Miko?aj z Wilkowiecka HISTORYJA O CHWALEBNYM ZMARTWYCHWSTANIU PA?SKIM

PERSONY ROZMAWIAJ?CE
EWANJELISTA albo PROLOG
ANNASZ biskupowie
KAIFASZ
PI?AT starosta
PILAKS str??e grobu Bo?ego
TEORON
PROKLUS
FILEMON
MARYJA mater Jesu
MARYJA MAGDALENA
MARYJA JAKOBI
MARYJA SALOME
MARYJA CHUZOWSKA
RUBEN aptekarz
JEZUS
LUCYPER dyjabli
CERBERUS
JADAM Ojcowie ?wi?ci
OZEASZ
DAWID
ABRAM
ABEL
NOE
JAN BAPTYSTA
?OTR krzy?owy
MICHA? ARCHANJO?
ANJO?OWIE dwa
PIOTR uczniowie Pa?scy
TOMASZ
FILIP
ANDRZEJ
KLEOFAS
?UKASZ
________________________________________
DO TEGO, KT?RY BY SPRAWOWA? T? HISTORYJ?
Ta historyja mo?e by? sprawowana inter festa Paschae et Ascensionis Domini, w ko?ciele abo na cmyntarzu, petita admissione a praesidibus ecclesiarum.
Non moveat autem bonum lectorem, i? si? szeroko rozci?gn??a i na tak wiele person, bo wszytkich 35. Wszak?e gdzie by nie by? dostatek tak wiela person, tedy z biskup?w, z Pi?ata, ze trzech str???w i z aptekarza mog? by? Ojcowie ?wi?ci, odprawiwszy trzy cz??ci swoje. A z Filemona mo?e by? ?otr. I zasi? z Ojc?w ?wi?tych mog? by? uczniowie Pa?scy, odprawiwszy czwart? cz??? swoje. Tedy tym porz?dkiem odprawi historyj? 21 person.
A komu by si? te? zda?o, dla pr?tszego odprawienia historyjej, mo?e nie czyta? Ewanjelijej, kt?ra jest pertotam historiam in suis locisn. Mo?e, kto chce, opu?ci? i ?piewanie, kt?re jest te? per totam historiam, ale dobrze by z ?piewanim.

Najpierwej, dla uspokojenia ludzi, mo?e ?piewa?: "Przez Twe ?wi?te Zmartwychwstanie", raz tylko. A potym
PROLOGUS
Wci?rnastkie rzeczy stworzone,
Tak niebieskie jako ziemne,
Krze?cijanie mili, wierni,
W Panu Bogu zgromadzeni,
Pokazowa?y po sobie,
Na ziemi i te? na niebie,
Jak si? wszytkie weseli?y
I te? barzo radowa?y
Czasu onego ?wi?tego
Zmartwychwstania Krystowego.
Przestanie troch?
Naprz?d z nieba anjo?owie,
Do grobu Jego pos?owie,
Na znak swojej weso?o?ci
I te? wielkiej st?d rado?ci,
Przy grobie ich dwa b?d?cy
Z niewiastami gadaj?cy,
Byli oblicza l?ni?cego,
Odzienia jako ?nieg bia??ego.
Przestanie troch?
Potym za? wci?rnastcy ludzie
Radowali si? te? wsz?dzie:
Distincte
Pod ziemi?, w ziemi, na ziemi,
B?d?c wszyscy pocieszeni;
Pod ziemi? Ojcowie ?wi?ci,
Kiedy z piek?a byli wzi?ci,
A w ziemi cia?a umar?ych,
Wiela ludzi dobrych, ?wi?tych,
Z grob?w swoich powstawaj?c
I ludziom si? pokazuj?c. Mat. 27
Przestanie troch?
Tu lepak z wierzchu na ziemi
Aposto?owie z drugiemi,
Wci?rnastcy si? radowali, Joan. 20
Gdy Pana Krysta widzieli.
Przestanie troch?
I po dzi? dzie? ludzie wierni,
Po wszytkim ?wiecie nabo?ni,
Wesel? si? i raduj?,
Gdy to sobie spominaj?.
Przestanie troch?
Stworzenia za? nierozumne,
Wci?rnastkie te rzeczy ziemne,
Te? po sobie pokazuj?,
I? si? st?d nieco raduj?:
Drzewa swoimi p?czkami,
Listkami i te? kwiatkami,
Kt?re wypuszczaj? z siebie
Na ko?dy rok o tej dobie.
Zna? to na ??kach, na polach,
Distincte
Na g?rach, w ogrodziech, na rolach.
Wszytek si? ?wiat zazielenia?,
Tak, by te? wi?c przemowie chcia?.
I s?o?ce teraz inaksze,
Distincte
Wy?sze, cieplejsze, ja?niejsze.
Owa wci?rnastko stworzenie
Czuje Pa?skie Zmartwychwstanie.
Przestanie troch?
To wszytko my uwa?aj?c
I k temu si? przyk?adaj?c,
Tochmy sobie umy?lili
I na to si? przyprawili,
I?bychmy wam pokazali
I wierszami powiadali
Ist? prawie historyj?,
Z Pisma ?wi?tego zebran?,
O Krystowym Zmartwychwstaniu,
Ku naszemu pocieszeniu.
Rozdzia? historyjej
Kt?r? ?wi?t? historyj?
Odprawim cz??ciami sze?ci?.
Pierwszej cz??ci summa
Z kt?rych pierwsza o tym b?dzie
Przy Ewanjelijej wsz?dzie,
Jako biskupi z drugimi
Osobami duchownymi
Pi?ata o to prosili,
By gr?b Pa?ski osadzili
Z jego dworu ?o?nierzami,
Za ich pieni?dze str??ami.
Wt?rej cz??ci summa
Wt?ra o nabo?nych paniach,
O trzech, a wszytko Maryjach,
Kt?re ma?ci kupowa?y,
Co nimi pomaza? mia?y
Pana Jezusowe cia?o,
Gdy w grobie w?o?one by?o.
Trzeciej cz??ci summa
Trzecia cz??? b?dzie o str??ach,
O Pi?atowych ?o?nierzach,
Przy grobie Pa?skim b?d?cych,
A cia?a jego strzeg?cych.
Czwartej cz??ci summa
Cz??? czwarta wed?ug Dawida
I krze?cija?skiego Kreda
O tym si? b?dzie pl?ta?a
I to rozpami?tawa?a,
Jako Pan do piekie? st?pi?,
Ojce ?wi?te z nich wybawi?.
Pi?tej i sz?stej cz??ci summa
A pi?ta cz??? z ostateczn?
B?d? mia?y spraw? spoin?.
Znowu zasi? o Maryjach,
O onych trzech ?wi?tych paniach,
Kt?re do grobu chodzi?y,
By Pana Krysta maza?y.
Potym o ukazowaniu
Pa?skim, po swym Zmartwychwstaniu.
Przestanie troch?
A je?li co takowego,
Do tego aktu ?wi?tego,
W tej chwalebnej historyjej
Nad tekst ?wi?tej Ewanjeliej
B?dziem przywodzi? sk?din?d,
Nie poczytajcie nam za b??d.
Bo je?li co przyczynimy,
Tedy z starych Patr?w mamy.
Ostatek sami os?d?cie,
Je?li nie tak jest na ?wiecie,
Co my tu b?dziem spomina?,
Nad Pismo ?wi?te przyczynia?.
Kto by nie mia? czyta? Ewanjelijej miedzy historyj?, tedy te sze?? sequentes versus Prolog przest?pi, a pocznie si?dmy wiersz: "Waszmo?? si?" etc.
A ten uczynim ordynek
Przez tera?niejszy akt wszytek:
B?dziem czy?? po sentencyjej
Tekst ?wi?tej Ewanjelijej,
Z kt?rejechmy uczynili
To, co b?dziem sprawowali.
Przestanie troch?
Waszmo?? si? ju? uspok?jcie,
A rzeczy pilno s?uchajcie.
A chc?c Waszmo?? mie? czujniejsze
I te? w s?uchaniu pilniejsze,
Dla poobiedniego spania
B?dziem u?ywa? ?piewania,
Kt?re Waszmo?? budzi? b?dzie
Miedzy wierszykami wsz?dzie.

CZ??? PIERWSZA
Persony do niej:
Annasz, Kaifasz, Faryzeusz, Pi?at, Pilaks, Teoron, Proklus, Filemon
Ewanjelija
kt?r? b?dzie czyta? Ewanjelista wsz?dy po sentencyjej przez wszystek akt, jako stoi na swoich miejscach. I tu ju? pocznie
T. Nazajutrz po Wielkim Pi?tku zeszli si? prze?o?eni kap?a?scy i faryzeuszowie do Pi?ata, m?wi?c: Panie, wspomnieli?my, ?e on zwodziciel, b?d?c jeszcze ?yw, powiedzia?: Po trzech dniach zmartwychwstan?. Przeto rozka?, aby strze?ono grobu a? do trzeciego dnia, by lepak nie przyszli zwolennicy jego, a nie ukradli go, a potym by powiedzieli posp?lstwu: Wsta?ci z martwych; tedy by by? ostateczny b??d gorszy ni?li pierwszy.
Potym Annasz z Kaifaszem i z Faryzeuszem przyjd? do Pilata i k?aniaj?c si? wszytcy, rzecze
ANNASZ
Pok?ona nasza staro?cie,
Najwy?szemu w tym tu mie?cie,
Pi?atowi ?lachetnemu,
A nam panu ?askawemu,
Danemu z pa?stwa rzymskiego
Do tego miasta s?awnego.
Pilat wstanie ku nim, zj?wszy czapk? z g?owy, i uka?e im r?k? miejsca ku siedzeniu. A potym rzecze
KAIFASZ
?askawy panie starosta,
Rz?dzicielu tego miasta.
B?dzie ukazowa? na si? i na drugie
Ja, Kaifasz, i z Annaszem,
Z tym tu Faryzeuszem,
Tochmy sobie dzi? spomnieli,
Cochmy przedtym s?ychawali,
I? wi?c on zwodziciel m?wi?,
Gdy si? miedzy lud?mi bawi?,
Jeszcze za swego ?ywota,
Pierwej, ni? zszed? z tego ?wiata:
"Po trzech dniach z martwych powstan?
I zasi? kr?lowa? b?d?".
Ot?? go ju? z krzy?a zj?to,
I? jutro zachodzi ?wi?to;
W ogrodzie w grobie w?o?ono
I kamieniem za?o?ono.
ANNASZ
Przeto was barzo prosimy
I ods?ugowa? b?dziemy,
Ka? Waszmo?? strzec grobu jego,
A?e do dnia do trzeciego,
By snad? jego zwolennicy
I te? inszy we? wierz?cy
Na gr?b gwa?tem nie przypadli,
Cia?a jego nie ukradli,
A ludziom by powiadali
I tak wsz?dy rozs?awiali,
I? moc? swoj? zmartwychwsta?,
Jako wi?c przedtym powiada?.
FARYZEUSZ
By?ciby b??d ostatniejszy
Stokro? gorszy ni?li pierwszy.
Bo co? jego zwolennicy
I inszy te? we? wierz?cy
Przed ?mierci? i m?k? jego
Mnimali go by? wielkiego:
Jedni jakiego proroka, ?uk. 7
A drudzy zasi? Krystusa - Mat. 16
Dopiero?ci by twierdzili,
Po wszytkim ?wiecie s?awili
To o nim po zmartwychwstaniu
Ku naszemu wszemu z?emu.
Ewanjelija
T. Rzek? im Pi?at: Macie str??a, id?cie, strze?cie, jako wiecie.
PI?AT
do biskup?w
Wszytko u mnie otrzymacie,
O co tu teraz ??dacie.
Uka?e na ?o?nierze, kt?rzy przed nim b?d? sta?
A to macie me ?o?nierze,
Z kt?rych b?dziecie mie? str??e:
Pilaksa z tym Teoronem
I Proklusa z Filemonem.
Ju? tam, kiedy chcecie, id?cie, .
Jak nalepie] wiecie, strze?cie.
Ewanjelija
T. A oni odszedszy obwarowali gr?b, piecz?tuj?c kamie? z str??ami.
ANNASZ
A to zaraz st?d p?jdziemy,
A was Bogu poruczamy.
I uk?oniwszy si? Pi?atowi, odejd? do str???w i rzecze im
KAIFASZ
A wy te?, panowie, p?d?cie,
Or??a z sob? nabierzcie.
P?jdziemy do grobu teraz
I zapiecz?tujem zaraz.
PILAKS
Dobrze, mo?ciwi biskupi,
Jedno nie chciejcie by? sk?pi.
B?dziecie mie? str??e dobre,
Dacie li pieni?dze szczodre.
Uka?e na drugie
Bo? to tu s?awni hajducy,
?mieli i du?y junacy.
ANNASZ
O to si? wy nie starajcie
Ani si? z nami zmawiajcie.
Nasza rzecz wam pieni?dze da?,
A wasza - grobu pilnowa?.
I przyszedszy do grobu, b?d? go biskupi piecz?towa?, m?wi?c do str???w
KAIFASZ
Patrzcie?, na co was bierzemy
I jak wam gr?b zostawiamy,
Wosk na kamie? przylepiaj?c,
Piecz?ci na? przyk?adaj?c.
ANNASZ
odchodz?c od grobu, rzecze do str???w
Ju? was prosim, pilno strze?cie,
A zaw?dy ostro?ni b?d?cie,
By nie przyszli zwolennicy
I nie ukradli go w nocy.
FARYZEUSZ
Ba, i niewiasty te? one
Z miasta, Maryje rzeczone,
By o nim nie pomy?la?y,
Bo go barzo mi?owa?y.
I odejd? biskupi.
TEORON
podni?sszy jakie arma
O, zle? by go tu kra?? przyszed? -
Wierz mi, ?e by rz?du doszed?!
FILEMON
Niechaj przyjd? zwolenicy,
I podniesie te? arma
Ale wara, lega? wszytcy!
PROKLUS
Niewiasty odstraszy ?atwie,
Wzi?wszy rusznic? abo dwie.
PILAKS
Nie trzeba? si? nam obawia?,
Nie przydzie? go nikt dobywa?.
Rozsad?my si? ka?dy w swoje -
Ja ju? bior? wart? moje.
I stanie na jednym rogu grobu, tak?e i drudzy nadrugich trzech rogach. I b?d? ?piewa? ka?dy z osobna na not? "Hejna? ?wita"
PILAKS
Czuwaj, czuwaj, a nie le?y,
Ale grobu pilno strze?y,
Chcesz li, by? nie by? na wie?y!
O g?asaj?e, g?asaj, pacholiku mi?y.
TEORON
A ty, Pi?trze, z ?ys? g?ow?,
Wara w?sa z siw? brod? -
By? nie wzi?? maczug? ow?!
Wyci?gnie r?k? z maczug?
O widz? ci?, widz?.
PROKULUS
Widz?c was te?, bia??e g?owy,
Co?cie na kradzie? gotowy -
Umykaj ko?da w czas g?owy!
O widz?c was, widz?.
FILEMON
A ty, zwod?ca, le??c w grobie,
Miej tam pok?j dobry sobie.
Podniesie bart?
By? nie wzi?? bart? po g?owie!
O wara, wara.
?piewanie
"Sepulto Domino" etc., vide "Agendam". To i insze ?piewanie, kt?re jest miedzy historyj?, b?d? ?piewa? m?odzie?cy.

CZ??? WT?RA
Persony do niej:
Maryja Magdalena, Maryja Jacobi, Maryja Salowe, Joanna Chuzowska, Ruben aptekarz
Ewanjelija
R. A gdy przemin??a sobota, Maryja Magdalena i Maryja Jak?bowa, i Salome, L. Joanna i insze, R. nakupi?y i L. nagotowa?y zio?a i wonne ma?ci, R. aby przyszedszy pomaza?y Jezusa.
MAGDALENA
do drugich Maryj
Ba, moje mi?e siestrzyce!
Nie lutujmy? swojej prace
I pieni?dzy nie ?a?ujmy -
Uderzy w wacek r?k? i podniesie go wzgor?
Wszak je, chwa?a Bogu, mamy.
Uczy?my co takowego
Mi?o?? pokazuj?cego
Ku Jezusowi mi?emu,
Panu i mistrzowi swemu,
Kt?rego nam um?czono
I do grobu pochowano.
MARYJA JACOBI
Ba, i owszem, mi?e moje,
Poka?my kochanie swoje,
Nie tylko na ?wiecie w ?ywym,
Ale i w grobie umar?ym.
Nie ustawajmy w mi?o?ci
I w swej zwyk?ej nabo?no?ci,
Kt?r?chmy ku niemu mia?y,
Kiedychmy za nim chadza?y,
Nauki jego s?uchaj?c
I onemu pos?uguj?c. Mar. 15
MARYJA SALOME
A c??, namilsze, takiego
Chcemy uczyni? dla niego?
Jam wszystko gotowa czyni?
I gdzie trzeba, wsz?dy wyni??.
Potrz?snie wackiem i podniesie go wzg?r?
Ba, i wacka nie ?a?uj?,
Zw?aszcza gdy rzecz dobr? czuj?.
JOANNA
Ja czekam, co uradzicie
I na co si? zezwolicie.
Na wszystkim przestan? z wami,
Tak mieszkiem, jak pos?ugami.
MARYJA MAGDALENA
Nie mamy tak co inszego
Uczyni? dla umar?ego:
Nakupmy zi?? woniaj?cych,
W?dek, olejk?w pachni?cych,
Z kt?rych ma?ci naczynimy,
Kt?rymi cia?o natrzemy,
I?by w grobie nie cuchn??o
Ani od ziemie pr?chnia?o.
MARYJA JACOBI
Dobrze wi?c, tak udzia?ajmy,
Wiecz?rci ju?, nie mieszkajmy!
Wysypie liczmany na st??
Awo sto dukat?w moich,
Przy???cie? wy te? co do nich!
MARYJA SALOME
wysypie talary
Awo te? moje talary,
Pi??dziesi?t, a ko?dy stary.
By ich te? na urz?d szuka?,
Nie wiem, by gdzie takich dosta?!
JOANNA
wysypie monet?
Awo te? moja moneta,
Bo tu z sob? nie mam z?ota.
Uczyni? te? to niema?o,
A bodaj ze sta nie by?o?
MAGDALENA
zbieraj?c pieni?dze do kupy
B?dzie? dosy?! Pochowajmy,
A w drog? si? nagotujmy!
P?jdziem zaraz do apteki,
Pobrawszy z sob? koszyki.
I p?jd? do apteki z koszykami
MARYJA JACOBI
do aptekarza
Pom?? B?g, panie Rubenie,
Cnotliwy krze?cijaninie,
Tego miasta aptekarzu
I dostateczny kramarzu!
RUBEN
Witajcie?, me mi?e panie!
Roz?o?y r?ce
Jaki traf? Wszystko Maryje!
Pani Madleno ?askawa
I Maryja Jak?bowa,
Z Maryj? pana Salomego
I z Joann? pana Chuzego.
C?? mi powiecie dobrego
Tego wieczoru ?wi?tego?
MARYJA SALOME
Przedajcie nam zi?? pachni?cych
I olejk?w woniaj?cych,
I? z nich ma?ci naczynimy,
Jako my samy rozmiemy,
Na cia?o mistrza naszego
Dzi? do grobu w?o?onego.
RUBEN
A to wnet, ?askawe panie,
Na Waszmo?ci rozkazanie!
Jedno, co trzeba, powiedzcie,
A pieni?dze zaraz liczcie.
MAGDALENA
Podajcie naprz?d balsamu,
A mirry ?wie?ej ku temu,
Olejku ja?owcowego
I te? spikonardowego.
RUBEN
nak?adszy s?ojk?w
Ot?? tu ju? wszytko macie -
Ka?cie? wa?y?, ile chcecie.
A s?? te olejki, w?dki
Znamienite, prawie fryszki.
Tu mo?e aptekarz uczyni? jak? wonno?? z w?dek i olejk?w
MARYJA JACOBI
Zydzie? si? zi?? ze sto funt?w,
A z drugie - baniek olejk?w.
Ale si? pierwej stargujem,
To? dopiero wa?y? ka?em.
MARYJA SALOME
A po czemu? nam funt dacie? -
Jednym s?owem nam powiedzcie,
I? pieni?dze b?dziem liczy?,
A wy te? b?dziecie wa?y?.
RUBEN
Ju?ci ja waszmo?ciam przedam
Tak, jako sam od kupca mam.
Zw?aszcza dla mistrza waszego,
Bom te? sam jest z uczni?w jego.
A wam si? te? chc? zachowa?,
I?by?cie do mnie kupowa?
Potym cz??ciej przychadza?y
I insze panie str?czy?y.
Dam wam balsam po sta z?otach,
Mir? po ?smi talarach.
B?dzie rozstawiaj st?jki, banki,, zio?a, w?dki etc.
Olejki ba?kami bierzcie,
A co ka?da niesie, p?a?cie.
MAGDALENA
Wierzymy? jako dobremu
Cz?owieku krze?cija?skiemu,
I? si? nie b?dziesz targowa?,
Z nami d?ugo handrykowa?.
We?miesz od nas to, co? damy,
Wszak ci straty nie ?yczymy.
Co by da? inszemu na tram,
To dzi? dasz za gotowe nam.
I wysypie mu pieni?dze na st??
A masz wyborn? monet?,
Talary, czerwone z?ote.
Odlicz je, a przesta? na tym,
A my te? odchodzim zatym.
I p?jd? precz, nabrawszy s?ojk?w i baniek, i zi?? z apteki.
?piewanie
"Dum transisset sabbatum" etc. Wiersza nie trzeba.

CZ??? TRZECIA
Persony do niej:
Pilaks i z drugimi, Annasz, Kaifasz
Ewanjelija
T. A oto ziemie trz?sienie sta?o si? jest wielkie. Abowiem anjo? Bo?y st?pi? z nieba i przyst?piwszy odwali? kamie? i siedzia? na nim. A by?o oblicze jego jako ?yskawica i odzienie jego jako ?nieg. I od boja?ni jego pol?kali si? str??owie i stali si? jako umarli.
Tu mog? mo?ojcy, wprawni na to, obyczajnie strzela? z rusznic. A tymczasem Anjo?owie odkryj? gr?b i si?d? w nim ko?dy osobno. Na kt?re wejrzawszy
PILAKS
rzecze do drugich str???w
Wejcie! Co? ondzie pi?knego,
Jakoby ?nieg bieluczkiego!
I zawo?a g?osem wielkim
O, Dio! C?? mi si? dzieje?
Serce mi jako? truchleje!
TEOBON
Uram gazda! Rata! Przeb?g!
Ju?ci lec?, nie czuj? n?g!
I padnie na ziemi?, chrz?szcz?c zbroj?. Tak?e i drudzy uczyni?, wo?aj?c wiersze twoje
PROKLUS
Strach, przeb?g, strach mi? zejmuje!
Hej, beszcie! C?? si? w?dy dzieje?!
FILEMON
Wody, przeb?g, wody, mdlej?!
Gosponie! Ju?ci martwiej?!
PILAKS
Pro Boha! C?? w?dy dzia?amy?!
By na gwa?cie, tak wo?amy!
Jeden "przeb?g", drugi "rata"
Wola, jakby gin?? z ?wiata.
Jeden powiada, i? "mdlej?",
Drugi, i? "w po?y martwiej?".
Sromota? to nasza b?dzie,
Jedno si? dowiedz? ludzie.
Rycerzom tak s?awnym krzycze?,
By zmar?ym na ziemi le?e??!
Co rychlej, przeb?g, wstawajcie,
A bro? zaraz pozbierajcie!
I wstan? wszytcy
TEORON
Wos ist dos, mayn herr Pilaksie,
Czemu go wy tak wo?acie?
Abo go Krystus zmartwychwsta?? -
To? by go nam dyjabli da?!
Powiedzcie go mi prawdziwie,
Spatrzawszy go pierwej w grobie.
PROKLUS
zajrzawszy do grobu
W czas, panowie, po harabie,
A Krystusa ju? nie w grobie!
FILEMON
zajrzawszy do grobu
Bo, bo, bo, panowie, poszed?,
Ba, i prze?cierad?a odszed?!
Nie pomog?o zamykanie
Grobu ni piecz?towanie.
Wsta? piecz?ci nie ruszaj?c
Ni kamienia odwalaj?c.
PILAKS
A c?? my sobie poczniemy,
Gdy miedzy lud?mi b?dziemy?
Jako b?dziemy powiada?,
Gdy nas b?d? o to pyta??
TEORON
Pr??no powiada? inaczej,
Jedno tak, jako jest w rzeczy.
Zaraz do biskup?w p?d?my,
A jak si? rzecz ma, powiedzmy.
Ewanjelija
T. A oto niekt?rzy z str???w przyszli do miasta i powiadali ksi???tom kap?a?skim wszytkie rzeczy, kt?re si? zsta?y.
Tu str??e przyjd? do biskup?w i rzecze
PROKLUS
S?u?ba, ksi??a mi?o?ciwi,
Biskupi zacni, u?ciwi!
Za s?u?b? pieni?dze dajcie,
A nowiny pos?uchajcie.
FILEMON
Nowin? t? wiedzcie pewn?:
Pan zmartwychwsta? moc? w?asn?,
Kamienia nie odwalaj?c,
Ani piecz?ci ruszaj?c,
W nocy, dzisiejszej niedziele.
To? wam powiadamy ?miele.
PILAKS
Ba, i mamy czym dowodzi?,
By?cie jedno chcieli wierzy?:
Tam w grobie prze?cierad?ami
I te? dwiema anjo?ami,
Kt?re?my w?a?nie widzieli,
Jak naja?niejszy ?nieg, w bieli.
ANNASZ
Panowie, a b?aznujecie,
Czy tak z nami ?artujecie?
Z?a by to nowina by?a,
Je?liby si? tak zi?ci?a.
KAIFASZ
Jesli?by Krystus zmartwychwsta?,
Dopiero? by sw?j b??d rozsia?.
Ju? by si? os?awi? wsz?dy
I zniszczy? nasze obrz?dy.
Co inszego powiadajcie,
A tym ?artom pok?j dajcie!
TEORON
Nie ?art, mi?o?ciwi ksi??a,
Nie inaczej, tak si? rzecz ma.
Nieradzi my b?aznujemy,
Ani z lud?mi ?artujemy.
PROKLUS
Takie to tam by?o dr?enie,
Ziemie tak straszne trz?sienie,
?echmy jako drwa martwieli,
Jak glina na ziemi? lecieli.
Ewanjelija
T. I zgromadziwszy si? (biskupi) z starszymi i rad? uczyniwszy, pieni?dze wielkie dali ?o?nierzom, m?wi?c: Powiadajcie, i? zwolennicy jego w nocy przyszli i ukradli go, kiedychmy spali. A je?liby si? to donios?o do starosty, nam?wiemy go my i przezpiecznymi was uczynimy. A oni, wzi?wszy pieni?dze, uczynili, jako byli nauczeni.
ANNASZ
do str???w
Panowie, ma?o potrwajcie,
Na stron? troch? ust?pcie,
I? si? do rady schylimy,
Wnet was zasi? zawo?amy.
I ust?pi? troch? str??e, a biskupi z Faryzeuszem, schyliwszy si?, b?d? wrzeczy radzi?. A potym na str??e zawo?a
KAIFASZ
Przeb?g, panowie hajducy,
Prosimy was barzo wszytcy,
By?cie tego nie s?awili,
Co?cie nam to powiedzieli.
ANNASZ
I owszej? - ogradzajcie,
A przed lud?mi powiadajcie,
M?wi?c: "Kiedychmy posn?li,
Zwolennicy w nocy przyszli
I ukradli go nam w grobie,
Prawie o p??nocnej dobie".
KAIFASZ
Panowie, tak udzia?ajcie,
A nas sobie zachowajcie.
Nadarzymy was pieni?dzy,
Nie b?dziecie nigdy w n?dzy.
ANNASZ
po?o?y na stole w worku jakiego grzmotu i rzecze do str???w
A to je zarazem macie
I wi?cej si? spodziewajcie,
By?cie jedno tak czynili,
Jakochmy was nauczyli.
FILEMON
Bale, ksi??a mi?o?ciwi,
Uka?e na drugie str??e
Wszytko tu ludzie uczciwi.
Nie godzi si? tak powiada?,
Z szczerej prawdy fa?szu dzia?a?.
Annasz prze?egna r?k? str??e, kin?wszy g?ow? na d??
PILAKS
do biskup?w
Ale o starost? idze! -
Je?li to do niego przydzie,
By nas za nastawne nie mia?,
Abo gard? naszych nie pobra?.
KAIFASZ
Starost? my nam?wimy,
Jako ?ywnie sami chcemy,
I? b?dziecie przezpiecznymi
I jako przedtym s?awnymi.
PROKLUS
bior?c pieni?dze
Dobrze, pieni?dze bierzemy,
A wszytko obiecujemy,
Tak jako ka?ecie m?wi?
I te? miedzy lud?mi s?awi?.
I p?jd? precz. A mog? si? odmieni? na Ojce ad partem sequentem
?piewanie

Nasz Zbawiciel, Pan B?g Wszechmog?cy,
Jezus Krystus Nazara?ski w Tr?jcy,
Wsta? z martwych ninie,
Uweseli? ludzkie pokolenie.
Wsta?ci z martwych, nie ruszy? kamienia
Ni piecz?ci ?adnego znamienia.
Str??e zemdleli,
Jako zmarli na ziemi? padali.

CZ??? CZWARTA
Persony do niej:
Jezus, Lucyper, Cerberus, Jadam, Ozeasz, Dawid, Abram, Abel, Noe, Baptysta, ?otr, Micha?, Maryja mater Jesu
EWANJELISTA
Przy tej tu ju? cz??ci czwartej,
Na miejscu Ewanjelijej,
B?d? wam czyta? z Dawida
I z krze?cija?skiego Kreda:
Ze psalmu Dawidowego
Dwudziestego i trzeciego,
A z Kreda krze?cija?skiego
Ze Sk?adu apostolskiego
W liczbie artyku?u pi?tego,
Kt?ry jest Filipa ?wi?tego.
Psalm 23
Podnie?cie, ksi???ta, forty wasze i otw?rzcie si?, brany wieczne, a wnidzie kr?l chwa?y. Kt?ry? to jest kr?l chwa?y? Pan mocny a mo?ny, Pan mocny w bitwie, Pan wszystkich mocy, tenci jest kr?l chwa?y.
Mutata voce
St?pi? do piek??w.
JEZUS
kt?ry si? ma ubra? w alb?, w stole i w kap?, z chor?giewk? w r?ku t?uk?c do piek?a
Ehej, piekielne ksi???ta,
Otwierajcie swoje wrota!
Otw?rzcie si?, wieczne brany,
Wnidzie tam kr?l wiecznej chwa?y!
LUCYFER
ma wo?a? g?osem w piekle. Tak?e i
CERBERUS
C?? to za kr?l wiecznej chwa?y,
Co to tak barzo zuchwa?y?
Nie by? tu nigdy takowy
Z takimi ?mia?ymi s?owy
Umar?y z onego ?wiata,
Co by ?ama? nasze wrota!
JEZUS
Pan Jezus mocny i mo?ny,
Na bitw? barzo pot??ny,
Kt?ry jest wszytkich mocy pan -
Ten te? kr?l wiecznej chwa?y sam.
LUCYFER
Ba, wyjrzy, Cerberze bracie,
Co to tam kto? u drzwi plecie.
CERBERUS
otworzy troch? do piek?a, a wydadz? jaki p?omie?i smr?d z niego. I ukazawszy si? we drzwiach troch?, zamknie pr?tko, brz?kaj?c, i rzecze
Nie chychy tam, Lucyperze!
LUCYFER
A jako, bracie Cerberze?
CERBERUS
Mamy go?cia niewdzi?cznego:
Jezusa Nazara?skiego,
Z chor?gwi? jak?? czerwon?,
Krzy?em napiecz?towan?.
LUCYFER
Ju?ci ?le, bracie Cerberze,
Pewnie? nam wszystko pobierze.
Mutata voce
O one si? dziady boj?,
Bo nawi?cej o nie stoj?,
Co je zow? prorokami,
A drugie patryjarchami.
CERBERUS
Ba, o te? nam wszytkim idzie,
Bo tu z nimi pi?knie wsz?dzie
To kap?ani, prorokowie,
Patryjarchowie, kr?lowie,
Wi?c znamienici panowie,
I bracia naszy, lutrowie.
Clamabit
Biada, je?li je stracimy,
Niewczas takich nab?dziemy!
LUCYFER
Ju?ci sobie co? gadaj?.
Milczcie jedno! - Namci ?aj?
Niezb?dni dziadowie oni,
Chocia tu s? we z?ej toni.
?miele sobie co? rokuj? -
Musi by?, Jezusa czuj?.
A nawi?cej pan Jadamek,
U nas tu napierwszy panek.
Trzeba by go pocz?stowa?,
Z p?? garnca mu smo?y poda?.
JADAM
Wypijesz j? sam, poczwaro,
Szpetna, piekielna maszkaro!
Zahaczysz przewodzi? wi?cej
Nad nami w tej tu piwnicy,
Niezb?dna mocy szata?ska!
Bo ju? przysz?a r?ka Pa?ska,
Kt?ra wnet twej mocy skr?ci
I wniwecz j? ju? obr?ci.
OZEASZ
ku czartom
A wszakem ja wam, Ozeasz,
Te s?owa wi?c mawia? nieraz: Oze. 13
,,O ?mierci, gdzie jest moc twoja?
Ju? teraz nie masz pokoja. I. Kor. 15
Gdzie jest, piek?o, twoje ??d?o?
Ju? ci? przyszcie Pa?skie zjad?o!"
Mutata voce
Nie z nami? to tu ko?owa?,
Musicie wnet?e dudkowa?.
CERBERUS
Co tam bajesz, Ozeaszu?
Abo? nie dostaje kwasu,
Czyli trunku smolanego?
Abo ognia siarczanego?
Posiedzisz tu jeszcze sobie,
Ni? puszcz? Jezusa k tobie.
Nie do pustek ci to tu wni?? -
Trudno nasze wrota wybi?!
OZEASZO beanie niecnotliwy,
Psie piekielny, szpetny, ??ywy!
Mocniejszy B?g ni? twe wrota,
Kt?re? wnet z?amie do szcz?ta.
Wejrza? ju? z nieba na ziemi?,
By wybawi? ludzkie plemi?
Od waszego mordowania
I p?aczliwego wzdychania.
JEZUS
t?uk?c do piek?a
Nu?e?, piekielne ksi???ta,
Otw?rzcie mi swoje wrota!
Podnie?cie si?, wieczne brany,
Wnidzie tam kr?l wiecznej chwa?y,
Pan barzo mocny i m??ny,
Na wszystkie walki pot??ny!
LUCYFER
Ale c?? to za kr?l taki,
Tak barzo ?mia?y na walki?
Je?li? pan, id??e do pa?stwa,
Abo do swego kr?lestwa.
Masz wszak mie?ca dosy? w niebie -
Id??e tam panowa? sobie.
Daj pok?j piek?u naszemu
I ?upowi nam wdzi?cznemu.
JEZUS
A nie wiele? to, Lucyprze,
Tak markota?, piekielny psie,
Na Pana Boga mocnego,
Na wsze walki pot??nego,
Kt?ry to tam teraz k??ci
I wnet ci? chor?gwi? zm??ci?
Musz?c pu?ci? wrota twoje,
Otworz? si? i pokoje,
W kt?rych chowasz twoje ?upy! -
Zbior? je ja wnet do kupy,
Kt?rzy mi? dawno czekaj?
I wzdychaj?c narzekaj?.
Mnimam, ?e mi? przywitaj?
I weso?o za?piewaj?.
ABRAM
Przyd?, Panie, nie omieszkawaj,
Pociechy z?emu nie dawaj.
Racz nam da? swe pocieszenie
Przez Twe ?wi?te Zmartwychwstanie
I wed?ug Twej obietnice
Wyprowad? nas z tej ciemnice.
We? nas do raju wiecznego,
Kr?lestwa Twego ?wi?tego.
CERBERUS
Ad idem, bracia, ad idem,
Do browaru z owym dziadem,
Co sam sobie przekwintuje,
I? u drzwi Jezusa czuje!
Zbad?o mu si? ?wi?conego,
Rad by do raju wiecznego.
Ju? nie dba o smo?? nasze,
Woli w raju z mlekiem kasz?.
A drudzy drzwi zamykajcie,
?a?cuchami zak?adajcie!
I b?d? brz?ka? ?a?cuchami w piekle
JADAM
Ochyn?? ci si?, z?y duchu,
Utkn?? wnet chor?gwi? w brzuchu,
Kt?ry? duszami rozt?oczy?,
Co? je po te czasy wtoczy?
Do tej twej szpetnej paszczeki,
Kt?r?? ju? zamkn? na wieki!
Przyp?acisz wnet onej zdrady,
Kt?r?? mi? domie?ci? szkody,
I? ja i przez mi? wszytek ?wiat
Dla jab?ka wi?d? jako polny kwiat!
Ju? przyszed? ten, kt?ry temu
Uczyni koniec wszytkiemu.
Swym wybranym raj wieczny da,
A wam m?k piekielnych przyda.
JEZUS
uderzy do piek?a
Otw?rzcie si?, wrota, brany,
Na wszystkie piekielne strony,
I otworz? do piek?a
Z tymi swemi zawiasami,
Z zaporami, z ?a?cuchami.
Wnidzie przez was kr?l wszej chwa?y,
Poobala wasze wa?y.
Potym ujmie Lucypera za ?a?cuch i rzecze
A ty? to tu, czarcie, gdaczesz,
Z ?a?cuchem ko?o drzwi skaczesz,
Zamykaj?c je przed nami
?a?cuchami, zaporami?!
Siedzisz sobie przekwintuj?c,
Z Bogiem, by z r?wnym ?artuj?c.
Nie z Jewk?? to b?dzie w raju,
Przyp?acisz tego, ?abaju.
Wej, a widzisz t? chor?giew'
Ufarbowan? przez m? krew'? -
Utkn?? j? w tym t?ustym brzuchu,
Szpetny, niezb?dny z?y duchu!
LUCYFER
clamabit
Biada, biada, biada, g?rze!
P?d?my, bracia, gdzie na morze!
Pewnie? si? nam rozpierzchn?? st?d! -
Niestety? nam na taki b??d!
Bodaj by? do nas nie posta?
Ten Krystus, co dzi? zmartwychwsta?!
Gwa?t czyni, ?upi nam piek?o! -
Mutabit vocem
Abo? si? to ?wi?to w?ciek?o?!
CERBERUS
Milcz, Lucyprze, bracie mi?y:
Nagrodzim to w kr?tkiej chwili.
Pom?cim si? tego w klasztorzech,
W karczmach, w szpitalach, we dworzech.
B?dziem wadzi? mnichy, popy,
W karczmie niewiasty i ch?opy,
W szpitalu baby z dziadami,
W dworzech pany z ministrami.
Za?ci si? nam te pokoje
Wnet nape?ni? tyle troje.
Clamabit
Z szynkarek niesprawiedliwych
I z panienek nieprawdziwych.
B?dziem je wozi? na takach
W trepelach, w szerokich tkankach.
Alciori voce
Kr?tkich mi si? chce ?okietk?w,
Ma?ych miarek i te? funtk?w.
Mutata voce
Powagi te? za?ywiemy,
W sukniach si? wozi? b?dziemy:
U pa? na d?ugich sajanach,
U pan?w w wielkich ko?nierzach.
W kruszkach si? nas te? w?dy zmie?ci
Jeden abo ze czterdzie?ci.
Drudzy w p??b?tkach, w baczmagach -
Mog? nie chodzi? na nogach;
Dostanie si? i w pi?reczku
Za czapk? na pacho?eczku.
Nie trzeba si? nam k?opota?,
Nie b?dziemy n?dze klepa?.
Zostaniem w wielkiej powadze,
B?d? nas wspomina? wsz?dzie.
Nape?nimy wszytkie k?ty,
Sklepy, komory, warstaty.
Nie poczn? ludzie przez nas nic,
Wsz?dy panu dyjab?u by?:
Z nami wygna? byd?o w pole,
Z nami m??ci? i w stodole,
Z dyjab?em do m?yna zawie??,
Na dyjable drwa z ?asa zwie??.
Cz??ciej diab?a spomni? przez dzie?,
Ni? Pana Boga przez tydzie?.
Mutata voce
Dajcie? pok?j, braciszkowie,
Tego rozb?jnika mowie!
Niechaj gwa?ci, niech wojuje -
W?dy? nam piek?a nie zepsuje!
Bo? go nie na czas zbudowa?,
Ale na wieki zgotowa? -
Nam i te? naszym anjo?om,
A z nami wszytkim z?ym ludziom.
JEZUS
Milcz! Nie narzekaj, szatanie!
Krzywda? si? ?adna nie stanie!
Gwa?tu? nie czyni? ?adnego:
Bior? to, co jest mojego.
Twego nie tkn? - bior? trzod?
Sw?, kt?r?? uwi?d? przez zdrad?.
To ich tu masz jeszcze dosy?,
Wszytkie, co nie chcieli wierzy?.
I wi?cej ci ich przyb?dzie,
Bo z?ych ludzi dosy? wsz?dzie.
Mutata voce
Tobie? jeszcze, czarcie, nie frejt!
Nie leda? kto przeprawi glejt!
LUCYFER
Biada? mnie! C?? jeszcze gadasz?
Tak srogo mi odpowiadasz?!
JEZUS
Zwi??? ci?, i? st?d nie wyjdziesz,
Ani wi?cej zwodzi? b?dziesz!
LUCYFER
Biada? mnie! C??ciem uczyni?,
?e? si? tak na mi? zzuchwali??!
JEZUS
Spomni sobie, co? zas?u?y?,
Gdy? na onym ?wiecie p?u?y?.
Ju? si? nie b?dziesz przechadza?
Ani ludzi wi?cej zdradza?,
Jedno tu na tym ?a?cuchu
B?dziesz ?aszkowa?, z?y duchu!
I popchnie go do piek?a
Oto, piek?o, masz szatana,
Zwi?zanego jak barana.
Niechaj ju? tu zaw?dy siedzi,
?adnemu wi?cej nie szkodzi.
Niechaj tu u s?upa tego
Popl?sze do dnia s?dnego.
Potym rzecze do Ojc?w
Do was zawitam, Ojcowie,
Prorocy, patryjarchowie,
Kap?ani i te? kr?lowie,
I wszytcy inszy stanowi?.
Ju? si? ?aden piek?a nie b?j,
Bo wam przez mi? mir i pok?j.
Ju? teraz wasze wzdychanie
I ?a?osne narzekanie
W wesele si? wam obr?ci,
Kt?re si? nigdy nie skr?ci.
ABRAM
clamabit
Witaj, witaj, ??daj?cy,
Jezu Chryste wszechmog?cy,
Och?odo serca naszego,
Do tego piek?a ciemnego!
Dawnochmy Ci? tu czekali,
Zaw?dy wzdychaj?c wo?ali:
"We? nas do swego kr?lestwa
Z tego wielkiego niewolstwa!"
Prawie? sam Pan B?g da? ten dzie?,
Godzi?oby si? ?piewa? we?.
?piewanie
Advenisti desiderabilis etc.
Potym to
Zawo?ali: Witaj, ??daj?cy,
Jezu Krysie, Panie Wszechmog?cy,
Zakwit?e? ninie,
Nawiedzi?e? swe wierne stworzenie.
Ciebie dawno w ciemno?ciach czekamy,
Pogl?daj?c p?aczliwie wo?amy:
Zawitaj?e k nam,
Bo? ty rozla? krew' swoje za nas sam.
JEZUS
S?usznie si? dzi? weselicie
I tak nabo?nie ?piewacie,
Bo otrzymacie zbawienie
Przez me ?wi?te Zmartwychwstanie.
Jam ci jest on obiecany,
Wam od Boga naznaczony,
Kt?rego?cie tu czekali,
W nim nadziej? pok?adali.
Ju? was wezm? z tej ciemnice,
Postawi? przed Bo?e lice.
JADAM
A bodaj stokro? zawita?
Pan Jezus, co dzi? zmartwychwsta?,
Kt?ry mocn? r?k? Pa?sk?
Star? ju? wszytk? moc szata?sk?.
Ach, dla zgrzeszenia? to mojego
Wszytcy szli do piek?a tego
I przez kielka lat tysi?cy
Narzekali w tej ciemnicy,
A?e? Ty zi?ci? ?askawie
Obietnic? Bo?? prawie,
Zmartwychwstawszy dnia trzeciego,
Pod?ug mocy b?stwa swego.
JEZUS
Nie styskuj, Jadamie sm?tny,
Bo ju? ten tw?j grzech bezecny
Moja niewinna krew' star?a -
Wyrwa?em ci? czartu z gar?a.
Ju?em on cyrograf zdrapa?, Kolos. 2
Kt?ry? by? czartu na si? da?
I na wszystko ludzkie plemi?,
Twe, niebo??, pokolenie.
Zmaza?em i pismo z niego -
Nie chcia?bych mie? w nim ?adnego.
I rzecze do Ojc?w
P?d?cie? teraz za mn? wszytcy,
Moi mili mi?o?nicy.
Nie b?jcie si? tych z?ych wrog?w,
Bomci im ju? utar? rog?w.
Ode?l? was do onego
Jasnego raju ziemskiego,
A stamt?d dnia czterdziestego
Do kr?lestwa niebieskiego.
I zacznie ?piewanie
P?d?cie? za mn?, mi?o?nicy moi,
Ju? przeciw wam ?aden wr?g nie stoi,
Bo?cie wy moi, a wiedzcie o tym,
I? si? mnie czart boi.
Ot?? macie znami? gro?nej m?ki.
Tu b?dzie wywodzi? z piek?a ma?e dzieci, w koszulkach tylko, za r?k? ka?dego, ?piewaj?c cum cantoribus
Ujmicie? si? mojej mocnej r?ki,
Krzy?a ?wi?tego,
Przez kt?ry was bior? z je?stwa tego.
Potym rzecze Micha?owi
Chod? sam. ty do mnie, Michale,
Hufc?w niebieskich hetmanie.
Pobierz te ?wi?te proroki,
Prowad??e do raju wszytki,
Jednego jako drugiego,
Od starego do m?odego.
By? kt?rego nie utraci?,
Bomci je drogo zap?aci?.
A ja tymczasem odchodz?,
Matuchn? swoje nawiedz?
I drugie, co w mi? wierzyli,
I?by si? mn? pocieszyli.
I b?d? sta? przed piek?em dzieci i Ojcowie, a
OZEASZ
rzecze do Jezusa
Poniewa? spominasz, Panie,
Matce swojej ukazanie
Po Twym ?wi?tym Zmartwychwstaniu,
K wielkiemu jej pocieszeniu,
Prosim Ci?, racz nam to zleci?,
I?by m?g? kto z nas do niej i??,
Pierwej jej to opowiedzie?,
Ni? si? sam z ni? raczysz widzie?.
JADAM
O, Panie Jezu, prosz? Ci?,
Niech mi? dzi? potka to szcz??cie,
Niechaj id? do Matki Twej,
T? nowin? powiada? jej.
Bo mi to s?u?y n?dznemu
Wi?cej ni? komu inszemu,
I? jakom ja by? pocz?tkiem,
Przez grzech wszem ludziom upadkiem,
Tak niechaj b?d? napierwszym
S?awi? o Zmartwychwstaniu Twym,
Przez kt?re? Ty ju? naprawi?
To, com ja by? przez grzech skazi?.
JEZUS
Nie dziwuj, Jadamie mi?y,
Nie godzisz mi si? z tym w pos?y.
Bo? si? ty nauczy? w raju
Przechadza? jako po gaju,
Zabawiaj?c si? jab?kami,
Cytrynami i figami.
Czego? by si? te? zachcia?o
I snad? by ci? zabawi?o
Id?c do Matuchny mojej
I zmieszka?by poselstwo k niej.
ABEL
Awo?em ja, Panie mi?y,
Abel, on s?uga Tw?j mi?y,
Kt?ryciem ofiary czyni?,
Owce i barany pali?,
Kt?re? ode mnie przyjmowa?
I w niche? si? barzo kocha?.
Niech?e? si? i teraz udbam,
Na t? pos?ug? podobam,
I?bych do Matki Twojej szed?,
A t? jej nowin? przeczet?.
JEZUS
Nie godzisz si?, Able, pos?em,
Bo masz zatar?k? z Kaimem;
M?g?by si? z nim potka? w drodze,
Aliby?cie byli w zwadzie,
I zamieszka?by z nowin?,
Siepaj?c si? z matanin?.
NOE
Jam te?, Panie namilejszy,
S?uga Tw?j niepo?ledniejszy,
Noe, on m?? sprawiedliwy,
Com Ci by? barzo ch?tliwy
W on czas, gdym ark? budowa?,
W kt?rejem wszytek plon chowa?
Tak narodu cz?owieczego,
Jako i stworzenia wszego,
Czasu onego wielkiego
Potopu ?wiata wszytkiego;
I zasi? z arki wyszedszy,
O?tarz z ziemie zbudowawszy,
Czyni?em na nim ofiar?
Na cze?? i na chwa?? Twoje.
Niech?e? si? te? dzi? spodoba
Moja pos?uga chudoba
By? pos?em do Panny Maryjej,
Matki Twej b?ogos?awionej.
JEZUS
Nierych?o by, Noe, by?a
U Matki przez ci? nowina.
Rad si? na winie zabawiasz
I dobrze sobie podpijasz.
Usn??by podpiwszy sobie -
Niepewne poselstwo w tobie!
BAPTYSTA
ubrawszy si? w barani? sk?r? szar?, we?n? na wierzch
Awo ja te?, Jan Baptysta,
Com krzci? Pana Jezu Krysta:
Na ch?d cz?owiek barzo lekki,
Bo nie jem, jedno koby?ki.
Nie pij? wina, sycery,
Tylko wysysam mi?d le?ny
Po ranu z listk?w na drzewie -
Ten mi nie zawierci w g?owie.
JEZUS
Ale? kosmaty, niebo??,
W tej wielb??dowej siermi?dze.
Zl?k?a? by si? ciebie Matka -
Nie na poselstwo ta szatka.
?OTR
przyszedszy na kulach
Poniewa?, Panie ?askawy,
Nie najduje si? takowy,
Kt?ry? by si? upodoba?,
Co? by poselstwo sprawowa?:
Jedni miedzy sob? zwad?ce,
Drudzy ?akomi, ob?erce,
A drudzy w bydl?cych sk?rach
Chodz? by w jakich siermi?gach -
Odprawi?? ja te pos?ugi
Wyskoczy na kulach
Wzi?wszy na kule swe nogi.
JEZUS
A biedne twoje pos?ugi!
A to? po?amano nogi.
Ko?ci w tobie podruzgano,
Gdy ci? na krzy?u wieszano.
Pr?zne? to alterkacyje,
A jedne? to facecyje.
Uka?e na Anjo?a
Id? ty co pr?dzej, Anjele,
A za?piewaj Pannie ?miele:
"Regina caeli, laetare
Dzisiejszej ?wi?tej niedziele".
A ja wnet b?d? za tob?,
Stawi? si? jej sw? osob?.
I odydzie Jezus i Anjo?. A
MICHA?
rzecze do onych dziatek przed piek?em
P?d?cie? za mn?, mi?e dusze,
Zawin?wszy si? w ?oktusze.
By tu kt?ra nie zosta?a -
Niechaj b?dzie trzoda ca?a.
Zaprowadz? was do raju,
Onego ?wi?tego gaju.
Nakarmi? was z mlekiem kasze
I mi?d dam pi? z z?otej czasze.
I poprowadzi je gdzie na stron?, a dzieci samy tylko b?d? ?piewa?
Weso?y nam dzie? nasta?,
I? Pan Krystus zwyci??y?,
Trzeciego dnia zmartwychwsta?.
Tego dnia weso?ego
Chwalmy Kr?la niebieskiego,
I? nas wybawi? od piek?a gor?cego,
A i? nas domie?ci? rado?ci kr?lestwa niebieskiego.
P?ty tylko.
ANJO?
przyszedszy do Maryjej, za?piewa
Regina caeli, laetare.
A drudzy continuabunt
Alleluia.
Quia quem m[eruisti] p[ortare]. Alleluia.
Res[urrexit] si[cut] dixit. Alleluia.
P?ty tylko.
JEZUS
przyszedszy do Matki
Salve, sancta Parens,
Jam jest entium ens!
Tu mog? ?piewa?: "Salve, sancta Parens" etc; a? po wiersz, kt?rego nie trzeba ?piewa?
B?d? pozdrowiona, ma Matko,
?wi?ta Bo?a Rodzicielko!
Nie chciej si? k?opota? wi?cej
Tej to Wielkiejnocy ?wi?tej.
Ogl?daj syna swojego
Z weselim zmartwychwsta?ego.
MARYJA
upadszy u n?g Jezusowi
Witaj?e, m?j mi?y Synu,
Po tym ?wi?tym Zmartwychwstaniu.
Och?odo serca mojego
I te? cz?owieka ko?dego.
O witaj?e, ?wi?te cia?o,
Kt?re? na krzy?u wisia?o,
Na?wi?tsza g?owo i n??ki,
I wci?rnastkie cia?a cz?onki,
Kt?re ?ydowie m?czyli
I na krzy?u zawiesili.
Dajcie? mi si? poca?owa?
I siebie si? nami?owa?.
JEZUS
Teraz, moja mi?a Matko,
Nie mo?e si? sprawi? wszytko
To naju spolne witanie
I mi?osne rozmawianie.
Zachowajwa to na potym,
Ja zaraz odchodz? zatym.
Bo mi? te? czekaj? drudzy,
Oni moi wierni s?udzy,
I?bych si? im te? ukaza?,
Jakom im wi?c obiecowa?
Stawi? si? im w Galilei
I upewni? je w nadziei.
MARYJA
Mam nadziej?, Synu mi?y,
I? Ci? zasi? w kr?tkiej chwili
Ujrz? w osobie niniejszej
I w pociesz? jeszcze lepszej.
Ju? teraz id?, k?dy raczysz,
Wszak mi? nigdy nie przebaczysz.
Niech si? dzieje wola Twoja,
Kidym Ci? ju? ogl?da?a.
?piewanie
Ukaza? si? najpierw Maryjej,
Nie zapomnia? swej Matuchny mi?ej.
Tak j? pozdrowi?:
Zdrowa b?d?, Panno, z ciebiemk si? narodzi?.
Ot?? mi? masz, Matuchno, ?ywego,
Nie k?opoczy? wi?cej serca swego.
Zaw?dym ja z tob?,
Po dwunasci lat wezm? ci? z sob?.
CZ??? PI?TA
Persony do niej:
Maryja Magdalena, Maryja Jacobi, Maryja Salome. Anjo?owie dwa, Jezus, Piotr
Ewanjelija
R. A barzo rano, J. kiedy jeszcze ciemno?ci by?y, R. jednego dnia po sobocie, przysz?y do grobu, gdy ju? s?o?ce wesz?o, L. nios?c, kt?re by?y nagotowa?y, wonne zio?a. R. I m?wi?y do siebie: Kt?? nam odwali kamie? od drzwi grobowych? A pogl?dn?wszy ujrza?y L. i nalaz?y kamie? odwalony od grobu. R. A by? wielki barzo.
MAGDALENA
do drugich Maryj
Ba, nu?e, me mi?e panie,
B?dzie? to rych?o ?witanie!
C?? w?dy lepszego czynimy,
I? do grobu nie idziemy
Z tymi naszymi zio?ami,
Z olejkami i z ma?ciami?!
Ju? to tam by?o dawno by?,
Mistrzowi swemu pos?u?y?!
MARYJA JACOBI
Wi?c, mi?e siestrzyczki, p?d?my!
Cho? ciemno, wszak drog? wiemy.
B?dziemy tam mia?y chodu
Do samego s?o?ca wschodu.
A b?jmy zahaczy? czego,
Ba?ki abo s?ojka kt?rego.
MARYJA SALOME
A, namilsze, c?? poczniemy,
Kiedy do grobu przydziemy?
Wiecie, jako wielki kamie? -
Nie b?dzie nas tych czterech ze? -
Kt?ry do drzwi przywalono,
Kiedy Mistrza w gr?b w?o?ono.
Kt?rego m???w dwadzie?cia
Ledwie mog? ruszy? z miejsca.
My mu pewnie nie zdo?amy,
Pomocnik?w te? nie mamy.
Kt?? go nam odwala? b?dzie,
Kiedy do mazania przydzie?
MARYJA JACOBI
pojrzawszy na gr?b
O kamie? ?atwiej, Maryja:
Ju? odwalony, widz? ja.
Nie trzeba dwudziestu ch?op?w,
Ju? do grobu przyst?p got?w.
Jedno p?d?my co narychlej,
A czy?my dosy? my?li swej.
?piewanie
Et valde mane una sabbatorum etc.
Drugie ?piewanie
Trzy Maryje posz?y etc.
Gdy na drodze by?y etc.
Ewanjelija
R. I wszedszy w gr?b, L. nie nalaz?y cia?a Pana Jezusowego. I sta?o si?, gdy by?y struchla?y na my?li z tego, ali? dwa m??owie stan?li przy nich w odzieniu l?ni?cym. R. I str?twia?y.
MARYJA SALOME
zajrzawszy w gr?b, rzecze do drugich Maryj
O siostry! Pana Boga czas,
Ju?ci w grobie cia?a nie masz!
MARYJA JACOBI
patrz?c na gr?b
Widz? ja co? nadobnego,
W szacie l?ni?cej stoj?cego,
Ale mi? boja?? zejmuje,
Serce mi barzo truchleje.
JOANNA
Namilsze, jam si? zdumia?a
I wszystkam prawie struchla?a.
Nie mog? si? z miejsca ruszy? -
Musi tu co? strasznego by?.
Ewanjelija
L. A gdy si? ba?y i schyli?y oblicze swe na ziemi?, rzek? do nich: T. Nie b?jcie si? wy, R. nie l?kajcie si?. L. Co szukacie ?ywi?cego z umar?ymi? T. Jezusa R. Nazara?skiego, ukrzy?owanego? T. Nie masz go tu, L. ale wsta? z martwych, T. jako powiada?. L. Wspami?tajcie sobie, jako wam powiada?, gdy jeszcze w Galilejej by?, m?wi?c: I? potrzeba tego, aby Syn Cz?owieczy by? wyda? w r?ce ludzi grzesznych, i by? ukrzy?owan, a dnia trzeciego wsta? z martwych. T. P?d?cie, a ogl?dajcie miejsce, R. gdzie go po?o?ono. L. I wspomnia?y na s?owa jego.
ANJO?
z grobu do Maryj
Co to, panie, za rozmowy
Macie pozwieszane g?owy?
Czemu?cie si? pol?ka?y
I tak bardzo potruchla?y?
Nie sm??cie si?, ni b?jcie wy,
Przyd?cie k sobie, wznie?cie g?owy.
Wiemci ja, co tu czynicie
I kogo w grobie szukacie:
Jezusa Nazara?skiego,
W pi?tek ukrzy?owanego.
Mnimacie, by mia? by? w ziemi,
Miedzy drugimi zmar?emi?
Nie masz go tu, ju? zmartwychwsta?,
Jako wam przedtym powiada?.
DRUGI ANJO?
Zbaczcie sobie, co wi?c mawia?,
Kiedy w Galilei bywa?:
I? trzeba by?o tej rzeczy,
By by? wyda? Syn Cz?owieczy
Na ?mier?, w r?ce ludzi grzesznych,
A dnia trzeciego wsta? z martwych.
Czemu je?li nie wierzycie,
P?d?cie, mie?ce ogl?dajcie,
Gdzie go by?o po?o?ono,
Kiedy go z krzy?a z?o?ono.
MARYJA JACOBI
do Mary jej Salome
Wiera? prawda, moja mi?a!
Ju?ciem ja sobie spomnia?a,
I? to spomina? b?d?cy
W stronach Caesareae Philippi! Mar. 8
MARYJA SALOME
I naonczas to spomina?,
Gdy si? na g?rze odmienia?; Mat. 17
I za? ono drugim razem,
Gdy szed? do Jeruzalem! Mat. 20
JOANNA
O, za? o tym raz powiada?? -
Kto by to tyle wylicza?!
Ewanjelija
I rzekli im anjo?owie: T. Rych?o szedszy, powiedzcie uczniom jego R. i Piotrowi, T. i? wsta? z martwych, a oto uprzedzi was do Galilei. Tam go ujrzycie, R. jako wam powiada?. T. Oto?em wam przepowiedzia?.
ANJO?
do Maryj
Ju? si? tu nie bawcie wi?cej,
Ale id?cie co napr?cej,
Uczniom to jego powiedzcie,
Piotra nie przepominajcie.
Powiedzcie im, i? go ujrz?
W Galilei, gdy si? zejd?.
Bo? si? im tam ma pokaza?,
Jak przedtym raczy? powiada?.
DRUGI ANJO?
Ot?? tak b?dziecie mia?y,
Jako?cie od nas s?ysza?y.
?piewanie
Gdy nad grobem sta?y etc.
Jezusa szukacie etc.
A tymczasem dwie Maryje odyd? od grobu, a Magdalena zostanie. A Jezus zejmie kap? i chor?giew schowa, a wdzieje na alb? ogrodnicze odzienie i we?mie rydel, motyk? i grac?.
Ewanjelija
J. A Maryja sta?a u grobu zewn?trz, p?acz?c. Gdy tedy p?aka?a, nachyli?a si? i pojrza?a w gr?b, i ujrza?a dwu anjo??w w bieli siedz?cych, jednego u g?owy, a drugiego u n?g, gdzie po?o?ono by?o cia?o Jezusowe. Rzekli jej oni: Niewiasto, czemu p?aczesz? Rzek?a im: I? wzi?to Pana mojego, a nie wiem, gdzie go po?o?ono. To gdy rzek?a, obr?ci?a si? wstecz i ujrza?a Jezusa stoj?cego, a nie wiedzia?a, i? Jezus jest. Rzek? jej Jezus: Niewiasto, czemu p?aczesz, kogo szukasz? Ona mnimaj?c, i?by ogrodnik by?, rzek?a mu: Panie, je?li? go ty wzi??, powiedz mi, gdzie? go po?o?y?, a ja go wezm?. Rzek? jej Jezus: Maryja! Obr?ciwszy si? ona, rzek?a mu: Rabboni, co rzeczone jest: Mistrzu. Rzek? jej Jezus: Nie dotykaj si? mnie, bom jeszcze nie wst?pi? do ojca mojego, ale id? do braciej mojej i rzecz im: Wst?puj? do ojca mojego i do ojca waszego, Boga mojego i Boga waszego.
ANJO?
do Magdaleny, wyjrzawszy do niej z grobu
Niewiasto, czemu to p?aczesz
I tak barzo lamentujesz?
DRUGI ANJO?
Abo? to zgubi?a kogo?
Czy ?a?ujesz umar?ego?
MAGDALENA
Ach, moi mili panowie,
?wi?ci Bo?y Anjo?owie!
A jako? ja nie mam p?aka?
I tak barzo lamentowa??!
Ano wzi?to Pana mego,
A nie wiem, gdzie w?o?ono jego.
Da?by to B?g, bych wiedzia?a,
Bobych go sama schowa?a.
JEZUS
stan?wszy za Maryj? z rydlem, z motyka, t z grac?, rzecze
Niewiasto, czemu to p?aczesz,
Czego u tego grobu chcesz?
Kogo szukasz narzekaj?c
I tak barzo lamentuj?c?
MAGDALENA
obejrzawszy si?
Kt?? tam? Ogrodnik z motyk?,
E, z rydlem i z grac? wielk? -
P?aci? ty wzi?? Pana mego
Z tego grobu kamiennego?
A wiera si? sam wydawasz:
A to jeszcze naczynie masz,
Kt?rego? tu snad? u?ywa?,
Kiedy? go z grobu dobywa?.
Powiedz?e mi, mi?y panie,
I?ci mi ten p?acz ustanie:
Je?li? go ty z grobu doby?,
Abo gdzie by go po?o?y??
I?bych zarazem bie?a?a,
A onego sobie wzi??a.
JEZUS
zj?wszy odzienie ogrodnicze, a kap? wdziawszy,rzecze do Magdaleny, stoj?c za ni?
Maryja!
a
MAGDALENA
obejrzawszy si? na Jezusa, rzecze
Witaj?e, mi?y Rabboni! -
Gdzie?e? dosta? tej czerwieni?
Upadnie mu u n?g
Daj?e mi u n?g pokl?kn??
I jako przedtym ich dotkn??.
JEZUS
Nie tykaj si? mego cia?a,
Jako? wi?c przedtym dzia?a?a,
Bom jeszcze nie wst?pi? do swego
Boga Ojca niebieskiego;
Ale id? do mojej braciej,
A powiedz im co napr?cej,
I? wst?pi? do Ojca swego
I do Ojca te? waszego,
Do Pana Boga mojego,
Tak?e do Boga waszego.
?piewanie
Ukaza? si? Maryjej Magdalenie,
Kt?ra si? go chcia?a dotkn?? ?miele,
Ale jej zakaza?,
Aposto?om si? jej zjawi? kaza?.
Ona mnimaj?c by? ogrodnika,
Przywitawszy jako ?lachetnika,
Tak go spyta?a:
Gdzie twa ?aska Krysta po?o?y?a?
Jaciem Krystus, o kt?rym si? pytasz -
Ot?? mi? masz, gdy mi? pilno szukasz;
B?d??e weso?a,
Gdy? ju? swego Pana ogl?da?a.
Tymi czasy Magdalena przy??czy si? do drugich Maryj przy grobie.
Ewanjelija
R. A ony, wyszedszy T. rych?o z grobu z boja?ni? i z weselim, R. uciek?y, T. bie??c to opowiada? zwolennikom jego. A oto Jezus zaszed? im na drog?, m?wi?c: B?d?cie pozdrowione. A ony przyst?pi?y i trzyma?y nogi jego, i da?y mu chwa??. Tedy rzek? im Jezus: Nie b?jcie si?, id?cie, opowiedzcie braciej mojej, aby szli do Galilei, tam mi? ujrz?.
MARYJA JACOBI
Ba, namilsze siostry moje,
Ja nie wiem, co si? w?dy dzieje! -
Jednym si? razem boimy,
A drugim si? weselimy.
MARYJA SALOME
Jesli? tego wi?cej ma by?,
To si? smuci?, to weseli?,
Wi?c raczej st?d uciekajmy,
Do aposto??w biegajmy.
B?dziemy im powiada?y,
Cochmy tu widzia?y, s?ysza?y.
I p?jd? od grobu, a
JEZUS
zaszedszy im, rzecze
Pok?j wam, me mi?e panie!
Dawam wam swe pozdrowienie!
MARYJA JACOBI
upadszy u n?g Jezusowi
O witaj?e, Panie mi?y!
Ciebieciechmy te? szuka?y!
Ujmie go za nogi, tak?e i drugie dwie Maryje, a
MAGDALENA
rzecze
Za nogi, siostry, chwytajmy,
A na kolana kl?kajmy,
Wyrz?dzaj?c Mu cze??, chwa??
W t? ?wi?t? dzisi? niedziel?.
JEZUS
Ju? si?, niewiasty, nie b?jcie,
A powstawszy zaraz id?cie.
Powiedzcie to braciej mojej,
I?by szli do Galilejej.
Niechaj?e mi? tam czekaj?,
Dot?d, a? mi? ogl?daj?.
I odejd? Maryje, a
PIOTR
gdzie w jakim przyprawnym na to k?cie b?dzie m?wil
O Bo?e, przez m?k? Twoje
Wys?uchaj modlitw? moje.
Racz mi odpu?ci? me grzechy,
A daj doczeka? pociechy.
Ciebiem si? zaprza?, wyznawam,
Smi?owania Twego czekam.
Ulecz, prosz?, me sumnienie,
Bo? mi? trapi, jak z?e mienie.
Nie p?jd? nigdziej z tej ska?y,
By mi tu mieszka? rok ca?y,
A? ujrz? co pociesznego
Dnia dzisiejszego ?wi?tego.
JEZUS
przyszedszy do Piotra
Nie sm?? si? ju?, Pi?trze, wi?cej
Tej to ?wi?tej Wielkiejnocy;
Dawam tobie pozdrowienie
I te? grzechu przepuszczenie.
Niechaj ju? tw?j p?acz ustanie,
Miej nadziej? dobr? w Panie.
Wynid??e st?d, otrzy oczy,
A nie upadaj ju? wi?cej.
A za tym twoim zgrzeszenim,
Mnie si? po trzykro? zaprzenim,
B?dziesz te? umia? na potym
Wyrozumie? drugim grzesznym,
?atwie im grzechy przepuszcza?
I jak braci? sw? pociesza?.
?piewanie
Ukaza? si? Piotrowi w jaskini:
Nie l?kaj si?, mi?o?niku mi?y,
Z twego zaprzenia,
Ale si? wesel z mego Zmartwychwstania.
Nie zaprza?e? si? mnie swoj? wol?:
Jam przepu?ci? na ci? t? niewol?,
Takem ci? chcia? mie?,
I?e? si? mnie mia? po trzykro? zaprze?.
Aby umia? ugadza? grzesznemu,
Gdy? sam poddan upadnieniu swemu,
Aby nie wspycha?,
A za sw?j grzech do ?mierci swej wzdycha?.

CZ??? SZ?STA
Persony do niej:
Maryje trzy, Joanna, Tomasz, Filip, Andrzej, Kleofas, ?ukasz, Jezus
Ewanjelija
I. I przysz?a Maryja Magdalena, opowiadaj?c zwolennikom: I?em widzia?a Pana i to mi powiedzia?.
MAGDALENA
przyszedszy do zwolennik?w, kt?rzy b?d? siedzie?na pewnym miejscu
Pom?? B?g, aposto?owie,
Jezusowi braciszkowie!
Poselstwo wam powiadamy,
Kt?re za pewn? rzecz mamy:
Pan Jezus ju? powsta? z martwych,
Pod?ug onych obietnic swych.
Bochmy dzi? u grobu by?y,
A nicechmy nie widzia?y,
Jedno Anjo?y stoj?ce,
To nam opowiedaj?ce.
MARYJA JACOBI
Ist? rzecz macie, panowie,
Nie mylimy si? na s?owie.
Bo kiedychmy od grobu sz?y
I w p?? drogi prawie by?y,
Ustniechmy z samym gada?y,
Za nogichmy go trzyma?y.
MARYJA SALOME
Ba, i nie chcia? wiele z nami
Zabawia? si? rozmowami,
Ale nam kaza? pr?tko i??,
Wam t? nowin? obwie?ci?,
By?cie szli do Galilei,
A tam go spo?em czekali,
Bo si? tam wam ma pokaza?,
Jak wi?c przedtym raczy? mawia?.
Ewanjelija
[R.] A oni, s?ysz?c, i?by ?yw by? i by? widziany od nie], nie wierzyli. L. I zda?y si? te s?owa u nich jakoby jedne plotki, i nie wierzyli im.
TOMASZ
do Magdaleny
Nowa by to historyja,
Co ty powiadasz, Maryja,
I?by Krystus mia? zmartwychwsta?
I ?ywym si? wam pokaza?.
Nie dziwujcie, mi?e panie,
Nie wierzymy? w to bajanie.
FILIP
Za plotki to stoi u nas,
Co ty, Maryja, powiadasz
O Pa?skim dzi? Zmartwychwstaniu
I o waszym z nim gadaniu.
ANDRZEJ
Ba, i pr??no o tym gada?,
I?by si? wam mia? ukaza?.
Id?cie? z tymi fabu?ami,
Miejcie sobie pok?j z nami.
I odejd? Maryje.
Ewanjelija
R. Potym zasi? dwiema z nich, chodz?cym w drodze, widzian jest w inszej postawie id?cym L. onego dnia do miasteczka, kt?re by?o na sze??dziesi?t staj od Jeruzalem, imieniem Emaus. A oni rozmawiali wespo?ek o tych wszytkich rzeczach, kt?re si? przyda?y. I sta?o si?, gdy sobie rozmawiali i miedzy sob? pytali, ali? sam Jezus, przybli?ywszy si?, szed? z nimi. A oczy ich by?y zatrzymane, aby go nie poznali. I rzek? do nich: Kt?re s? te mowy, kt?re macie miedzy sob?, chodz?c, a jeste?cie sm?tni?
KLEOFAS
stoj?c z ?ukaszem po pielgrzymsku, rzecze
Ba, m?j namilszy ?ukaszu,
Dobry, wierny towarzyszu,
C?? to w?dy s? za nowiny,
Kt?re si? dzisia zjawi?y
W tym mie?cie jerozolimskim,
Co? o Zmartwychwstaniu Pa?skim?
Powiadaj?, ?e zmartwychwsta?
I niewiastom si? ukaza?,
Onym trzem Maryjam ?wi?tym,
U grobu jego b?d?cym.
?UKASZ
Takci co? ludzie tarkaj? -
Czyli prawda, czyli baj??
Za pewn? rzecz nie s?ycha? nic -
Mog?o to by? albo nie by?.
JEZUS
przyszedszy do nich po pielgrzymsku
Bona vita, cni kompani!
Radzi?cie towarzyszowi?
Co to za rozmowy macie,
Kt?re sobie rozprawiacie
Do Emaus pielgrzymuj?c,
Tak smutno si? pokazuj?c?
Ewanjelija
L. I odpowiedaj?c jeden, kt?remu imi? Kleofas, rzek? do niego: Ty sam jeste? pielgrzymem w Jeruzalem, a nie dowiedzia?e? si? tego, co si? w nim tych dni sta?o? Kt?rym on rzek?: A co? I rzekli: O Jezusie Nazara?skim, kt?ry by? m?? prorokiem, mocny w uczynku i w mowie przed Bogiem i wszytkim ludem. A jako go wydali nawy?szy kap?ani i ksi???ta naszy, aby by? os?dzon na ?mier?, i ukrzy?owali go, a my?my si? spodziewali, ?e on mia? odkupi? lud izraelski; a teraz nad to wszytko trzeci dzie? jest dzisia, jako si? te rzeczy sta?y. Ale i niewiasty niekt?re z naszych przestraszy?y nas, kt?re przede dniem by?y u grobu i nienalazszy cia?a jego, przysz?y powiedaj?c, i? te? widzenie anjelskie widzia?y, kt?rzy powiedaj?, ?e by by? ?yw. I szli te? byli niekt?rzy z naszych do grobu i tak nale?li, jako niewiasty powiada?y, ale samego nie nale?li.
KLEOFAS
do Jezusa
Bon fradello! Sam p?tujesz,
Z Jeruzalem pielgrzymujesz,
A nie mia?by tego wiedzie?
Abo w?dy od drugich s?ysze?,
Co si? tam teraz przyda?o,
W te dni wielkonocne sta?o?
JEZUS
Co takiego? Rad bych s?ysza? -
Powiedzcie, i? b?d? wiedzia?.
?UKASZ
Atoli sobie gadawa,
Jeden drugiego pytawa
O Jezusie Nazara?skim,
O onym proroku wielkim,
U Boga, u ludzi s?awnym,
W uczynku i w s?owie mo?nym,
Kt?rego biskupi wi?tszy
I ksi???ta naszy starszy
Na ?mier? stracenia wydali
I w pi?tek ukrzy?owali.
KLEOFAS
Mychmy za ?ywota jego
Barzo pewni byli tego,
I? jerozolimskie kr?lestwo
Mia? odkupi? przez swe m?stwo.
?UKASZ
Nie wiem, ju? to dzi? dzie? trzeci,
Jako si? sta?y te rzeczy,
A to si? nie wype?ni?o
Ani o tym s?ycha? by?o.
KLEOFAS
Ba, jeszcze nas przestraszy?y
Niewiastki, kt?re chodzi?y,
Niekt?re z bractwa naszego,
Dzi? rano do grobu jego;
A gdy cia?a nie nalaz?y,
Do nas si? zasi? wr?ci?y
I to tylko powiada?y,
I? dwu anjo??w widzia?y,
Powiadaj?cych prawdziwie
O tym proroku, i? ?ywie.
?UKASZ
Wi?c te? i niekt?rzy z naszych,
Wed?ug powie?ci niewie?cich,
Jak to skoro us?yszeli,
Zaraz do grobu bie?eli
I tak wci?rnastko nale?li,
Jako od niewiast s?yszeli.
A samego? nie nale?li
I tak do domu przybiegli.
Ewanjelija
L. A on rzek? do nich: O g?upi, a leniwego serca ku wierzeniu temu wszystkiemu, co powiadali prorocy! Iza? tych rzeczy nie musia? cierpie? Chrystus i tak wni?? do chwa?y swojej? I pocz?wszy od Moj?esza po wszytkich prorocech wyk?ada? im wszystkie pisma, kt?re o nim by?y. Potym byli blisko onego miasteczka, do kt?rego szli, a on zamy?li?, jakoby mia? dalej i??. I przynukali go, m?wi?c: Zosta? z nami, panie, bo? si? ma ku wieczorowi, a dzie? si? ju? sk?oni?. I wszed? z nimi. I sta?o si?, gdy z nimi siedzia? u sto?u, wzi?wszy chleb, b?ogos?awi? i ?ama?, i podawa? im. I otworzy?y si? oczy ich, a poznali, go, ale on znikn?? z oczu ich.
JEZUS
do ?ukasza z Kleofasem
O g?upi ludzie, szaleni,
I na sercu swoim twardzi
Ku wierzeniu wszystkich rzeczy,
Kt?re m?wili prorocy!
Aza o tym w Pi?mie ma?o,
I? tego potrzeba by?o,
By to wszytko Chrystus cierpia?
I tak si? do chwa?y swej dosta??
Mutata voce
Ale to ju? kasztel macie
Emaus, gdzie wy idziecie.
Ja jeszcze p?jd? dalej gdzie,
Dot?d, ni?li s?o?ce zajdzie.
KLEOFAS
Ba, mi?y panie pielgrzymie,
Prze?si? dzi? nie b?dziesz w Rzymie.
Prosimy ci?, zosta? z nami,
Z tymi twymi rozmowami.
Mi?o ci? nam s?ucha? id?c,
Powiesz nam jeszcze co siedz?c.
Wiecz?rci, a gdzie?by zaszed??
Dzie? te?, jako baczysz, ju? szczed?.
JEZUS
Nie zostan?, p?jd? dalej,
A? do samej Galilejej.
?UKASZ
Zosta?, mile ci? prosimy,
I uchwyci go za p?aszcz
A nawet ci? nie pu?cimy.
By si? nam z tob? pasowa?,
Tedy? dzi? z nami nocowa?.
JEZUS
Ba, i to? ja ju? uczyni?,
I? si? te? tu z wami sk?oni?.
I wnid? na jakie pewne miejsce, gdzie ma by? stolik przykryty obruskiem. I przyda
JEZUS
A macie? co takowego
Zje?? napr?tce gotowego?
A
KLEOFAS
po?o?y chleb na stoliku, m?wi?c
Awo, mawa bochnek chleba -
B?dzie wi?cej, je?li trzeba.
A ten chleb ma by? na urz?d ponakrawany na kielka cz?stek
JEZUS
B?dzie? dosy?, jako mnimam,
Gdy ji z?ami? i po?egnam.
I po?egna chleb nie m?wi?c nic, i roz?amie ji na cz??ci, a b?dzie im dawa?, m?wi?c
Oto?em ja z?ama?, bierzcie,
A ju? w imi? Bo?e jedzcie.
A to rzekszy wynidzie od nich nieznacznie
KLEOFAS
Ba, wiesz, co? powiem, ?ukaszu?
?UKASZ
A co, bracie Kleofaszu?
KLEOFAS
Dopierom przyszed? ku sobie:
Pan to w pielgrzymskiej osobie!
?UKASZ
Jam dopierz oczy odemkn??:
Tenci, ale od nas znikn??.
I b?d? patrzy? i tam, i sam
Ewanjelija
L. I rzekli miedzy sob?: Zali serce nasze nie by?o gor?ce w nas, gdy m?wi? na drodze i wyk?ada? nam Pisma? A wstawszy tej?e godziny, wr?cili si? do Jeruzalem.
KLEOFAS
Serce to nasze wiedzia?o,
Aza? w naju nie pa?a?o,
Kiedy z nami w drodze gada?
I Pisma ?wi?te wyk?ada??
?UKASZ
Jamci go po chlebie pozna?
W on czas, gdy ji nama ?ama?.
KLEOFAS
A c?? mawa czyni?? Wsta?wa,
Do Jeruzalem si? wr??wa.
Powiewa to zwolennikom
I drugim, co tam przy nich s?,
Co si? nam w drodze przyda?o
I wszytko, jak si? co dzia?o.
?piewanie
Ukaza? si? dwiema id?c w drodze,
A oni sobie gadaj? o Bodze.
To? by?o prawie,
Ukaza? si? im w pielgrzymskiej posta
Ewanjelija
I. A gdy by? wiecz?r dnia onego jednego po sobocie, a drzwi by?y zamknione, gdzie byli zwolennicy zgromadzeni dla boja?ni ?ydowskiej, przyszed? Jezus i stan?? w po?rodku, i rzek? im: Pok?j wam, L. ja jestem, nie b?jcie si?.
JEZUS
przyszedszy do zwolennik?w, siedz?cych na jakim pewnym miejscu, rzecze
Pax vobis, uczniowie moi!
Niech si? z was ?aden nie boi:
Jam jest Syn Bo?y prawdziwy,
Ma m?wi? distincte
Zmartwychwsta?y, isty, ?ywy.
Ewanjelija
L. Ale zasmuceni i przestraszeni mnimieli, by ducha widzieli. I rzek? im: Czemu zasmuceni jeste?cie, a my?li wst?puj? w serca wasze? Ogl?dajcie r?ce moje i nogi, i?em ja ten?e jest. Dotykajcie si?, a ogl?dajcie, abowiem duch cia?a i ko?ci nie ma, jako mnie widzicie mie?. I gdy to rzek?, ukaza? im r?ce i nogi, [I.] i bok.
FILIP
roz?o?ywszy r?ce, rzecze
Przeb?g, bracia, c?? dziwnego
Przysz?o do nas takowego
Przeze drzwi pozamykane:
Nagie, a z wierzchu czerwone?
ANDRZEJ
distincte
C?? jest, przeb?g, duch czy mara? -
Dziwna? jaka? Bo?a stwora.
JEZUS
Czemu?cie si? potrwo?yli
I tak barzo podumali?
My?li si? w was dziwne roj?,
A s?owa rozmaite broj?.
Nie duchemci ani mara,
Ani ?adna dziwna stwora;
Bo? duch nie ma cia?a, ko?ci,
Jak mnie mie? widzicie wszytcy.
B?dzie po sobie pokazowa?
A to sobie obejrzycie
Distincte
Bok m?j, nogi i te? r?ce.
Nadto jeszcze, je?li chcecie,
Chod?cie si? mnie dotykajcie.
Ewanjelija
L. A gdy jeszcze oni nie wierzyli i dziwowali si? odrado?ci, rzek? do nich: Macie tu co ku jedzeniu? A oni mu podali cz??? ryby pieczonej i plastr miodu.
JEZUS
Czyli jeszcze nie wierzycie? -
Bo widz?, i? si? dziwicie.
Macie tu co takowego
Zje?? w stoj?czki gotowego?
I? b?d? jad?, je?li macie -
Aza mi? po tym poznacie?
FILIP
po?o?y na stolik ryb? i mi?d, m?wi?c
Awo cz??? ryby pieczonej,
Na po?udnie uczynionej.
I k temu jeszcze plastr miodu,
Kt?ry zosta? od obiadu.
I b?dzie jad? Jezus
Ewanjelija
I. Uweselili si? s? tedy zwolennicy ujrzawszy Pana. I rzek? im zasi?: Pok?j wam. Jako mi? pos?a? Ociec, i ja ?l? was. To gdy rzek?, tchn?? na nie i rzek? im: Bierzcie Ducha ?wi?tego; kt?rym odpu?cicie grzechy, odpuszczone b?d?, a kt?rym by?cie zatrzymali, zatrzymane b?d?.
ANDRZEJ
O, b?d??e pochwalon, Panie,
Za Twe ?wi?te Zmartwychwstanie!
Radzichmy, i? Ci? widzimy,
I z tego si? weselimy.
JEZUS
Ja te? was wt?re pozdrawiam,
Pok?j ?wi?ty m?j wam dawam;
Jak mi? pos?a? B?g Ociec sam,
Tak i ja te? was posy?am.
Przyjmicie? Ducha ?wi?tego
Wytchnie z ust na nie
Z tego na was tchnienia mego.
Komu grzechy przepu?cicie
I od nich go rozwi??ecie,
Temu b?d? odpuszczone,
Tu i w niebie rozwi?zane;
A komu je zadzier?ycie
I z nich go nie rozwi??ecie,
Temu b?d? zadzier?ane,
Ni tu, ni w niebie odpuszczone.
Co uczynicie na ziemi,
W niebie si? to nie odmieni.
J odejdzie od nich
?piewanie
Ukaza? si? wszystkim w Galilei,
Zostawi? je przy dobrej nadziei.
Sta? w po?rzodku sam,
Pozdrowi? je rzek?c: B?d? pok?j wam.
Jaciem Krystus, Zbawiciel wybrany,
Ogl?dajcie w moim ciele rany,
Jako? czerwone,
W Wielki Pi?tek na krzy?u szczynione.
Ewanjelija
I. A Tomasz, jeden ze dwuna?ci, kt?ry rzeczon Niedowiarek, nie by? z nimi, kiedy przyszed? Jezus. Powiedzieli mu tedy drudzy zwolennicy: Widzieli?my Pana! A on im rzek?: Nie ujrzeli w jego r?ku przebicia gwo?dziowego, a nie wpuszcz? palca mego tam, gdzie by?y gwo?dzie, a nie w?o?? r?ki mej w bok jego, nie uwierz?.A po ?smi dniach byli te? za? zwolennicy jego wewn?trz i Tomasz z nimi. Przyszed? tedy Jezus drzwiami zamknionemi i stan?? we ?rzodku i rzek? im: Pok?j wam! Potym rzek? Tomaszowi: W??? tu palec tw?j, a ogl?daj r?ce moje, i wyci?gni r?k? swoje, wpu???e w bok m?j, a nie b?d? niedowiarkiem, ale wiernym.
TOMASZ
przyszedszy do uczni?w
Dobry wiecz?r, braciszkowie,
Spo?eczni aposto?owie!
S?ychali?cie co nowego
Tym czasem niebycia mego?
ANDRZEJ
Ba, nie tylkochmy s?yszeli,
Ale, Toma, i widzieli
Pana i Mistrza naszego,
Dzisia ju? zmartwychwsta?ego.
TOMASZ
A n?dz??cie wy s?yszeli
I, jak m?wicie, widzieli!
Tak to sobie wymy?lacie,
A ze mnie si? na?miewacie.
Mutata voce
Chybabych tego do?wiadczy?
I oczyma sam obaczy?
W r?kach jego one rany,
Poprzebijane gwo?dziami,
I w miejsca ich palec w?o?y?,
To?bych jako tako wierzy?.
Abo je?li r?k? moje
W?o?? w boku jego ran?,
To?bych ju? dopiero wierzy?,
I? tu Pan i Mistrz u was by?.
JEZUS
Pok?j wam b?d?, zwolennicy!
A ju?e?cie teraz wszytcy?
Rzecze Tomaszowi
Chod? sam ty, Toma, zuchwalcze,
Doma niecz?sty bywalcze!
A gdzie? si? dzi? tydzie? w??czy?,
Kiedym ja tu u drugich by??
Wa??sasz si? z niedowiarstwem -
Za? nie lepiej z towarzystwem?
Mulata voce
Nu? teraz palec sw?j ?ci?gni,
A r?ce moje obejrzy.
Wyci?gni i r?k? twoje,
W??? w bok m?j, wszak skromnie stoj?.
Nie b?d??e wi?cej upornym,
Ale zwolennikiem wiernym.
?piewanie
Mnimasz, Toma, bych nie by? Syn Bo?y?
Wierz, a w m?j bok r?k? swoje w?o?y.
To? wiernie nie k?am,
Nie wierzyszli, do?wiacz?e tego sam,
Ewanjelija
I. Odpowiedzia? Tomasz i rzek? mu: Pan m?j i B?g m?j.
TOMASZ
upadszy u n?g Jezusowi
Przeb?g, Panie, c?? to dzia?asz,
I? mi si? tak barzo sprawiasz?!
Nie racz mi si? ju? sprawowa?,
Distincte
N?g, r?k, boku ukazowa?.
Nie trzeba? pr?bowa? tego,
Gdy Ci? ju? widz? ?ywego.
Wierz? o Twym Zmartwychwstaniu
Po samym tym ukazaniu.
Wierz? Ci? by? Pana mego
I te? Boga prawdziwego.
Ewanjelija
I. Rzek? mu Jezus: I?e? mi? widzia?, Tomaszu, uwierzy?e?. B?ogos?awieni, kt?rzy nie widzieli, a uwierzyli.
JEZUS
To? si? ju?, Tomaszu, wiernym sta?,
I?e? mi? oczyma widzia?.
I szcz??liwyme? dlatego,
I?e? widzia? Pana swego.
Ale wiele Tomk?w takich,
Po stronach ?wiata wszelakich,
Kt?rzy zaraz uwierzyli,
Cho? mi? nigdy nie widzieli.
ANDRZEJ
Nie dziwuj mu, Mistrzu mi?y,
A to my za nim prosimy.
Bo? naonczas jego si?y
Barzo md?e w nim i s?abe by?y.
A te?ci jednak zuchwalstwo
I to jego niedowiarstwo
Utwierdzi wiar? u wielu
O Twym ?wi?tym Zmartwychwstaniu.
Nawet i sami si? twierdzimy -
G?osem tego poprawiamy.
?piewanie
Surrexit Dominus, valete luctus etc.
I z tym si? rozejd?.