S?awie imienia Stejana Starzynskiego,
budowniczego i obro?cy Warszawy,
bohatera wojny z Niemcami
Je?li?cie mnie zbudzili, wydarli spod ceg?y
I z tych kru?gank?w patrze? przed siebie kazali,
Rozsu?cie jeszcze ?ciany, chc? bardziej rozleg?y
Ogarnia? z baszty widok; za mury i dalej
Z brzeg?w stromych spoziera?; za wi?lane ??gi,
Za lasy i piaszczyska, w r?wnin? szerok?,
Lecie? t?dy jak ongi stra?uj?ce oko
Lecia?o z g?rnych blank?w i po widnokr?gi
Opasa?, co jest moje...
Wia?o st?d Mazowszem,
Szumia?y t?uste pszczo?y i olszyste drzewa,
Na polanach trawiastych wiatr trz?s? g?uchym owsem,
Pieni?y si? stok?osy i szorstka kostrzewa,
A zim? mi?dzy sosny, w o?nie?on? ziele?
Wchodzi?, cicho st?paj?c, czarodziejski jele?
I z rog?w z?otych ogniem wigilijnym ?wieci?.
Pami?tam t? urod?. Cicho bieg?y rzeki,
Dzi? jeszcze senna fala na tym brzegu pluszcze;
Lecz w korzeniach dr?a? pomruk, szed? gowor daleki,
Piorun w d?by uderza?, pali?y si? puszcze:
?uny sta?y na czatach. Wiatr po?ary nieci?.
Poszed? wtedy rozcina? mieczem wiek po wieku,
Kto spa? w tym kraju k?ad? si? z otwart? powiek?:
Chrobry mierzy? Po?udnie, P??noc - Krzywousty,
Na podzwonne, na smutny pogrzeb Jagiellon?w
Batory z dzia? bi? kaza? do cerkiewnych dzwon?w -
A nar?d gna? ju?, j?cza? saniami w zapusty
I na r?wninie t?umnym zakr?ca? kuligiem,
Konie rwa?y po ?niegu ognistym wy?cigiem,
Smo?a w p?dzie p?on??a i z bicz?w trzaskali!
A? wiatr pogasi? ?wiat?a, na g?owni siad? pustej
I wszystkie drogi przysu? zawiej?.
Co dalej?
Rozsu?cie jeszcze ?ciany. Patrze? mi kazali.
I oczy wyt??a?em czerwone. Lecz blad?y.
I przepatrze? t? ciemno?? pragn??em. Daremnie!
Zerwa?y si? kamienie nad sercem, upad?y,
Gruz p?ka? na fortecy i sypa? si? we mnie,
Trzeszcza?y krokwie stare, rozpe?z?o si? pr?chno,
S?ysza?em, jak most run??, strzelnice jak g?uchn?,
Jak miecz rycerze ?ami?, odchodz? bezs?owni.
...Puchacz usiad? na dachu i b?yska? z czatowni.
Lepiej by?o zej?? ni?ej, skry? si?, zapa?? na dnie,
Ruiny zgruchotane roztr?ci? bez?adnie,
Zakopa? si? w piwnicach, w duchocie, pod ziemi?,
Mchem si? powlec i ?ywcem zamurowa? w mury:
Baszty w ?cianach zastyg?y kominem do g?ry,
Na spodzie puste fosy, d?ugie trumny, drzemi?.
Tu w dole nic nie s?ycha?: czasem tupot nag?y
Po ulicach przeleci, odbije si? g?ucho,
To pewnie lud powstaje, ma n?? za pazuch?
I d?ga nim zdrajc?w. S?yszysz? - t?umy ich dopad?y
I Kossakowskich w nocy ?bem po bruku wlok?.
To st?pa zemsta.
- S?ysz?, oddycham g??boko.
A? odszed? kr?l ostatni.
Nad kopcem mych gruz?w
S?py lecia?y krzycz?c, ?e miasto wyjedz?
I ci?gn??y za wojskiem cesarza Francuz?w,
l ziemie stratowane obsiada?y miedz?
Szpalerami szkielet?w, ptaki trupo?erce,
Jad?y m?zg z ciep?ych czaszek, gryz?y martwe serce.
A jednak kto? mnie budzi?. Kto? tu bieg? pod wiecz?r
W mundurze Nowym ?wiatem; w noc po Starym Mie?cie
Lud ci?gn?? pod Arsena?. Kto? mi? wtedy przeczu?,
Dos?ysza? w grudach ziemi? po cichym szele?cie,
Jak sypie si? ockni?ta i w g??b si? obsuwa,
Sto razy pogn?biona, kopytem rozbita,
Pije krew rozlewan? i na grobach czuwa.
Okrutna rosa schnie ju? i nowa krew ?wita.
Szopen jecha? na koncert, a Julo do Sally
Na podr??nym t?umoku pisa? po?egnanie:
\"Ojczyzno mi?a, ?egnaj!\" - i d?ugo p?akali,
Gdy w kwietniu krzykiem wiosny wybuch?y ?ganie
I gdy w li?ciach wrze?niowych, na wiorstach szesnastu,
Paskiewicz t?umem zaleg?, wybi? oczy miastu
I kraj ca?y w ?lepocie pogr??y?, poszarpa?,
Kibitkami rozdzwoni?, wywiesza? na szkarpach.
Nie p?aczcie, matki-wdowy, teraz ani p??niej,
Ile razy was listem przestrasz? podr??ni,
Ile razy nadziej? stracon? przywioz?,
Z Lipska ksi??ki tajemne i pisma z Pary?a:
Jeszcze tej ziemi cierpie?, otrz?sa? si? groz?
W ko?ciele Karmelit?w i kl?ka? u krzy?a.
Poecie to wy?piewa?, niech kocha i blu?ni.
Bo czy j? ?wiat us?yszy? Wci?? nat??a s?uch?w,
Przez sen krzykn??a znowu: ze strzelby ?atanej,
Na podmok?ych ost?pach, z podlaskich wydmuch?w
W kozacki pu?k celuje, do papachy ruskiej,
Postrza?y leczy b?otem, paj?czyn? rany,
I krzyczy do Europy ch?opstwo ksi?dza Brz?ski.
A? krzyk si? zmieni? w szepty, a szept - w zamy?lenie,
Zamys?y - w gniew pal?cy i posz?y kurend?
Wok??, po ca?ym kraju i kr??y? tak b?d?,
Spowiada? si? z sekret?w, wywo?ywa? cienie,
Krzy?e w lasach listowiem owija? tajemnie,
Serce szczepi? do buntu, ?wiczy? do ostatka,
W ka?dy wiecz?r wspomina? b?dzie ka?da matka:
Podjudzaj dum?, ziemio - ju? nienadaremnie!
Bo wyjdzie z twoich czad?w, od guse? odwyknie,
W zecerni si? zaczai, w robotniczych czcionkach,
Rozda bro?, zwo?a wojsko i potem, gdy krzyknie
I mundury posieje na krakowskich ??kach,
A ?o?nierzom i?? ka?e wszystkiemu na przek?r,
Nie cofaj si? bezwolna, nie ujdziesz tym r?kom,
Tej sile, kt?r? wezwa? i mieczom, co przeku?!
Nie odda ci? za pi?kno?? kr?lewskim ?azienkom
Ani ch?opom za bied?, ani panom za nic,
Zwalone ?ciany d?wignie, s?up wbije u granic,
Opornych b?dzie kara?, a od?r piwniczny
Powiewem swego p?aszcza rozp?dzi daleko
I powietrze wolno?ci przywo?a tragicznej,
By z otwart? umiera? i ?y? tu powiek?.
Podni?s? nas. Czuj? w g??bi ruch mojego muru,
D?wigni?te ?ciany rosn?, piwnice otwarto,
Kto wo?a mnie, bym wstawa? i bym pi?? si? g?r?,
Zaciska? pas kamienny i ?wieci? tu wat?.
Czuj?, jak gruz si? kruszy, odpada spod ceg?y.
Widz? miasto i wolno??.
Patrzcie ze mn? dalej,
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Rozsu?cie jeszcze ?ciany. Chc? bardziej rozleg?y
Ogarnia? z baszty widok.
Tak mi tu kazali.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Pisa?em to rok temu.
Dzi?, gdy szukam rymu,
Co przysz?o?? mia? tym murom wywr??y? obronnym,
Nie mog? s?owa znale??, czuj? zapach dymu,
Gruz pod stop? i w d?wi?ku si? gubi? podzwonnym,
Ach, jak innym ni? echo w tych wierszach u?yte,
Echo dzia?, armat kr?la, Batorowej s?awy -
Dzi?, gdy pi?rem dotykam si? ruin Warszawy,
Nie przysz?o?? jej mam w oczach, lecz grobow? p?yt?.
Ten poemat mia? rozwia? mrok na horyzoncie,
By z barbakanu Prusy by?o wida? nasze,
Jak patrol na p??nocnym posuwa? si? froncie,
Bra? ziemie a? do morza i ustawia? stra?e,
Potem na Wsch?d mia? krzykn??, bo Rzeczpospolita
Przecieka tam przez palce, jak woda ze sita,
Na Wsch?d, za ?lisk? prze??cz, gdzie siad?szy okrakiem
Jedziesz w przepa?? z Maryj? i ?wi?conym znakiem,
A w stepach graj? czajki, wiatr bodiaki p?dzi,
Dziki wiatr na Jagie???w bezludnej kraw?dzi.
Nie dla pustej to wszystko mia? m?wi? przechwa?y
Ani by nar?d w pysze doskonali? pr??nej,
Lecz aby stan?? lud m?j podobny do ska?y
I nie wl?k? si? po wiekach w niewoli podr??nej,
Kaleka przetr?cony, co wyci?ga r?ce
Do mo?nych tego ?wiata jak po k?s ja?mu?ny,
Po wolno?? utracon?! Nie, ju? nigdy wi?cej!
S?owa te mia?y rosn?? jak mur odnowiony,
Obronny i zdobywczy, widny z ka?dej strony,
A barbakan mia? bramy otworzy? forteczne,
Bramy na ?wiat - i wolne ju? po wieki wieczne
Da? Polsce wrota Rzymu.
Tak my?la?em i ?ni?em...
Dzi? gdy szukam rymu,
By pod szerokim ?ukiem tej wolnej przeno?ni
Ustawi? pos?g kraju, jak mu wola bo?a
?acin? polsk? warg? kaza?a najg?o?niej
W P??noc ze ?r?dziemnego rozpowszechnia? Morza;
Gdy my?l?, by z marmur?w ponad musku? mocy
Wydoby? lot anielski i wzbi? go wysoko
Kr?giem, kt?ry nad Polsk? wpisali prorocy
I taki ko?ci?? u nas zbudowa? opok?,
Niezmo?on? przez piek?o...
Dzi? gdy szukam rymu
I gdy patrz? przed siebie, doko?a lub g?r?,
Zewsz?d groza pod chwiejne stacza mi si? pi?ro,
Nar?d, zamiast na szczycie, znowu widz? na dnie,
Kurz wojny gryzie w oczy, opada bezw?adnie
Na stargane chor?gwie, na bezczestne czo?a -
Dzi? gdy patrz? przed siebie i szukam doko?a,
Jakim zniszczenie nasze przyr?wnywa? dzie?om,
Z Rzymu po ca?ej Polsce widz? Colosseum.
Ach, bo pognali znowu saniami w zapusty
I po r?wninie t?umnym jechali kuligiem,
Konie rwa?y po ?niegu ognistym wy?cigiem,
Smo?a w p?dzie p?on??a i biczem trzaskali...
Z wielko?ci samotniczej d?wi?k pozosta? pusty
I groby w?r?d ja?owc?w.
Co dalej, co dalej?!
Jedno nam ocala?o przestrog? okrutn?,
?e wolno?? jest w tym kraju wi?cej ni? tragiczna,
?e bi? si? o ni? trzeba jak ?o?nierz o Kutno,
Gdzie krwi? sp?yn??a ka?da wierzba okoliczna,
Jak o Lw?w, jak o Modlin; jak o ka?de miasto
Nad nasz? si? dywizj? bi?a jedenast?
Pallas-Atene, b?stwo m?stwa i rozumu...
Bo bi? si? ?o?nierz chrobry, pada? ch?op przy ch?opie,
(?r?d nas dzi? o tym g?ucho i milcz? w Europie),
Z bagnetem szed? po nocy, gdy spa?o ?elastwo
I gdy czo?gi czeka?y, a? zrobi si? jasno,
Bagnetem szuka serca w niemieckim mundurze,
W lasach p?oszy? je szturmem, k?u? przez serce w ziemi?
I tak j? krwi? polewa? piechur po piechurze,
Baterie tak wo?a?y, tak dzwoni?o strzemi?,
Wiedzione przez bogini? m?stwa i rozumu...
Gdy zga?nie czas wojenny, gdy ziemia odkwitnie,
T?uste pszczo?y gdy wzlec? z lipowego szumu,
A w polach malowanych srebrnie i b??kitnie
Znowu ?r?d sianokos?w polska wie? spokojna,
Jak buko liczny si?dzie na Mazowszu motyl -
Uwierzcie, czas ten b?dzie tak gro?ny jak wojna,
Lwy niech si? wtedy l?gn? u morskich Termopil,
Lwy w jamach Westerplatte! Z warszawskich katakumb
I z tych ?cian pe?nych dzisiaj bilijnego p?aczu
Drabin? niebotyczn? wyprowadzi Jakub
I najtrudniejsze gwiazdy nam przysz?o?? wyznacz?,
A nar?d, ca?y nar?d, jak si?gn?? daleko
Dzie? i noc patrze? musi otwart? powiek?
W ?renic? przeznaczenia, w Rzym na Wielkiej Wi?le.
Muzo dziej?w! My?la?em tak i dzi? tak my?l?.
A zapytacie, z czego wzi?? si?? i wznosi?
Po nie wiadomo kt?ry raz pocz?te dzie?o,
Czy ?mierci nie za ma?o, katakumb nie dosy?,
Gdy tyle ognia zgas?o, tyle krwi sp?yn??o,
Z czego ludzi budowa?, gdy okrutne ci?cie
Po twarzy i po dziejach przesz?o zn?w jak skaza,
Powiadam wam - jest jedno na wszystko zakl?cie
I jedna nieprzebyta jest przed nami kolej,
Czy to kogo upaja, czy to kogo boli:
Z ?elaza musz? powsta? Polacy, z ?elaza.
Kask nad czo?em geniuszu i w??cznia przy boku -
Taki pos?g narodu powstanie, Pallado,
Nad miastami w ruinach i nad losem w mroku,
Nad nie u?pion? nigdy w tym kraju zag?ad?.
Miecze b?ysn? i s?awa, nasz arsena? dumny,
Plac opromienia, zamek, katedralne ?ciany,
Kr?la, co w przesz?o?? patrzy z wynios?ej kolumny
I lud, co znaku czeka na murach zebrany.
I wtedy niech si? Bo?y s?d nad nami stanie
I wyrok z gwiazd niech spada za?wiatowym szumem:
Wyjd?cie wiekom naprzeciw przez most w barbakanie
?wieci? w??czni? i czo?em, m?stwem i rozumem.