Sapkowski A. SZCZUR ZUTYLIZOWANY

Mno?? si? ostatnio wypowiedzi dotycz?ce literatury. Wypowiadaj?cy si? dochodz? niejednokrotnie do wniosku, ?e literatura si? dzieli. Cz?sto jest to jedyny wniosek, do kt?rego dochodz?. By? mo?e dzieje si? tak dlatego, ?e jest to wniosek niezmiernie ?atwy do wyci?gni?cia, a w dodatku s?uszny.

Mno?? si? ostatnio wypowiedzi dotycz?ce literatury. Wypowiadaj?cy si? dochodz? niejednokrotnie do wniosku, ?e literatura si? dzieli. Cz?sto jest to jedyny wniosek, do kt?rego dochodz?. By? mo?e dzieje si? tak dlatego, ?e jest to wniosek niezmiernie ?atwy do wyci?gni?cia, a w dodatku s?uszny.
Literatura faktycznie si? dzieli. Po pierwsze, na klasyczn? i wsp??czesn?. Aby zosta? uznanym za klasyka, trzeba, jak wiadomo, by? nieboszczykiem, st?d te? rezerwuar klasyk?w ro?nie w miar? up?ywu czasu i post?puj?cej liczby zgon?w. Nie stosuje si? tu wszelako medycznych i prawnych definicji ?mierci - niekiedy wystarcza, aby pisarz pot??nie zdziadzia?. W takim przypadku warunkiem sine qua non uznania za klasyka jest kompletne i nieodwo?alne zaprzestanie pisania, przy czym pisanie rzeczy bezsensownych lub niezrozumia?ych jest dopuszczalne.
Literatur? wsp??czesn? dzielimy natomiast na dobr?, ?askawie tolerowan?, z?? oraz niewidzialn?. Zacznijmy od z?ej - jej nieomylnym wyr??nikiem jest to, ?e dobrze si? sprzedaje. Najbardziej typowymi reprezentantami tej grupy s? krymina?, thriller i ze?gane memuary.
Literatura ?askawie tolerowana obejmuje tw?rczo?? dla dzieci i m?odzie?y. Jest to o tyle jasne, ?e m?odzie? i dzieci te? s? ?askawie tolerowane, nie spos?b bowien traktowa? ich inaczej. Literatura ta niekiedy r?wnie? sprzedaje si? dobrze, specjali?ci od marketingu wiedz? wszak?e, jak nieobliczaln? grup? konsumenck? stanowi m?odzie?.
Literatur? dobr? otrzymujemy w drodze prostej operacji matematycznej - od literatury wsp??czesnej nale?y odj?? z?? i ?askawie tolerowan?. Matematyk?w, kt?rzy po takiej operacji otrzymaj? wynik bliski zeru, uspokajam - jest to rezultat absolutnie prawid?owy i odpowiadaj?cy stanowi faktycznemu. Literatura dobra stanowi interesuj?cy casus z punktu widzenia marketingu; jest to towar rzadki i trudno dost?pny - a pomimo tego absolutnie niesprzedawalny.
W definicji - uwaga! - kryje si? te? drugi casus, tym razem matematyczny. Wydawa?oby si? bowiem, ?e literatura wsp??czesna, po wy??czeniu z niej z?ej i ?askawie tolerowanej, powinna mie?ci? w sobie nie tylko dobr?, ale r?wnie? niewidzialn?. Nic podobnego. Kr?lowa nauk nie ma tu zastosowania. Cztery minus dwa daje jeden. Koniec, kropka. It's a kind of magic.
Gdzie? jest i czym jest owa literatura niewidzialna, nie poddaj?ca si? matematycznej i logicznej kwalifikacji i klasyfikacji? Nie bardzo wiadomo, bo literatury niewidzialnej nie wida? i nie s?ycha?. Tw?rczo?? niewidzialna jest po prostu niewidzialna, a przy podzia?ach literatury w og?le nie bierze si? jej pod uwag? - tak jak nie kalkuluje si? ci??aru szczura przy ustalaniu wagi netto kontenera starych gnat?w, ekspediowanych do "Bacutilu" celem utylizacji. Literatura niewidzialna w?azi bowiem do literatury jak ?w szczur do kontenera z gnatami - chy?kiem, cichcem, pod os?on? nocy. Potajemnie i skrycie.
Skryto?? i dyskrecja - uwaga, uwaga! - nie obowi?zuje li tylko szczura. Pracownicy "Bacutilu" doskonale wiedz?, ?e w?r?d gnat?w siedzi szczur. Mo?e nawet niejeden. I co robi?? Ano nic. Udaj?, ?e szczura nie ma. I utylizuj? jak leci, wychodz?c z za?o?enia, ?e m?czka jest wszystkim, a szczur niczym. Pod warunkiem, rzecz jasna, ?e wszystko zostanie troskliwie i skrupulatnie zmielone.
Bystrzy czytelnicy zorientowali si? zapewne ju? dawno, co wchodzi w sk?ad literatury niewidzialnej. I nie myl? si? bynajmniej. Tak, tak, literatura niewidzialna to nasza ukochana, jedyna, szeroko rozumiana fantastyka.
Tych, kt?rych powy?sza klasyfikacja oburza, chcia?bym spacyfikowa?. Pax, pax vobiscum, drodzy moi, czy? nie dostrzegacie, ?e jest to klasyfikacja dla fantastyki pochlebna, wr?cz komplementuj?ca? ?e wspania?omy?lnie przyznaje owemu gatunkowi cechy literatury w og?le, cho? mog?aby nie przyznawa?? ?e mog?aby zaliczy? fantastyk? do nieliteratury (nie-LITERATURY), czyli grupy, obejmuj?cej rzeczy wchodz?ce w sk??d literatury jedynie nominalnie? Czy? uwa?a si? za literatur? podr?cznik hodowcy nutrii wzgl?dnie skalar?w, podr?cznik kr?tkofalowca-amatora albo bogato ilustrowane kompendium seksu ma??e?skiego? Nie, nie uwa?a si?. Wychodzi si? bowiem z za?o?enia, ?e podr?cznik o nutriach adresowany jest do w?skiej grupy ludzi - do takich, kt?rych pasjonuje ch?w tych sympatycznych, czerwonoz?bych gryzoni, sp?dzaj?cych ?ywot na gryzieniu marchwi. Tylko i wy??cznie przez takowych osobnik?w podr?cznik taki zostanie nabyty. Nie ma szans znale?? si? na p??ce osobnika, kt?rego pasjonuj? inne zagadnienia. Chocia?by seks przed, w lub pozama??e?ski. Ale pomimo faktu, ?e lobby lubi?cych uprawia? seks bije iczebno?ci? na g?ow? hodowc?w nutrii, bogato ilustrowane kompendium seksu r?wnie? nie jest uznawane za literatur? (LITERATUR?). A fantastyka jest za ni? uznawana i to pomimo niezaprzeczalnego faktu, ?e czytaj?cy j? osobnicy r?wnie? ust?puj? pod wzgl?dem liczebno?ci tym, kt?rzy lubi? seks. Fantastyka jest uznawana za literatur? - lubo za literatur? niewidzialn?. Za szczura utylizowanego wraz z kup? starych gnat?w.
Tajemnica tkwi w jednym, jedynym s?owie upodobanym przez krytyk?w. S?owie, kt?re brzmi: TYLKO.
Zilustrujmy to przyk??dem, zacytujmy "Ex libris", kt?ry omawia w jednym z ostatnich numer?w tw?rczo?? autorki, uszcz??liwiaj?cej czytelnika opisami perypetii niejakiej Pulpecji i innych nieodrodnych c?r rudej Ani i Polyanny. "Ksi??ki te" - stwierdza powa?nie "Ex libris" - "czytaj? nie TYLKO dorastaj?ce panienki, ale tak?e ich rodzice, a kto wie, mo?e nawet bezdzietni". Wniosek - jest to literatura, aczkolwiek opatrzona wyra?n? i czyteln? etykietk?: "?askawie tolerowana". Nikt nie ?mia?by bowiem okre?li? "Doliny Issy" mianem dzie?a, kt?re czytaj? m??czy?ni, kobiety, dzieci, a kto wie, mo?e nawet bezdzietni hermafrodyci.
W przypadku fantastyki, dla krytyk?w w?tpliwo?ci si? ko?cz?. Jest to co?, co czytuj? TYLKO mi?o?nicy i zapale?cy. Opr?cz tych?e - nikt. Wniosek - jest to literatura, ale niewidzialna. Quod erat demonstrandum, czyli co by?o do okazania.
A nam, zapale?com, mi?o?nikom i fanom fantastyki, c?? pozostaje? Nic. Mo?emy tylko pociesza? si? faktem, ?e trafiaj? si? w?r?d nas nie tylko kobiety i m??czy?ni, ale nawet ich dzieci. Wi?cej - s? w?r?d nas niedoros?e, dorastaj?ce i przero?ni?te panienki. Ba, trafiaj? si? ludzie ca?kiem bezdzietni. A cho? to wielce ryzykowne stwierdzenie, to jednak sk?onny jestem przypuszcza?, ?e je?li dobrze poszuka?, to znajdzie si? w?r?d nas nawet kilku hodowc?w nutrii.