Jarosz ?. WIERSZE

KR?L. DUCH

Skrzypi? drzwi w pod?odze,

ptak ostry siorbie rzek?.

Za murem cmentarza mg?a

wygi?ta jak kr?gos?up. Puch.

Nie widzimy si?. Nie s?yszymy.

Tylko czasem co? za?wista w szparze, zastuka o szybk?.

Brz?knie pod lemieszem.

CEGLANA 35
„Przesta?em si? nudzi?,

odk?d wymy?li?em sobie wroga.

Teraz wci?? w siebie patrzymy”.

„Kiedy zabranie obcych,

powyka?czamy si? miedzy sob?”.

„Widzia?em to, ale przez chwil?.

Jak w b?ysku flesza, b?yskawicy”.

Torba jest l?ejsza; zostawi?em na stoliku

wod? i ubrania. Przy windzie min??em

dwie siostry sprzeczaj?ce si? nad ?pi?cym.

Wyszed?em, depta?em grube li?cie. Oddychaj?c,

czu?em jakbym wchodzi? w nieznane jezioro.

Niepewnie jak wtedy, gdy cia?o obejmuje woda,

gdy rozrasta si? dno.

WN?TRZA


Ci??cy i s?odcy schodzimy z boiska.

Tam, gdzie ko?czy si? szpaler karagany.

Zach?y?ni?ci p?ytkim dniem, wieczorn? duchot?

trzymamy powietrze w ustach jak kryszta?,

opadamy. I w ko?cu ostre jak ko?ci kurcz?t trawy

przebijaj? nasze cia?a. Przek?uwaj? ?y?y,

t?tnice ?liskie.

NAGANIACZ

Kuli si? lato. Wre jego m?tna pie??.

Stawia g?adkie, niepewne kroki,

rozstawia kretowiska.

Id? przez si?gaj?ce do kolan trawy.

Ze srebrnym ?a?cuszkiem na szyi i z?ot? gwiazd?

w gardle. I w?a?nie tu, za zagonem lucerny,

spotykam znajomego ch?opca. Niedawno by? tylko

naganiaczem zwierz?t z m?odym, rozczochranym sercem.

Teraz mija mnie dumny, wynios?y.

To w?a?nie jemu pozwolono dzi? po raz pierwszy

na zmi?tej w rulon gazecie przenosi? ogie?

pod zgrabione kupy ??cin.

W?R?D ?YWYCH

Ziemia oddaje ciep?o, kobieta wrzuca do wiadra

wype?z?e na ?cie?k? ?limaki, zmienia wod? kwiatom w kapliczce.

Jej syn naci?ga proc? kulk? rudy znalezion? przy torach.

Kciuk mam przeci?ty kartk?, powoli spisuj?

ten kr?tki ?wiat. Na razie dzieje si? to tu,

gdy jeste?my w?r?d ?ywych.