Krasicki I. SZCZ??LIWO?? FILUT?W

"Rok si? sko?czy?, winszowa? tej pory nale?y".

- "Komu?" - "Wszystkim". - "Niech J?drzej z winszowaniem bie?y;

J?drzej, co to zmy?lon? wzi?wszy na si? posta?,

Szuka, gdzie by si? wkr?ci? lub zysk jaki dosta?,

A przedajnym j?zykiem, drogi albo tani,

Jak zgodz?, jak zap?ac?, tak chwali lub gani.

Albo Szymon, mi?o?nik ludzkiego rodzaju,

Co z?ych i dobrych wspo?em chwal?c dla zwyczaju,

Gdy cnot? i wyst?pki r?wn? szal? mierzy,

Tyle zyska? w rzemio?le, ?e mu nicht nie wierzy.

Niechaj tacy winszuj?; ja milcz?". - "?le czynisz.

Albo? wszystkich zar?wno pot?piasz i winisz?

Albo? wszystkim ?le ?yczysz?" - "Owszem, dobrze ?ycz?,

S? cnotliwi, a chocia? niewiele ich licz?,

Chocia? ledwo ten rodzaj w z?ych si? t?oku mie?ci,

S? dobrzy i w p?ci m?skiej, s? i w p?ci niewie?ciej".

- "Wi?c im winszuj!" - "A jaka? winszowa? przyczyna?

- "Stary si? rok zako?czy?, a nowy zaczyna".

- "C?? mam dobrym powiedzie?? W starym ucierpieli

I w przysz?ym cierpie? b?d? zapewne musieli.

Nie ko?czy si? pod?ciwych niefortuna z rokiem,

Rzadko si? cnota szcz?snym ucieszy wyrokiem.

Do was wi?c mow? zwracam, sztuczni, a ostro?ni,

Filuty o?wiecone i ja?nie wielmo?ni,

Wielmo?ni i szlachetni z zgraj? wasz? ca??,

Winszuj?, ?e w tym roku dobrze si? uda?o.

Co?cie tylko pragn?li, wszystko wam los zdarzy?,

Wy?cie si? tam ogrzali, gdzie si? drugi sparzy?.

Fortuna, kt?rej ko?o ustawnie si? toczy.

By?a ?lep? dla innych, dla was mia?a oczy.

Wi?c winszuj? wszem wobec, ka?demu z osobna.

Tobie najprz?d, kt?rego dzi? posta? ozdobna,

Kt?rego oko ?mia?e, a czo?o jak z miedzi,

W twoich progach Los spocz?? i Fortuna siedzi,

P?yn? ci dni pomy?lne, a prz?dziarka Kloto

Pasmo ?ycia nawija na jedwab i z?oto

Gdzie st?pisz, wszystko w kwiecie, gdzie wspoj?rzysz, w owocach,

A gdy bierzesz spoczynek w twych rozkosznych nocach,

Ty ?pisz, a szcz??cie czuje. Brz?cz? z?ota trzosy,

Wrzask ci? chwa?y otacza, a podchlebne g?osy,

Im bardziej nat??one, im ogromniej wrzeszcz?,

Tym wdzi?czniej s?uch tw?j mocni?, uszy twoje pieszcz?.

Umiesz s?ysze?, co? mi?o, na przym?wk? g?uchy,

A gdy czasem mniej wdzi?czne zalec? pods?uchy,

Umiesz i nie dos?ysze?. Talent dziwny, rzadki!

Takie wi?c szcz??cia twego gdy widz? zadatki,

Winszuj? ci. A najprz?d, ?e? ocala? zdrowo;

Wielu? za mniej los srogi ukara? surowo,

A bardziej sprawiedliwo??, kt?rej wiek zepsuty

Nie zna teraz, a przeto szcz??liwe filuty.

Winszuj?, jak ty inszym, ?e tobie nie mierz?:

Winszuj?, ?e? cho? zdradzi?, przecie? jeszcze wierz?;

Winszuj?, ?e? cho? okrad?, nie ka?? ci wraca?,

Mo?esz ?upu zdartego, na co chcesz, obraca?.

Jest wi?c czego winszowa?. A tobie. Konstanty,

Co? si? zgra? na wsie. weksle, pieni?dze i fanty,

Przecie? grasz, czego srogi los niegdy pozbawi?,

Przemys? sztuczny to zleczy?, fortun? poprawi?.

Odzyska?e?, co? przegra?, ju? brz?kasz wygran?,

Winszuj?, ?e ci? na z?ym dziele nie z?apano.

A tobie, panie Pawle, jest czego winszowa?:

Przed rokiem musia?e? si? o szel?g turbowa?.

Teraz kro?mi rachujesz. Jak to przysz?o? - Sztuka!

Zyska?e?, c??e? zyska?? Nowa to nauka!

Nie powiem. I satyra nie ma by? zbyt jasn?.

Tak to nowe ?wiate?ka wschodz?, stare gasn?.

Panie Pietrze, a wasze? co? wsk?ra? w tym roku?

Uty?e?, wi?c winszuj? dobrego obroku.

A jak? Mam?e powiedzie? czyli mam zas?ania??

Zas?oni?; prosz? jednak jejmo?ci si? k?ania?.

A wa??, panie Wincenty, co? maj?tno?? kupi?

Nie dawszy i szel?ga? Czy? okrad?, czy? z?upi?,

Do??, ?e wioska ju? twoja. Niechaj p?acze g?upi;

Po co nie by? ostro?nym, ju? jej nie odkupi.

Z?y te? to by? gospodarz, grunt le?a? od?ogiem,

Pola by?y zaros?y chwastem, ??ki g?ogiem;

Ty przemys?em naprawisz, co? zyska? fortelem,

T tak si? wys?u?onym ju? obywatelem

Staniesz twojej ojczy?nie. Tak pi?knej przys?ugi

Winszuj?, a cho?by si? zgorszy? mo?e drugi,

?e gardzisz skrupu?ami, winszuj? i tego:

Znak to jest mocnej duszy, umys?u wielkiego.

Gmin pod?y wn?trzna trwoga i sumnienie straszy.

M?drcy! Wam dzi?kujemy, nauki to waszej

Jest dzie?o, ?e z nas ka?dy pozby? si? w?dzid?a.

Stawia dowcip przemy?lny ?mia?o teraz sid?a,

Kto w nie wpadnie, tym gorzej, ?e by? nieostro?ny:

?mieje si?, co oszuka?, a umys? nietrwo?ny,

Wsparty kunsztem dowcipnym wygodnej nauki,

Na dalsze si? nat??a i sid?a, i sztuki.

Winszuj? wi?c wam, ucznie dzisiejsi i przeszli,

Winszuj?, ?e?cie nawet mistrz?w waszych przeszli.

A wam co mam powiedzie?, cnotliwa ho?oto?

Dobrzy! Cierpie? wasz podzia?, ale cierpie? z cnot?.

Modnej maksym nauki ?e si? nie trzymacie,

Trz?dko ma?a w?r?d ?otr?w, niewiele zyskacie,

Nie rozpaczajcie jednak. Patrzajcie, jak dalej

Los tych, kt?rych rozpie?ci?, wesprze i ocali.

Rzadko si? niepod?ciwo?? tak, jak zacznie, ko?czy,

A cnota, co si? nigdy z chytro?ci? nie ??czy,

Cho? jej cz?sto dokucz? troski, niepokoje,

P??niej, prawda, lecz lepiej wychodzi na swoje".