKIN

W skrytym toku tego dzie?a

Tak post?pi?, jak nale?y,

Nie zwa?aj?c na przym?wk? -

Ale, Waciu, jak mnie kochasz,

Dzisiaj jeszcze spal wiatr?wk?.

WAC?AW

Nie tra? czasu.

PAPKIN

Id?, id?.

na stronie

Diabe? nada? tryumf taki!

Coraz g??biej lez? w bied?;

W moim je?cu mam rywala -

Przykro z bliska, gorzej z dala;

Tamten zamknie, ten zastrzeli -

A bodaj ci? diabli wzi?li!

wracaj?c od drzwi

A sakiewka?..

WAC?AW

Zosta? mo?e.

PAPKIN

W samej rzeczy?

WAC?AW

Nie inacz?j.

Papkin wychodzi ?rodkowymi drzwiami

Scena trzecia

Wac?aw, Klara

KLARA

Co wyrabiasz, o m?j Bo?e!

Trzeba by mi by? w rozpaczy,

?ebym tylko czasu mia?a.

WAC?AW

C?? si? sta?o? co si? dzieje?

KLARA

Jeszcze mi si? w oczy ?mieje!

Ja wiem wszystko, bom s?ucha?a -

Chcesz tu zosta?.

WAC?AW

C?? w tym z?ego?

KLARA

Miej rozs?dek.

WAC?AW

C?? mi z niego?

Kiedy ju? jest dowiedzione,

?e rozs?dku zwyk?? drog?

Niezawodnie po??czone

Losy nasze by? nie mog?,

Po c?? w dawnej trwa? kolei?

Dalej ?wawo manowcami,

Gdzie zadnieje blask nadziei,

Gdzie mniej ciemno jest przed nami!

Nie rzucajmy na bok okiem,

Bo przepa?ci pewnie w ko?o,

Ale w niebo wzni?s?szy czo?o,

?mia?ym naprz?d id?my krokiem!

A je?eli sta?o?? b?dzie

Towarzyszy? w naszym p?dzie,

Mimo sporu, przeszk?d wielu,

Dojdziem przecie kiedy? celu.

KLARA

Dobrze m?wisz, id?my ?mia?o!

Prost? drog? zyszczem ma?o,

Przekona?e? przyjacielu;

Lepiej m?wisz ni? dzi? rano,

Gdy? ucieczk? z sob? radzi?.

Ale nu?by ci? poznano?

Nu?by Papkin ufno?? zdradzi??

WAC?AW

Nie patrz w przepa??, moja droga,

Tu, do serca, nachyl skronie:

Pr?dko zniknie ka?da trwoga,

Gdy w mi?o?ci wzrok utonie.

KLARA

Zosta? zatem w imi? Bo?e,

Masz ode mnie pozwolenie.

WAC?AW

Twoje, Klaro, nie pomo?e,

Lubo - z ?yciem r?wnie ceni?.

KLARA

I do stryja trafim mo?e,

A to - wol? Podstoliny.

Bo wiedz, i? w tej w?a?nie chwili

Mi?o?? sobie o?wiadczyli.

Ona skromna, raczka spiek?a,

Ale r?czk? mu przyrzek?a.

Uj?? ci j? ?atwo b?dzie,

Pochlebiaj?c w ka?dym wzgl?dzie.

Chwal bez miary rozum, cnoty,

Pi?kno??, kszta?tno?? jej osoby,

A czym zechcesz - w naszym domu

Tej zostaniesz jeszcze doby.

WAC?AW

Z komisarza na pisarza!

Z?y co? poz?r st?d wynika;

Ale? znowu, wszak si? zwa?a

Honor s?u?by u Cze?nika.

KLARA

Biegn?, powiem Podstolinie,

?e kto? z pro?b? tu j? czeka.

podaj?c mu r?k?

Miej nadziej? - z?e przeminie -

Chwila szcz??cia niedaleka.

Odchodzi w drzwi prawe.

Scena czwarta

WAC?AW

Przed godzin? z trwogi mdleje,

Za godzin? - wzorem m?stwa;

To nie widzi podobie?stwa,

To ma wi?cej ni? nadziej?. -

O p?ci pi?kna, luba, droga!

Twoja rado??, twoje ?ale -

To jeziora lekkie fale:

Jedna drug? ci?gle ?ciga -

Ta si? schyla, ta si? d?wiga,

Ale zawsze w blasku s?o?ca,

Zawsze czysta i bez ko?ca! -

A my, dumni w?adcy ?wiata,

Mimo siebie pochwyceni,

Za tym cieniem, co ulata,

Ca?e ?ycie, z chwili w chwil?,

Przep?dzamy jak motyle.

Scena pi?ta

Wac?aw, Podstolina z drzwi prawych

PODSTOLINA

Gdzie? suplikant? - O c?? prosi?

WAC?AW

z niskim uk?onem

Tu jest natr?t.

PODSTOLINA

Ty, m?odzianie?

WAC?AW

jeszcze nachylony

Zbyt si? winnym mo?e stanie,

I? tak ?mia?o wzrok podnosi...

Ha!...

PODSTOLINA

Co widz?!

WAC?AW

po kr?tkim milczeniu

Anna!

PODSTOLINA

Wac?aw!

WAC?AW

z pomieszaniem

Nie wiem w prawdzie...

PODSTOLINA

To spotkanie!...

WAC?AW

Ty wi?c jeste? Podstolin??

PODSTOLINA

Nie wiedzia??e??...

WAC?AW

jak wprz?dy

Przed godzin?...

na stronie

Co tu m?wi??... z jakiej roli...

PODSTOLINA

Nie wiedzia??e?, ?e podstoli

Czepiersi?ski, m?j m?? trzeci,

Niech nad dusz? B?g mu ?wieci,

Za?lubiwszy mnie na wiosn?,

Ju? w jesieni le?a? w grobie?

WAC?AW

Tak, tak, przypominam sobie...

PODSTOLINA

Odda? ducha na mym ?onie.

WAC?AW

roztargniony

Odda??... Tak, tak - odda? pewnie.

PODSTOLINA

Zap?aka?am zrazu rzewnie;

Nie mie? m??a mocno boli,

Lecz i smutek w czasie tonie.

WAC?AW

roztargniony

Wi?c uton?? pan Podstoli.

PODSTOLINA

Kt?? powiada?

WAC?AW

Nie powiada?

Dobrze. - Zatem... odej?? musz?.

PODSTOLINA

zatrzymuj?c go

Co on my?li, co on gada!

Ty szalejesz, na m? dusz?!

WAC?AW

To by? mo?e.

PODSTOLINA

czule

Ja ci? zwi???,

Ja ci? zamkn?, drogi ksi???,

WAC?AW

Ach, nie powt?rz tego s?owa!

Patrz, jak wstydem ca?y p?on?

Za studenckie przewinienia.

Ni tytu?u, ni imienia

Wac?aw dalej nie zachowa,

Bo te by?y...

PODSTOLINA

C???

WAC?AW

Zmy?lone.

PODSTOLINA

Wszystko?

WAC?AW

Wszystko, co do joty.

PODSTOLINA

I nie - ksi?ciem?...

WAC?AW

Ani troch?.

PODSTOLINA

C?? za pow?d?

WAC?AW

My?li p?oche,

Sza? m?odo?ci... ch?? pustoty...

Jednym s?owem, co? bez celu,

Jak to ka?de g?upstwo prawie.

PODSTOLINA

Ale? mi?o?? twa, Wac?awie?...

WAC?AW

na stronie

Sied??e teraz w wilczym dole!

PODSTOLINA

Ten rumieniec na twym czole

Jak t?umaczy?? - Ja czeka?am,

W ca?ej Litwie ci? szuka?am,

Lecz o ksi?ciu Rodos?awie

Nikt nie wiedzia?, nie m?g? wiedzie?.

WAC?AW

By?em... m?ody...

PODSTOLINA

powtarzaj?c ironicznie

"By?em m?ody"?

Ale bieg?y w swojej sztuce.

WAC?AW

Tego nie wiem.

PODSTOLINA

S? dowody.

WAC?AW

A to jakie?

PODSTOLINA

Twoja zdrada.

WAC?AW

?em si? zmieni?, by? to mo?e;

Trudno? kocha? nieustannie!

Lecz gdy karci? mnie wypada,

Czy? przystoi - zmiennej Annie?

Nie szuka?a? zbyt daleko,

Nie czeka?a? czas zbyt d?ugi -

Podstolemu spad?o wieko,

Ju? ci Cze?nik na us?ugi,

I niech dzisiaj Cze?nik ziewnie,

Jutro krajczy b?dzie pewnie.

Ja wyrzut?w ci nie robi?,

Owszem, owszem, szcz??? ci Bo?e;

Lecz co czyni? wolno tobie,

Niech?e ka?dy czyni? mo?e.

Gdym wi?c zmienia? czucia moje,

Szed?em tylko w twoje ?lady -

I zdradzali?my oboje

Lub te? wcale nie ma zdrady.

PODSTOLINA

Jestem wdow?, m?j Wac?awie.

WAC?AW

Ja ?onaty jestem prawie.

PODSTOLINA

Kt?? ty jeste?, ty, zbyt znany?

WAC?AW

Wac?aw Milczek.

PODSTOLINA

Syn Rejenta!

Tu, w tym domu...

WAC?AW

ko?cz?c

Zab??kany.

PODSTOLINA

Jestem trwog? wskro? przej?ta...

W oczach ciemno... serce bije...

Jak ci? Cze?nik tu odkryje!

Jak rywala pozna w tobie!...

WAC?AW

Ach, nie znajdzie ju? go we mnie.

PODSTOLINA

Nie zapieraj si? daremnie;

Wszak b?aga?e? Podstolin?,

By do ciebie wyj?? raczy?a...

Czeg?? ??dasz?

WAC?AW

Niechaj zgin?,

Je?li sam wiem. - Bywaj zdrowa!

PODSTOLINA

zatrzymuj?c go

Zawsze jeszcze dawna g?owa;

St?j, nie odchod?.

WAC?AW

na stronie

Ach, Papkinie,

Wzi??e?, wzi??e? mnie w niewol?.

PODSTOLINA

Ty kochany? by? jedynie;

Nad sto ksi???t ciebie wol?.

Do mych komnat chod? w ukrycie,

Tam bezpieczny b?dziesz, luby,

Bo ci? broni moje ?ycie,

Bo z obrony szuka chluby.

Scena sz?sta

Podstolina,Wac?aw; Klara z drzwi prawych

WAC?AW

zoczywszy Klar?, bole?nie

Ach!

KLARA

weso?o

I c???

PODSTOLINA

To jest...

WAC?AW

Nic nie ma...

KLARA

do Podstoliny

Czeg?? ??da?

PODSTOLINA

na stronie

Co powiedzie??...

KLARA

na stronie

Dobrze idzie - ju? z nim trzyma

g?o?no

Nie powinnam mo?e wiedzie??

WAC?AW

O, dlaczego!...

PODSTOLINA

Wielkiej wagi

Jest interes jegomo?ci,

Dzia?a? trudno bez rozwagi;

Zatem, prosz?, nie m?w s?owa,

?e o jego wiesz bytno?ci -

P??niej ca?? rzecz wy?uszcz?.

WAC?AW

cicho do Podstoliny

Ja odejd?

PODSTOLINA

podobnie?

Ja nie puszcz?.

g?o?no

Prosz? z sob? waszmo?? pana!

Jego sprawa zawik?ana,

Musze przejrze? dokumenta.

do Klary, ca?uj?c j? w czo?o

A Klarunia niech pami?ta

Nie powiada? nic nikomu...

KLARA

Nikt si? w tym nie dowie domu...

PODSTOLINA

Bo nad miar? nam zaszkodzi;

P??niej powiem, o co chodzi.

Odchodzi, kiwn?wszy na Wac?awa, kt?ry ze spuszczon? g?ow? odchodzi za ni? w drzwi prawe.

KLARA

sama

?mieszniejszego c?? by? mo?e,

Jak - gdy zwodzi? chce zwiedziony!

Ach, jak Wac?aw w swej pokorze

Zda? si? wzywa? jej obrony!

Ledwiem, ledwie ?miech wstrzyma?a.

Ale hola? hola, panno!

Do tryumfu nie masz prawa;

Cho? pocz?tek dobry mia?a -

Nie wygrana przez to sprawa.

Scena si?dma

Klara, Papkin

PAPKIN

Jak w dezertej Arabiji

Z?otosiejny wzrok Febowy

Niesie skwarem ?mier? liliji,

A? nak?oni bia?ej g?owy,

A zebrana na b??kicie

P?odorodna kropla rosy

Wraca zwi?d?ej nowe ?ycie

I unosi pod niebiosy -

R?wnow?adna, r?wnoczynna

Prezencyja twoja mi?a,

Staro?cianko miodop?ynna,

z uk?onem

Dla twojego s?ugi by?a.

Ju?em bliski by? zwi?dnienia,

Gdy twe oko wszystko zmienia.

Oby kiedy? da?y bogi,

Abym nios?c odwet drogi,

Nim czas ra?niej machnie kos?,

By? twym ?arem, by? tw? ros?.

uk?on g??boki

KLARA

ironicznie ca?? t? scen?, oddaj?c niski uk?on

R?wnie z rytmu, jak z or??a,

Tak s?awnego dosta? m??a

Jest zaszczytem bia?og?owy;

Ale ka?dy dzi? m?odzieniec

Mi?osnymi czczymi s?owy

Zwyk? przeplata? ?lubny wieniec,

Trudno? zawsze dawa? wiar?.

PAPKIN

C??, nie wierzy?, wielkie Nieba!

?e si? kocha pi?kn? Klar?,

Czyli? na to przysi?g trzeba?

KLARA

?e si? kocha - nie potrzeba,

A ?e zawsze r?wnie b?dzie -

I przysi?ga nic nie znaczy.

PAPKIN

Ach, na serca mego grz?dzie

Niech twe ziarnko buja? raczy,

A zadatek ten tw?j ma?y

Pu?ci korze? wiecznotrwa?y.

KLARA

W dawnych czasach rycerz prawy,

Lubo zdobion wie?cem s?awy,

Lubo stacza? krwawe boje,

Nim o?wiadczy? mi?o?? swoj? -

Ku czci drogiej swej kochanki

W turniejowe wje?d?a? szranki.

Tam na kopi? dzielnie goni?,

Po dziesi?ciu zsadza? z koni,

I dopiero gdy si? sk?oni?

Wzi?? nagrod? z lubej d?oni,

B?aga?, aby sercu mi?a

Kocha? mu si? pozwoli?a,

By mu wolno pod jej barw?

Kruszy? kopie, miecze ?ciera?,

Dla niej tylko ?y?, umiera?.

PAPKIN

Z tego stroju i z tej broni

Marsowego zna? piastuna,

Co w rycerskiej zbieg? pogoni

Od bieguna, do bieguna.

Oby moja Artemiza,

?wiatu gro?ne to ?elazo,

Krwi? jak g?bka nap?cznia?e,

Przem?wi?o cho? t? raz?

Wam na wiar? - mnie na chwa??.

z coraz wi?kszym zapa?em

Gdzie na skale gr?d kamienny,

Gdzie dzia?ami mur brzemienny,

Gdzie bagnet?w ostre wa?y,

Gdzie sklepienie z dzid i szabli,

Tam by? Papkin - lew zuchwa?y!

Strzelec boski! - r?bacz diabli!

J?k, szcz?k, ryk, ?mier? dooko?a;

Tu bezbronny pardon wo?a,

Tu dziewica r?ce ?amie,

Matka p?acze, dzieci? kwili,

Ale spada moje rami? -

Ci, co ?ywi, ju? nie ?yli.

Klara parszcha ?miechem

Przebacz zapa? zgrozokrwawy

Rycerskiego uniesienia!

Ale, widzisz - do?? mam s?awy

Brak mi tylko pozwolenia,

Bym w fortunnych stan?? rz?dzie,

Kt?rych celem Klara b?dzie.

KLARA

Wi?c zezwalam.

PAPKIN

kl?kaj?c

Przyjmij ?luby...

KLARA

Hola! teraz lata pr?by,

W nich dowody pos?usze?stwa,

Wytrwa?o?ci i ?mia?o?ci.

PAPKIN

O kr?lowo wszechpi?kno?ci!

Ornamencie cz?owiecze?stwa!

Powiedz: "W ogie? skocz, Papkinie" -

A tw?j Papkin w ogniu zginie.

wstaje

KLARA

Nie tak srogie me ??danie;

Klejnot rycerskiego stanu

Pastw? ognia nie zostanie.

Lecz powtarzam waszmo?? panu:

Pos?usze?stwa, wytrwa?o?ci

I ?mia?o?ci ??dam pr?by.

PAPKIN

W ka?dej znajd? pow?d chluby.

KLARA

Pos?usze?stwa chc?c da? miar?,

Milcze? trzeba sze?? miesi?cy.

PAPKIN

Nic nie gada?!

KLARA

Tak - nic wi?c?j.

Wytrwa?o?ci za? dam wiar?,

Gdy o chlebie i o wodzie...

PAPKIN

Tylko, przeb?g niezbyt d?ugo.

KLARA

Rok i dni sze??...

PAPKIN

bole?nie

Jestem w grobie...

z uk?onem

Ale zawsze - twoim s?ug?.

KLARA

Za? ?mia?o?ci - w tym sposobie

Da mi dow?d, kto da? zechce:

W oddalonej st?d krainie

Jadowity potw?r s?ynie,

Najm??niejszym trwog? bywa -

Krokodylem si? nazywa.

Niech go schwyci i przystawi,

Moje oko nim zabawi;

Bom ciekawa jest nad miar?

Widzie? ?yw? t? poczwar?.

To jest wol? niewzruszon?.

A kto spe?ni, co ja ka??,

Ten powiedzie przed o?tarze,

Tego tylko b?d? ?on?.

Uk?oniwszy si?, odchodzi w drzwi prawe

Scena ?sma

PAPKIN

po d?ugim milczeniu

Krrrokodyla!

ironicznie

Tylko tyle!

Co za koncept, u kaduka!

Pannom w g?owie krokodyle,

Bo dzi? ka?da zgrozy szuka:

To dzi? modne, wdzi?czne, ?adne,

Co zab?jcze, co szkaradne.

Dawniej m?oda panieneczka

Mile rzek?a kochankowi:

"Daj mi , luby, kanareczka",

A dzi? ka?da swemu powie:

"Je?li nie chcesz mojej zguby,

Krrrokodyla daj mi, luby".

po kr?tkim milczeniu

Post, milczenie - wszystko fraszka,

Stra?y przy mnie nie postawi.

Ale potw?r nie igraszka.

Czart - nie Papkin go przystawi.

idzie ku drzwiom prawym i spotyka si? z wybiegaj?cym Wac?awem

Ha!

WAC?AW

Co?

PAPKIN

Nic.

WAC?AW

rzucaj?c mu sakiewk?

Masz - milcz, bo wiesz!...

PAPKIN

chwytaj?c sakiewk?

Wiem.

Wac?aw odchodzi. Po kr?tkim milczeniu

Wiem? - Nic nie wiem. Czy zostaje,

Czy odchodzi, za co daje -

Nie wiem wcale. Wiem, ?e z?oto;

Wiem, ?e daj?c, zrobi? ?adnie,

Ale nie wiem, od Cze?nika

Czy mi na kark co nie spadnie.

Wiem, jak zdradz? zalotnika,

?e z wiatr?wki dmucha? got?w;

Ale nie wiem, nie wiem wcale,

Czy na ko?cu z tych obrot?w

Od Cze?nika ?eb ocal?.

Wiem i nie wiem. - Sprawa diabla:

Tutaj kulka - a tu szabla.

Jednak dobrze rzek? pan Benet:

podrzucaj?c sakiewk?

Beatus qui tenet.

Scena dziewi?ta

Papkin, Cze?nik z drzwi ?rodkowych

CZE?NIK

Winszuj, waszmo??, mi sukcesu!

Dzisiaj moje zr?kowiny,

Ju? finalnie, bez regresu

S?owom dosta? Podstoliny.

PAPKIN

Ja wiem, jak to przysz?o drogo,

Wszak ci moj? to robot?.

CZE?NIK

O! wa?cin?! - Patrzcie no go!

Mnie si?, wasze?, pytaj o to.

ogl?dn?wszy si?

Tak mi si? tam w dobr? chwil?

Nawi??a snadnie, mile,

Da?a zezek, umizg taki,

?em posun?? w koperczaki.

Ona dalej w ceregiele -

Ni siak, ni tak, t?dy, si?dy,

A ja sobie coraz bli?ej,

?r?d chychotek, ?r?d gaw?dy,

Bli?ej... bli?ej... Cmok! - nareszcie...

dobrodusznie

A! zrobi?em wstyd niewie?cie.

Jak alkiermes wskro? sp?on??a -

Mnie konfuzja ogarn??a,

Tak ?e wzi?wszy za pas nogi

Chcia?em drapn?? za trzy progi.

Wtedy ona, mocium panie,

Zawo?a?a: "St?j, Macieju -

Niech si? twoja wola stanie,

Ja przyjmuj? j? w pokorze,

Masz ten pierscie? - szcz??? nam Bo?e".

PAPKIN

Daj go kaci! wielka sztuka!

CZE?NIK

w z?o?ci

Z rewerencj?, u kaduka,

Bo...

wskazuje drzwi

PAPKIN

A zawsze? w gniewie skory!

Jakie by to by?y spory,

Gdybym nie mia? krwi zimniejszej.

Ale m?wmy o wa?niejszej

Teraz rzeczy.

CZE?NIK

Ja tak radz?.

PAPKIN

?w m?odzieniec od Rejenta,

Co mnie d?ugo popami?ta!

Bardzo prosi, czy nie mo?e

Przy waszmo?ci zosta? dworze.

Zdatny, zwinny, wierny b?dzie,

Lecz co z tego?...

tajemnie

M?wi? wsz?dzie,

?e za ko?nierz nie wyleje.

CZE?NIK

Nie wyleje - czy wyleje,

Miejsca u mnie nie zagrzeje:

Bo nie b?d? z ziemi zbiera?,

Co Milczkowi z nosa spadnie...

Chyba, gdyby si? opiera?,

Chcia? zatrzyma? samow?adnie,

Wtedy przyjm? na przekor?.

B?dziesz m?g? to pozna? snadnie,

Bo imprez? inn? bior?:

Za dzisiejsz? m? swawol?

I ?e w murze gdzie? tam dziura,

Got?w pienia? mnie szlachciura,

Wi?c krzy?ow? sko?czy? wol?.

P?jdziesz wyzwa?, mocium panie;

Circa quartam niech mi stanie

U trzech kopc?w z Czarnym Lesie.

do siebie

Jak mu utn? jedno ucho,

A czej z drugim si? wyniesie.

PAPKIN

Lepiej pisa?...

CZE?NIK

A, bro? Bo?e!

Tam obja?nie?, tam namowy,

Tam potrzeba t?giej g?owy.

PAPKIN

Musz? przyzna? si? waszmo?ci:

Od ostatniej mej s?abo?ci

Tak zg?upia?em!...

CZE?NIK

To by? mo?e.

PAPKIN

Zatem...

CZE?NIK

Wykr?t nie pomo?e.

PAPKIN

Miej?e, cz?eku, Boga w duszy,

Nie wysy?aj nieboraka;

Nim mu w lesie utniesz uszy,

Mnie tam spotka ha?ba jaka.

Wszak?e? m?wi? dzisiaj rano:

"Mi?e mi jest jeszcze ?ycie,

Got?w otru?, zabi? skrycie".

CZE?NIK

Skrycie? - Nie, na boskim ?wiecie.

PAPKIN

niekontent

Ej tam, co tam!

CZE?NIK

Ta? ci przecie

Mnie pod nosem ?ba nie utnie...

PAPKIN

Diabe? nie ?pi.

CZE?NIK

Ba?amutnie!

PAPKIN

pokazuj?c powieszenie

A nu?by mnie?...

CZE?NIK

gro??c

Niech spr?buje!

Tak? bym mu kurt? skroi?!...

PAPKIN

Diabli? mi tam po tej kurcie,

Jak zadyndam gdzie na furcie.

CZE?NIK

g?aszcz?c go

Wiesz, co, Papciu - spraw si? ?adnie,

A w kieszonk? grubo wpadnie.

Ca?uje go w czo?o i odchodzi w drzwi lewe, Papkin ze skrzywion? twarz? i kiwaj?c g?ow? w drzwi ?rodkowe.

Akt trzeci

Pok?j Rejenta

Scena pierwsza

Rejent, Mularze

Rejent siedzi przy stoliku i pisze. Dw?ch Mularzy przy drzwiach stoi.

REJENT

M?j majstruniu, m?wcie ?mia?o,

Opiszemy spraw? ca??:

Na te ci??kie nasze czasy

Boskim darem takie basy.

Ka?dy ku?ak spieni??ymy,

?e was bito, wszyscy wiemy.

MULARZ

Niekoniecznie.

REJENT

Bili przecie,

M?j majstruniu.

MULARZ

Niewyra?nie.

REJENT

Czeg?? jeszcze wam nie sta?o?

Bo machano dosy? ra?nie.

MULARZ

Ot, szturkni?to tam co? ma?o.

DRUGI MULARZ

Kt?? tam za to skar?y? zechce.

REJENT

Lecz kto szturka, ten nie ?echce?

MULARZ

Ha! zapewne...

REJENT

Ani g?aszcze?

MULARZ

Ha! zapewne...

REJENT

A wi?c bije.

MULARZ

Oczywi?cie.

REJENT

Komu kije

Porachuj? ko?ci w grzbiecie,

Ten jest bity - wszak to wiecie?

A kto bity, ten jest zbity?

Co?

MULARZ

Ha! dobrze pan powiada,

Ten jest zbity.

REJENT

Wi?c was zbili,

To rzecz jasna moi mili.

MULARZ

Ta, ju? jako? tak wypada.

REJENT

napisawszy

Skaleczyli?

MULARZ

A, bro? Bo?e!

REJENT

Nie, serde?ko?

MULARZ

Ach - nie.

REJENT

Przecie -

Znak, drapni?cie?...

MULARZ

pom?wiwszy z drugim

Znajdziem mo?e.

REJENT

A drapni?cie, pewnie wiecie -

Ma?a ranka, nic innego.

MULARZ

Ta?, tak niby...

REJENT

Ma?a - wielka,

Jednym s?owem rana wszelka

Sk?d pochodzi?

MULARZ

Niby... z tego...

REJENT

Z skaleczenia.

MULARZ

Nie inacz?j.

REJENT

Mie? wi?c ran? tyle znaczy,

Co mie? cia?o skaleczone;

?e za? ran? jest drapni?cie,

Wi?c zapewni? mo?em ?wi?cie,

?e jeste?cie skaleczeni -

Przez to chleba pozbawieni.

MULARZ

O! to znowu...

REJENT

Pozbawiony

Jeste?, bratku, i z przyczyny,

?e ci nie dam okruszyny.

pisze

Zatem, zatem - skaleczeni,

Przez to chleba pozbawieni,

Z matk? - ?on? - czworgiem dzieci...

MULARZ

Nie mam dzieci.

DRUGI MULARZ

Nie mam ?ony.

REJENT

Co? nie macie? - Nic nie szkodzi;

Mie? mo?ecie - tacy m?odzi.

MULARZ

Ha!

DRUGI MULARZ

Ta? prawda.

REJENT

napisawszy

Akt sko?czony.

Teraz jeszcze za?wiadczycie,

?e nastawa? na me ?ycie

Stary Cze?nik - j?ty sza?em,

Strzela? do mnie.

MULARZ

Nie widzia?em.

REJENT

Wo?a? strzelby.

DRUGI MULARZ

Nie s?ysza?em.

MULARZ

Wo?a? wprawdzie: "Daj gwint?wki!" -

Lecz chcia? strzela? do mak?wki.

REJENT

Do mak?wki... do mak?wki...

No, no - dosy? tego b?dzie,

?wiadk?w na to znajd? wsz?dzie -

Nie brak ?wiadk?w na tym ?wiecie.

Teraz chod?cie - bli?ej! bli?ej!

Znakiem krzy?a podpiszecie:

Micha? Kafar - troch? ni?ej -

Tak, tak - Maciej Mi?tus. - Pi?knie! -

Za ten krzy?yk b?d? grosze,

A Cze?niczek z ???ci p?knie.

MULARZ

Najpokorniej teraz prosz?,

Co? z dawnego nam przypadnie...

REJENT

Cze?nik wszystko b?dzie p?aci?.

MULARZ

Jako?, panie, to nie?adnie...

REJENT

Byle? wasze nic nie straci?.

MULARZ

Tum pracowa?...

REJENT

popychaj?c go ku drzwiom

Id??e z Bogiem,

Bo si? poznasz z moim progiem.

MULARZ

Tu zap?ata, ka?dy powi?...

REJENT

popychaj?c ku drzwiom

Id?, serde?ko, bo ci? trzepn?.

MULARZ

w drzwiach

Ale? przecie...

REJENT

zamykaj?c drzwi

B?d?cie zdrowi,

Dobrzy ludzie, b?d?cie zdrowi!

wracaj?c

Czapk? przedam, pas zastawi?,

A Cze?nika st?d wykurz?;

B?dzie potem o tej sprawie

Na wo?owej pisa? sk?rze.

Lecz tajemne moje wie?ci

Je?li wszystkie z prawd? zgodne -

Tym, czym teraz serce pie?ci,

Najbole?niej tym ubod?!

Scena druga

Rejent, Wac?aw

REJENT

W czas przychodzisz, drogi synu,

Om?wimy s??wek par?.

siada i daje znak synowi, aby usiad?

Z niejednego twego czynu

Niezachwian? wzi??em wiar?,

I? wst?puj?c w moje ?lady

Pobo?no?ci kroczysz drog?,

?e z?e my?li, pod?e rady

Nigdy zwie?? ci? z niej nie mog?.

Rade temu serce moje,

Quandoquidem ju? przy grobie,

?yj? jeszcze tylko w tobie.

ociera ?zy

Sekatury, gor?kie znoje

W nieustannej alternacie

Sk?adam kornie ciebie gwoli

Przy Najwy?szym Majestacie.

Bo ja tylko, moje dzieci?,

Do fortunnej twojej doli

Aspiruj? jeszcze w ?wiecie.

WAC?AW

?aski ojca dobrodzieja,

Acz niecz?sty, dow?d - drogi.

REJENT

W tobie jedna ma nadzieja,

Lecz zazdroszcz? mi jej wrogi;

Syna z ojcem chc? rozdzieli?,

Chc? si? smutkiem mym weseli?,

Z?ego ducha pn? mamid?a,

Twej m?odo?ci stawi? sid?a.

WAC?AW

Nie rozumiem...

REJENT

Nie rozumiesz?

Staro?cianka...

WAC?AW

Cna dziewica,

T? ub?stwia?...

REJENT

Skrycie umiesz.

WAC?AW

Je?li by?a tajemnica,

To dlatego, ?em chcia? wprzody

Do s?siedzkiej sk?oni? zgody.

REJENT

Mnie z Cze?nikiem? - O m?j Bo?e!

Kt?? jej wi?cej pragn?? mo?e

Ni? ja, cz?owiek bogobojny?

WAC?AW

Zezw?l zatem, abym z Klar?...

REJENT

By? nie mo?e, ?adn? miar?;

Cze?nik burda - ja spokojny.

WAC?AW

Lecz c?? Klara temu winna,

?e czasami stryj szalony?

REJENT

Czy tam winna, czy niewinna,

Innej wa?ci trzeba ?ony;

I, serde?ko - b?dzie inna.

WAC?AW

Ach, m?j ojcze, wyrok srogi...

REJENT

Nieodmienny, synku drogi.

WAC?AW

Moja dola, rzek?e? przecie,

Jednym celem na tym ?wiecie.

REJENT

B?g to widzi i ocenia.

WAC?AW

Ja j? kocham.

REJENT

z u?miechem

To si? zdaje.

WAC?AW

Nie prze?yj? roz??czenia.

REJENT

Ja si? tego nie przestrasz?.

WAC?AW

I przysi?gam...

REJENT

surowo

Zamilcz, wasze!

z s?odycz?

Co los spu?ci, przyj?? trzeba;

Niech si? dzieje wola nieba. -

Lecz, serde?ko, gdy? tak sta?y,

Gdzie? dawniejsze twe zapa?y?

Milczysz... Jak?e?...

ironicznie

Nie do wiary,

Jak o wszystkim wie ten stary!

WAC?AW

M?odo??... mo?e...

REJENT

Podstolina

By?a quondam ta jedyna!

Ta wybrana! ta kochana!

Teraz bawi u Cze?nika.

WAC?AW

z po?piechem

Zar?czona Cze?nikowi.

REJENT

P?ty temu nie uwierz?,

P?ki sama nie odpowi?.

WAC?AW

Nie odpowie? Podstolina?

REJENT

Zapyta?em j? w tej mierze;

A je?eli B?g dozwoli,

Przyjmie r?k? mego syna.

WAC?AW

Lecz nie przyjmie syn jej r?ki.

REJENT

Syn - pos?uszny, Bogu dzi?ki. -

Intercyz? przy??czy?em,

Gdzie dok?adnie wyrazi?em -

Kt?ra zechce zerwa? strona,

Ta zap?aci sto tysi?cy.

WAC?AW

Moje szcz??cie warte wi?c?j.

REJENT

Szcz??ciem b?dzie taka ?ona.

WAC?AW

Wprz?d mogi?a mnie przykryje...

Leczi Cze?nik jeszcze ?yje,

On nas spali w pierwszym p?dzie.

REJENT

z flegm?, jak zawsze

Ha! - To Cze?nik wisie? b?dzie.

Niech si? dzieje wola nieba,

Z ni? si? zawsze zgadza? trzeba.

WAC?AW

Ojcze!

REJENT

Synu!

WAC?AW

Ostre no?e

Topisz w sercu syna twego.

REJENT

Nie ma z?ego bez dobrego.

WAC?AW

Zmie? tw?j rozkaz.

REJENT

By? nie mo?e.

WAC?AW

rzucaj?c si? do n?g

Ach, lito?ci!

REJENT

T? zyska?e?!

Patrz, ja p?acz?.

WAC?AW

wstaj?c

Mie? nadziej??...

REJENT

Nie, serde?ko, by? nie mo?e.

WAC?AW

Ja z rozpaczy oszalej?.

REJENT

Patrz, ja p?acz? - ani s?owa!...

Cnota, synu, jest budowa,

Jest to ziarno, kt?re sieje...

Wac?aw odchodzi. Po kr?tkim milczeniu:

Jeszcze diable m?oda g?owa.

Scena trzecia

REJENT

Co sk?oni?o Podstolin?,

Wd?wk? tantn?, wd?wk? g?adk?,

Za takow? i?? gadzin?,

To dotychczas jest zagadk?;

Ale w?tpi? nie wypada,

I? zamieni? b?dzie rada.

prostuj?c si?

Acz i staro?? bywa ?wawa,

W?dy wiek m?ody ma swe prawa.

Ale Cze?nik, gdy postrze?e,

I? na dudka wystrychni?ty,

Mo?e... mo?e... strach mnie bierze,

Apopleksj? b?dzie tkni?ty...

Niech si? dzieje wola nieba,

Z ni? si? zawsze zgadza? trzeba.

Scena czwarta

Rejent, Papkin

PAPKIN

wsuwaj?c si? trwo?nie

Wolno? wst?pi??

REJENT

Bardzo prosz?.

PAPKIN

z najni?szym uk?onem i nie?mia?o

Pana domu i Rejenta

Widzie? w godnej tej osobie

Chluba wielka, niepoj?ta,

Spada na mnie w tej?e dobie,

Jak niemylnie pewnie wnosz?.

REJENT

pokornie

Tak jest - s?uga uni?ony.

Wolno? mi si? w odwet spyta?,

Kogom zyska? honor wita??

PAPKIN

na stronie

Hm! pokorna co? szlachciurka,

Z ka?dym s?owem daje nurka...

Niepotrzebne mia?em wzgl?dy...

?mielej

Jestem Papkin.

Rejent wskazuje z uk?onem krzes?o na ?rodku stoj?ce. Papkin przypatruj?c si? z uwag? Rejentowi, kt?ry, jak zawsze, z za?o?onymi na piersiach r?koma nieporuszenie w miejscu stoi. Papkin m?wi dalej na stronie:

Jak uwa?am,

Sko?cz? wszystko bez pomocy.

g?o?no, wyci?gaj?c si? na krze?le

Jestem Papkin, lew P??nocy,

Rotmistrz s?awny i kawaler -

okazuj?c gestem wst?gi orderowe

Tak, siak, tedy i ow?dy...

M?dry w radzie, dzielny w boju,

Dusza wojny, wr?g pokoju. -

Znaj? Szwedy, muzu?many,

Sasy, W?ochy i Hiszpany

Artemizy ostrze s?awne

I nim w?ada? rami? wprawne -

Jednym s?owem, kr?tko m?wi?c,

Kula ziemska zna Papkina. -

Teraz, bratku, daj mi wina.

REJENT

po kr?tkim wahaniu, na stronie

Nemo sapiens, nisi patiens.

Dostaje butelki spod stolika, kilimkiem nakrytego - patrzy w ni? do ?wiat?a - nalewa lampeczk? i podaje Papkinowi, kt?ry tymczasem m?wi, co nast?puje:

PAPKIN

na stronie

O! brat szlachcic tch?rzem podszyt.

Po zleceniu od Cze?nika

Mo?e sobie udr? ?yka.

nakrywa g?ow?; pije

Cienkusz!

pije

Deresz!

pije

REJENT

na stronie

Nadto ?mia?o.

PAPKIN

Istna lura, panie bracie,

C??, lepszego to nie macie?

REJENT

Wybacz, Waszmo??, lecz nie sta?o.

PAPKIN

Ot?? to jest szlachta nasza!

z wzgard?

Siedzi na wsi, sieje, wieje,

Zrz?dzi, nudzi, gdyra, ?aje,

A da? wina - to nie staje.

Idzie do stolika, nalewa sobie. Rejent nieporuszony prowadzi go oczyma

Albo je?li przyjdzie flasza,

Sam? ma?ci? ju? przestrasza;

Potem prosi: "Je?li ?aska..." -

Nie pro?, nie nud?, hreczkosieju,

A lepszego daj, u diaska{u diaska - u diab?a}!

REJENT

Ale?, mo?ci dobrodzieju...

PAPKIN

pij?c

M?tne, kwa?ne nad poj?cie -

Istna lura, m?j Rejencie.

REJENT

na stronie

Cierpliwo?ci wiele trzeba:

Niech si? dzieje wola nieba.

PAPKIN

Zwied? piwnice wszystkie moje,

Gdzie z p?? ?wiata masz napoje,

Gdzie sto beczek stoi rz?dem,

Je?li znajdziesz co takiego,

Dam ci, bratku, konia z rz?dem.

REJENT

z uk?onem

Pozw?l spyta?, panie drogi,

Gdy? nie znana mi przyczyna -

Co w nikczemne moje progi

Marsowego wiedzie syna?

PAPKIN

rozpieraj?c si? na krze?le przy stoliku

Co? Chcesz wiedzie??

REJENT

Prosz? o to.

PAPKIN

Wi?c staj? tu, wiedz, niecnoto,

Z strony ja?nie wielmo?nego

Cze?nika Raptusiewicza,

Co go ranku dzisiejszego

Twych s?ugalc?w spro?na dzicza,

Godna jednak pryncypa?a,

W jego zamku napa?? ?mia?a.

REJENT

M?w?e waszmo?? troch? cisz?j,

Jego s?uga dobrze s?yszy.

PAPKIN

M?wi? zawsze pod?ug woli.

REJENT

Ale? bo mnie g?owa boli.

PAPKIN

jeszcze g?o?niej

?e tam komu w uszach strzyka

Albo ?e tam czyj ?eb chory,

Przez to nigdy w pie?? s?owika

Nie odmieni? g?os stentory.

REJENT

s?odko

Ale? bo ja mam i ludzi

Ka?? oknem ci? wyrzuci?.

Papkin w miar? s??w Rejenta wstaje z wolna, zdejmuj?c kapelusz

A tam dobry kawa? z g?ry.

PAPKIN

O, nie trzeba.

REJENT

Jest tam kt?ry!

Hola!

PAPKIN

Niech si? pan nie trudzi.

REJENT

Pan jak pi?rko st?d wyjedzie.

do s?u??cych

Czeka? w czterech tam za drzwiami!

PAPKIN

Ale na c?? to, s?siedzie,

Tej parady mi?dzy nami?

REJENT

Teraz s?ucham waszmo?? pana.

sadzaj?c go prawie gwa?tem

Bardzo prosz? - bardzo prosz? -

siada blisko i naprzeciwko

Jaka? czynno?? jest mu dana?

Nie spuszcza z oka Papkina

PAPKIN

Jeste? troch? nadto ?ywy:

Nie wiedzia?em, B?g mi ?wiadkiem,

?e tak bardzo masz s?uch tkliwy;

Przestrze?, prosz?, gdy przypadkiem

Jakie s??wko g?o?niej powiem.

REJENT

Czy si? pr?dko rzeczy dowiem?

PAPKIN

bardzo cicho

Zaraz - Cze?nik bardzo prosi...

REJENT

H??

PAPKIN

Czy g?o?niej?

na znak potakuj?cy Rejenta m?wi dalej

Cze?nik prosi...

To jest... raczej... Cze?nik wnosi,

?e... by sko?czy? w jednej chwili

Kontrowersj?, co... zrobili...

nie mog?c unikn?? wzroku Rejenta, miesza si? coraz wi?cej

Dobrze m?wi?... co zrobili...

Kontrowersj?... jak rzecz znana...

?e tak... to jest... ?e... sprzy... sprzyja...

odwracaj?c si?, na stronie

A, to jaki? wzrok szatana,

Ca?y j?zyk w tr?bk? zwija.

REJENT

Ja nie jestem poj?? w stanie -

Waszmo?? prawisz zbyt zawi?o.

PAPKIN

wstaj?c

Bo to... bo te... wybacz, panie,

Wino troch? mocne by?o,

A nie jestem zbyt wymowny...

ciszej

Czy tych czterech jeszcze stoi?

REJENT

Jednym s?owem - m?j szanowny,

Dobry s?siad czego ??da?

PAPKIN

Lecz si? pose? troch?...

REJENT

ko?cz?c

Boi.

B?d?, serde?ko, bez obawy.

PAPKIN

Wi?c Cze?nika pro?ba niesie,

Aby? waszmo?? circa quartam

U trzech kopc?w w Czarnym Lesie

Stan?? z szabl? do rozprawy.

REJENT

ironicznie

Stary Cze?nik jeszcze ?wawy!

PAPKIN

o?mielaj?c si?

Ba! To wszyscy wiedz? przecie,

?e niemylne jego ciosy;

Wszak?e w ca?ym ju? powiecie

Pokarbowa? szlachcie nosy,

Tylko jeszcze...

REJENT

Ciszej, prosz?.

PAPKIN

ogl?daj?c si? na drzwi

Prawda, ciszej. - Cicho zatem

Jego grzeczn? pro?b? wnosz?

I do??czam moj? w?asn?

O odpowied? kr?tk?, jasn?.

REJENT

T? listownie mu udziel?.

Ale jak?e to si? zgadza,

Wszak ci jutro ma wesele...

PAPKIN

?mielej

Tamto temu nie przeszkadza:

Rano pierscie? - w p?? dnia szabla -

Wiecz?r kielich - w nocy...

REJENT

s?odko

Cicho.

PAPKIN

Prawda - cicho...

na stronie

Sprawa diabla,

Ani mru - mru. - Czy mnie licho

Tu przynios?o w takie szpony!

REJENT

ironicznie

Wielki afekt przysz?ej ?ony?

PAPKIN

Fiu, fiu, fiu! Tak - ?e z mi?o?ci

Trzykro? na dzie? wpada w md?o?ci.

Cze?nik tak?e rozogniony,

Jak gromnica ku niej pa?a -

B?dzie para doskona?a;

A ?e wierna w ka?dej sprawie,

R?ce, nogi w zak?ad stawi?.

Scena pi?ta

Rejent, Papkin, Podstolina

PODSTOLINA

Ot?? jestem na wezwanie

W twoim domu, m?j Rejencie,

Co dowodem niech si? stanie,

?em zmieni?a przedsi?wzi?cie.

Nie straci?am na namy?le

Niepotrzebnym czasu wiele -

Bo ja rzadko kiedy my?l?,

Alem za to chy?a w dziele -

I nie m?wi?c Cze?nikowi:

"M?j staruszku, b?d?cie zdrowi,

Milsze od was s? s?siady" -

Podpisuj? twe uk?ady

I w minucie tutaj staj?. -

oddaj?c papier z?o?ony

Waszmo?? panu jeden daj?,

Drugi odpis u mnie b?dzie -

Gdy wi?c pewno?? w ka?dym wzgl?dzie

I wzajemnie dane s?owa,

Witam ciebie jak synowa.

REJENT

Wielki splendor na mnie sp?ywa,

Moja pani mi?o?ciwa,

I fortuna w z?otej nawie

?agiel dla mnie sw?j rozpi??a,

Gdy? ch?tliwie i ?askawie

W twoje skarbne serce wzi??a

Najkorniejsze pro?by moje.

Tak jest, pani mi?o?ciwa,

Wielki splendor na mnie sp?ywa,

A na szczepu mego trzaski

Jeszcze wiekszy sp?yn?? mo?e,

Bo chcesz, z arcywielkiej ?aski,

Mego syna dzieli? ?o?e.

Niech?e mi tu wolno b?dzie

Na tej lichej, w?asnej grz?dzie,

Polecaj?c waszmo?? pani

Trwa?ej przychylno?ci zdroje

I powolne s?u?by moje,

Do maluczkich upa?? n??ek

Jako s?uga i podn??ek.

ca?uje j? w r?k?

PAPKIN

na stronie

Co ja s?ysz?! Co, u kata!

Zdmuchn?? ?on? Cze?nikowi

I z ni? syna swego swata!

Wszak ci Cze?nik, gdy si? dowie,

Jak szczupaka go rozp?ata.

PODSTOLINA

Nie my?l jednak, m?j Rejencie,

?e to z gustu do odmiany

Wzi??am inne przedsi?wzi?cie;

Syn tw?j, Wac?aw, by? mi znany,

Bardzo znany - jednym s?owem,

Na c?? mam si? kry? w tej mierze -

By? kochany, kocha? szczerze.

PAPKIN

klaskaj?c w palce

T?dy droga!

PODSTOLINA

C?? to znaczy?

Papkin tu?...

PAPKIN

Tak, Papkin czeka,

A? go Anna zoczy? raczy.

PODSTOLINA

do Rejenta

Waszmo?? cierpisz tego cz?eka?

do Papkina

Precz mi z oczu!

PAPKIN

z po?piechem

Id?.

REJENT

Czekaj,

Wasze!

PAPKIN

Czekam.

REJENT

Odpis przecie...

PODSTOLINA

On to zdradn? sw? wymow?

Mnie, zbyt s?abej, mnie, kobiecie,

Op?akane wyrwa? s?owo.

PAPKIN

Ja?

PODSTOLINA

I gdyby nie ta zmiana,

Sz?abym biedna w moc tyrana.

PAPKIN

do siebie

Dzie? feralny.

REJENT

do Podstoliny

Wola nieba,

Z ni? si? zawsze zgadza? trzeba.

Ale teraz, moje zdanie,

?e gdy Cze?nik nie wie jeszcze

O nam chlubnie zasz?ej zmianie,

Lubo w pi?mie rzecz umieszcz? -

Dobrze b?dzie, gdy z twej strony

Papkin we?mie zapewnienie

I powt?rzy to, co w li?cie

PAPKIN

na stronie

Chce mnie zgubi? oczywi?cie!

REJENT

Daj mu, pani, twe zlecenie,

A ja skre?l? s??wek par?.

Odchodzi.

Scena sz?sta

Podstolina,Papkin

PAPKIN

odprowadziwszy go oczyma

Podstolino! mam da? wiar??

Co to znaczy? gdzie sumienie?...

REJENT

ukazuj?c g?ow? w drzwiach

Prosz? ciszej.

PAPKIN

Prawda - cisz?j.

na stronie

I przez mury czart ten s?yszy.

Ach, co robisz,

cicho do Podstoliny

Podstolino,

Z twej przyczyny wszyscy zgin?.

Czyli? Cze?nik ci nie znany?

On nie zniesie tego sromu,

On pochodni? i ?elazem

?mier? wyrzuci w wasze ?ciany,

Gruz zostawi z tego domu.

B?j si? Boga! Chod?my razem.

ogl?daj?c si? i odprawiaj?c coraz bardziej na stron?

Ach, ty nie wiesz, gdzie? przyby?a...

W jakiej strasznej jeste? toni...

Cicho!... Gdyby nie w tej d?oni

Artemizy gro?na si?a,

Ju? by... Sza!... Niech B?g nas broni...

Dalej we drzwi i na wschody.

PODSTOLINA

wyrywaj?c si?

Wolna droga.

PAPKIN

Niekoniecznie -

Czterech stoi.

PODSTOLINA

Lecz we? wprz?dy

Po?egnanie dla Cze?nika:

K?aniaj mu si? bardzo grzecznie,

Powiedz oraz, jak m? dusz?

Zbyt bole?nie ?al przenika,

?e si? tak z nim rozsta? musz?.

Niech porywczo mnie nie gani...

PAPKIN

Banialuki, moja pani,

Tych ode mnie nie us?yszy.

Scena si?dma

Podstolina, Papkin, Rejent

REJENT

Ciszej, z ?aski...

PAPKIN

Prawda - cisz?j.

REJENT

Oto jest list do s?siada.

PAPKIN

Ambasada diable ?liska!

REJENT

?egnam.

PAPKIN

w uk?onach

Papkin n??ki ?ciska,

Za przyj?cie dzi?ki sk?ada.

Uk?ony i ceremonie a? do ko?ca sceny

REJENT

Nie ma za co.

PAPKIN

O, i owszem.

REJENT

odprowadzaj?c go

S?uga, s?uga uni?ony.

PAPKIN

Prosz? wr?ci?.

REJENT

Nie wypada.

PAPKIN

Suplikuj?.

REJENT

Tylko z g?ry.

PAPKIN

Nie pozwol?.

REJENT

Jest tam kt?ry!

Drzwi otwieraj? si? i wida? czterech pacho?k?w

PAPKIN

O, bez wszelkich ceremonii...

REJENT

do pacho?k?w

Panu temu wskaza? drog?.

PAPKIN

?ciskam n??ki - trafi? mog?...

REJENT

Wzi?? pod r?ce... Nie bez laski...

Wschody ciemne - maca? trzeba.

PAPKIN

?ciskam n??ki. - Zbytek ?aski...

Z uk?onu jednym susem za drzwiami si? znajduje. Drzwi si? zamykaj? - s?ycha? ?oskot, jak gdyby kto zlecia? ze wschod?w.

Podstolina idzie ku Rejentowi.

REJENT

wracaj?c

Niech si? dzieje wola nieba,

Z ni? si? zawsze zgadza? trzeba!

Akt czwarty

Sala w domu Cze?nika. - Opr?cz drzwi bocznych jedne wi?ksze w g??bi, po prawej stronie, do kaplicy. Sto?y po obu stronach; na stole po prawej stronie ka?amarz i co trzeba do pisania; butelka i par? kieliszk?w. - W g??bi przybijaj? girlandy.

Scena pierwsza

Cze?nik, Dyndalski

Przy podniesieniu kurtyny Dyndalski stoi przy siedz?cym Cze?niku trzymaj?c dwie karabele, trzeci? Cze?nik ogl?da podczas pierwszych wierszy; w g??bi ?migalski i Pere?ka.

CZE?NIK

trzymaj?c karabel?

No, ?migalski! czas przyspiesza,

Dalej, dalej na deresza;

Iwitacj? nie? piorunem

I spe?? g?adko me rozkazy.

Powt?rz wszystkim po trzy razy,

?e na jutro ja, pan m?ody,

Na weselne prosz? gody.

Rozumiesz? - no! ruszaj z Bogiem.

?migalski odchodzi. Po kr?tkim milczeniu

Hej, Pere?ka! Wa?? mi jutro

Nie zagl?daj do blaszanki,

Bobym wa?ci przypiek? grzanki.

Jutro sztuk? poka? ?wiatu;

Nie ?a?owa?, mocium panie,

Cynamonu i muszkatu,

I wszelkiego aromatu,

Aby by?o, jak nale?y.

Masz do ryby szafran ?wie?y

I bakalii po dostatku -

Niech?e b?dzie dobrze, bratku.

PERE?KA

Jaka? cyfra, ja?nie panie,

Na po?rodku sto?u stanie?

CZE?NIK

M.H. - M.H. - Maciej, Hanna;

W g?rze serca, w dole VIVAT,

A z konceptem wszystko wsz?dzie.

PERE?KA

Ja?nie panie dobrze b?dzie.

Na znak odchodzi.

CZE?NIK

po kr?tkim milczeniu, ogl?daj?c karabel?

D?ugo Papkin co? nie wraca,

Rejent siedzi jak lis w jamie,

Sk?d wykurzy? ci??ka praca;

Lecz wyci?gnie moje rami?,

Je?li jakie, mocium panie,

Korowody robi? zechce.

DYNDALSKI

Ba! - bo kto b?d?, nieuroku,

Z ja?nie panem w szranki stanie,

Tego wcze?nie co? w nos ?echce.

CZE?NIK

oddaj?c jedn?, a bior?c drug? karabel?

A ?echtliwej diable sk?ry

Ci z palestry ichmo?ciowie;

Nie dotrzyma ?aden kroku,

Chocia? wyjdzie czasem kt?ry.

DYNDALSKI

Ba!

CZE?NIK

dobywaj?c szabli

He, he, he! Pani barska!

Pod S?onimem, Podhajcami,

Berdyczowem, ?omazami

Dobrze mi si? wys?u?y?a.

Inna te? to sprawa by?a:

M??d? acz dzielna, w boju dziarska,

Prym dawa?a starszym w radzie,

Tak jak w poczet B?g nas k?adzie.

Ale teraz to si? staje,

?e od kury m?drsze jaje.

po kr?tkim milczeniu

T?ga g?ownia, mocium panie,

Lecz demeszk? przecie wol?.

odmieniwszy szabli

Ej, to ?miga! - jakby wros??.

Niejednego ona pos?a

Wykrzesa?a z kandydata;

Niejednemu pro memoria

Gdzie? przy uchu napisa?a:

machaj?c

"Jak si? wznosi, ledwie b?y?nie -

Oddaj si? Bogu, jak ?wi?nie!"

Scena druga

Cze?nik, Papkin

Dyndalski pom?g?szy przypasa? karabel? Cze?nikowi, odchodzi w drzwi lewe.

CZE?NIK

Jeste? przecie...

PAPKIN

kapelusz na bakier, ale w?osy i suknie troch? w nie?adzie

Z suchym gard?em -

Pozw?l kapk?. To mi sprawa!

nalewa sobie i pije

To? mu pieprzu w nos natar?em,

A? mu ur?s? na trzy pi?dzie.

CZE?NIK

To? to teraz p?ywa? b?dzie!

PAPKIN

Lecz ten Rejent - sztuczka ?wawa,

I szata?ska przy tym posta?.

Omal, omal, ?em nie musia?

Artemizy z pochew dosta?;

Lecz si? ba?em, m?wi?c szczerze,

Bo jak zw?cha moje rami?,

Czart ja chyba zdzier?y w mierze.

CZE?NIK

Jak ten nequam ostro k?amie! -

Lecz c?? Rejent? b?d?? wiedzie??

PAPKIN

Przyj?? grzecznie, prosi? siedzie?,

Doda? wina, zieleniaka...

CZE?NIK

jakby do siebie

Otru? pewnie.

PAPKIN

Jak to? co to?...

CZE?NIK

Nie, nie...

PAPKIN

Ale...

CZE?NIK

I c?? dal?j?

PAPKIN

Otru?, m?wisz.

CZE?NIK

Z t? niecnot?

Nie ma ?artu, mocium panie.

PAPKIN

Mnie bez tego... co? tu pali.

CZE?NIK

Jak?e przyj?? me wyzwanie?

C???

Milczenie

A tam co? G?uchoniemy?

Papkin os?upia?y, nie patrz?c si?, oddaje listy.

Aha! Z listu si? dowiemy.

czyta

Co, co, co, co!

pr?dko

co, co, co, co!

Post?puj?c w najwi?kszej z?o?ci ku Papkinowi, za ka?dym krokiem krzyczy "co!", jakby nie m?g? s??w znale??. Papkin cofa si? a? za stolik, po lewej stronie stoj?cy.

Co, co, co, co!

PAPKIN

To, to, to, to.

CZE?NIK

Podstolina...

PAPKIN

p?aczliwie sens ko?cz?c

Nam skrewi?a.

CZE?NIK

Do Rejenta...

PAPKIN

jak wy?ej

Zab??dzi?a.

CZE?NIK

Do Rejenta... do Rejenta?...

I chce... chce p?j??...

PAPKIN

truchlej?c

Za Wac?awa.

CZE?NIK

I ty? milcza?, ?mo przekleta!...

Ale kr?tka b?dzie sprawa...

O p?ci zdrada! czci niewarta!

Oby? by?a jak ta karta

W moim r?ku teraz ca?a...

mn?c list

Tak, tu...

PAPKIN

wpadaj?c w mow?, na stronie

Z pyszna by si? mia?a!

CZE?NIK

Utar?bym ci? w proch z kretesem.

Ale czasu nie chc? traci?

Do weselnej sarabandy

Musz? skrzypka im zap?aci?,

Niech im zagra - a od ucha,

A? si? Rejent w k??ko zwinie!

Pozna szlachcic po festynie,

Jak si? panu w kasze dmucha!

Hola, ciury! Hej, dworzanie!

Dalej za mn? mocium panie!

Wychodzi ?rodkowymi drzwiami.

Scena trzecia

Papkin, p??niej Dyndalski

PAPKIN

po d?ugim milczeniu krzywi si?, potem macaj?c si? po brzuchu

Tu co? boli... O! Aj!... Piecze...

Ach, to wino! takie m?ty!

O zbrodniarzu! O, przekl?ty

Tak? pi?kn? niszczysz r???!

Dyndalski wychodzi z drzwi lewych

Ach, Dyndalsiu! cny cz?owiecze!

Ach, powiedzcie, czy by? mo?e?...

DYNDALSKI

Co - czy mo?e?

PAPKIN

?e ta ?mija,

Ten w Rejenta czart wcielony

Dzi? trucizn? mnie zabija?

DYNDALSKI

Ej, gdzie znowu!

PAPKIN

Nie wierzycie?

DYNDALSKI

Kto by si? tam i ?akomi?

Na waszmo?ci n?dzne ?ycie!

PAPKIN

Nic nie b?dzie zatem z?ego?

DYNDALSKI

Ej, nie.

PAPKIN

Cze?nik m?wi? przecie...

DYNDALSKI

Ha, to znowu co innego...

Ja?nie panu wszystko w ?wiecie

Tak jest znane, jakby komu,

M?j paniczu, w w?asnym domu.

Otru?!... prosz?!... co za psota!

PAPKIN

Jaka? wasza teraz rada?

Robi?, pocz?c co wypada?

DYNDALSKI

Ha!

za?ywa

Po ksi?dza pos?a? trzeba.

wchodz?c w drzwi ?rodkowe

Prosz?, prosz?, to niecnota!

Scena czwarta

PAPKIN

rzucaj?c si? na krzes?o

Umrze?, umrze?, wielkie nieba!

po kr?tkim milczeniu

Lecz gdziez by?a moja g?owa!

Jam go beszta?, miesza? z b?otem,

On traktament mia? da? potem;

I ten po?piech jego wielki,

Z jakim wzi?? si? do butelki,

Z jakim nala? lampk? ca??,

Jeszcze ?e mi by?o ma?o!...

Tak, po?kn??em, mam trucizn?.

Ju? si? z tego nie wy?lizn?,

Wi?c testament m?j u?o??...

z p?aczem nie przesadzonym

Potem kupi? wieczne ?o?e,

Potem pogrzeb sw?j zap?ac?...

Potem... requiescat in pace

Papkin, ocieraj?c cz?sto z ?ez oczy, pisze czas jaki?.

Scena pi?ta

Papkin, Cze?nik, Dyndalski

CZE?NIK

Hola, hola, nie tak zrobi? -

Wszystko to s? z myd?a banki;

Lepsz? zemst? przysposobi?,

Ale trzeba za?y? z ma?ki.

Bylem syna dosta? w siatk?,

Mam na niego dobr? klatk?;

A tatulem si? nie strasz?,

potem o tym...

do Papkina

Puszczaj, wasze.

PAPKIN

nie ogl?daj?c si?

Ja testament teraz pisz?.

CZE?NIK

Niech?e o tym ju? nie s?ysz?,

Bo do czubk?w odwie?? ka??.

PAPKIN

wstaj?c

Czy tak? -

do siebie

Zaraz legat zma??.

Papkin przenosi si? do stolika po lewj stronie b?d?cego.

CZE?NIK

do Dyndalskiego

Siadaj, wa??, tu - zmaczaj pi?ro,

B?dziesz pisa? po mym s?owie.

DYNDALSKI

Stawiam tytle niezbyt skoro.

CZE?NIK

W?a?nie babskiej trzeba r?ki.

?ycie w zak?ad: gaszka z?owi?;

Dobrze b?dzie.

DYNDALSKI

usiad?szy bokiem do widz?w, naprzeciwko Cze?nika i wk?adaj?c okulary

Bogu dzi?ki!

CZE?NIK

Teraz trzeba pisac w?a?nie -

Jakby Klara do Wac?awa...

DYNDALSKI

O! o!

CZE?NIK

No, c?? - "o! o!"?

DYNDALSKI

podnosz?c si?

Ja?nie

Panie, wszak to despekt dla niej.

CZE?NIK

Co si? wasze? o to pyta.

Maczaj pi?ro, pisz, i kwita.

Dyndalski siada wyprostowany na brze?ku krzes?a i macza pi?ro.

Papkin w ci?gu tej sceny pisze. Czasem wstaje, przechodzi si? w g??bi, macza pi?ro u stolika, przy kt?rym Cze?nik siedzi, znowu siada - ciagle p?acz?c, wszak?e bez przesady.

CZE?NIK

po kr?tkim my?leniu

Tylko ?e to, mocium panie,

Aby uda?, trzeba sztuki:

Owe brednie, banialuki,

To mi?osne ?wiergotanie...

my?li

Jak tu zacz??, mocium panie?

DYNDALSKI

podnosz?c si?

Cnym afektem ulubiony...

CZE?NIK

O... o... o... o!... Jak od ?ony...

A tu trzeba p??, ?wier? s?owa;

Ni tak, ni siak niby owa:

"I chcia?abym, i boj? si?".

O! Ju? wiesz - no! na tym sztuka...

Lecz nie wasci w tym nauka.

Pisz wa??...

nuci

Zaraz

nuci, dyktuj?c

"Bardzo prosz?"...

pokazuj?c palcem na pismo

Co to jest?

DYNDALSKI

podnosz?c si?, jak to za ka?dym razem, kiedy m?wi do Cze?nika

B.

CZE?NIK

To?

DYNDALSKI

B du?e -

A capite, jasnie panie.

CZE?NIK

przez st?? patrz?c

B? To - kreska, gdzie? dwa brzuszki?

DYNDALSKI

Jeden w spodzie, drugi w g?rze.

CZE?NIK

dostaj?c okular?w

C??, u czarta!

bierze papier

Ta? jest... du?e...

Tu Papkin nachyla si? przez Cze?nika, chc?c zmacza? pi?ro; ten go odtr?ca m?wi?c co ni?ej, potem prowadzi oczyma a? na miejsce:

Czy go!...

Papkin odtr?cony odchodzi; przyst?puj?c z ty?u do stolika, st?pa na nog? Dyndalskiemu.

DYNDALSKI

Ta, bo!...

CZE?NIK

przypatruj?c si? pismu

B,B du?e...

Kto pomy?li, mo?e zgadnie.

No, no - pisz wa??, a dok?adnie.

dyktuje

"Bardzo prosz?" ... mocium panie...

Mocium panie... "me wezwanie"...

Mocium panie... "wzi?? w sposobie"...

Mocium panie... "wzi?? w sposobie,

Jako ufno?? ku osobie"...

Mocium panie... "waszmo?? pana,

Kt?ra lubo ma?o znana...

Kt?ra lubo ma?o znana"...

pokazuj?c palcem

C?? to jest?

DYNDALSKI

podnosz?c si?

?yd - ja?nie panie,

Lecz w liter? go przerobi?.

CZE?NIK

Jak mi jeszcze kropla skapie,

To ci? trzepn? tak po ?apie,

A? proform? wspomnisz sobie. -

Czytaj wa??...

Dyndalski obciera pot a? po karku

No! Jak tam by?o?

DYNDALSKI

czyta

"Bardzo prosz?, mocium panie,

Mocium panie, me wezwanie,

Mocium panie, wzi?? w sposobie,

Mocium"...

CZE?NIK

wyrywa i drze papier

Niech ci? czarci chwyc?

Z tak? pust? m?zgownic?!

"Mocium panie" cymba? pisze!

DYNDALSKI

Ja?nie pana w?asne s?owo.

CZE?NIK

Milcz wa??! Przepisz to de novo.

"Mocium panie" opu?? wsz?dzie.

DYNDALSKI

chc?c zbiera? kawa?ki

Z tych kawa?k?w trudno b?dzie.

CZE?NIK

Pisz de novo, pisz, powiadam. -

M?zgu we ?bie za trzy grosze!

Siadaj! - Siadaj, m?wi?.

DYNDALSKI

Siadam.

CZE?NIK

I powtarzaj.

dyktuje

"Bardzo prosz?"...

Mo?...

Zatyka sobie usta r?k?

DYNDALSKI

powtarzaj?c napisane

Mo?...

CZE?NIK

zrywa si?

Co mo??... C?? mo? znaczy?...

Z tym hebesem nie pomo?e;

Trzeba zrobi? to inacz?j.

Nawet lepiej b?dzie mo?e,

Gdy wyprawi? do? pachol?

Z ustn? pro?b?. Tak, tak wol?. -

S?uchaj! - Id? mi... Ale?, ale! -

Rejentowicz od nikogo

Nie jest u mnie znany wcale...

PAPKIN

oboj?tnie

Wszyscy go tu pozna? mog?,

Wszak by? rano.

CZE?NIK

Co? ?w m?ody?

Komisarzem co si? mieni??...

PAPKIN

Nie inacz?j.

CZE?NIK

Na me szkody

W me komnaty ?wik si? wkrada,

A ten milczy! nie powiada!

PAPKIN

oboj?tnie

Abym milcza?, da? to z?oto.

CZE?NIK

bior?c si? za g?ow?

O dlaboga! Ty niecnoto!

PAPKIN

Kto ju? na p?? w grobie stoi,

Twego gniewu si? nie boi.

rzucaj?c sakiewk? na ziemi?

C?? ten kruszec w takiej porze!

CZE?NIK

Milcz mi, wasze!

PAPKIN

Kt?? go ceni!

Na c?? mi si? przyda? mo?e?

kiedy Dyndalski chce podnie?? sakiewk?, Papkin go uprzedza, ko?cz?c mow?

Chyba tylko do kieszeni.

CZE?NIK

Cicho, cicho, bez ha?asu,

Teraz na to nie ma czasu...

Ale jakem szlachcic prawy,

Zdasz mi poczet z twojej sprawy.

do Dyndalskiego

Wasze, id? mi, wypraw R?zi?,

Niech do Milczka wkra?? si? stara,

Niech m?odemu Wac?awowi,

Paniczowi - no, wiesz? - powi?,

?e go prosi panna Klara,

By nie m?wi?c nic nikomu,

Chcia? na chwil? przyj?? ?askawie -

Aby nie by? w?dy w obawie,

Bo Cze?nika nie ma w domu.

No, rozumiesz?

DYNDALSKI

Dokumentnie.

CZE?NIK

Sam tymczasem zwi? si? skrz?tnie:

Kilku ludzi u wy?omu

Postaw w krzakach. - Jeno nog?

Gaszek b?dzie za granic?,

?apes capes - niech go chwyc?;

A p?j?c nie chce - zwi?za? mog?.

DYNDALSKI

Ale? despekt, ja?nie panie,

Tak post?pi? jakby z ciur?.

CZE?NIK

Wasze by?e?, jeste? rur?;

Jak rozka??, tak si? stanie.

chce odej??

PAPKIN

zast?puj?c drog?

Cze?niku...

CZE?NIK

C???

PAPKIN

podaj?c pi?ro

Jako ?wiadek...

CZE?NIK

Id? do kata!

odchodzi z Dyndalskim w drzwi ?rodkowe

PAPKIN

sam - powtarzaj?c

"Id? do kata"...

Wdzi?czno?c ludzi, wielko?? ?wiata -

Ka?dy siebie ma na wzgl?dzie,

A drugiegi za narz?dzie,

P?ki dobre - cacko, z?oto;

Jak zepsute - ruszaj w b?oto.

Scena sz?sta

Papkin, Klara z drzwi prawych

PAPKIN

O mych my?li ty bogini!

O ty jedna lito?ciwa!

Pasmo ?ycia jad przerywa,

Ale serce, jakby w skrzyni,

Mi?o?? k?tobie zawsze kryje.

KLARA

C?? si? sta?o?

PAPKIN

Ju? nie ?yj?.

By?bym przywi?z? krokodyla,

By?bym zyska? twoj? r?k?,

Lecz ostatnia przysz?a chwila -

Dzi? rycersk? ko?cz? m?k?.

KLARA

na stronie

Straci? zmys?y do ostatka.

PAPKIN

Ten testament wr?cz? tobie;

Racz pos?ucha? jakby matka

I zap?aka? na mym grobie.

czyta, ?zy cz?sto ocieraj?c

Ja, J?zef Papkin, syn mego ojca Jana Papkina...

czule

Jana, Jana, - Jan mu by?o.

czyta

B?d?c zupe?nie zdr?w na ciele i umy?le, ale nie mog?c wiedzie?, kiedy umr?...

Oczywi?cie.

bo jestem otruty przez rejenta Milczka w lampce wina...

W lampce wina. -

robi? ten testament, czyli ostatnie rozporz?dzenie mojego ruchomego i nieruchomego maj?tku.

Nieruchomym rozporz?dzi? nie mog?, bo ?adnego nie mam...

Nie mog?...

Ruchomo?ci za? tak rozdaj?: Tej, kt?r?m zawsze kocha?, czci?, szanowa? i ub?stwia?, JW Klarze Raptusiewicz?wnie, staro?ciance zakroczymskiej, daruj? angielsk? gitar? i rzadk? kolekcyj? motyli, b?d?c? teraz w zastawie. - Artemiz?...

Cze?nikowi da? j? chcia?em,

Ale teraz przemaza?em.

Artemiz? dostanie najdzielniejszy rycerz w Europie, pod warunkiem, aby pomnik postawi? na mym grobie. zreszta ruchomo?ci chc? by? pochowany.

ociera ?zy

JW Cze?nika za? i JW Staro?ciank?, jako egzekutor?w testamentu, suplikuj?, aby moje wszystkie d?ugi, jakie si? tylko poka??, nie p?acili, gdy? chc? przez to braciom moim r??nego stanu i wyznania zostawic po sobie pami?tk?. - J?zef Papkin.

J?zef Papkin incognito -

Na tytu?y miejsca nie ma.

We? wi?c - i co tu wyryto,

Niech twa pami?? wiecznie trzyma.

Scena si?dma

Papkin, Klara, Wac?aw z drzwi lewych

WAC?AW

Klaro, Klaro, co si? dzieje!

Los nas ?ciga nazbyt srogo -

Wszystkie drogie nam nadzieje

W jednej chwili przepa?? mog?.

KLARA

M?w ostro?nie.

WAC?AW

spojrzawszy na Papkina

Zap?acony...

Podstolina w naszym domu -

Bo plan ojca niewzruszony

J? za?lubi? mnie przymusza.

KLARA

Przeb?g!

WAC?AW

A ta pod?a dusza,

Bez lito?ci i bez sromu,

Nie zwa?aj?c me wyznania,

Jego woli ucho sk?ania.

KLARA

Ach, Wac?awie, nie mam w?adzy

M?wi?, radzi? w tej potrzebie,

Bo truchlej? tu o ciebie.

Ach, ty nie znasz mego stryja! -

W porywczo?ci nie ma granic.

WAC?AW

Nie l?kaj si? nadaremnie -

Komisarza wszak zna we mnie.

PAPKIN

oboj?tnie

O, komisarz teraz za nic.

WAC?AW

Wi?c zdradzi?e??...

PAPKIN

Powiedzia?em.

WAC?AW

A, niegodny!...

KLARA

wstrzymuj?c go

O m?j drogi,

Nie powi?kszaj mojej trwogi.

WAC?AW

Niech przynajmniej go ukarz?...

KLARA

?mier? zadajesz twojej Klarze.

PAPKIN

Kto ju? w grobie jedn? nog?,

Na tym gro?by nic nie mog?.

WAC?AW

Co on m?wi?

KLARA

Pr??na zwada -

Uchod?, uchod?, nie tra? chwili.

PAPKIN

O, i moja taka rada,

Bo si? w ?a?nie Cze?nik sili

Zwabi? cie tu w swoje szpony -

Poczt hajduk?w rozstawiony

Chwyci, zwi??e ci? w potrzbie.

KLARA

Jeszcze? ma?o to dla ciebie!

WAC?AW

Lecz jak b?dzie?...

KLARA

w trwodze

Dzi? napisz?.

WAC?AW

Dzi? wieczorem...

KLARA

Ha?as s?ysz?...

WAC?AW

To, com m?wi?...

KLARA

prosz?c

Potem, potem...

WAC?AW

id?c ku drzwiom lewym

Id? teraz, lecz z powrotem...

Scena ?sma

Klara, Papkin, Wac?aw, Cze?nik, Dyndalski, hajduki z r??nych stron

CZE?NIK

zast?puj?c w drzwiach lewych

Hola! Hola! mocium panie!

Objecha?em jak bartnika.

WAC?AW

I c?? z?ego mi si? stanie?

Widz? du?o przeciwnika,

Lecz nie my?lcie, ?e si? boj?. -

do Cze?nika

Je?li? zb?jca - masz mi?, stoj?;

Ale je?li? cz?owiek prawy,

Jaka tak? daj szablin? -

W Bogu wiara, ?e nie zgin?.

CZE?NIK

Lubi?, ch?opcze, ?e? mi ?wawy.

Lecz nie o tym terz mowa,

Daj wi?c baczno?? na me s?owa:

Rejent wykrad? narzeczon?

I chce tobie da? za ?on?.

Mia?by tryumf w tym sposobie,

Lecz ja umiem radzi? sobie -

Lub do turmy p?jdziesz na dno,

Gdzie, ?e siedzisz, ci??ko zgadn?,

Albo - r?k? oddasz Klarze.

A je?eli Staro?cianka

P?j?? nie zechcve do o?tarza,

Jest tu druga, jej bratanka,

Tej z aciebie p?j?c rozka??.

Tobie ?ona jakby nimfa,

Podstolinie grochowianka,

Rejentowi t?ga fimfa,

A mnie zemsta doskona?a -

Tak si? sko?czy sprawa ca?a.

Milczenie

WAC?AW

Ale...

CZE?NIK

Tutaj nie ma ale.

WAC?AW

Zaraz...

CZE?NIK

Zaraz - albo wcale...

WAC?AW

do Klary

Mamy? wierzy??

KLARA

Ha, to wierzmy...

do Cze?nika

?lub bra? dzi??

CZE?NIK

Dzi?

Klara obraca si? ku Wac?awowi jakby o odpowied?

WAC?AW

Ha, wi?c bierzmy.

CZE?NIK

Zatem r?k daj dziewicy,

Nie od tego, widz? - ona;

Pleban czeka ju? w kaplicy -

Dalej ?wawo!

na stronie

Rejent skona.

Odchodz? do kaplicy

PAPKIN

testament w r?ku

O fortuno tygrysico!

I trucizna, i wesele -

To za wiele! to za wiele!

Odchodzi do kaplicy.

Scena dziewi?ta

DYNDALSKI

zbieraj?c kawa?ki swojego pisma

Jak co sobie ubrda w g?owie,

To i klinem nie wybije.

?ebym pisa? co si? zowie,

Jak ju? d?ugo z Bogiem ?yj?,

Tegom jeszcze nie powiedzia? -

Grzechem prezumpcyja taka,

Ale jednak rad bym wiedzia?,

Czemum dzisiaj zszed? na ?aka?...

Co on sobie, tylko prosz?,

M?g? do tego B upatrzy??

Co nie staje tej literze?

Czy brak w kszta?cie, czy brak w mierze?

Ot - Krzy? Pa?ski, a ja znosz?.

Siada i sk?ada kawa?ki

Scena dziesi?ta

Dyndalski, Rejent

Rejent wchodzi, ogl?daj?c si? na wszystkie strony

REJENT

k?ad?c r?k? na ramieniu Dyndalskiego, kt?ry go nie widzia?

Dobry wiecz?r, panie bracie.

C?? to, d?um? w zamku macie?

?ywej duszy... Nie ma komu

Odpowiedzie?: pan czy w domu.

DYNDALSKI

Jest, do us?ug...

REJENT

Rzecz ciekawa -

Cze?nik wyzwa? mnie na r?k?,

Acz nie moja to zabawa,

Rzek?em jednak: wola nieba,

Z ni? si? zawsze zgadza? trzeba.

I wyszed?em, i czeka?em,

Tak, czeka?em - nadaremnie.

Mo?e wr??y? zbyt zuchwale,

?e mu Rejent nie dotrzyma;

Ale Rejent by? na dziale,

Zucha tylko jeszcze ni? ma.

DYNDALSKI

Ej, ?askawy m?j Rejencie,

Nie wyzywaj go na ci?cie,

Bo jak machnie po p?tlicach,

Zdywiduje, jak B?g Bogiem.

G?OSY

w kaplicy

Wiwat, wiwat - pa?stwo m?odzi!

REJENT

Kt?? wesele tu obchodzi?

DYNDALSKI

Rejentowicz.

REJENT

jak oparzony

By? nie mo?e!

CZE?NIK

za scen?

Hej, Dyndalski! tam do czarta!

Okulbaczy? mi dzianeta!

wychodz?c

Ju? kaducznie przesz?a czwarta.

Scena jedenasta

Rejent, Cze?nik

Cze?nik, przyszed?szy na prz?d sceny, postrzega Rejenta - staje jak wryty. Rejent k?ania si? nisko. - Czas milczenia - oko w oko patrz?. - Cze?nik chwyta za szabl?, to? samo i Rejent. Czas jaki? zastanowienia: Cze?nik zdaje si? walczy? z sob?. Dyndalski wybiega do kaplicy.

CZE?NIK

na stronie

Nie w?d? mnie na pokuszenie,

Ojc?w moich wielki Bo?e!

Wszak, gdy wstapi? w progi moje,

W?os mu z g?owy spa?? nie mo?e.

Odpasuje i rzuca karabel? na st??. Rejent zawiesza czapk? na r?koje?ci swojej szabli

Czeg?? ??dasz?

REJENT

Mego syna.

CZE?NIK

Ha1 ha! rozkosz mi jedyna!

B?dziesz zado?? mia? z tej strony -

Ale z ?on? czy bez ?ony?

REJENT

wstrzymuj?c si?

To... za wiele...

CZE?NIK

Co za wiele? -

Ty? mi ukrad? moj? wdow?,

By j? zmieni? na synow? -

Jam zatrzyma? twego syna,

By mu sprawi? tu wesele;

Masz wi?c byka za jendyka.

Scena dwunasta

Ci? sami, Klara, Wac?aw, Papkin, Dyndalski, dworzanie, kobiety.

Wszyscy z bukietami wychodz? z kaplicy.

WAC?AW

Ach, m?j ojcze!

KLARA

Ach, m?j stryju,

Niech si? sko?czy ta zawi?o??!

WAC?AW

kl?kaj?c

Przebacz, ojcze, i wzajemn?

Pob?ogos?aw nasza mi?o??.

REJENT

Wsta?, serde?ko, i chod? ze mn?.

Scena trzynasta

Ci? sami, Podstolina

PODSTOLINA

Mam?e wierzy?, co si? dzieje!

Wac?aw z Klar?...

REJENT

na stronie

Oszalej?!

PODSTOLINA

Tak jest, wierz? - ju? si? sta?o.

Wi?c wam powiem - i niema?o:

Chcia?am za m?? p?j?? czym predzej,

By nie zosta? ca?kiem w n?dzy.

?w maj?tek zapisany -

Na czas tylko by? mi dany,

A w istotnym wiecznym darze

Dzi? przypada szcz?snej Klarze.

REJENT

na stronie

Dwa maj?tki - k?sek g?adki,

Co? stryjowi ?al tej gratki.

CZE?NIK

na stronie

Zamienia? stryjek

Za siekierk? kijek.

PODSTOLINA

Ale przez to dzi? nie trac? -

U Rejenta sto tysi?cy...

KLARA

Nie - ja z mego te zap?ac?.

Podstolina przechodzi na praw? stron?

Klara do Rejenta

Nie opieraj si? ju? wi?cej,

Swego gniewu zwalcz ostatki,

Pob?ogos?aw twoje dziatki.

Kl?ka z Wac?awem, kt?remu podaje praw? r?k?

REJENT

Niech si? dzieje wola nieba,

Z ni? si? zawsze zgadzac trzeba.

Daje krzy?yk i podnosi kl?cz?cych

PAPKIN

do Wac?awa

Mog? przestac na twym s?owie?

R?czysz pewnie za me zdrowie?

na znak potakujacy, do Cze?nika

Teraz wzywam waszmo?c pana!

Ka? nam przynie?? roztruchana,

Niech nam zagrzmia i fanfary,

Wypijemy pierwszej pary!

Przechodzi na lew? stron? i drze testament

CZE?NIK

Niech?e b?dzie dzi? wesele

R?wnie w sercach, jak i w dziele.

podaj?c r?k? Rejentowi

Mocium panie, z nami zgoda.

Rejent przyjmuje r?k? z niskim uk?onem

WSZYSCY

Zgoda! Zgoda!

Wac?aw wst?piwszy w ?rodek, tak ?e Klara po jego prawej, podaje r?k? Cze?nikowi, on za? ojcu po lewej, i posuwaj?c si? na prz?d sceny:

WAC?AW

Tak jest - zgoda,

A B?g wtedy r?k? poda.