?wierk K. WIERSZE

8 LAT

Tak nieraz cz?sto wielu z nas przeklina,
?e taki w Polsce naszej kiepski ?ad,
Bo to si?, prosz? pa?stwa zapomina,
?e to dopiero przecie? osiem lat.

Niejeden w z?o?ci serce swe zasklepi
I widzi wok?? tylko tysi?c wad,
A wszak gdzie indziej te? nie bywa lepiej,
Cho? tam niejedno przesz?o osiem lat.

Wi?c dzisiaj w wielkiej uroczystej chwili,
Niech wiary w si?y w?asne wzro?nie kwiat
Bo, mimo wszystko, du?o?my zrobili,
Chocia? dopiero mamy osiem lat.

A gdy idzie wiosna...

A gdy idzie wiosna
O cichej p??nocy,
To b?yszcz?ce gwiazdy
Ma w swojej karocy.

A gdy idzie we dnie,
To si? w s?o?cu mieni
I ma cudne w?osy
Ze z?otych promieni.

A tak lekko ta?czy
W?r?d le?nej polanki,
To si? dla niej w wie?ce
Zwijaj? sasanki.

A kiedy pod??a
W?r?d p?l oziminy,
Ma sukni? zielon?
Z traw i koniczyny.

A kiedy w?d fale
Ramieniem otoczy,
To ma czo?o z lilii
i b??kitne oczy.

Zna j? ka?dy zagon,
Ka?dy gaj i miedza,
Jeno pr?g serc ludzkich
Tak rzadko odwiedza.

A witajcie?

A witajcie?, go?cie mili,
mili go?cie zza Brynicy!
- dla serc waszych nie istnieje
s?up ?elazny na granicy.

A witajcie?! ... serdecznemi
pozdrawiamy was tu s?owy,
u?ci?niemy wam d?o? bratni?,
bo?cie, jak my lud piastowy.

A rozpatrzcie si? w tej Polsce,
by nie k?ama? wam oszczerca,
bo tu taka sama mi?o??,
takie same w piersiach serca,

takie? budzi w nas kochanie
ta krwi? zlana ziemia ?wi?ta,
jakie w waszem sercu p?onie,
G?rno?l?skie wy orl?ta!

Antychryst

W prastarej ksi?dze w?r?d po???k?ych kart,
Niby z?owr??bnych b?ysk?w moc ognista,
Jest my?l, co m?wi, ?e tu zejdzie czart
I b?dzie nosi? imi? Antychrysta.

* * *

Otw?rzcie oczy ! Kto by dzisiaj spa?
Tego przebudz? piekielne okowy.
Czy?cie s?yszeli ten straszliwy strza?,
G?o?ny jak piorun, nikczemny... w ty? g?owy?

* * *

O, to nie tylko jeden wi?cej trup,
O kt?rym mo?na nie pami?ta? z czasem.
Nam r?kawic? rzucono do st?p
Z dzikim na wargach szatana grymasem.

* * *

I co? mi m?wi z tych po???k?ych kart!
Cho? my?l ich s?owem oblek?a si? mglistem,
?e teraz w?a?nie chce panowa? czart,
Kt?rego ksi?ga zowie Antychrystem.

* * *

I co? mi m?wi, ?e jest inna moc,
Co archanio??w dobywszy or??a,
Jak s?o?ce, kt?re wci?? pogn?bia noc,
W zaci?tym boju szatana zwyci??a.

Babie lato

Min??y lata pasterskich sielanek
I czu?ych spojrze? na zielonej ??ce,
Przemin?? ju? wiek anielskich bogdanek,
Co mia?y usta i serce gor?ce.

Ongi we wrze?niu pracowa?y ?arna
I ledwie w s?o?cu nitka si? zabieli,
Wnet prababunia mi?a, gospodarna,
Wiedzia?a, ?e czas zasi??? przy k?dzieli.

Dzisiaj paj?cza ni? babiego lata
Inne nasuwa my?li nam do g?owy
I cichych westchnie? fala hen ulata,
?e pani pragnie mie? kostium zimowy.

R??nica w my?li i r??nica w czynach;
Wiek nasz zwyczajem prababek pomiata,
Miast o k?dzieli, marzy o selskinach,
Wi?c smutny jestem w dniach babiego lata.

B?d? zdr?w, Stary Roku

Kiedy wskaz?wka ca?? zmierzy tarcz?
I g?os dwunastej przerwie nocy cisz?,
Odejdziesz w wieczno??, niewidoczny starcze,
Czas wyrok ?mierci na ciebie podpisze.

Nad twoj? trumn? w mro?n? noc Sylwestra
Zab?ysn? w t?umie z kryszta?u puchary,
Tryumfem zagrzmi szalona orkiestra
I w skocznym ta?cu sun?? b?d? pary.

Rok temu tobie wyprawiano gody
i pito beczki win jednym haustem,
Lecz, mimo ?ycze?, przynios?e? zawody,
By?e? po prostu zwyczajnym oszustem.

Gdy p??noc ujrzym na zegara tarczy,
Nadziej? Nowy Rok w serca zapuka.
Lecz i on zamrze te? na uwi?d starczy
I, jak ty, w ko?cu tak?e nas oszuka.

Bez idei

Niby wilk?w stado,
Wyj?ce w?r?d ?nie?nej zamieci,
P?dzim na o?lep bez?adn? gromad?
Z krwi? nabieg?ymi oczyma.
Ani nam gwiazda przewodnia nie ?wieci,
Ani nas przepa?? w drodze nie zatrzyma.
O?lepli piek?em w?asnych chuci,
Najbli?szych po??da? moc? rozczepieni,
Z p?t obowi?zku i sumie? wyzuci,
?yjem jak drzewa bez korzeni,
Jak puch, co z wichrami lata,
Jak ob??kaniec przez godzin? sza?u,
Gdy mu jest wrogiem zwyk?a jego szata.
_______________________________

Bez jutra, bez zapa?u,
Bez wielkich, a ?wi?tych nadziei,
Bez idea?u.
_______________________________

Lecz i w tej dzikiej, niebezpiecznej kniei
Mo?na si? podnie?? i uciec od b?ota,
I w rol? plenn? zamieni? ka?u?e.
_______________________________

Jest jeszcze wzg?rze....
Golgota.

Bieg okr??ny

Cho?by? spokoju swego wiecznie strzeg?,
Bez trudu smaczne zdobywaj?c fety,
Zawsze ci? przecie czeka jaki? bieg,
Zawsze do jakiej? musisz zd??a? mety.

Rzadko czar nagr?d jest wysi?ku wart,
Rzadko kto zowie si? Loth, albo Kuchar...
Ci zdobywaj? dyplom z g?adkich kart,
?eton?w rz?dy, albo srebrny puchar.

Cz??ciej kto? sercem si? cz?owieczem w?ciek?
I wnet dla wdzi?k?w niewie?cich niestety,
Urz?dza dziki, nieprzytomny bieg,
?a?uj?c p??niej, ?e doszed? do mety.

?renica ?wieci z poza ciemnych rz?s,
Gdy zawodnicy od nocy do ?wit?w
Biegn? by zdoby? albo chleba k?s,
Albo b?yszcz?ce uroki zaszczyt?w.

Biegnij! A cia?em swem jak kul? strzel.
P?d?, jakby? si?? mia? skrzyde? anielich!
Osi?gn?? w biegu raz obrany cel
Wi?ksz? nagrod? jest, ni? srebrny kielich.

Bzy kwitn?

Bzy ju? zakwit?y, lecz nie w mem ogrodzie,
co leg? samotny na wysokiej skale.
Kwiat si? nie rodzi hen, gdzie? w g?rskim ch?odzie
gdzie ca?un ?nie?ny rozr?s? si? wspaniale.

Pono w nizinach wiosna jest kr?low?:
Ziemi? pokry?a szmaragdowa chusta...
Gdzie?, kto? mi?o?ci szepce cudne s?owo
i u?miech stroi purpurowe usta.

Pono tam s?o?ce co dnia k?pie ziemi?
w potoku blask?w t?czowych nadziei,
pono z serc spad?o ?ez niestartych brzemi?
i nie masz grzmot?w ni ?nie?nych zawiei

Pono bzy kwitn? pachn?ce, wspania?e...
Czemu? nie rosn? hen, w podniebnym ch?odzie?!
Ja jednak kocham sw? odludn? ska??,
chocia? bzy kwitn? nie w moim ogrodzie,

Chrystus zmartwychwstaje

Mro?nych si? wichr?w przerwa?y podmuchy,
?niegowa wydma, jak przykry sen, taje.
Precz odrzuciwszy grobu kamie? kruchy,

Chrystus zmartwychwstaje.

S?o?ca promienne, z?otem l?ni?ce w??cznie
biegn? z b??kit?w o?wietla? rozstaje.
ludzko?? wiosenne czary wita hucznie...

Chrystus zmartwychwstaje.

Zwyci?stwo Prawdy bije w serca ?lepych,
kiedy do walki z mrozem k?amstwa staje
i gdy roztacza wszechmi?o?ci przepych.

Chrystus zmartwychwstaje.

Wieczna to walka! Cho? z?o si? rozpleni
i mrozem zetnie szemrz?ce ruczaje,
wierzmy, ?e przecie w?r?d z?otych promieni

Chrystus zmartwychwstaje.

Czas

Wstrzymaj wskaz?wki swe zegarze!
Czemu si? ?pieszysz, na co, po co?
Niby radosne widz? twarze,
Niby si? skry w oczach z?oc?
I parkiet b?yska
Na redutowe igrzyska
i tak si? wszystko niby cieszy,
A przecie? zegar nazbyt ?pieszy.
_______________________________

Dosiego roku, powiesz g?o?no
O Sylwestrowej tej p??nocy,
Cho? w sercu chowasz my?l niezno?n?,
?e? jest, jak kamie? rzucon z procy,
Co leci w przestrze? hen, bezradnie
I nie wie gdzie i kiedy padnie.
_______________________________

Wszak w ka?d? noc bije dwunasta,
Lecz przecie tylko raz do roku
Strach dziwny w piersiach nam wyrasta
I promie? jeden ga?nie w oku,
i los nasz zda si? jest nietrwa?y
I nagle min?? a? rok ca?y.
_______________________________

Bo kiedy ziarnka drobne, nik?e
Sypiesz nieznacznie i codziennie,
To jest zdarzenie ?ycia zwyk?e,
Szare, drobniutkie i niezmienne.
I zdaje ci si?, nic nie znaczy
Ziarnko do ziarnka gdy przystawa,
?e forma my?li si? nie paczy,
?e jeden dzie? na ?art zakrawa.
Lecz kiedy spojrzysz poza siebie,
Ziarnek si? zbierze przesz?o trzysta,
I gdy si? w przesz?o?? wzrok zagrzebie,
A przysz?o?? znowu wiecznie mglista,
To dreszcz zatrz?sie zimny tob?,
Bo znowu min?? rok, jak g?osy,
Co tchn? weselem i ?a?ob?
I rzuc? bia?y szron na w?osy,
I bruzdy ciemne na twarz rzuc?...
Przejd?, przemin? i nie wr?c?.
_______________________________

Trzysta sze??dziesi?t pi?? ziarn razem,
To du?o, du?o, bardzo du?o,
Kawa?u ?ycia s? obrazem.
Krople si? deszczu sta?y burz?,
S?owa drobniutkie - poematem,
Gwiazdki bezkresnym s? wszech?wiatem.
A gdy wybije ci dwunasta,
Rok w oczach w wieczno?? ci urasta,
Cho?by ci zmarszczki nie wy??obi?.
Rok mija, a co? w nim zrobi??
_______________________________

P??noc! Zegar bije, jak zwykle
Godzin r?wnych jednakie cykle,
Lecz cho? si? w ?renicach skry z?oc?,
Cho? na parkietach ?wiat si? cieszy,
Wola?bym wiecznie by? przed t? p??noc?
_______________________________

Zegar tak strasznie dzi? si? ?pieszy.

Czemu?

Gdy w dzie? wigilii zasi?dziesz przy stole,
Przedziwnie s?odko i poczciwie marzysz.
I rzewn? rado?? siada ci na czole,
Czy? jest kolega, druh, albo towarzysz.

Czem?e s? gwary politycznych sprzeczek,
Kiedy op?atka ujrzysz ?nie?ne brzegi?
Mi?e s? blaski na choince ?wieczek
R?wnie dla druha, jak i dla kolegi.

i nie wiem czemu nie szcz?dz?c mozo?u,
Przed i po ?wi?tach z innymi si? swarzysz?
Czemu gdy wstaniesz po uczcie od sto?u
Nie cz?owiek jeste?, lecz druh lub towarzysz?

Czyj ?l?sk?

Wszed? na m?wnic? ... usta?y rozmowy.
Ognistym wzrokiem obrzuci? s?uchaczy...
Doko?a Niemc?w podniesione g?owy.
M?wi - a ka?de s?owo ruchem znaczy.

"- My, my jeste?my tej ziemicy sol?,
my tu wznie?li?my wielki gmach kultury.
nasz? to prac? i nasz? niedol?,
wyros?y owe fabryk dumne mury.

?l?sk zbudowany przez niemieckie m?zgi,
?ycie bogactwom da?o nasze rami?,
nasze rz?dzi?o tu prawo i ... r?zgi.
Masz wi?c ze ?l?ska znikn?? pruskie znami??"

A g?rnik polski kopie w?giel czarny,
za swe zas?ugi nie po??da s?awy.
O, jak?e by?by rozum Niemc?w marny,
gdyby nie jego mi??nie i pot krwawy.

Dla niego...

Dla niego moda zmienia gust,
Dla niego promie? l?ni ?renicy,
Dla niego karmin s?odkich ust.,
Dla niego u?miech anielicy.

Dla niego w ?y?ach kipi krew,
Bo jego s?ug? pi?kny Eros.
Dla niego kto? tam czerni brew,
Dla niego wo? r?? i tuberoz.

Dla niego sleeping, fotel, plusz,
Dla niego przedzia?... pierwsza klasa
I kryszta? pe?nych wina kru?,
Dla niego d?okej konno hasa.

Widok natury g?rskiej cud
I koncertant?w s?odkie trele
I zagraniczne ?r?d?a w?d,
Dla niego morze i k?piele.

Dla niego stolik.. talia kart,
W orgiach szampana pe?na czara.
Dla niego czasem ?piewa bard.
Dla niego wszystko... dla dolara.

Drogi ?ycia

Gdy si? my?l m?oda w marzeniach rozpr??y,
Pij?c nektary z?ud z t?czowej czaszy,
Wylata wtedy na gwiazdy i ksi??yc.
I to jest pierwsza droga w ?yciu naszem.

Potem na inne tory ?ycie skr?ca,
?e tylko z sercem ma s?odk? za?y?o??,
Kwiatem nadziei radosnej u?wieca
Ka?dy sen z?oty. To si? zowie mi?o??.

Wraz znowu nowym szlakiem trzeba d??y?,
Kt?ry us?any jest w ostre krzemienie,
Gdzie w?? podpe?za, stado kruk?w kr??y:
Walka o jutro, o byt, o istnienie.

W ko?cu zm?czony, nim si? opami?tasz,
Cho? si? twych pragnie? nie rozpl?cze matnia,
Polna ci? ?cie?ka prowadzi na cmentarz.
A to jest droga czwarta i --- ostatnia.

G?rny ?l?sk

Diabli wzi?li gdzie? ideje
i szlachetnych uczu? wizg,
inny dzisiaj ju? wiatr wieje
gdy ententa czuje zysk.

niech w niewoli ?yj? ludy,
bo interes ma w tem lord ...
g?rno?l?skie kopa? rudy,
to zyskowny pono sport.

Aljanckie rz?dz? draby,
a jak rz?dz?, Bo?e zbaw,
dla nich w?giel ma powaby,
a nie s?uszno?? ludzkich praw

Nie pomog? i Bertramy,
Watykanu g?adki ton,
bo my ?l?ska nie oddamy,
a krzykniemy Niemcom - won!

Jesienne rymy

Na ziemi ?ciele si? ju? dym
I s?o?ce dosy? p??no wstaje:
Trzeba jesienny skleci? rym,
Takie ju? moje obyczaje...

Na zim? czas wzi?? z lasu chrust
Li?? na topoli si? czerwieni,
Zmarszczkem ko?o mych spostrzeg? ust.
Wi?c wida? nadszed? czas jesieni.

Ptak?w przelotnych umilk? g?os,
Min?? wiosenny sza? uniesie?...
W czupryniem znalaz? siwy w?os,
Nic nie pomo?e, idzie jesie?.

Lecz si? natury zmieni los,
Wiosna na zawsze p?l nie rzuci,
Jeno zostanie siwy w?os
I to, co by?o, ju? nie wr?ci...

Jesie?

Nad ziemi? dym si? ci??ki k??bi,
Li?? na topoli si? czerwieni,
Zmarszczk? na czole czas pog??bia,
Wi?c si? ma wida? ku jesieni.

Chmur si? zwieszaj? sm?tne grzywy,
Min? wiosenny sza? uniesie?,
W czupryniem znalaz? kosmyk siwy...
Nic nie pomo?e... idzie jesie?.

Lecz wiosna przyjdzie zn?w na niw?,
Na zawsze las?w, p?l nie rzuci.
Tylko zostan? w?osy siwe
I to, co by?o ju? nie wr?ci.

Ju? czas!

Ju? czas uderzy? z moc? w dzwon,
by przerwa? sen narodu!
Ju? czas, by dzisiaj w wielki dzie?
przesta? by? bry?? lodu.

Wszak tam o miedz? czeka lud,
nadziej? p?on? lica,
?e do Macierzy wr?ci ?l?sk,
Piastowska ta ziemica.

Wczoraj ze wschodu stado mkn?c,
w drodze si? wraz rozprys?o
o bohater?w tward? pier?...
i sta? si? cud nad Wis??.

Dzi? niech gorej? serca zn?w,
niech tam? lodu podr? -
niech pragnie? b?dzie jeden cel,
by sta? si? cud nad Odr?.

Kwiaty

Na ulicy kobieta zwi?d?a
Sprzedaje kwiat?w bukiety.
Ostatni? nitk? marze? wyprz?d?a.
Nieszcz??liwe s? czasem kobiety.

Kiedy?, ju? dawno, w oczach zapewne
Mia?a fio?ki, a nie w r?ku.
Dzi? w kupuj?cych twarze gniewne
Patrzy samotna, pe?na l?ku.

Ma suknie stare, ubogie
I r?ce ???te, cho? co dzie? k?pie...
A kwiaty s? bardzo drogie,
A ludzie tacy sk?pi...

Kwiat dla nich to nowa podnieta,
Do uciech wielkiego p?ku.

A smutna jest taka kobieta,
Co ma fio?ki nie w oczach, lecz w r?ku.

List do przyjaciela

Sny tw?rc?w wznios?ych, sny poet?w wieszcze
Oblok?y Polsk? w kr?l?w gronostaje,
A gdy ci? dzisiaj n?dza chwyta w kleszcze,
To, przyjacielu, si?y ci nie staje,
Aby uwierzy?, ?e kr?lewsko?? taka
Owoc?w ziemi darmo nie rozdaje
Za to, ?e? mianem obdarzon Polaka,
?e? w walce krwawi? poprzez obce kraje.

Je?li? mi?owa? Ojczyzn? w niewoli,
Chocia? grozi?y ci wi?zienne kraty,
Je?li? wygodnej wyrzeka? si? doli
Po to, by dzisiaj za??da? zap?aty.
Po to, by mog?y w Polsce rdz? zaj?? p?ugi,
Bo ty wysi?ku swoich mi??ni nie dasz,
To fa?szem by?y twe dawne zas?ugi,
Kt?re? Ojczy?nie wystawi? na sprzeda?.

Je?li dzi? rozbrat wzi?? z pot??nym czynem,
Patrz?c w twarz Polski okiem niemal wra?em,
To? nie jest teraz jej najlepszym synem,
Ale swej dawnej mi?o?ci handlarzem

Maj

Ptasz?ce ch?ry, najpi?kniejsze z harf
Co dnia zwiastuj? wielkie wiosny ?wi?to.
Maj niesie w s?o?cu kwiatom t?cz? barw
Z twarz? promienn?, jasn?, u?miechni?t?.

W szmaragd si? ka?de ustroi?o z drzew
I w wo? najs?odsz? i w najbielsze kwiaty
Wiatru w ga??ziach delikatny wiew
?piewa kochania s?odkie poematy.

Jeszcze przed ?arem nie uciekam w cie?,
Ni ogniem z nieba pier? jest przepalona.
Wiotk? ru? ?an?w czar wiosennych tchnie?
Ku s?o?cu podni?s? z pulchnej ziemi ?ona.

Za rok wiosenne czary wr?c? zn?w:
S?o?ce za?wieci i s?owik zanuci,
Akacja kwitn?? b?dzie i krzak bz?w,
Jeno si? cz?owiek zmieni i nie wr?ci.

Matura

Ju? by? z polskiego pisemny egzamin,
Matematycznych min?? ci??ar zada?.
Ka?da c?reczka, ka?dy synek mamin
Nie je obiad?w i nie jada ?niada?,
Lecz si? o byle co gniewa i w?cieka,
Bo egzamin ustny jeszcze czeka.

I b?dzie jeszcze historia, fizyka,
Obce j?zyki po martwej ?acinie,
Tak to si? szko?a z r?k m?odych wymyka
I wkr?tce pi?kne ?ycie szkolne minie.
A m?odo?? s?dzi, ?e ca?y ?wiat zmieni
Kiedy poczuje matur? w kieszeni.

M?odo??: algebra, ?wiczenia, matura,
M?odo??: humoru z?otem kute skrzynie,
Cudowna m?odo??, gdzie najsro?sza chmura
W tym, ?e si? ucze? zetnie w egzaminie
Je?li nie przyjd? pomoce sekretne:
A ja, m?j Bo?e, ja si? ju? nie zetn?.

Modlitwa

Bo?e, co? kara? nas wiek ca?y srodze
I niewolnik?w stwarza? pokolenia,
Co? ciernie sypa? na m?cze?stwa drodze
I ?y? nam kaza? bez Polski istnienia,
?e to nie by?y wiekuiste m?ki,
Przyjm, o Przedwieczny, z serc p?yn?ce dzi?ki.

W nawach Twych ?wi?ty? p?on? jasne znicze;
Ju? ich nie zgasi nigdy nar?d wra?y,
Ni we ?zach ton?? nie b?dzie oblicze;
Bez skarg idziemy do Twoich o?tarzy.
Za to, ?e? zgoi? wci?? krwawi?ce rany,
Dzi?ki Ci dzi?ki, o, Panie nad Pany!

S?o?ce wolno?ci na kopule ?wiata
W burzach niewoli okrutnej nie kona.
Niech?e nie gasi go nam r?ka brata,
Gdy r?ka wroga opad?a zemdlona.
By?my nie zeszli dzisiaj na bezdro?e,
Spraw to, o, Panie Nasz, Przedwieczny Bo?e.

Moja Przyjaci??ka

Nim ?wiat?o zga?nie w wieczory zimowe,
A sen u progu sypialni nie stoi,
W ciszy urocznej wychylam sw? g?ow?,
By spojrze? w oczy przyjaci??ki mojej.

Oczy ma cudne, w kt?rych trosk? topi?...
W oczach tych ?arz? si? b?yski ekstazy,
Lub przebiegaj? jak w kalejdoskopie
Sk?pane w s?o?cu i t?czy obrazy.

To mi przynosi zmar?ych czas?w echa
Nabrzmia?e chwa??, jak rycerska zbroja,
To zn?w si? m?drze w zadumie u?miecha
Dobra, serdeczna przyjaci??ka moja.

I nigdy ze mn? si? o nic nie wadzi,
Nie ma przede mn? ?adnej tajemnicy
I nigdy nigdzie z nikim mnie nie zdradzi,
Siedz?c na tronie uczu? powiernicy.

A gdy w swe d?onie wezm? cudne sploty,
Ona do duszy najg??biej zagl?da
I w tej niezwyk?ej godzinie pieszczoty
Wszystko oddaje, nic w zamian nie ??da.

Na zawo?anie gorliwie si? stawia...
Kszta?t jej otwiera mi b??kitna wst??ka.
I nigdy pieszczot mi swych nie odmawia
Moja najmilsza przyjaci??ka - ksi??ka.

Mr?z

Do mrocznych las?w, na ten ?an
Przyjecha? wczoraj srogi pan
I ostrzem igie? bije w twarze.
Siw? ma brod?, siw? brew,
?zy w per?y zmieni, ?cina krew,
Na szybach rze?bi w noc witra?e.

Ostatni? traw? z ziemi zmi?t?,
W?r?d sopli lodu, w?r?d tych grudzie?
W wichrze us?ysz? g?os rozpaczy.
Lecz gdy kto inny zajmie tron,
Stopniej? ?niegi, zniknie szron
I przecie? b?dzie zn?w inaczej.

Przez mroczne lasy, przez ten ?an
Jedzie tak d?ugo srogi pan
A? s?o?ce b?dzie zn?w ?askawsze.
--------------------------------------------
Przyjecha? gro?ny mocarz mr?z,
Lodem w cz?owieka piersi wr?s?
I zosta? w?adc? tam na zawsze.