Osiecka A. ZANIOS? M?J NIEPOK?J

Zanios? m?j niepok?j
tam gdzie trzeba,
zanios? m?j niepok?j
na jaskraw? pla??
lub do ciemnego jaru,
tam gdzie nie wida? czasu,
zabior? go do chmurnego domu
pe?nego gotyk?w i map,
wylej? go z k?piel?,
nadam na baga?,
przemyc? przez granic?,
namaluj? go
male?kim czarnym p?dzlem.

OCZY TEJ MA?EJ
Pos?uchaj pan, panie podr??ny,
co si? zdarzy?o na Pr??nej:
?y?a tam Jagna, dobra i czysta,
i chodzi? do niej Jan kancelista,
akurat to by?a niedziela,
kr?ci?a si? karuzela.
Zabra? tam Jagn? kochanek czu?y
i ca?kiem zm?ci? jej mi?y umys?.

Oczy tej ma?ej jak dwa b??kity,
my?li tej ma?ej - bia?e zeszyty.
A on by? dla niej jak m?ody b?g,
?eby? on jeszcze kocha? m?g?.

A lato, jak bywa w Warszawie,
m?odym slu?y?o ?askawie.
On j? zabiera? nieraz na ??dki,
a ona jego leczy?a smutki.
Pos?uchaj pan, panie w?drowny:
nasta? ten dzie? niewymowny,
odszed? bez s?owa kochanek pod?y,
na nic si? zda?y p?acz jej i mod?y.

Oczy tej ma?ej jak dwa b??kity,
my?li tej ma?ej - bia?e zeszyty.
A on by? dla niej jak m?ody b?g,
?eby? on jeszcze kocha? m?g?.

Poci?gi odchodz? i statki,
ona nie wr?ci do matki.
Kto by uwierzy? w ca?ym Makowie,
?e dla niej ?wiatem by? jeden cz?owiek.
Przez niego wi?c siebie zabi?a
ta, co z mi?o?ci ta?czy?a.
B?g jej wybaczy? czyny sercowe
i lody poda? jej malinowe.

Oczy tej ma?ej jak dwa b??kity,
my?li tej ma?ej - bia?e zeszyty.
A on by? dla niej wi?cej ni? B?g,
?eby? on jeszcze kocha? m?g?.

Pos?uchaj, niewierny kochanku,
co nienawidzisz porank?w:
wr?ci jeszcze do ciebie ta trumna,
gdzie le?y twoja kochanka dumna.
Bo taki, co kocha? nie umie,
przegra - cho? wszystko rozumie.
B?g ci? poka?e sw? nieczu?o?ci?
za to, ?e? gardzi? ludzk? mi?o?ci?.

Oczy tej ma?ej jak dwa b??kity,
my?li tej ma?ej - bia?e zeszyty.
A ty? by? dla niej wi?cej ni? B?g,
pok?o? si? do jej martwych n?g.