Dzie? dwudziesty pierwszy
Ruszono w poch?d, kabalista za?, kt?ry na ten dzie? zapowiedzia? nam ?yda Wiecznego Tu?acza, nie m?g? powstrzyma? swojej niecierpliwo?ci. Wreszcie ujrzeli?my na oddalonym wierzcho?ku cz?owieka, kt?ry szed? z niezwyk?ym po?piechem, nie zwa?aj?c wcale na ?cie?ki.
- Widzicie go! - zawo?a? Uzeda - ach, leniwiec, ?otr niegodziwy! Przez osiem dni wl?k? si? tu z Afryki.
Po chwili ?yd by? o kilkadziesi?t krok?w od nas. W tej jeszcze odleg?o?ci kabalista z ca?ej si?y wo?a? do niego:
- C?? wi?c?... mam?e jeszcze prawo do c?rek Salomona?
- Bynajmniej - odpowiedzia? ?yd - nie tylko straci?e? wszelkie do nich prawo, ale nawet ca?? w?adz?. jak? posiada?e? nad duchami wy?szymi nad dwudziesty drugi stopie?. Spodziewam si? tak?e, ?e nied?ugo pozb?dziesz si? i tej w?adzy, kt?r? podst?pnie osi?gn??e? nade mn?.
Kabalista zaduma? si? na chwil?, po czym rzek?:
- Tym lepiej, p?jd? za przyk?adem mojej siostry. Kiedy indziej obszernie o tym pom?wimy: tymczasem, mo?ci podr??ny, rozkazuj? ci, aby? szed? mi?dzy mu?ami tego m?odego cz?owieka i jego towarzysza. o kt?rym historia geometrii z dum? kiedy? b?dzie wspomina?. Opowiesz im histori? twego ?ycia, ale uprzedzam ci? - wiernie i jasno.
?yd Wieczny Tu?acz z pocz?tku chcia? si? opiera?, ale kabalista przem?wi? do niego kilka niezrozumia?ych s??w i nieszcz?sny w??cz?ga tak zacz?? m?wi?:
HISTORIA ?YDA WIECZNEGO TU?ACZA
Rodzina moja nale?y do liczby tych, kt?re s?u?y?y wielkiemu kap?anowi Oniaszowi i za pozwoleniem Ptolemeusza Philometora zbudowa?y ?wi?tyni? w Dolnym Egipcie. Dziad m?j zwa? si? Hiskias. Gdy s?awna Kleopatra za?lubi?a brata swego Ptolemeusza Dionizego, Hiskias wszed? w jej s?u?b? jako nadworny jubiler;
nadto mia? sobie zlecone zakupywanie drogich materii i stroj?w, nast?pnie za? g??wn? piecz? nad uroczysto?ciami. Jednym s?owem, mog? was zapewni?, ?e dziad m?j mia? wielkie znaczenie na dworze aleksandryjskim. Nie m?wi? tego, ?eby si? chwali?, na c?? mi si? to mo?e przyda?? Ju? siedemna?cie wiek?w - ba, wi?cej nawet - up?ywa, jak go straci?em, gdy? umar? czterdziestego pierwszego roku panowania Augusta. By?em w?wczas nader m?ody i zaledwie go pami?tam. ale niejaki Dellius cz?sto mi opowiada? o tych wypadkach.
Tu Velasquez przerwa? ?ydowi zapytuj?c, czy to ten sam Dellius, muzyk Kleopatry, o kt?rym Flawiusz i Plutarch cz?sto wspominaj?.
?yd Wieczny Tu?acz da? potakuj?c? odpowied?, po czym tak dalej m?wi?:
Ptolemeusz, nie mog?c mie? dzieci ze swoj? siostr?, pos?dzi? j? o niep?odno?? i wyrzek? si? jej po trzech latach ma??e?stwa. Kleopatra wyjecha?a do jednego z miast portowych nad Morzem Czerwonym. Dziad m?j towarzyszy? jej w tym wygnaniu i wtedy to naby? dla swojej pani owe dwie s?awne per?y, z kt?rych jedn? rozpu?ci?a i po?kn??a na uczcie wyprawionej przez Antoniusza.
Tymczasem wojna domowa wybuch?a we wszystkich cz??ciach pa?stwa rzymskiego. Pompejusz schroni? si? do Ptolemeusza Dionizego, kt?ry kaza? mu ?ci?? g?ow?. Zdrada ta, maj?ca zapewni? mu ?ask? Cezara, sprawi?a wcale przeciwny skutek. Cezar pragn?? powr?ci? Kleopatrze koron?. Mieszka?cy Aleksandrii stan?li w obronie swego kr?la z gorliwo?ci?, jakiej w historii ma?o widzimy przyk?ad?w; ale gdy nieszcz?snym trafem monarcha ten uton??, nic ju? nie przeszkadza?o zado??uczynieniu ??dzy panowania Kleopatry. Kr?lowa poczuwa?a si? wobec Cezara do bezgranicznej wdzi?czno?ci.
Cezar, zanim opu?ci? Egipt, kaza? Kleopatrze za?lubi? m?odego Ptolemeusza, kt?ry by? jej bratem i szwagrem zarazem, jako m?odszy brat Ptolemeusza Dionizego, pierwszego jej ma??onka. Ksi??? ten mia? w?wczas dopiero jedena?cie lat. Kleopatra by?a przy nadziei, a dzieci? jej nazwano Cezarionem, dla unikni?cia wszelkich w?tpliwo?ci co do jego pochodzenia.
Dziad m?j, maj?c w?wczas dwadzie?cia pi?? lat, postanowi? wej?? w zwi?zki ma??e?skie. By?o to mo?e nieco za p??no jak dla ?yda, ale mia? nieprzezwyci??ony wstr?t do po?lubienia kobiety rodem z Aleksandrii. nawet nie dlatego, ?e ?ydzi jerozolimscy uwa?ali nas za odszczepie?c?w, ale ?e, wed?ug naszego zdania, jedna tylko ?wi?tynia powinna by?a istnie? na ziemi. Stronnictwo nasze utrzymywa?o, ?e nasza ?wi?tynia egipska, za?o?ona przez Oniasza, jako niegdy? samaryta?ska, stanie si? powodem odszczepie?stwa. kt?rego ?ydzi obawiali si? niby nieuchronnej kl?ski og?lnej zatraty. Takie nabo?ne pobudki oraz niesmak, towarzysz?cy wszelkim dworskim urz?dom, sprawi?y, ?e m?j dziad postanowi? oddali? si? do ?wi?tego miasta i tam poj?? ?on?. W tym samym czasie ?yd jerozolimski nazwiskiem Hillel przyby? z ca?? rodzin? do Aleksandrii. C?rka jego, Melea. wpad?a w oko memu dziadowi i wesele odby?o si? z nies?ychanym przepychem:
Kleopatra i m?ody jej ma??onek zaszczycili je swoj? obecno?ci?.
W kilka dni potem kr?lowa kaza?a przywo?a? mego dziada i rzek?a mu:
- Dowiaduj? si? w tej chwili, m?j przyjacielu, ?e Cezar zosta? mianowany do?ywotnim dyktatorem. Los wyni?s? tego pana zwyci?zc?w ?wiata na stopie?, na jakim nikogo dot?d nie postawi?. Nie wytrzymaj? z nim por?wnania ani Belus, ani Sezostrys, ani Cyrus, ani nawet Aleksander. Szczyc? si?. ?e jest on ojcem mojego ma?ego Cezariona. Dzieci? to wkr?tce sko?czy czwarty rok, pragn? wi?c, a?eby Cezar zobaczy? je i u?ciska?. Postanowi?am za dwa miesi?ce wyjecha? do Rzymu. Pojmujesz, ?e chc? uczyni? wjazd godny kr?lowej Egiptu. Ostatni z moich niewolnik?w powinien by? odziany w z?ociste szaty, wszystkie za? moje sprz?ty maj? by? ulane ze szlachetnego kruszcu i wysadzone drogimi kamieniami. Dla mnie ka?esz sporz?dzi? suknie z najl?ejszych tkanin indyjskich, za str?j za? nie chc? innych klejnot?w pr?cz pere?. We? wszystkie moje kosztowno?ci, wszystko z?oto znajduj?ce si? w moich pa?acach; nadto podskarbi m?j wyliczy ci sto tysi?cy talent?w z?ota. Jest to cena dw?ch prowincji, kt?re sprzeda?am kr?lowi Arab?w; powr?ciwszy z Rzymu, potrafi? mu je odebra?. Teraz id? i pami?taj, ?eby za dwa miesi?ce wszystko by?o w pogotowiu.
Kleopatra mia?a w?wczas dwadzie?cia pi?? lat. Pi?tnastoletni brat jej, kt?rego przed czterema laty za?lubi?a, kocha? j? z niewypowiedzian? nami?tno?ci?. Dowiedziawszy si?, ?e ma wyje?d?a?, odda? si? najgwa?towniejszej rozpaczy, gdy za? po?egna? kr?low? i widzia? oddalaj?cy si? okr?t, wpad? w taki smutek, ?e l?kano si? o jego ?ycie.
W trzy tygodnie potem Kleopatra wyl?dowa?a w porcie Ostii. Zasta?a tam ju? wspania?e ?odzie, kt?re poholowa?y j? Tybrem, i mo?na rzec, ?e w tryumfie wjecha?a do tego miasta, gdzie inni kr?lowie wchodzili zaprz??eni do woz?w rzymskich hetman?w. Cezar, r?wnie wdzi?kiem obyczaj?w jak wielko?ci? ducha celuj?c mi?dzy reszt? ludzi, przyj?? Kleopatr? z niewypowiedzian? grzeczno?ci?, mniej jednak czule, ni? si? kr?lowa tego spodziewa?a. Kleopatra ze swej strony, powodowana wi?cej dum? ni? przywi?zaniem, ma?o zwa?a?a na t? oboj?tno?? i postanowi?a dok?adnie pozna? Rzym.
Obdarzona rzadk? przenikliwo?ci?, wkr?tce pozna?a niebezpiecze?stwa, kt?re grozi?y dyktatorowi. M?wi?a mu o swoich przeczuciach, ale bohater nie by? w stanie dopu?ci? do serca uczucia bo ja?ni. Kleopatra widz?c, ?e Cezar nie zwa?a na jej przestrogi, zamierzy?a, o ile mo?no?ci, wyci?gn?? z nich jak najwi?ksz? korzy?? dla siebie. Przekonana by?a, ?e Cezar padnie ofiar? jakiego? spisku i ?e ?wiat rzymski rozpadnie si? w?wczas na dwa stronnictwa.
Pierwsze z nich, przyjaciele wolno?ci, mia?o za widomego naczelnika starego Cycerona, m?drka nad?tego, kt?ry my?la?, ?e dokonywa wielkich rzeczy dlatego, ?e szumnie przemawia do ludzi, i kt?ry wzdycha? do spokojnego ?ycia w swojej tuskula?skiej willi, cho? nie zamierza? wyrzec si? wp?yw?w, zwi?zanych ze stanowiskiem przyw?dcy stronnictwa. Ludzie ci pragn?li osi?gn?? jaki? wielki cel, ale nie wiedzieli, jak sobie pocz??, nie mieli bowiem ?adnej znajomo?ci ?wiata.
Drugie stronnictwo, przyjaciele Cezara, z?o?one z dzielnych wojownik?w, hucznie u?ywaj?cych przyjemno?ci ?ycia, czyni?o zado?? swoim nami?tno?ciom, korzystaj?c z nami?tno?ci wsp??obywateli.
Kleopatra nied?ugo waha?a si? nad wyborem; zastawi?a sid?a niewie?ciej zalotno?ci na Antoniusza, gardzi?a za? Cyceronem, kt?ry jej tego nigdy nie m?g? przebaczy?. jak si? mo?ecie ?atwo przekona? z list?w, kt?re pisa? w?wczas do przyjaciela swego Attyka.
Kr?lowa, wcale nieciekawa rozwi?zania zagadki, kt?rej ukryte spr??yny pozna?a, czym pr?dzej wr?ci?a do Aleksandrii, gdzie m?ody ma??onek przyj?? j? z ca?ym uniesieniem rozp?omienionego serca. Mieszka?cy Aleksandrii podzielali jego rado??. Kleopatra zdawa?a si? uczestniczy? w szcz??ciu, jakie sprawi?o jej przybycie; zjedna?a sobie umys?y wszystkich, ale ludzie bli?ej j? znaj?cy dobrze widzieli, ?e cele polityczne s? g??wnymi pobudkami tych o?wiadcze?, w kt?rych wi?cej by?o udawania ni? prawdy. W istocie, zaledwie zabezpieczy?a si? wzgl?dem mieszka?c?w Aleksandrii, wnet po?pieszy?a do Memfisu, gdzie ukaza?a si? w stroju Izydy, z krowimi rogami na g?owie. Egipcjanie szaleli za ni?. Nast?pnie podobnymi sposobami umia?a pozyska? przychylno?? Nabatejczyk?w, Etiop?w, Libijczyk?w i innych lud?w, opasuj?cych Egipt.
Wreszcie kr?lowa powr?ci?a do Aleksandrii, a tymczasem zamordowano Cezara i wojna domowa wybuch?a we wszystkich prowincjach imperium. Odt?d Kleopatra stawa?a si? coraz bardziej pos?pna, cz?sto si? zamy?la?a, otaczaj?cy j? za? poznali, ?e powzi??a zamiar za?lubienia Antoniusza i zapanowania nad Rzymem.
Pewnego poranka dziad m?j uda? si? do kr?lowej i pokaza? jej klejnoty ?wie?o sprowadzone z Indii. Mocno si? z nich ucieszy?a, wychwala?a smak mego dziada, jego gorliwo?? w pe?nieniu obowi?zk?w i doda?a:
- Drogi Hiskiasie, oto s? banany przywiezione z Indii przez tych samych kupc?w z Serendib, od kt?rych otrzyma?e? twoje klejnoty. Racz zanie?? te owoce mojemu m?odemu ma??onkowi i pro?, aby je zjad? natychmiast, przez mi?o??, jak? ma ku mnie.
M?j dziad wype?ni? to polecenie, a m?ody kr?l rzek? mu:
- Poniewa? kr?lowa zaklina mnie przez mi?o??, jak? mam ku niej, abym natychmiast zjad? te owoce, chc?, aby? by? ?wiadkiem, ?e ?adnego nie zostawi?.
Ale zaledwie zjad? trzy banany, gdy nagle rysy bole?nie mu si? po?ama?y, wysadzi? oczy na wierzch g?owy, krzykn?? straszliwie i pad? bez ducha na posadzk?. M?j dziad pozna?, ?e u?yto go za narz?dzie okropnej zbrodni. Powr?ci? do domu, rozdar? swoje szaty, odzia? si? workiem i g?ow? posypa? popio?em.
W sze?? tygodni potem kr?lowa pos?a?a po niego i rzek?a:
- Wiadomo ci zapewne, ?e Oktawian, Antoniusz i Lepidus rozdzielili mi?dzy siebie imperium rzymskie. Drogi m?j Antoniusz otrzyma? wsch?d w podziale, chcia?abym wi?c wyjecha? naprzeciw nowego w?adcy do Cylicji. W tym celu polecam ci, aby? kaza? zbudowa? okr?t w kszta?cie muszli i wy?o?y? go, tak zewn?trz jak i wewn?trz, per?ow? macic?. Pok?ad ma by? otoczony mistern? siatk? z?ot?, przez kt?r? b?d? mog?a by? widziana, gdy wyst?pi? pod postaci? Wenery otoczonej gracjami i amorkami. Teraz id? i staraj si? wype?ni? moje rozkazy ze zwyk?? ci poj?tno?ci?.
M?j dziad pad? do n?g kr?lowej, m?wi?c:
- Pani, racz zwa?y?, ?e jestem hebrajczykiem i ?e wszystko, co si? stosuje do b?stw greckich, jest dla mnie ?wi?tokradztwem, kt?rego w ?aden spos?b nie mog? si? dopu?ci?.
- Rozumiem - odpar?a kr?lowa - ?al ci mojego m?odego ma??onka. Bole?? twoja jest s?uszna i podzielam j? wi?cej, ani?elim si? tego spodziewa?a. Hiskiasie, widz?, ?e nie jeste? stworzony do ?ycia dworskiego, uwalniam ci? wi?c od pe?nienia dotychczasowych twoich obowi?zk?w.
Dziad nie da? sobie tego dwa razy powtarza?, wr?ci? do siebie, zapakowa? swoje sprz?ty i oddali? si? do ma?ego domku, kt?ry posiada? nad brzegami jeziora Mareotis. Tam gorliwie zaj?? si? ostatecznym uko?czeniem swoich spraw, ci?gle maj?c na my?li osiedlenie si? w Jerozolimie. ?y? zreszt? w naj?ci?lejszym odosobnieniu i nie przyjmowa? ?adnego z dawnych swoich dworskich znajomych, wyj?wszy jednego, muzyka Delliusa, z kt?rym zawsze ??czy?a go prawdziwa przyja??.
Tymczasem Kleopatra, kazawszy zbudowa? prawie taki sam okr?t, o jakim m?wi?a, wyl?dowa?a w Cylicji, kt?rej mieszka?cy w istocie wzi?li j? za Wener?, Marek Antoniusz za?, znajduj?c, ?e niezupe?nie si? myl?, odp?yn?? z ni? do Egiptu, gdzie zwi?zek ich odby? si? ze wspania?o?ci? niepodobn? do opisania.
Gdy ?yd Wieczny Tu?acz doszed? do tego miejsca swego opowiadania, kabalista rzek? do niego:
- Do?? tego na dzisiaj, m?j przyjacielu, oto w?a?nie przybywamy na nocleg. Przep?dzisz dzisiejsz? noc kr???c ko?o tej g?ry, jutro za? znowu z??czysz si? z nami. Co si? za? tyczy tego, co mia?em ci powiedzie?, odk?adam to na p??niej.
?yd straszliwym wzrokiem spojrza? na kabalist? i znik? w pobliskim w?wozie.