Pie??
Nad nami noc. W obliczu gwiazd -
og?uch?ych od bitewnych krzyk?w
jaki? zwyci?zc?w przysz?y czas
i nas odpomni, niewolnik?w?
Pustyni?, step i morza twarz
mijamy, depcz?c, grzmi karabin,
zwyci?zc?w krzyk, helot?w marsz
i g?odny t?um cyrkowych zabaw.
Wo?anie, ?piew, parias?w wiara,
?opoce wiatrem wrogi znak,
krojony talar, ?okie?, miara
i chodz? ci?gle szale wag.
Niepr??no stopa depcze kamie?,
niepr??no tarcz d?wigamy, bro?,
wznosimy czo?o, pr??ne rami?
i ukrwawiamy w boju d?o?.
Niepr??no z piersi ciecze krew,
poblad?e usta, skrzep?e twarze,
wo?anie zn?w, parias?w ?piew
i kupiec towar b?dzie wa?y?.
Nad nami noc. Gorej? gwiazdy,
d?awi?cy, trupi nieba fiolet.
Zostanie po nas z?om ?elazny
i g?uchy, drwi?cy ?miech pokole?.
Po?egnanie z Mari?
Je?eli ?yjesz -- to pami?taj,
?e jestem. Ale do mnie nie id?.
W tej nocy czarnej, opuchni?tej
?nieg si? do szyb p?atami klei.
I gwi?d?e wiatr. I nagi kontur
drzew bije w okno. I nade mn?
jak dym zagas?ych miast i front?w
p?ynie niezmierna, g?ucha ciemno??.
Jak strasznie cicho! Po c?? by?o
a? dot?d ?y?? Ju? tylko gorycz.
Nie wracaj do mnie. Moja mi?o??
jest z?arta ogniem krematorium.
Stamt?d ci? mia?em. Twoje cia?o
w ?wierzbie, w flegmonie tak si? pi??o
jak ob?ok wzwy?. Stamt?d ci? mia?em,
z niebios?w, z ognia. Przemin??o.
Nie wr?cisz do mnie. Razem z tob?
nie wr?ci wiatr, co mg?? si? opi?.
Nie wstan? ludzie z wsp?lnych grob?w
i nie o?yje kruchy popi??.
Nie chc?, nie wracaj. Wszystko by?o
gr? nasz?, z?ud?, czczym teatrem.
Kr??y nade mn? twoja mi?o??
jak dym cz?owieka ponad wiatrem.
* * *
Wiem, z nag?a si? otworzy kr?g
mi?o?ci naszej. Nieostro?ny
mej r?ki ruch odp?oszy ciebie --
wtedy odejdziesz. Ka?da rzecz,
kt?rej dotkn??a?, nawet powiew
powietrza, id?cego od drzwi
lekko przez ciebie otwieranych --
ciebie mi b?d? przypomina?,
jak gdyby strun? by?y, kt?r?,
przechodz?c mimo, potr?ci?a?...
A jakim d?wi?kiem b?d? dr?a?
ja, kt?ry mia?em ci? w ramionach?
* * *
Tak mi si? twoja twarz rozp?ywa
i niknie we mnie jak widnokr?g,
z kt?rego odej?? trzeba. Glos tw?j,
twe oczy, u?miech jak przelotny
wiatr, gdy si? o twarz ociera,
jeszcze dr?y we mnie i jak ptak,
kt?ry tak lekko i ostro?nie
w powietrzu wa?y si?, jak gdyby
oddechem by? -- ulata ze mnie,
rozp?ywa si? i niknie. Pr??no --
ty wiesz, ?e w szyby nocnej czer?
jak w ?ycie swoje dawne patrz?,
lecz ciebie tam ju? nie ma.
Tylko mg?a, kt?ra w g?r? si? podnosi...
* * *
Wci?? jeste? przy mnie. Wszelki d?wi?k
i ruch tak zwyk?y, jak schylenie
czo?a ku r?kom, trzepot powiek
i cichy u?miech zamy?lenia -
to jeste? ty. Milczenie ust,
puls serca i pieszczota d?oni
nie chwyc? ciebie, ani s?owo,
kt?re w przemo?ny ro?nie rytm
i jakby fal? i ciemno?ci?
ogarnia mnie... Wi?c smutek, gorycz,
t?sknota - czy? naprawd? jestem
strun?, na kt?rej b?l mijania
w d?wi?k si? przewija? Tylko jedna
ty, kiedy schylasz si? nade mn?
uwa?nie patrz?c w moje oczy,
uciszasz dr?enie i m?j b?l,
i chocia? ciebie nie ogarn?
s?owem i gestem, jest mi dobrze
i m?wi? ci po prostu: jeste?...
* * *
My?l? o tobie. Twoje oczy,
tw?j g?os, tw?j u?miech przypominam,
patrz?c na niebo. Zboczem nieba
zsuwa si? ob?ok, jakby? lekko
profil zwr?ci?a w lewo. ?wdzie
drzewo wpl?tane w wiatr przechyla
koron? twoim przechyleniem,
a tam w powietrzu ptak si? wa?y -
i wiem, ?e tak do twarzy wznosisz
d?o? w zamy?leniu. Rozproszona
uroda rzeczy, b?ysk przelotny
pi?kna na ziemi wiem, ?e w tobie
uwi?z? i zastyg? w kszta?t...