"Medicina fructuosior ars nulla."
(Pliniusz M?odszy)
Coraz cz??ciej zdarza mi si? by? adresatem (korespondencyjnie lub bezpo?rednio) pr??b w rodzaju: "Niech pan mi pomo?e, chcia?bym pisa? fantastyk?, ale nie wiem jak." Pro?by takie stawiaj? mnie w wyjatkowo trudnej sytuacji, albowiem pom?g?bym ch?tnie, lecz nie wiem, jak. Nie roszcz? sobie praw do bycia autorytetem, rad? za? dyletanck? m?g?bym wy??cznie zaszkodzi?, a wszak?e primum non nocere.
Tymczasem zjawisko tak przybiera na sile, ?e milcze? r?wnie? nie mog?, albowiem qui tacet, consentire videtur, a ja si? nie zgadzam. Poni?ej udzielam zatem porady. Nie, nie mojej, Bo?e bro?. Fachowej. Zdoby?em dost?p do dzie?a p.t. "Medycyna dla ludu wieyskiego, zawierai?ca przepisy rozs?dnego piel?gnowania zdrowia i leczenia zwyczaynych chor?b ma?? liczb? pewnych ?rzodk?w lekarskich, przez Fryderyka Karola Paulizkiego, doktora medycyny i chirurgii Kr?l.pruskiego, doktora cyrku?u i miasta Wetzlar, to? Amtu Atzbach etc.", wydanie drugie poprawne, Wilno 1830. Ksi??eczka ta zawiera mn?stwo po?ytecznych porad. Polecam j? zar?wno tym, kt?rzy na pisarstwo choruj? jak i rodzinom pisarzy, kt?rym choroba tych ostatnich utrudnia i komplikuje ?ycie.
Przejd?my zatem do rzeczy. Rozpozna? dolegliwo??, zwan? Paranoia poetica chronica mo?na po nast?puj?cych objawach:
"...Nader wiele jest gatunk?w tey choroby, iakoto ponuro??, melancholia, nierozgarnienie, g?upowato?? i szale?stwo. Ka?da mo?e byd? osobn? chorob?, a niekiedy iedna z drugiey powstaie. Osoby melancholiczne s? boia?liwe, smutne, cz?sto zaj?te skrupu?ami religiynemi, s? wyblad?e i s?abe. Do?wiadczai? zatwardzenia i wiatr?w. G?upowaci s? powolni, my?li ich s? niedok?adne i ?adnego s?du o rzeczach czyni? nie umiei?. Szaleni wi?cej s? czynni, wynio?li, pop?dliwi, m?ciwi, z?o?liwi, do?wiadczai? bolu g?owy i dzwonienia w uszach. Nakoniec zupe?nie g?upiei? i zmys?y trac?. Te smutne choroby z wielu mog? pochodzi? przyczyn - z d?ugiego u?ycia suchych potraw przy zupe?nej nieczynno?ci, od wielkiego wyniszczenia ze zbyt cz?stego sp??kowania lub wcze?nego samogwa?tu, od porusze? umys?u, od ci?g?ych trosk, zgryzoty i wielkiego smutku. W og?lno?ci zazwyczay powstai?, gdy dusza ci?gle iednym tylko zai?ta iest przedmiotem, z wy??czeniem wszystkich innych."
Maj?c tedy w domu potencjalnego pisarza, nale?y w pierwszej kolejno?ci zadba? o w?a?ciw? piel?gnacj? i prewencj? - w?wczas, by? mo?e, choroba sama minie, a przynajmniej nie rozwinie si? do stadium nieodwracalnego. Tak tedy, ogromnego znaczenia nabiera w?a?ciwa dieta. Pisarzowi nie wolno serwowa?: "... mi?sa suszonego ze starych zwierz?t, zakalistych melszpayz?w, legumin, cierpkich i niedoyrza?ych owoc?w. Wina alibo gorza?ki mo?na dozwoli? osobom, kt?re do nich przywyk?y, a w swey chorobie nie do?wiadczai? pomno?onego ciep?a w g?owie. Lekkie potrawy, iakoto szczaw, endywia i szpinak winny byd? u?yte z rana i na czczo, aby biegunk? zrz?dzi?y."
Dieta taka pom?c mo?e w lekkich przypadkach, gdy, dajmy na to, pisarz pisze ma?o i g??wnie do szuflady. Zdarza si? jednakowo?, ?e chory zaczyna pisa? regularnie, wysy?a manuskrypty do r??nych redakcji i domaga si?, by je drukowano. To s? przypadki ci??kie. O nich cytowana ksi?ga tak powiada: "... Smutnych i melancholicznych trzeba nap?dza? do cz?stej agitacyi. Trzeba, by u?ywali przeja?d?ki w takie mieysca, gdzieby co nowego widzie? mogli. Z takimi, kt?rzy imaginacy? s? dr?czeni, unika? iak naytroskliwiej wszelkiey okazyi, kt?reby i? w nich od?wie?y? mog?y i nie sprzecza? si? z nimi, cho?by niedorzeczne iakie prawili rzeczy.
Szalonych lub z?o?liwych g?upc?w utrzymywa? gro?b?, g?odem, zamkni?ciem w mocnych i ciemnych mieyscach i innemi karami. W og?lno?ci, trzeba z nimi post?powa? iak z dzie?mi i nie pomna?a? ich n?dzy z?em obey?ciem si?. P?ki sobie i drugim nie szkodz?, mo?na ich zostawi? przy wolno?ci, lecz postrzeg?szy nadchodz?cy paroxyzm, trzeba ich zamkn?? do obszerney i dobrze obwarowanej izby. Wi?zanie i obci??anie p?tami jest wielce szkodliwe i okrutne; paroxyzm wi?kszej st?d nabiera mocy, gdy nie mog? wolno u?y? swych cz?onk?w. Gdzie koniecznie, wypada u?y? kaftanika z mocnej materyi, kt?regoby r?kawy nier?wnie by?y d?u?sze od r?k: ten nadziewa si? na chorego, a ko?ce r?kaw?w przywi?zui? si? do ???ka lub sto?ka. Lecz takowych gwa?townych ?rzodk?w nie d?u?ey nad potrzeb? u?ywa? trzeba i zaraz ie usun??, skoro paroxyzm szale?stwa minie."
Hmmm... Mo?e minie, mo?e nie minie. R??nie to bywa, jak dowodzi lektura czasopism i ksi??ek. Ale zapewne chodzi tu o przypadki mocno zaniedbane, w kt?rych nie stosowano si? do zalece? dra Paulizkiego z cyrku?u miasta Wetzlar, a w szczeg?lno?ci nie stosowano leczenia, a sam? jeno prewencj?. A leczy? ogarni?tych mani? pisania trzeba koniecznie. Dr Paulizki doradza, aby wyj?tkowo upartych i zapami?ta?ych autor?w traktowa? w spos?b nast?puj?cy:
"... Upu?ci? krwi z nogi, lecz dawa? baczno??, by potem banda?u nie zerwali i krwi? nie sp?yn?li. Cz?sto dawa? lawatywy z serwatki, octu i miodu. K?pa? ich dwa razy na tydzie? w wodzie wcale letniey, a g?ow? podczas k?pieli cz?sto zimn? wod? zmywa?."
Brzmi zach?caj?co i nieskomplikowanie. Od siebie doda?bym, ?e obiecuj?ca wzgl?dem niekt?rych ju? pisz?cych - zw?aszcza fantastyk? - wydaje si? by? metoda, kt?r? leczono dekownik?w i symulant?w u Jaroslava Haska- cz?sta irygacja, i to taka, by delikwent wielkim g?osem j?? wzywa? ?wi?tych pa?skich. Dr Paulizki o ?wi?tych nie wspomina, zaleca natomiast r?wnoleg?e stosowanie medykament?w, jak:
"...Nap?y z cykorii, podr??nika pospolitego (Leontodon Taraxacum), perzu, korzeni ?opianu pospolitego (Bardana arctium L.): ka?dego z tych wzi?wszy po gar?ci, gotuie si? w p?? garncu wody, a dekokt zas?adza si? miodem. Powinni tego obficie i d?ugo u?ywa?. Kupna lekarstw aptecznych, toiest przyrz?dzonych do lekarskiego u?ycia, nie ?ycz? wszelako czyni? w sklepach ?ydowskich, bo tam zazwyczay grosz tylko a oszuka?stwo na celu." No tak. Je?li pisz?, da? im lawatyw?, wyk?pa? i napoi? aryjskim ?opianem na miodzie. Odnosz? nieodparte wra?enie, ?e za czas?w Dra Paulizkiego ?ycie i tw?rczo?? mniej by?y skomplikowane. Ale, jak powiedziano na wst?pie, nie mnie, dyletantowi, kwestionowa? medyczne autorytety. Tym bardziej, ?e Dr Paulizki te? nie popada w nadmierny optymizm, napomykaj?c w konkluzji, i?:
"...Choroby te mai? recydywy, a wtenczas nier?wnie bywai? uporczywsze, ni? wprz?d. Troskliwie unika? wi?c trzeba przyczyn, z kt?rych choroba powsta?a. M?odzie?com, kt?rzy dopuszczai? si? samogwa?tu, zgo?a ?adney dad? pomocy nie mo?na, p?ki si? od tego nie wstrzymai?." Wszystko jasne, poza jednym - nie pojmuj? przyczyny, dla kt?rej dobry doktor nie wspomina o dziewcz?tach. Mniemam, ?e r?wnie? za jego czas?w nie tylko p?e? brzydka si?ga?a po pi?ro, ra?ona paroxyzmem manii pisarskiej. Tego typu choroba, jak wiadomo, z dawien dawna najzacniejsze trafia g?owy i nie rozr??nia p?ci. Cytowane zdanie by?o wi?c w tym wzgl?dzie zapewne wy??cznie figur? retoryczn?. W razie potrzeby, gdyby dziewcz?-pisarka nie chcia?o wstrzyma? si? od samogwa?tu i pisa?o nadal, prosz? nie waha? si? i stosowa? te same metody, kt?re doktor zaleca dla m?odzie?c?w, z lawatyw? z octu i serwatki w??cznie.
Tyle tyty?em porady. Nie mam niczego wi?cej do dodania. Korespondencj? z wyrazami wdzi?czno?ci prosz? kierowa? na adres "Nowej Fantastyki". Gdyby za? kogo? tekst ten zdenerwowa?, niechaj pomni, i?: "...Gniew i wielka nami?tno?? sprawia zbyteczn? sekrecy? ???ci, wywo?a? mo?e womity, apoplexy? i ?mier? nag??. Kto w gniew wpadnie, temu dad? trzeba wody z cukrem, kilka lawatyw i kilka nako?c?w no?a nadwinianu potasu (Cremor tartari)."
Smacznego.