Potocki J. R?KOPIS ZNALEZIONY W SARAGOSSIE (71)

Dzie? sze??dziesi?ty pi?ty
Doszed?em do kopalni i znowu odda?em si? mojej pracy. Wyku?em ju? znaczn? ilo?? najpi?kniejszego z?ota; w nagrod? za moj? pilno?? wieczorem szejk tak dalej j?? rozpowiada?:
DALSZY CI?G HISTORII SZEJKA GOMELEZ?W
M?wi?em ci, ?e gdziekolwiek si? w Madrycie obr?ci?em, jaki? nieznajomy ci?gle ?ciga? mnie wzrokiem i nieustannymi spojrzeniami nabawia? niewypowiedzianej niespokojno?ci. Pewnego wieczora postanowi?em nareszcie odezwa? si? do niego.
- Czego chcesz ode mnie? - rzek?em mu. - Czy chcesz mnie po?re? twoim wzrokiem? Co masz ze mn? do czynienia?
- Nic - odpowiedzia? nieznajomy. - Chc? ci? tylko zamordowa?, je?eli wydasz tajemnic? Gomelez?w.
Kilka tych s??w obja?ni?o mi moje po?o?enie. Zrozumia?em, ?e trzeba wyrzec si? spoczynku, i pos?pna niespokojno??, nieodst?pna towarzyszka wszystkich skarb?w, ow?adn??a moim umys?em.
By?o ju? do?? p??no. Nieznajomy zaprosi? mnie do siebie, kaza? zastawi? wieczerz?, nast?pnie zamkn??
starannie drzwi i padaj?c przede mn? na kolana, rzek?:
- W?adco jaskini, przyjmij m?j ho?d; ale je?eli uchybisz twoim obowi?zkom, zamorduj? ci?, jak Billah Gomelez zamordowa? niegdy? Sefiego.
Prosi?em mego niezwyk?ego wasala, aby raczy? podnie?? si?, usi??? i opowiedzie?, kim jest. Nieznajomy, pos?uszny moim ?yczeniom, zacz?? w te s?owa:
HISTORIA RODU UZED?W
R?d nasz jest jednym z najdawniejszych w ?wiecie, ale poniewa? nie lubimy szczyci? si? naszym pochodzeniem, poprzestajemy wi?c na wywodzeniu naszego pocz?tku od Abiszui, syna Fineesa, wnuka Eleazara i prawnuka Aarona, kt?ry by? bratem Moj?esza i wielkim kap?anem Izraela. Abiszua by? ojcem Bukkiego, dziadem Uzego, pradziadem Zerajasza, prapradziadem Meraiotha, kt?ry by? ojcem Amariasza, dziadem Achimaasa, pradziadem Azariasza i prapradziadem Azariasza drugiego.
Azariasz by? wielkim kap?anem s?awnej ?wi?tyni Salomona i pozostawi? po sobie pami?tniki, kt?re kilku z jego potomk?w dalej prowadzi?o. Salomon, tyle uczyniwszy dla czci Adonaja, zbezcze?ci? na koniec swoj? staro??, pozwalaj?c swoim ?onom publicznie oddawa? cze?? ba?wanom. Azariasz chcia? z pocz?tku gro?nie wyst?pi? przeciw tej zbrodniczej bezbo?no?ci, ale namy?li? si? i poj??, ?e monarchowie na staro?? musz? przecie? mie? jakie? wzgl?dy dla swoich ma??onek. Przez szpary wi?c patrzy? na nadu?ycia, kt?-rym nie m?g? zapobiec, i umar? wielkim kap?anem.
Azariasz by? ojcem Amariasza drugiego, dziadem Sadoka; pradziadem Achituba, prapradziadem Szallu-ma, kt?ry by? ojcom Hilkiasza, dziadem Azariasza trzeciego, pradziadem Serajasza i prapradziadem Jozedeka, zaprowadzonego do niewoli babilo?skiej.
Jozedek mia? brata m?odszego, imieniem Obadiasz, od kt?rego my w?a?ciwie pochodzimy. Ten nie mia? jeszcze pi?tnastu lat, gdy oddano go do orszaku pazi?w i zamieniono mu imi? na Sabdek. Byli tam i inni m?odzi Hebrajczycy, kt?rym tak?e pozmieniano imiona. Czterech spomi?dzy nich nie chcia?o jada? z kuchni kr?lewskiej, dla nieczystych mi?s, jakie w niej gotowano, ?ywili si? wi?c korzonkami i wod?, i niemniej przeto byli t?ustymi. Sabdek sam zjada? przeznaczone dla nich potrawy, pomimo to jednak coraz bardziej chud?.
Nabuchodonozor by? wielkim monarch?, ale mo?e nieco zbyt pob?a?aj?cym swej dumie. Widzia? by? w Egipcie kolosy na sze??dziesi?t st?p wysoko?ci, poleci? wi?c, aby wykuto jego pos?g tego samego rozmiaru, oz?ocono go, i rozkaza? wszystkim pada? przed nim na kolana. M?odzi Hebrajczycy, kt?rzy nie chcieli je?? mi?sa nieczystego, odm?wili r?wnie? wybijania pok?on?w. Sabdek, nie zwa?aj?c na to, gorliwie si? k?ania?, nadto we w?asnor?cznych pami?tnikach przykaza? swoim potomkom, aby zawsze k?aniali si? przed kr?lami, ich pos?gami, ulubie?cami, kochankami, a nawet przed ich ma?ymi pieskami.
Obadiasz, czyli Sabdek, by? ojcem Salatiela, ?yj?cego za czas?w Kserksesa, kt?rego powinni?cie nazywa? Szyroesem, ?ydzi za? nazywali Ahaswerem. Kr?l ten perski mia? brata Amana, cz?eka dziwnie dumnego i wynios?ego. Aman og?osi?, ?e kto tylko nie zechce wybija? mu pok?on?w, zostanie powieszony. Salatiel pierwszy pada? przed nim na twarz, gdy za? powieszono Amana, Salatiel znowu pierwszy k?ania? si? przed Mardochejem.
Salatiel by? ojcem Malachiela i dziadem Zafeda, kt?ry mieszka? w Jerozolimie, w czasie gdy Nehemiasz by? rz?dc? miasta. Kobiety i dziewcz?ta ?ydowskie nie by?y bardzo zachwycaj?ce, przek?adano nad nie Moabitki i Aszdotanki. Zafed za?lubi? dwie Aszdotanki Nehemiasz przekl?? go, wyt?uk? pi??ciami i, jak nawet sam ten ?wi?ty cz?owiek m?wi w swojej historii, wyrwa? mu gar?? w?os?w z brody. Wszelako Zafed w pami?tnikach swoich poleca swoim potomkom, aby wcale nie zwa?ali na zdania ?yd?w, gdy im si? inne jakie kobiety podobaj?.
Zafed by? ojcem Naassona, dziadem Elfada, pradziadem Zorobita, kt?ry by? ojcem Eluhana i dziadem Uzabita. Ten ostatni ?y? w czasach, gdy ?ydzi zacz?li si? burzy? przeciwko Machabeuszom. Uzabit z natury by? nieprzyjacielem wojny, zabra? wi?c, co mia?, i schroni? si? do Kaziatu, miasta hiszpa?skiego, zamieszka?ego w?wczas przez Kartagi?czyk?w.
Uzabit by? ojcem Jonatana i dziadem Kalamila, kt?ry dowiedziawszy si?, ?e w kraju jest spokojnie, wr?ci? do Jerozolimy, wszelako zachowa? dom sw?j w Kaziacie i inne maj?tki, kt?re naby? niegdy? w okolicach tego miasta. Przypominasz sobie, ?e za czas?w niewoli babilo?skiej r?d nasz rozpad? si? na dwie ga??zie. Jozedek, g?owa starszej linii, by? uczciwym i pobo?nym Izraelit?, wszyscy te? potomkowie poszli w jego ?lady. Nie pojmuj?, dlaczego mi?dzy obecnymi liniami powsta?a tak zaci?ta nienawi??, ?e starsza musia?a wynie?? si? do Egiptu i tam po?wi?ci?a si? s?u?bie Boga Izraelowego w ?wi?tyni wzniesionej przez Onia-sza. Linia ta wygas?a lub raczej zatrzyma?a si? r. osobie Ahaswera, znanego pod nazwiskiem ?yda Wiecznego Tu?acza.
Kalamil by? ojcem Elifaza, dziadem Eliaziba i pradziadem Efraima, za kt?rego czas?w podoba?o si? cesarzowi Kaliguli umie?ci? sw?j pos?g w ?wi?tyni jerozolimskiej. Zebra? si? ca?y Sanhedryn; Efraim, kt?ry tak?e nale?a? do jego sk?adu, utrzymywa?, ?eby umieszczono w ?wi?tyni nie tylko pos?g cesarza, ale i pos?g jego konia, kt?ry ju? by? konsulem; Jerozolima wszelako wzburzy?a si? przeciw prokonsulowi Petroniuszowi i cesarz zaniecha? swoich zamys??w.
Efraim by? ojcem Nebajotha, za kt?rego Jerozolima powsta?a przeciw Wespazjanowi. Nebajoth nie czeka? na rozw?j wypadk?w i przeni?s? si? do Hiszpanii, gdzie, jak m?wi?em, posiadali?my znaczne maj?tki. Nebajoth by? ojcem Juzuba, dziadem Simrana i pradziadem Refajasza, kt?ry by? ojcem Jehemiasza, ten za? zosta? nadwornym astrologiem Gunderyka, kr?la Wandal?w.
Jehemiasz by? ojcem Ezbana, dziadem Uzego i pradziadem Jerimotha, kt?ry by? ojcem Amathota i dziadem Almetha. Za czas?w tego ostatniego Jusuf Ben-Taher wkroczy? do Hiszpanii w celu podbicia i nawr?cenia kraju. Almeth stawi? si? przed wodzem maureta?skim, prosz?c go, aby mu dozwoli? przej?? na wiar? Proroka.
- Wiesz zapewne, m?j przyjacielu - powiedzia? mu w?dz - ?e w dniu s?du ostatecznego wszyscy ?ydzi zostan? przemienieni w os??w i b?d? wiernych przenosi? do raju; gdyby? za? przeszed? na nasz? wiar?, mog?oby nam kiedy? zabrakn?? poci?g?w.
Odpowied? ta nie by?a zbyt grzeczna, Almeth jednak pocieszy? si? przyj?ciem, jakiego dozna? od Masuda, brata Jusufowego. Masud zatrzyma? go przy sobie i wysy?a? z r??nymi poleceniami do Afryki i Egiptu.
Almeth by? ojcem Sufiego, dziadem Guniego i pradziadem Jessera, kt?ry by? ojcem Szalluma, pierwszego sarafa, czyli podskarbiego na dworze Mahdiego. Szallum osiedli? si? w Kairuanie i mia? dw?ch syn?w, Mahira i Mahaba. Pierwszy pozosta? w Kairuanie, drugi za? przyby? do Hiszpanii, wszed? w s?u?b? Kassar-Gomelez?w i utrzymywa? zwi?zki pomi?dzy nimi a Egiptem i Afryk?.
Mahab by? ojcem Jofeleta, dziadem Malkiela, pradziadem Behreza i prapradziadem Dehoda, kt?ry by? ojcem Sachamera, dziadem Suaha, pradziadem Achiego, prapradziadem Berego, kt?ry mia? syna Abdona.
Abdon widz?c, ?e wyp?dzano Maur?w z ca?ej Hiszpanii, na dwa lata przed zdobyciem Grenady przeszed? na wiar? chrze?cija?sk?. Kr?l Ferdynand trzyma? go do chrztu. Pomimo to jednak Abdon pozosta? w s?u?bie Gomelez?w, w staro?ci wypar? si? Nazarejskiego Proroka i powr?ci? do wiary przodk?w.
Abdon by? ojcem Mehritala i dziadem Azaela, za kt?rego to Billah, ostatni prawodawca mieszka?c?w jaski?, zamordowa? Sefiego.
Pewnego dnia szejk Billah kaza? wezwa? Azaela i w te s?owa si? do niego odezwa?:
- Wiesz, ?e zamordowa?em Sefiego. Prorok mu t? ?mier? przeznaczy?, chc?c przywr?ci? kalifat rodowi Alego. Utworzy?em wi?c stowarzyszenie z?o?one z czterech rodzin: Jezyd?w na Libanie, Chalil?w w Egipcie i Ben-Azar?w w Afryce. Naczelnicy trzech powy?szych rodzin przyrzekaj? za siebie i swoich potomk?w, ?e kolejno co trzy lata b?d? do naszych jaski? przysy?ali cz?owieka odwa?nego, m?drego, znaj?cego ?wiat, przezornego, a nawet chytrego. Obowi?zkiem jego b?dzie dogl?danie, czy wszystko w jaskiniach znajduje si? w nale?ytym porz?dku, w razie za? wykroczenia przeciw przepisom, b?dzie mia? prawo zamordowania szejka, sze?ciu naczelnik?w rodzin, jednym s?owem, wszystkich, kt?rzy by okazali si? winnymi. W nagrod? za swoj? s?u?b? dostanie siedemdziesi?t tysi?cy sztuk czystego z?ota, czyli, po waszemu licz?c, sto tysi?cy cekin?w.
- Pot??ny szejku - odpowiedzia? Azael - wymieni?e? trzy tylko rodziny; kt?ra? b?dzie czwart??
- Twoja - rzek? Billah - i otrzymasz za to corocznie trzydzie?ci tysi?cy sztuk z?ota, musisz jednak podj?? si? utrzymywania zwi?zk?w, pisania list?w, a nawet wej?? do sk?adu rz?dc?w jaskini. Gdyby? w czymkolwiek uchybi?, jedna z trzech rodzin obowi?zana jest natychmiast ci? zamordowa?.
Azael chcia? si? namy?la?, ale zwyci??y?a w nim ch?? z?ota, zobowi?za? si? wi?c za siebie i za swoich potomk?w. Azael by? ojcem Gersoma. Trzy wtajemniczone rodziny co trzy lata odbiera?y siedemdziesi?t tysi?cy sztuk z?ota. Gersom by? ojcem Mamuna, czyli moim. Wierny zobowi?zaniom mojego dziada, gorliwie s?u?y?em w?adcom jaskini, a nawet od czasu zarazy z moich w?asnych fundusz?w wyp?aci?em Ben--Azarom nale?ne im siedemdziesi?t tysi?cy sztuk z?ota. Teraz przychodz? ci z?o?y? ho?d i zapewnienie o niezmiennej mojej wierno?ci.
- Zacny Mamunie - rzek?em - ulituj si? nade mn?! Mam ju? dwie kule w piersiach i wcale nie jestem zdatny ani na szejka, ani na Muhdiego.
- Co si? tyczy Mahdiego - odpowiedzia? Mamun - b?d? spokojny, nikt ju? o nim nie my?ii;
wszelako nie mo?esz odm?wi? przyj?cia godno?ci i obowi?zk?w szejka, je?eli nie chcesz, ?eby za trzy tygodnie ty i twoja c?rka zostali?cie zamordowani przez Chalil?w.
- Moja c?rka? - zawo?a?em zdziwiony.
- Nie inaczej - rzek? Mamun - ta sama, kt?r? mia?e? z wr??k?.
Oznajmiono wieczerz? i szejk przerwa? swoje opowiadanie.