Wyspia?ski S. KAZIMIERZ WIELKI

KAZIMIERZ WIELKI

I
Wielko?ci! komu nazw? tw? przydano,
ten t?gich si? od?ywia w sobie moce
i dusz? trwa, wielokro? powo?an?,
?wiec?c? w d?ugie narodowe noce;
wi?c, cho? jej ?wie?y gr?b op?akiwano,
przemo?e ?mier? i trumien g?az zdruzgoce;
powstanie z martwych na narodu czele
w nie?miertelno?ci kr?lowa? ko?ciele.

II
W szkar?atach mi? spowito w z?otej trumnie
i pochowano na wawelskiej g?rze,
a tam sarkofag stawiono w marmurze,
gdzie z ber?em i w koronie spa?em dumnie;
za? wszystkie stany w ?a?obnej posturze,
niejako p?aczki, zwraca?y si? ku mnie,
nade mn?, nad ostatnim z rodu, wznosz?c lament.
Wielko?? - ludowi przekazywa? m?j testament.

III
I ?ni?em ?ycie mojego narodu
kr?lewskie, b??kitne, pogodne:
jak ros?y, pot??nia?y wie?e grodu,
miasta olbrzymy, z mych czas?w wywodne,
w S?awie, w szeregach przelicznych pochodu
wiek?w... i lud?w wielo??; wszystkie zgodne;
tak my?l je moja ??czy i zasila.
Zda?o si?, ?e si? nieba sk?on odchyla.

IV
O snu! d?ugiego snu! O S?awo! S?awo!
O Dolo ty! p?yn?ca wielk? rzek?!
O Losie ty! wulkann? rwi?cy law?,
O Wieki! - jak si? bezpowrotne wlek? ...
Pot?go! surm wojennych grzmi?ca wrzaw?.
O ?zy! te, co rado?ci? trys?e ciek?.
O serce! - jak mi?o?cie ?wiaty krusz?!
O Snu, b?ogiego Snu! O S?awo-duszo!

V
Zaszed?em w jakie? r?wniny przedwieczne
bez kresu, ??ki stepowe, kwieciste;
niebo nade mn? rozwi?o swe mleczne
drogi i gwiazdy pali?o z?ociste;
gwiazdy poza mn? sz?y na drogi wsteczne,
olbrzymie ko?a zakre?l?c koliste;
a ja ??k stepem bezkresnym w Milczenie
id? i ducha wiod? w zapomnienie.

VI
Ju? poraz gwiazdy przede mn? zgasa?y,
nad ??k? mglista zawis?a opona
chmur p?owych, kt?re nieruchome sta?y.
Obr?czne ?wiat?a, zanim kt?re skona,
t?czowo jeszcze na g?stwie mgie? dr?a?y,
gasn?c; - ju? dal je ch?onie niesko?czona.
Ju? kresy wieczne, dla dusz pastewniki,
poj?ce woni? zi?? - ju? i strumyki,

VII
kt?rych srebrzysta woda, stalo-mleczna,
wij? si?, splotne tysi?cznymi skr?ty,
w stron?, gdzie d???, k?dy Rzeka-wieczna
Zapomnie? - k?dy duch m?j zga?nie z j?ty;
a? go Wyrocznia odrodzi s?oneczna,
gdy b?dzie z trud?w ?ywych wypocz?ty -
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .

VIII
A przez te ??ki id? dusze
pochod?w ci?giem nieprzerwanym,
a? wst?pi? w wody bia?e;
a? hen przepad?e w wodne g?usze,
odm?tem rwane niewstrzymanym,
przepomn? ?ycie ca?e;
przepomn? ?ycia skarg i m?k,
przepomn? kl?sk, pogn?bie?.

IX
I myj? brudy krwawe z r?k,
a? czyste - do pog??bie?
podziemnych zest?pi?.
I jeszcze w mg?ach oparnych z ??k
na darniach leg?e cia?a k?pi?;
i id? dalej przemienione
w stepy bezkre?ne, niesko?czone,
a kwiaty im rosn?, gdzie st?pi?.

X
Ju? przez te ??ki u po?owu drogi
rzeka przez grz?s?a p?yn?ca, rozlewna,
a w?d rozlewem zwalaj?ca progi
porost?w; - chocia? cicha, szybko wiewna
po ki?ciach kwiat?w, zwanych z?oto-g?ogi,
kt?rymi ?ciele si? ta ??ka rzewna -
a w rzece p?ynie dziwnie tajna Si?a
odmiany; - zasi? dusza, kt?ra pi?a

XI
tej wody - Doli swojej zapomina
i jest zwolona z pet?w ziemskiej z?udy
i oczyszczona - i ju? nie przeklina
ani z?orzeczy, a wst?puje w cudy,
kt?rymi tamta ?wi?cona kraina,
i zdolna w nowe p?j?? ?ywotne trudy,
idzie ... - Ju? chyl? nad letejskie brod?a
g?ow? i czerpam pi?, ju? si?gam ?r?d?a ...

XII
Gdy naraz z wody wstaje wielka mara
i oczyma mnie uderza i wi??e,
?e tak p??-ruchu stoj?: d?o? jak czara,
ju? si?gaj?ca ust - ju? duchem ci???
ku wodzie: - pami?? mi? odejdzie stara,
a duch ju? nowe tchu zawi?zki l??e -
gdy naraz g?os przeciwko mnie ogromny,
?em si? pochyli? na brzeg nieprzytomny.

XIII
Topiel si? rzeczna, jak posta?, podnios?a;
wytrysk, wodnymi strugami obwis?y
w powietrzu, wstrz?sa? ponade mn? wios?a
r?k, kt?re jako m?y?skie skrzyd?a trys?y,
w wielkich rozp?dach, miec?c od si? trzos?a
deszczowe kropel, co zanim rozprys?y,
?wieci?y srebrem kul, a? w rzek? wpad?y
na dno, wprz?g?ymi zje?one widziad?y.

XIV
Przez jedn? chwil? by?a mi odkryta
to? straszna i dno rzeki, co zd?biona,
wodnist? ku mnie potwor? zakwita -
i widz?: - spod?w ?o?yska i ?ona
w namu?ach, glebie, ?wirach - bo odwita
przede mn? zwalna tajemnic przepona:
jako tam wszystkie Z?a i Zbrodnie leg?y
i jak jaszczury potworne ich strzeg?y.

XV
Tak by?a mnoga twor?w cie?? sk??biona,
cia? ludzkich, w??ych, pni?w, konar?w drzewnych,
zaplataj?cych w tysi?czne ramiona
kamienne, ludzie te o twarzach rzewnych,
o twarzach w bolu strasznym, kt?ry kona
wci??, pod pokryw? ci??k? rzek przelewnych -
ten raz jedyny dla mnie ods?oniona. -
I zrozumia?em, co chcia?em uczyni?,
czerpaj?c wody - ... zapomnie?: zawini?!

XVI
A ju? w?r?d g?uszy, bo tam p?yn? g?uche,
jak Noc, te strugi w step, w odwieczne dale
gromki g?os mary zbudzi? zawieruche
i hucza? wichrem d?cy ponad fale,
a grzmia?, ?e sta?em si? jak twory kruche,
kt?rym si? jawi duch nad nie pot??ny.
M?wi?, a ryk po falach szed? daleko-si??ny:

XVII
"Wracaj!" - a oto g??bia rzeki jawna;
duchy tam by?y uwi?zg?e w kamieniu,
na wielkie m?ki wydane od dawna;
wiekami wielu j?cz?ce w zamknieniu
kajdan - a rzeka ponad nimi sp?awna,
ci??arem bielma t?oczy?a w p?ynieniu;
nie pozwala?a tchu chwyta? i blasku,
?e mar?y wci?? cia?ami wryte w piasku.

XVIII
Co?kolwiek przeznaczono duchom dzia?a?,
dope?ni? w krwi rozlewie i przeboju;
czynach, od kt?rych serca maj? pa?a?;
a? zryte czo?a w ci??kich trud?w znoju,
wypisz? same czytelnie: "zosta?a-?
li dusza jeno, ?akn?ca pokoju;
wielko?ci?, mord?w, zbrodni mr?ca wag?;
ci??aru upragniona zby? i sta? si? nag?" ...

XIX
By?, jako dziecko, czyst? i niewinn?;
nie zna?, co b?dzie, i nie zna?, co by?o;
?y? chwil? czas?w jedn?, wieczno-p?ynn?,
co jest dla my?li i dzia?a? mogi??;
bez czucia, bolu, rado?ci, pami?ci,
jak Bogi nie?miertelne, jak p??-?wi?ci;
z marno?ci twor?w sta? si? u?wi?conym;
gdy to, co w ?yciu zdzia?ano sko?czonym,
gdy?my we walkach padali przekl?ci,
z t? sam? moc? i t? sam? si??

XX
po wieki swoje zbrodnie upami?tnia
w tym dnie przekl?tej prawdy wiekuistej
i nowym tortur zaplotem uwstr?tnia
g??b t? odm?tn? czelu?ci nieczystej.
"Wracaj" - a moja si? dusza zasm?tnia ...
mia??ebym wi??niem by? Martwicy istej;
w wieczn? Niepami?? rzucon, w Zatracenie,
?e dr?a?em trwog?, jako dr?? li?cienie
drzew zl?k?ych . . .

XXI
"Wracaj!" - a sta?em ju? w ??kach Erebu,
"Powracaj!" - a wko?o mnie kwietne pola,
"Wracaj!" - bo oto dzie? twego pogrzebu
i twojej ?mierci drugiej, i twa Dola
dla ci? wybrana; ty twojemu niebu
wr?con; kr?lestwo twoje! twoja Wola!
"Powracaj!" - i ju? znika dla mnie rzeka,
"Wracaj!" - - ju? znik?a i ??ka daleka.

XXII
A ust pragnienie pali, chu? ?akoma
tych w?d, tych bia?ych w?d och?ody!
Ju? wargi osch?e, j?zykiem oskoma
przewija, jedn? cho?by kropl? wody!
M?ko! cho?by zi?? soczystych aroma ...
A coraz spod st?p gin? strugi, brody ...
Chocia?by ?odyg narwa? jaskru - pusta
wsz?dy gleba; zaskrzep?e grudy; ... pal? usta!

XXIII
W jakich? ugorach, rozoranych rolach
b??kam si? znowu i wlok? spiesz?cy
i wci?? ten s?ysz? g?os - "powracaj!" w polach,
w po?wistach wichr?w nade mn? graj?cy;
id? a trudem nogi wi?zgn?, w b?lach
gn? si?, upadam a spiesz?; - gor?cy
dech i opary duszne ziemi...
Powietrza! - Tchu!... Jakby ciasnemi

XXIV
jestem uj?ty ?ciany - uwi?ziony;
wi?zgn? mi r?ce w ruchu zesztywnia?e,
sprzed oczu znik?y te odleg?e sk?ony
przestrzenne; - czuj? si? zamkni?ty w ska??;
w ko?? cz??na w?arty wr?b ci??kiej korony,
a w r?ku ber?o jakowe? spr?chnia?e
i czuj?, ?e je ko?ciec, nie d?o? trzyma
i ?e si? kruszy ko??, gdy silniej ima.

XXV
Powietrza! Tchu! - ju? g?os zamiera we mnie;
ju? Echo g?uche spada na twarz w?asn?,
jeszcze gor?ce dechom - w straszne ciemnie
oczy si? patrz?, w pustk? czarn? ciasn?; -
cho? ko??mi jam? rozprze?! - nadaremnie,
tu? nad mym cia?em kamienie tarasn?
zapor? zamk?y grobowe sklepienia.
Tchu! Tchu! bo sp?on? szale?stwem p?omienia.

XXVI
Wtem us?ysza?em jakby do grobowca
stukanie - - -
i jakby si? obsuwa? z?om granitu;
uczu?em, ?e si? ?yska wierzch pokrowca
z?otymi ni?mi od jakiego? ?witu;
zn?w wo? kadzide? palonych z ja?owca
i jaki? strop z gwiazdami i z b??kitu - -
- W ko?ciele by?em trup; wi?cem si? wzdrygn??
i naraz kamie? tumby kto? pod?wign??.

XXVII
Tu; gdzie le?a?em ja, w grobu pomroczy,
pochodni ?una zajrza?a gor?ca
i na prost oczu moich czyje? oczy
i twarz, w wy?omie muru p?omieni?ca;
w zorzach si? ludzi cichych kilku t?oczy;
?arem si? runi twarz moja ja?ni?ca; -
pr?chno, zbutwia?e stroje, szata zgni?a
nag?? purpur? ognia si? pali?a.

XXVIII
I to raz zajrzy kto?, to si? odchyli;
raz buchnie ?wiat?o pr?dsze, zn?w przyga?nie
i g?owa czyja? inna; - patrz?, czyli
jestem - bo imie moje szepc? w?a?nie;
kilku - bo ?ywo s?owami gwarzyli;
zn?w kamie? wa?? taranem ha?a?nie.
Spad?; - oni oto naraz zmilkli, dysz? ...
- Ujrzeli, jakom jest grobem i cisz?.

XXIX
Doczesno?ci si? moje ju? sko?czy?y?
Wi?c ju?em w proch si? star? i skruszy?;
to jeno strz?py z szat, co z?ote by?y?
Jedwab spopieli? si?, w py? si? rozpr?szy?.
A czym?e s? wielko?ci, co si? ?ni?y?
z kt?rych-em pa?stwu wi? Los, ?wietno?? tuszy??
Loch grobu czarny, zgnilizna, te ?uny!
Sz?y po mnie dreszczem podziemne pioruny.

XXX
Ogromny ?oskot s?ysza?em ostatni
spod sklep?w ciemnych g??bokiej czelu?ci,
d?ugotrwaj?cy - gin?? w piwnic klatni,
a jeszcze tylko wichrem t?skno szu?ci...
cichnie. - Ju? ludzie ci, jak moi szatni
- a niech im nag?o?? chwili B?g odpu?ci -
j?li si? zdziera? r?k? szat purpury
i z?otog?owu szarpa? z?ote sznury.

XXXI
A ju? si? by?o ?wiat?o dzienne wdar?o
w gr?b i stan??o ur?ga? w roz?amie:
"Oto?e? kr?l" - ju? s?owem-krzykiem ?ar?o -
"Korona twoim pr?chnom marnym k?amie!
Co by?o w tobie pot?g?, umar?o.
Kr?l-?e? ty? - pr?chnem ?yska zesch?e rami?!"
A mnie tu ?zami wstydu twarz pociek?a
i czarno?? na si? i mroki nawlek?a.

XXXII
I sta?o si?, ?em wszystkie si?y st??y?,
ko?ciec - modlitw? jedn? wstydu straszn? -
jak w konaj?cym b?lu, raz rozpr??y?
i zatrz?s? samym sob?; - - t? rubaszn?
gawied? ciekaw? trwo??c, bom zaci??y?
nad nimi Groz? ?mierci nieustraszn?:
sypi?c si? w proch, co jeszcze ?udzi? zsiad?y;
w popio?y ko?ci rozprz?g?e opad?y.

XXXIII
Sta?a tych ludzi p??kolem gromadka;
jedni tarany dzier??, kute m?oty -
jaka? zb??kana, bezpa?ska czeladka; -
inni papier?w pliki, kre?l? noty,
sprawdzaj?, bior? gromnic ?ar na ?wiadka;
to ku koronie ?ysn?; na poz?oty
wp??biedrza . . . wsz?dy ciekawi i skrz?tni,
a? ustali: - ju? tylko na mnie patrz?, sm?tni.

XXXIV
Nad prochami ksi?dz ?piewa? umar?ych Wilije; - -
mnie cz?owiek jaki? za ko?ciec ujmowa?,
jakby w me r?ce sk?ada? serce czyje,
jakby mi? prosi? o co czy dzi?kowa?;
?lubowa? wskrzesza? narodu Gloryje,
?e i mnie, chodem kr?l, a dreszcz przejmowa?;
- spowiada? mi si? z b?lu i ?a?o?ci,
szepta? o jakiej? ofierze mi?o?ci.

XXXV
By? ma?y, jako ludzie cia?em drobni,
i przygarbiony nie wiekiem, lecz prac?;
by? z tych, kt?rzy s? Anio?om podobni,
kt?rych ?ywoty wiele wyko?ac?,
gdy si? w nich ?wi?ta duma odosobni,
gotowi si? po?wi?ca?, maj?c za co; - -
do poca?unku g?ow? chyli? w d?ugich lokach,
z oczu mu gorza? ?ar - taki w prorokach.

XXXVI
"Przed tob? jako Skarga si? rozp?acz?
i za?ami? r?ce w dnie roz?amu,
i zabarwi? twe dumy junacze,
i napi?tnuj? Rozpacz wobec K?amu,
by? mi? pozna?, jak opowiadacze,
i by? nie bra? mnie za kupce kramu.
Oto czytaj w sercu i sumieniu,
daj?? dusz? w tym r?k u?ci?nieniu.

XXXVII
"A to s? moje ?zy, kt?rych nie spatrzy
cz?owiek, co by si? moim ?zom ur?ga?
i ?ledzi? po mej twarzy, czym nie bladszy,
i horoskopy mej duszy wyci?ga?,
a w tajemnice moich n?dz si? wkradszy,
duchem mnie do niewoli zaprz?ga?;
a to s? moje ?zy, teraz p?yn?ce
na ?achman kr?la-p?aszcz i ko?ci schn?ce.

XXXVIII
"A je?li ?ywot mej ziemskiej niedoli
b?dzie przed?u?e? w staro?? p??n?, siw?
i rosn?? duchem B?g s?udze pozwoli,
i przyjmie prac? wys?ugi cierpliw?;
ju? serce szcz??cia nadmiarem wyzwoli,
a chwil? ?mierci-wyzwolin szcz??liw?
b?d? zwa?; - - tyle wielkich serc upad?o,
tylu ju? smutnych do grobu si? k?ad?o".

XXXIX
Patrzy? si? na mnie i tak? wymow?
serca ... Czy by?y to anielskie warty:
ci ludzie, ?wiat?em duchy sobie bli?nie;
?a?obnych skrzyde? kr?g nade mn? zwarty
i szept ten: "Niebios Naj?wi?tsza Kr?lowo,
dopu??, by godne ostateczne S?owo,
kt?rym mi przyjdzie zamkn?? ?ywe karty,
by?o: B?ogos?aw, Bo?e, mej Ojczy?nie".

XL
Nie rozumia?em, co m?wi?, co szepta?.. .
Jakie? to chwa?y wskrzesza?? Gdzie zapad?e?
Kt?? S?aw? ich poha?bi? i podepta??
Ich?e to mod?y ciche, w l?ku zblad?e?
Gdzie? kr?le, moi nast?pcy dziedziczni!
Jakie Ofiary-mi?o?ci przepad?o? - -
Czemu? ci, jakby wszyscy, cho? nieliczni,
tacy powag? starzy -

XLI
Jakie? ubiorki ich czarne, ?a?obne,
i d?onie obu r?k dr?? za?amane.
Czyli wysute ju? ?pichrze zasobne;
w skarbnicach skrzynie denar?w wybrane; -
jedne im oczy te ?zami ozdobne,
jak per?y czyste i niepokalane;
o ?zy te ?wi?te, wzruszeniem p?yn?ce
na ?achman kr?la-p?aszcz i ko?ci schn?ce.

XLII
Teraz?e pojrz? bli?ej w ich oblicza,
jak ich postawy uroczyste, skromne;
?e ?wiat?o?? na ich czo?ach pos?annicza,
?e dumy-szczerbce i jeszcze niez?omne;
?e w serca szpona si? wpi?a zbrodnicza
zawod?w, m?cze?stw, ?e kl?ski pogromne
wielk? nad nimi zaci??y?y chmur?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .

XLIII
Potem te ko?ci moje kto? wybiera?;
podawa? tym, co na ko?ciele stali; -
lecz jaki? dziwny ?al z ?cz im poziera?,
tacy si? czuli strwo?eni, nie?miali;
jakby mniemaj?c, ?em drugi raz umiera?,
gdy mi? w sosnow? trumienk? chowali.
- A? gdy mi i koron? zdj?to z czo?a,
poj??em: - - oto Pomsty wszystko wo?a.

XLIV
A ka?da moja ko?? by?a nazwana,
przez te ich r?ce przesuwana dr??ce,
?e czu?em po tych r?kach: rozerwana
jest wielka Mi?o?? - a duchy w nich ?pi?ce,
obaw? wielk? ucich?e tyrana; -
tak si? skar?y?y, tak by?y p?acz?ce,
?e prawiem szed? przez r?ce ich bezwiedne
sam - i pozna?em te dusze spowiedne.

XLV
Jako w wichrowym locie p?acz? drzewa
brzozy, a li?cia warkoczem si? skar??;
jako po starych dzwonnicach wichr ?piewa;
jako nad trupem leg?ych konie zar??;
jak wody, gdy si? ?cina w l?d polewa
i co ?piewniejsze fale ju? zamar??,
skargami j?cz? i ?al? si? ze dna; -
tak w nich d?wi?cza?a w sercach Skarga jedna:

XLVI
"Oto?my drzewa na jesiennej s?ocie
i k?osy z??te rzucone na wichrze;
odartych li?ci na j ?wietnie j szych krocie
le?? pokotem we krwi - oto spichrze;
k?os?w si? snopy ponurzone w b?ocie
walaj? - przeto skargi wstydem cichsze;
i noc - straszliwa Noc dla ducha ci??y,
a dusze zap?d rwie ... nie wie, gdzie d??y.

XLVII
"O znaj ty nasze m?cze?stwa sybirne,
?elazem d?onie i r?ce zakute,
oczy wy?arte, jak przez piaski ?wirne,
strugami ?ez, co zasch?y ?loz? strute;
?e jedno znamy, jako dziady lirne,
straszliw? ?al?w i j?czenia nut?.
O ty nasz kr?l-dziad, ty u?omny,
a my tw?j nar?d, tw?j lud, tw?j bezdomny".

XLVIII
"O Pomsty!" krzyk?em duchem przez ich serca,
a nie wiedzia?em jeszcze pomsty za co;
ju?em rozumia? sercem: kto? wydzierca!
Kto?, co korony tkn??! - O to ko?ac?
im w piersiach dzwony skarg! - Do szczerca
dusz ich si?g?em; - krwawo p?ac?
za czyje? winy; - oni, jak bezdomni,
tul? si?, bladzi, chwiejni, nieprzytomni.

XLIX
Ju? ko?ci le?? zn?w w sosnowej trumnie,
ze ?wie?ych pni ciosanej, z boru;
ju? ch?on? zapach, ju? czar powia? ku mnie
?ywicy lepem i ?wierk?w koloru
jaka? majaka w oczach staje; - szumnie
ga??zie zwie?ne gwarz? - jak wieczoru
owego . . . Bo?e! czyli? go przypomn? . ..
gdy - wszak ci by?o tu - Szcz??cie ogromne.

L
?wi?ta pie?? szcz??cia, co si? w ka?dym ?piewa,
cho? o tym nie wie, ale przedsi? czuje,
?e szcz??cie jest, co w piersiach si? przelewa
i my?lom z chaty pa?ace buduje;
?e potem taki cz?owiek jest bogaty;
ju? cho?by rozda? wszystko, nie zrujnuje
?pichlerza, gdzie mu Mi?o?? skrzynie ?adzi,
a r?k? Lito?? serdeczna prowadzi,
tak si? cudowny nad nim d?wi?k rozbrzmiewa.

LI
A on, ?e w d?wi?ku czasem si? zas?ucha,
nie mog?c zrazu wiedzie?, sk?d przylata;
sk?d zrywa go na wielkie loty ducha;
sk?d wznosi go w rozleg?e sfery ?wiata
?w d?wi?k - co nag?y jak wulkan wybucha
i z ideami ?wi?tymi go brata -
jest zas?uchany i czuje si? bo?y,
jak dziecko, skoro mu Ojciec po?o?y

LII
d?o? na g??wce - spokojny, spokojny
i czysty - jakby przepomni przez chwil?
przyja?nie-zdrady i sojusze-wojny
i jest ogromnie pewny w swojej sile,
czuje si? piastun-kr?l szczodry i hojny,
co siad? do stypy z braci? na mogile
i cienie ojc?w czcz?c stosu pogrzebem,
z ka?dym, jak z r?wnym swym, ?ama? si? chlebem.

LIII
Tutaj to, tutaj ko?czy?em budow?
i strop sklepienny przewi?za?em t?cz?,
i sarkophagum stawi?em ciosowe
ojcu - niech spocz?? po trudach, co m?cz?,
m??, kt?ry wielkie prze?omy dziejowe
podj??, nim czo?o korony obr?cz?
podni?s?szy dumne, harde, nieugi?ty,
wrog?w w ?elazne pozakuwa? p?ty.

LIV
A gdy ja ch?opak sta?em mu przy r?ku
i na koron? patrzy?em nowiutk?,
ojciec co? m?wi?, a g?os gin?? w brz?ku
ha?a?nym tr?b; - bo mia? malutk?
posta?; - wi?c przy tym mlecz?w szcz?ku
dobywanych, co przed nim ulic? calutk?
zamk?y - ?e staj? w mieczyskach rycerze,
a tr?by graj? hymnus, ?e dreszcz bierze...

LV
Tutaj to - widz?, ?e lata- min??y.
Kt?? to, ten m?ody, wysmuk?y, rycerski;
strojem jak Greki; jakimi? to dzie?y
s?awien; - li tylko przez ?mier? bohaterski?
?e ko?ci jego i prochy spocz??y
opodal - ?e on mnie dzi? duch braterski:
stoi, na mieczu r?ka; - duch-?e wojny
chwil? przystan?? w nim, chwil? spokojny.

LVI
A oto w bieli jakowa? niewiasta,
ponad kolumn? przygi?ta strzaskan?;
snad? ?zawi lice - i oto urasta
w mych oczach, tyle smutku w niej wydano,
jak b?agalnica ta z Bo?ego-miasta,
gdy nad Chrystusa grobem zap?akan?
pociesza? Anio?;..... pochodnia opada.
Grobowiec Smutkiem wkamienionym gada.

LVII
Do marmurowych ?cian czarnych kaplicy,
gdzie z?otem snop?w grodzi?a si? krata,
przenie?li trumn? we ?wiat?ach gromnicy;
czuli, ?e m?j nad nimi duch ulata,
?e s? jak mali zranieni orlicy,
i gdy ich tak Nieszcz??cie wielkie brata,
pokl?kli, pacierz za mnie m?wi?c kr?tki,
i wszystkie swoje w nim zawarli smutki.

LVIII
A gdy ju? miano mnie tam w tej samotni
zamyka? i podwoj?w ju? parto zawory -
ci ze ?piewami ju? poszli przelotni
i mia?em osta? Sam - na te nieszpory
cicho p?on?cych ?wiec, jak si? z nich lotni
modlitwa jaka? odwieczna Pokory;
a widma czarne w paw?okach przechodz?:
p?aczki cienie - i od nich ?ywych mnie odgrodz?,

LIX
gdy si? m?? nag?y zjawia u podwoi,
im wida? z ruch?w i postawy znany,
bo si? ju? do nich zwraca: "bracia moi....
nasz kr?l" .... a oni m?wi?: "zakowany".
I pojrza? wzrokiem ob??du, gdzie stoi
piedesta? w ciemne choiny przybrany
. . . . . . . . . . . . . . .

LX
Nadbiega i ju? wo?a: - "ja sp??niony! -
O kr?lu - wiek?w pi?ciu latmi wielki,
ju?e? ty dla mnie zakowan, zamkniony,
i? ci? nie ujrz? wzroki" .... ?ez kropelki
dwie roz?wieci?y oczy, zawstydzony,
w ogniach rumie?c?w ??dzy karmicielki,
d?awi? w sobie ten p?acz - szuka? dusz?,
oczami, kt?re deski trumien krusz?.

LXI
Taka w nich si?a duchowa zbudzona,
iskrami cisn?c, do grobu przypad?a,
jak b?yskawica biegaj?c szalona,
stapia?a proch?w m?t i tre?? ich jad?a -
?arem pal?ca p?omiennego ?ona,
a? kr?la mnie pod drzewem tam odgad?a.
Wi?c pad? na ziemi? krzy?em i zaszlocha?,
a groby wko?o widzia?y, ?e kocha?.

LXII
"Widzia?em twoj? Wielko?? i tw? N?dz?.
Czyli? przed oczy moje stawion truch?o,
i?bym twe grzechy w twoich dziej?w ksi?dze
przemaza? - i?by zgnilizn? nie cuch?o,
co ma by? straw? ?ywych i snu? prz?dz?,
a?by z niej nowym ogniem ?ycie buchto.
Historia! Dzieje! Otom jest w sumieniu
pora?on s?dzia; - przebacz, S?dzio Cieniu!"

LXIII
G?azy g??bokim j?kiem mu odrzek?y,
dziej?w ubieg?ych zwo?uj?c wspomnienia,
a Echa si? te d?ugie w ?a?cuch wlek?y;
zrazu przeci?g?y w naw niskich podcienia
skrywa? si?, gdzie wilgoci? ?ciany ciek?y;
to si? a? chwyta? strop?w i sklepienia -
rozko?ysany na paj?czej pletni,
z?otego wieku strz?sa? py? stuletni.

LXIV
Nad arkadami wielkie chusty zblad?e,
spylone, zwis?y; - na nich jakie? stroje
dziwne - snad? bajki si? ple?ni?y zsiad?e
o jakiej? wojnie - jacy? kr?le-woje,
w wielkim rozmachu mlecz?w na tarcz pad?e,
i wielkie t?um?w zl?k?ych niepokoje,
i wielkie wie?e w gruzach, i ?wi?tynie,
jak z nich po?arny dym w k??bach si? winie.

LXV
Ilijon w gruzach - bohatery walcz?,
w smugach obrazu p?yn?cy ku S?awie;
m?otami wal?, bij? o tarcz tarcz?
w nierozstrzygni?tej walki strasznej jawie;
na wieki jeszcze d?ugie ramion starcz?
zapasom, w wielkiej snad? podj?tym sprawie -
a ju? z?owr??bny ko? po?rodku stoi...
O Ilion! przedsi? walcz? m??e twoi!

LXVI
Polska si? ca?a zbieg?a do mych proch?w,
w gr?b m?j patrz?ca pusty. - "Tu kr?l le?a?"
pocz?li wo?a? w szemraniu pop?och?w.
"Oto ju? gniazdo wiekowe odbie?a?!"
"Oto ??damy widzie? widmo loch?w,
aby je ka?den swoj? miar? mierza?.
On jest nasz - wszystkich! Jeste?my Tomasze;
??damy widzie?, patrze? w ?wi?te nasze!"

LXVII
"Chcemy po?o?y? g?ow? w ich po?cieli,
py?em ich ?wi?tym ?egna? nasze dzieci;
niechaj?e Jego duch w ma?e si? wcieli
i nieugi?cie z nich b?yska i ?wieci,
niechby si? w jednym pi?tnie proch?w j?li
ramiony, ?e si? po?ar w nich roznieci!
Oto jeste?my Tomasze bez wiary,
widzie? ??damy pr?chno - w nim s? Czary!"

LXVIII
"Uprowadzaj? nam kr?le w zazdro?ci.
Odwalon kamie? tumby, a loch pusty.
Oto niesiemy balsamy, wonno?ci,
uwoni? strz?py, proch ca?owa? usty;
niechby w nas Spok?j-wiekowy zago?ci,
spowied? uczy nim i znajdziem odpusty".
O pust? tumb? rozbili swe dzbany
mleka i miodu i j?kli: "porwany!"

LXIX
Rzesze sz?y; wszystkie szemrz?: "Kr?l porwany".
"Nie ujrzym Kr?la! Nie masz!" - Rzesza ros?a.
"Gdzie Kr?l!!" A inni krzycz?: "Zmartwychwstany!"
"Oto go Bo?a-moc z grobu unios?a!" -
"Oto wykl?czym kamienie kolany,
a? go nam wr?ci B?g Zwiastuna-pos?a.
Bo snad? zrz?dzenie to i snad? by? mia?o,
by Jego wszystko serce dzi? p?aka?o".

LXX
Widz? ich potem, jak do krat si? cisn?,
kt?rymi by?em odgrodzon, w go?cinie;
jak cia?em w nie si? wpoj?, jak zawisn?
u zimnych br?z?w r?kami; - - i p?ynie
na mnie dech tw?rczy z nich; zakl?ciem wskrzysn?
si? ko?ci, prochy rusz? . . . wstaj? ninie!
Duchem podnosz? si? z trumnego stosu
na ?uny gorej?cych ?wiec - pot?g? g?osu.

LXXI
Pot?g? tego wo?ania: "B?d? wskrzeszon!
Bo ju? nam braknie tchu ?y?, bo ju? mrzemy!
Wskrze?nij! Aby tw?j nar?d by? pocieszon,
oto w rozpaczy ?alach szaty rwiemy.
Jako ?w Chrystus by? na krzy? zawieszon,
tak my nad pustk? zawi?li, ?akniemy!
Kr?la! - Kr?lewski Cieniu! Z nami, z nami!
Sta? si? Duch! Zmi?uj nad pokoleniami".

LXXII
O ludy, teraz rozumiem g?os Ducha;
teraz rozumiem . . . "wracaj" ... sk?d wo?ano.
Teraz, gdy na mnie, jako orkan, bucha
narodu zgodny j?k, rozkaz i miano.
I ta grobowa straszliwa posucha
ust, gdy ju? kamie? tumby odwalano.
Powietrza! Tchu! Hej, z wami, z wami, z wami!
. . . . . . . . . . . . . . . . . .

LXXIII
Ponosi mnie wicher w sk??bionej zamieci,
ju? chmur si? zagony pi?trz?ce odwal?,
ju? piorun z nich wypad? i czelu?? roz?wieci,
powietrzne dziwad?a piorunem si? pal?;
jak li?ciem mn? burza przegania i miece,
a g?os m?j si? niesie daleki Echami:
"Do mnie, hej, do mnie! na wiekowe wiece!
Ja kr?l nad wami! Ja Duch znowu z wami!"

LXXIV
Mia?em mie? pogrzeb - a ju?em by? wolny
jak duch - ju?em polatywa? nad krajem;
patrzy?em na Rozpacz, na ?al nieudolny; -
widzia?em, jako l?yli siebie wzajem;
moje dni sam przypomnia? mi lud rolny,
dawnym w zagrodach rz?dny obyczajem; -
a i tam jeszcze dymne spalenisko
kurz?ce - i ju? ?mier? duchowa blisko.

LXXV
Po jakiej? wielkiej po?arnej ofierze
i wielkim dusz zatraceniu
przyszed?em; - gdy pobory swoje bierze
N?dza, ca?emu w?adna pokoleniu.
I rany te serdeczne jeszcze ?wie?e,
i przera?enie to straszne w sumieniu.
Wi?c z?orzeczy?em, wi?c blu?ni?em Niebu,
wyczekuj?cy w j?kach dnia pogrzebu.

LXXVI
Pod wielk? wie??, gdzie zegary dzwoni?,
dawne, prastare, j?kliwe godziny,
usiad?em i opar?em g?ow? w d?oniach;
czekam, a? wreszcie ten dzie? Zorze sp?oni?,
w kt?rym si? wszystkie moje zbior? syny,
kt?re si? znacz? or?em i pogoni?;
a? je przywiedzie has?o na r?wniny
podmiejskie - a?e zalegn? na b?oniach.

LXXVII
A? up?yn??o czterykro? dni czworo,
ca?y stok wzg?rza narodem zakwita?.
Noc?, gdy spali, szed?em po?r?d zmor?;
k?ad?em na sennych r?ce, bom si? wita?;
kre?li?em na nich znaki mej pami?ci;
a czo?a im od dotkni?? moich g?r?.
Trudami drogi pielgrzymiej po?ni?ci
leg? - a ju? daleki odblask ?wita?.

LXXVIII
A gdy kr?l k?adzie d?o? na serce ludu,
to serce jako ptasz? do? trzepoce
i blisk? chwila jest duchowa cudu,
?e oto wtenczas s? przesilne noce,
a ?pi?cy zbywa na ?nie grzech?w brudu;-
a stado or??w nagle za?opoce,
przelatuj?ce ponad wie?ycami,
i tylko s?ycha?, jak bij? skrzyd?ami.

LXXIX
A potem inne gromadz? si? rzesze
ptasie; kracz?ce chmarami z?owrogie,
?wiergotne czy?e, jask??ce podstrzesze,
?urawne hufce, wronie roty mnogie -
i polatuj? i kr??? z wysoka
z?e-duchy, kt?re nocna rodzi Mroka; -
a? naraz we mnie uderzaj? wrogie
wrzaskiem i krzykiem strasz?c i z?orzecz?c,
a jako widma Piekie?, nikn? lec?c.

LXXX
Tylko si? ?pi?cy we snach przel?kali
i ci??ko dysz?c, robili piersiami,
i wida? by?o, jako na snach ?kali,
straszeni duch?w czarnymi lotami.
I ju? si? groz? z legowisk zrywali.
Ale ju? serce w nich czarem zmienione;
krzywd niepami?tne bratnich, podniesione,
wi?c si? ockni?ci krzy?ami ?egnali:
AVE MARYA ? CHRYSTE ? DUCH NAD NAMI.

LXXXI
W ko?ciele, w katedrze, przed trumn? ?wi?tego
grobowa moja korona,
?wiat z?oty i ber?a kawa?ek kruchego,
na o?tarz po?o?ona.
Lud idzie i szepce: "dyjadema Jego,
spu?cizna, wywy?szona".
Szkar?atem ?wi?ty st?? pokryty,
str??ami srebrne monolity,
a trumna im wi?zgnie w ramiona.

1. Wi?c patrz? zdziwione,
trumniskiem zgarbione
Anio?y te bo?e ja?ni?ce,

2. Sk?d przysz?a korona,
czy z grob?w zwleczona
na o?tarz, gromnice i S?o?ce.

3. A ludy, pielgrzymi
w ?piew jeden olbrzymi
mod?y uderz? skar??ce.

4. Wi?c s?ysz? Anio?y,
jak zgodne wespo?y
w nich serca zabi?y gor?ce.

5. Wi?c patrz?, s?uchaj?
i silniej trzymaj?
trumnisko srebrne ci???ce.

6. A w trumnie co? j?k?o
i wieko rozp?k?o
i blachy zachwia?y si? dr??ce,

7. Anio?y przel?k?e
zadrga?y przykl?k?e,
spojrza?y po sobie znacz?ce.

8. Wi?c silniej dzier?ej?,
wi?c l?kn?, truchlej?,
bo rosn? szelesty strasz?ce.

9. Wi?c silniej trzymaj?,
wi?c palce wpijaj?
we srebro z uj?cia rw?ce.
10. Wi?c si?y wci?? mno??,
a z ?cz, co si? trwo??,
?zy wielkie im spad?y b?ysn?ce.

LXXXII
Nareszcie przyszed?, po?udniem upalny,
s?onecznych skwar?w ?w dzie?. - Ludem rojno.
Sejm, jak ?urawni, odprawiali walny;
gromadni - jak przed jak? wielk? wojn?;
na ten m?j pogrzeb zszed?szy, t?um proszalny,
co mi? zbieg? darzy? ?ez obiat? hojn?.
Nad miastem pad?o pos?pne milczenie.
Snu?y si? ludy ?a?obne, jak cienie

LXXXIII
ciche - jak owe cienie elizejskie,
ju? modlitwami nawet nie szemrz?ce;
jeno p??-usty szeptaj?c swe wiejskie
chora?y; - duchem wzniesione, marz?ce.
Ju? moje w?adztwo widz? czarodziejskie:
Czujni - ju? teraz tylko ber?em tr?c?...
a ockn? si? na duchu przetworzeni
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Oto ju? ?una stok zamku rumieni:

l. Id? pos?pni
a graj? im dzwony
ze wszystkich ko?cio??w
a graj? im dzwony
?a?obne.
2. Id? pos?pni
a nios? korony
ozdobne,
misterne a dla nich
ci???ce jak o??w,
korony sczernia?e,
pogrobne.

3. A graj? im dzwony
ze wszystkich ko?cio??w
a szumi?, ?opoc?
szarfami przyczo??w
chor?gwie, proporce
pogrzebne.

4. A graj? im dzwony
ze wszystkich ko?cio??w
ogromne, t?tni?ce,
podniebne.

5. A ?piewy nad nimi,
jak skrzyd?a Anio??w
ko?ysz? si? g?rne,
wr??ebne.

6. A id? pos?pni
ze wszystkich ko?cio??w
z cechami, wie?cami,
co kwietne, pachn?ce,
w tysi?ce by?y liczone.

7. I ch?opy sukmanne
i pany strojone
w p?sowe ?upany, delije.
8. I dziewki przekrasne,
pani?ta przejasne,
ja?niejsze ni? bia?e lelije.

9. A id? ?a?obni
a id? pos?pni
przez d?ugie ulice podgrodne;
a id? ?a?obni
a id? pos?pni,
cho? niebo b??kitem pogodne.

10. Wiatr chmury przegania,
to skrywa, ods?ania
orszaki pochodne, stokrotne;

11. A cienie si? wij?,
to ja?ni?, to kryj?,
to w biegu znikaj? przelotne.
12. A oni pos?pni
a graj? im dzwony
ze wszystkich ko?cio??w zawodne
. . . . . . . . . . . . . . . .
13. Czyli ??ki nietkni?te tak gwarz?,
Czyli kwiaty wyci?te si? skar?? -
Czyli ??ki i ?any si? k?oni?,
Czyli wiatru przygi?te pogoni??
14. Czy to las?w stoki si? chwiej?,
Czy tak wie?ce jod?owe woniej? ...
Czy to lasy sosnowe si? k?oni?,
Czyli wiatru przygi?te pogoni??
15. Za orszakiem. - czy to ??ki szarzej?...
za orszakiem, czy to ?any ju? gwarz?,
za orszakiem, czy to bory si? chwiej?
za orszakiem, czy to lasy ju? id?...
czyli pszczelne roje tak brz?cz?
za orszakiem - czyli ziemie tak j?cz??
16. A id? ?a?obne,
pos?pne, pogrzebne
i ??ki pachn?ce
i lasy podniebne,
wnucz?ta moje pogrobne.
17. A graj? im dzwony
ze wszystkich ko?cio??w
ogromne, t?tni?ce,
wr??ebne.
. . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . .

LXXXIV
Ju? stokiem wzg?rza gromnic ?ar ofiarny
wije si? rzek? ?wiate?, co migoc?;
wl?k? si? olbrzymi w?z, ca?unem czarny
w?r?d maszt?w, kt?rych chusty si? szamoc?;
wicher ?a?osny zawiewa? cmentarny,
jakby w godzin? duch?w przed p??noc?.
- Tam proch kr?lewski m?j ze czci? wieziony.
W tak? to chwil? ja widmem zjawiony,

LXXXV
sta?em si? Duch, modlitew wskrzeszon cudem,
a strz?p mych szat powion?? nad ich g?owy,
gdym ja w koronie widmo gada? z ludem,
cienie po baszcie chwiej?c wawelowej
olbrzymie! snad?-?e by?em wielkoludem; -
dreszcz przez nich bieg?, poczuli dech grobowy.
- Bitem w nich krzykiem mej piersi spr?chnia?ej,
a echo si? po Polsce nios?o ca?ej:

LXXXVI
"Pomst? mi dajcie, wy ludzie pogrzebni!
Pomst? za moje wezg?owie we strz?pach!
Nam, co jeste?my ?ywota potrzebni,
co si? tu?amy w urwiskach i k?pach.
Spom??cie, wy karmazyny i wy zgrzebni,
przechowa? klejnot chwa? w ruin ost?pach;
w gruz rozsypuj? si? w?z?y korony
i spok?j grob?w ?wi?ty naruszony.

LXXXVII
"S?dzie na ?wiat?a dzie? moje oblicze
zwlekli, ?em moj? wielko?? uzna? marno??.
Sumienie przetrz?sali tajemnicze,
stawi?c je przed wiekowych S?d?w karno??;
nawet tajone uczynki zbrodnicze
i moj? t? przemy?ln? gospodarno??.
I wstyd m?j ojca odkryli przegni?y,
i gady, kt?re w piersiach mi??sz stoczy?y.

LXXXVIII
"Spa?em spokojny, wielko?ci? przej?ty
narodu, kt?rym z krasn? Lad? ?eni?,
i ostawia?em w polach plon nie z??ty,
gdy ju? pszenicznych ziarn k?os si? rumieni?.
Ludu m?j, oto? w n?dzy jest przygi?ty:
L?k si? i Smutek w twe serce wkorzeni?".
- Ca?y lud wrzasn?? ku mnie: "Cie? Ka?mierza!"
A by? ten krzyk jak piorun, co uderza.

LXXXIX
Jako wulkanny wybuch gromop?odny
z piersi tysi?cznej naraz ... krzyk Przymierza!
Nar?d m?j wo?a g?osem jednozgodny:
"Ka?mierza kr?la duch! - Duch Kazimierza!"
Oni, ci sami, kt?rych ja bu?aw?
i mieczem niegdy musz? ku jedno?ci,
dzisiaj bezpa?scy, wielk? b?lu wrzaw?
wyznaj?: oto jedno?? w sercach go?ci.
Dusze ich splata? w?ze? wsp?lnej kl?ski
w mym duchu, kt?rym sta? tam, jak zwyci?ski.

XC
A dzwon ten wielki bi? dla mnie pok?ony,
wielkim powietrze faluj?c przelotem
d?wi?k?w przeci?g?ych br?zu, rozmodlony,
pog??biaj?cy ich mod?y ?oskotem:
"B?d? nam jedyny, ty kr?l odrodzony
grob?w! - o sta? si? piorunowym grzmotem!
Duchem pozosta? w?r?d nas, twego ludu!
Cudu ??damy, kr?lu! Dope?? cudu!!"

XCI
Chwil? tak sta?em, w nar?d m?j bolesny
jamami oczu wygas?ych patrz?cy;
dobiega? do mnie szum pogwar?w le?ny;
prze?wietla? Wis?y skr?t, tu? si? wij?cy;
??k oddalony sk?on, hen g?ro-kresny,
i zap?d t?umnej rzeszy, w g?r? rw?cy.
Raz jeden jeszcze w?r?d mgie? AVE krzyk?em -
bo w zmierzchach, jako cienie lotne, nik?em.

XCII
Nar?d m?j tak si? we sw? przesz?o?? we?ni?;
schodzi? we wszystkie grobowe piwnice,
z trupami si?, umar?ymi r?wie?ni?,
bada? im w trzewach skonu tajemnice;
?e sam w tych ci?g?ych ?zach i p?aczach ple?ni?,
bruzdami czo?o poora? i lice
i starza? - w coraz dalsze patrz?c groby;
wzrok t??y? w mroczne podcienia ?a?oby.

XCIII
Rozpoznawa?em, ?e kocha? si? w trunach,
ko?ysz?c w nich sw? my?l jakby w szalupach;
?e czyta? zna?, jak w powik?anych runach,
w bere? kruszynach i koron skorupach;
jak na spu?cizny cieszy? si? fortunach,
rozmi?owany w tych przegni?ych trupach;
mniemaj?c, ?e go to do ?ycia wiod?o,
?e bra? te trupie piszczele za god?o.

XCIV
Widywa?em tych trup?w korowody;
ten ponad nimi ?al p?acz?cych lutni,
bo prochom uroczyste sprawiano wywody,
i na ten kr?tki czas niechano k??tni
nad ka?d? z trumien, kt?r? w imi? zgody
wiedli na Wawel - ci z?otem rozrzutni;
mo?ni i biedni dobywali z kalet;
sztuka wdzi?czy?a zmar?ych z krasnych palet.

XCV
A tacy byli skorzy, tak si? rwali,
tak ich ten gr?b, trumny wesel?;
?e jakby innych rado?ci nie znali,
tylko te, gdy cmentarze ?wiat?em ?ciel?;
w naj?wietniejsze si? stroje przybierali;
miodem si?, mlekiem, chlebem z trumn? dziel?.
Smutni zawsze - naraz pr?dsi, gospodarni,
?ywi! - tak pi?kni byli! a cmentarni.

XCVI
I nazywali kr?lami tych marnych,
kt?rzy si? w w?asnym lubowali j?ku;
co twarze przys?oniwszy w kirach czarnych,
stawali przed narodem z harf? w r?ku;
serca na sto?ach palili ofiarnych,
durz?c si? dymem przy harf rzewnym brz?ku;
a chodz?c w ko?ach z lauru drzew uszczkni?tych,
por?wnywali si? do polskich ?wi?tych.

XCVII
Wn?trzno?ci rozkrawali m?czennika,
wr??yli z trzew o jutra przysz?ej dobie,
badali loty ptak?w, bieg ponika,
gwarzyli, ?e si? Dzieci? zjawi w ??obie;
widzieli Go w postaci ogrodnika,
?e wsta?, cho? zbrojna stra? przy Jego grobie.
- I ?adne wr??by ich si? nie spe?nia?y,
a we wr??bit?w patrza? nar?d ca?y.

XCVIII
I przychodz?cy coraz nowi m??e
na obchodowe dzwonili nieszpory;
na o?tarzyskach ?wi?cili or??e -
a ka?dy z nich by? jakby duchem chory;
wida?, ?e wielkiej chwa?y nie dosi??e;
?e cz?sto ledwo si? zyska pozory; -
a kraj ich wszystkich s?ucha?, wszystkim wierzy?
- i? coraz g??bszym smutkiem si? przymierzy?.

XCIX
Strojeni w wiechy laur?w poczernia?e,
we swoich proroctw zadumie owici,
wst?powali jak pos?gi na ska??,
a przez fa?dziste szaty pr?chno ?wici;
pokazywali rany posinia?e,
?e przez te rany S?aw? s? okryci
i ?e te rany w?a?ni bracia im zadali,
?e si? w po?wi?ce? ?zach i krwi k?pali.

C
To byli wodze narodu, ich w?a?ni,
co przewodzili nad ludem krzykami,
g?d?bami nowe podsycali wa?ni
samozwa?czymi b?d?c prorokami;
stawa? si? nar?d jak ugorne pole,
?e chwasty k?osom przeros?y g?owami,
g?usz?ce czysty siew coraz ha?a?niej -
?e ju? zacz?to ze zb?? plewi? role.

CI
M?wili wszystko, co powinien czyni?
nar?d - w rozstajne wskazuj?c mu drogi;
wzajem si? w s?owiech j?li l?y? i wini?,
a? wzro?li na olbrzymie truch?a-trwogi;
- sta? lud, gromad? s?uchaj?c bezradn?,
i? si? tak mi?dzy sob? szarpi? bogi,
obiecuj?c, ?e ?y?y z?ote w nim odgadn? .. .
Zaj?k?em - bo mu, widz?, dusz? kradn?.

CII
Wi?c krwi? i ko?ci? nagle ze ?ywymi,
sta?em si? kowal w ?elaznej obr?czy
na czole - i dzier?y?em m?ot olbrzymi
?elazny - wci?? ten ?omot g?uchy brz?czy
jeszcze w uszach - - - ?e b?d? nad nimi
w?dz! - A nade mn? B?g na t?czy ...
Wi?c wspar?em m?ot o st?? o?tarza skalny,
przy kt?rym nar?d Sejm odprawia? walny.

CIII
Ju? zapomnia?em by? wszystkich roz?ale?;
t?umy m?j rozkaz wype?nia? gotowe; -
ju? tylko na mnie! bliscy i z oddale?
patrz?; - - ju? oczy w nich wpi?em surowe
i badam: ?e s? bliscy tych rozpale?,
od kt?rych razy s? b?yskawicowe - ...
?e si? rozpaczy gad na o?tarz ?lizn??...
- rzuci?em w m?wc? m?ot, ?e piersi? bryzn??

CIV
i pad? - a nar?d obaczy? si? wolny.