STO WOZ?W CHODKIEWICZA, czyli co by by?o, gdyby...

M?wi? wieki, 25.05.2004

Tomasz Bohun, Jaros?aw Krawczyk

Ingerencja Rzeczypospolitej w rosyjsk? wielk? smut? zako?czy?a si? fiaskiem – ?aden cel polityczny nie zosta? osi?gni?ty, uda?o si? za to podnie?? konflikt polsko-moskiewski na nowy poziom. Rosjanie zakarbowali sobie w pami?ci wyczyny "polskich interwent?w". Zreszt? z pewn? przesad?, bo na pocz?tku lat dziewi??dziesi?tych ubieg?ego wieku 7 listopada (rocznica kapitulacji polskiego garnizonu na Kremlu) awansowa? do rangi ?wi?ta narodowego. To tak, jakby Trzecia Rzeczpospolita wybra?a na ?wi?to pa?stwowe b?yskotliwy pogrom wojsk carskich pod K?uszynem.

Znalaz?yby si? zreszt? po temu powody, bo niecz?sto w naszych dziejach ?o?nierz pokaza? tak wielki hart ducha i sprawno?? bojow?. Korpus ???kiewskiego zab??dzi? noc? w lesie i nie uda?o si? w pe?ni wyzyska? efektu zaskoczenia – wr?g nie da? si? "wzi?? w po?cieli". Trzeba by?o toczy? wielogodzinny b?j z co najmniej czterokrotnie liczniejszym, bitnym przeciwnikiem: towarzysze spod husarskiego znaku musieli kilkakrotnie "stawa? do sprawy", nim kolejna fala ci??kiej kawalerii z?ama?a szyki Rosjan i cudzoziemskich najemnik?w. Ludzie i konie padali z wyczerpania. K?uszyn nie by? arcydzie?em sztuki wojennej. To raczej dow?d wysokiego morale i niezwyk?ej odporno?ci ?o?nierzy ???kiewskiego. Inna sprawa, ?e hetman doskonale dyrygowa? rytmem nieustannych uderze? husarii. Wygra?o si? wi?c "bitw? nie do wygrania".

Pytanie tylko: co z tego? Zwyci?stwa nie uda?o si? prze?o?y? na sukcesy polityczne, cho? hetman mia? efektown? wizj? zainstalowania kr?lewicza W?adys?awa na tronie moskiewskim. Ten pomys? wspar?a cz??? moskiewskiej oligarchii, ?akomym okiem spogl?daj?ca na przywileje i wp?ywy, kt?rymi od dawna cieszyli si? jej "polscy koledzy". Hetma?skie plany wzi??y w ?eb, bo Zygmunt III, gor?cy katolik, sam chcia? rz?dzi? w pa?stwie moskiewskim, co by?o zupe?nie nie do przyj?cia dla jego niedosz?ych poddanych. Ale gdyby nawet wypadki potoczy?y si? po my?li ???kiewskiego i Rzeczpospolita po ?mierci Zygmunta III po??czy?aby si? pod ber?em kr?la i cara W?adys?awa, to jakie szanse na przetrwanie mia?by ten monstrualny tw?r? Czy rzeczywi?cie powsta?oby federacyjne hipermocarstwo, kt?re jak wielka chmura zawis?oby nad Europ?, ba, nad ca?ym ?wiatem, bo jego wschodnia granica le?a?aby gdzie? za Uralem? Czy powsta?by jaki? odpowiednik unii lubelskiej do sze?cianu, a olbrzymie przestrzenie pa?stwa moskiewskiego uleg?yby przynajmniej cz??ciowej okcydentalizacji? Czy na opak: to Wsch?d posun??by si? pod Gda?sk, Wroc?aw i Berlin? T? drug? mo?liwo?? przerabiali?my ca?kiem niedawno pod szyldem ZSRR.

Hetman za hetmana

Hetma?skie sny i tak nie mog?y si? zi?ci? – zbyt wielkie by?y r??nice obu kultur. Moskwa to nie Litwa. Korzenie jej zamkni?tej i superkonserwatywnej kultury tkwi?y zbyt g??boko, aby przyj??a ustrojow? ofert? Rzeczypospolitej, kt?ra sama pogr??a?a si? ju? w kryzysie. Z wielkiej chmury pociek? wi?c sk?py, brudny deszcz. W listopadzie 1610 roku hetman opu?ci? Moskw?, aby pod Smole?skiem jako? dogada? si? z kr?lem, zostawiaj?c garnizon pod komend? Aleksandra Gosiewskiego, referendarza litewskiego. Zapewne ???kiewski, konstruktor i gwarant uk?adu z semibojarszczin? (rada bojarska, kt?ra mia?a rz?dzi? w Moskwie do czasu wyboru nowego cara), mia? niepor?wnanie wi?ksze szanse, aby jako? poradzi? sobie z coraz bardziej skomplikowan? sytuacj?. Tylko ?e trudno to by?o czyni? z odleg?ego Smole?ska. Hetman nie dogada? si? z Zygmuntem III, tote? obrazi? si? i pojecha? do domu. Psychologicznie jest to zrozumia?e, lecz jako wysoki dygnitarz pa?stwowy ???kiewski nie powinien tak post?pi?.
Prawda, Gosiewski – cho? nie ta klasa, ranga i autorytet – z pocz?tku radzi? sobie na Kremlu ca?kiem dobrze, ?elazn? r?k? (knut i top?r te? by?y w robocie) pow?ci?gaj?c rozwydrzone ?o?dactwo. Wszelako "rachunki krzywd" by?y ju? zbyt wielkie – wci?? tli?y si? ogniska insurekcji. Tym bardziej ?e do Moskwy zbli?a?y si? oddzia?y tzw. pierwszego pospolitego ruszenia. Pan referendarz nie wytrzyma? nerwowo i si?gn?? po ?rodki brutalne: pacyfikacja niepokornego miasta przerodzi?a si? w rze? mieszka?c?w, a miasto zosta?o niemal doszcz?tnie spalone. Skutki by?y op?akane. Polacy zostali obl??eni w centralnych dzielnicach i pr?dzej czy p??niej g??d musia? ich przydusi?.

W szeregach pierwszego pospolitego ruszenia panowa? jednak tak wielki ba?agan, ?e Janowi Piotrowi Sapie?e, kt?rego zagony sia?y zam?t na ziemiach ogarni?tych powstaniem, udawa?o si? skutecznie wspomaga? garnizon moskiewski. Sytuacja Polak?w pogorszy?a si?, gdy jesieni? 1611 roku w Ni?nym Nowogrodzie tamtejszy kupiec Ku?ma Minin wraz z ksi?ciem Dymitrem Po?arskim zacz?li organizowa? drugie pospolite ruszenie. Zim? 1612 roku nieop?aceni ?o?nierze polscy zawi?zali konfederacj? i opu?cili miasto, pod kt?rym niebawem mia?y stan?? wojska Minina i Po?arskiego.

I w?wczas na scenie pojawi? si? nowy wielki aktor – hetman polny litewski Jan Karol Chodkiewicz, w?dz ws?awiony pogromem Szwed?w pod Kircholmem. Z pocz?tku sz?o mu nie?le, uda?o mu si? nawet dokona? w miar? p?ynnej zmiany wojsk garnizonowych. Jednak?e 1 wrze?nia znalaz? si? oko w oko zast?pami pospolitego ruszenia. Bitwa pod murami Moskwy by?a nieunikniona.

Ta perspektywa bynajmniej nie zmartwi?a hetmana. Przeciwnie, jak ka?dy staropolski dow?dca mia? we krwi d??enie do walnego starcia, zwykle nie bacz?c na przewag? liczebn? przeciwnika. To by?o my?lenie "fightera", kt?ry znaj?c si?? swego ciosu (naturalne – uderzenie husarii), a zrazem s?ab? kondycj? (czyli chroniczny brak pieni?dzy na przewlek?e kampanie), d??y? do jak najszybszego znokautowania przeciwnika. Szko?a wojenna Rzeczypospolitej stara?a si? przeku? w cnot? dojmuj?ce u?omno?ci. Armia polska nie mia?a zwykle ?adnych szans na wojn? manewrow?, jakie? marsze i kontrmarsze. Do tego w owym czasie polscy dow?dcy byli przyzwyczajeni do zwyci?stw, pewni siebie i umiej?tno?ci swych podkomendnych. W walnym spotkaniu bijali kogo popadnie, a ju? specjalnie pu?ki moskiewskie, kt?rych sprawno?? byli sk?onni lekcewa?y?.

Zwykle ko?czy?o si? kompletnym pogromem przeciwnika, po kt?rym – jak pod K?uszynem i Kircholmem – by?y tylko pogo?, rze? i ?upy. Jednak podczas kampanii moskiewskiej poprzeczka wisia?a wy?ej. Trzeba by?o zmaga? si? z wrogiem "opartym o miasto", z konieczno?ci? walk ulicznych w tle. To do?? niemi?a perspektywa dla armii rozstrzygaj?cej bitwy szar?? kawalerii.

Celem Chodkiewicza by?o doprowadzenie posi?k?w na Kreml. To by?o g??wne, do?? egzotyczne dla staropolskiej sztuki wojennej kryterium zwyci?stwa w bitwie. Hetman nie wiedzia? wszak?e, ?e walka nie rozstrzygnie si? w pierwszych rundach – za?arta bitwa trwa?a z przerw? dwa dni. Liczebna przewaga przeciwnika nie by?a a? tak zatrwa?aj?ca – przeciw ok. dziesi?ciotysi?cznym wojskom hetma?skim (1500 jazdy, 1800 piechoty plus ok. 7 tys. Kozak?w) stan??y czternastotysi?czne zast?py Po?arskiego – w tym te? kilka tysi?cy Kozak?w. Mo?na wi?c przekornie powiedzie?, ?e jedna z najwa?niejszych bitew polsko-rosyjskich by?a w pewnym sensie batali? kozacko-kozack?...

Zabrak?o 1800 metr?w

Chodkiewicz u?o?y? plan najzupe?niej w duchu polskiej szko?y wojennej. Najpierw kawaleria (jak zwykle z husari? w roli g??wnej) ma?a z?ama? przeciwnika na przedpolu miasta i z pomoc? piechoty opanowa? g??wne ulice najdalej na zach?d wysuni?tej dzielnicy Moskwy – Skorodomu. W drugim ruchu do na wp?? spalonego miasta mia? wjecha? pot??ny, stuwozowy tabor – ruchoma twierdza. Wcze?niej hetmanowi uda?o porozumie? si? z dow?dc? garnizonu kremlowskiego Miko?ajem Strusiem (Gosiewski ju? dawno opu?ci? Moskw?), kt?ry mia? dokona?dywersyjnego wypadu na ty?y Po?arskiego.

Ale polskiego dow?dc? czeka?a nieprzyjemna niespodzianka: Po?arski uszykowa? swoje oddzia?y w dw?ch rzutach, jedno skrzyd?o uko?nie wobec drugiego (chwyt niemal z Epaminondasa!), przez co wymusi? na Chodkiewiczu, zagro?onym oskrzydleniem, podzielenie swoich skromnych si?. Polacy bili si? z rzek? za plecami. Jokerem w talii Po?arskiego mia? by? jednak kilkusetosobowy oddzia? szlachty, kt?ry odda? pod komend? sk??conego z nim dow?dcy pierwszego pospolitego ruszenia ksi?cia Dymitra Trubeckiego. Moskiewski w?dz zak?ada?, ?e w krytycznym momencie bitwy uderzenie tego odwodu mo?e powstrzyma? prze?amuj?ce uderzenie Polak?w.
Walki rozpocz??y 1 wrze?nia ok. godziny 13. Mimo lekcji k?uszy?skiej Chodkiewicz s?dzi? zapewne, ?e jego zaprawionym w bojach oddzia?om w mig uda si? rozbi? przeciwnika w polu i szybko przenikn?? do miasta. Ale Po?arski (te? mimo lekcji k?uszy?skiej, gdzie w?a?nie pr?ba uchwycenia inicjatywy doprowadzi?a do kompletnej katastrofy) zaatakowa? sam. Moskwa (akurat podobnie jak pod K?uszynem) stawa?a m??nie – b?j na r?wninie przeci?gn?? si? a? do godziny 20. By?o to prawie osiem godzin strasznej jatki.

Jeden ze ?wiadk?w zapami?ta?, ?e "b?j to by? ?miertelny: tam by?a rze? wielka, wielki nap?r z obu stron, pospolicie okrutnie jeden na drugiego, kieruj?c kopie swoje i ra??c ?miertelnie, powala?; ?wiszcza?y strza?y w powietrzu, kruszy?y kopie, g?sto pada? trup".

Wreszcie w szar?wce gasn?cego dnia szeregi moskiewskie zacz??y si? kruszy?. Po?arski nakaza? je?dzie odwr?t za lini? umocnie? Skorodomu i do??czenie do okopanych tam strzelc?w. Hetman rzuci? na nich kozak?w, kt?rzy pr?dko uwin?li si? z przeciwnikiem i wdarli w zawalone zgliszczami ulice. Niemal w tej chwili ?o?nierze Strusia uderzyli od Kremla. Morale Rosjan powinno si? – jak zwykle dot?d – za?ama?. Hetman ju? by? w ogr?dku...

Tymczasem, o dziwo, b?j przesili? si? na korzy?? Po?arskiego. Atak Strusia za?ama? si? (pewnie dlatego, ?e jego wojacy byli wyczerpani z g?odu). Szlachecki odw?d Po?arskiego, uprzednio wys?any pod komend? Trubeckiego, ruszy? do walki. W sukurs przyszli mu kozacy Trubeckiego, sk?din?d wbrew jego woli, bo ksi??? szczerze gardzi? Po?arskim. Z wzajemno?ci?. Oto paradoks bitewny – wszystko sta?o si? jakby niechc?cy!

W ciemno?ciach hetma?scy zacz?li pada? coraz g??ciej. By?a 1 w nocy, pozosta? tylko odwr?t. Straty po stronie Chodkiewicza by?y zatrwa?aj?ce: tego dnia poleg?o jakie? tysi?c ?o?nierzy, w przewa?aj?cej cz??ci piechurzy i Kozacy. Co prawda Po?arski poni?s? nie mniejsze straty, ale to nie on musia? si? g?owi?, jak wprowadzi? posi?ki na Kreml. Chodkiewicz nie dawa? jednak za wygran?. Dwa dni p??niej (1 wrze?nia ruszy? do boju wczesnym popo?udniem i nie uda?o mu si? sko?czy? walki przed zapadni?ciem ciemno?ci) zaatakowa? Skorodom od po?udnia. I to by? chyba lepszy pomys?, bo teren dawa? tu wi?cej szans powodzenia. Rejon Zamoskworiecza (po?udniowa cz??? Skorodomu) by? rozleglejszy, przez co trudniejszy do obrony. Oddzia?y Trubeckiego by?y o wiele mniej liczne (jakie? 3–4 tys. ?o?nierzy, w wi?kszo?ci Kozacy), a ich morale w?tpliwe. Co prawda, w sukurs przyby? kilkusetosobowy oddzia? z obozu Po?arskiego, ale dotychczasowe walki mocno nadwer??y?y jego mo?liwo?ci. Nie przyj?to walki w otwartym polu.

Jak poprzednio hetman litewski chwyci? si? te? dywersji. Wys?ana przez niego na Kreml piechota w?gierska zaj??a jedn? z dw?ch zamoskworieckich cerkwi, obr?conych przez kozak?w Trubeckiego w warownie. Kontrola nad ni? dawa?a panowanie nad przepraw? przez rzek? i pobliskim odcinkiem traktu wiod?cego do serca Moskwy. Wkr?tce po tym, 3 wrze?nia o godzinie 6, oddzia?y hetma?skie przyst?pi?y do boju. Jednak dopiero w samo po?udnie uda?o si? im wyprze? chor?gwie Po?arskiego z wa?u Skorodomu. Sam ksi??? zosta? ranny. Kozacy Trubeckiego, widz?c rejterad? szlachty, gremialnie opu?cili stanowiska i pod??yli do swoich oboz?w. Hetman nakaza? wprowadzi? w obr?b miasta tabor, kt?ry jednak szybko utkn?? – Polak?w dzieli?o wtedy od Kremla jakie? 1800 m! Czelad? kupc?w, kt?rzy pod os?on? wojsk hetmana zamierzali dosta? si? na Kreml, przyst?pi?a ju? do udra?niania g??wnej ulicy. R?wnocze?nie wydzielony oddzia? Kozak?w pod dow?dztwem Aleksandra Zborowskiego chwilowo opanowa? drug? z kluczowych w tym rejonie warowni. Chwilowo, poniewa? na skutek zlekcewa?enia pozornie pokonanego wroga pozostawiono zbyt s?ab? obsad? tej plac?wki – szybko zosta?a ona odbita przez Kozak?w Trubeckiego.

Chodkiewicz znalaz? si? w obliczu powa?nego zagro?enia. Dochodzi?a godzina 17, a tabor wci?? tkwi? po?r?d ruin. Tymczasem przeciwnik na nowo zacz?? si? organizowa?. Nadto – to niezwykle wa?ny szczeg?? dla zrozumienia obrotu wypadk?w – ranny Po?arski znalaz? spos?b na pod?wigni?cie kozackiego morale. Nie mog?c dosi??? konia, wys?a? niejakiego Awramija Palicyna, mnicha z klasztoru Troicko-Siergiejewskiego, do obozu Trubeckiego, by nak?oni? do walki jego Kozak?w. Dzi?ki rzuceniu na st?? poka?nej sumy ze skarbca klasztornego Palicynowi uda?o si? poderwa? mo?ojc?w. No, takie argumenty zwykle przemawia?y im do wyobra?ni.

Ich uderzenie przynios?o piorunuj?cy efekt: tabor hetmana litewskiego, zaatakowany z kilku stron, zosta? szybko rozerwany, a jego obs?ug? wyci?to w pie?. W obliczu kl?ski Chodkiewicz zn?w nakaza? odwr?t. To by? koniec nadziei na udzielenie garnizonowi pomocy. Hetman straci? prawie ca?? piechot?, mocno poszczerbiona zosta?a tak?e jazda. O hetma?skich kozakach nie ma co wspomina?: kilka dni p??niej poszli szuka? szcz??cia (tzn. ?up?w) na w?asn? r?k?. Trzeba by?o odst?pi? od miasta. Dwa miesi?ce
p??niej g?oduj?cy polski garnizon na Kremlu – dzia?y si? tam straszne rzeczy, z aktami kanibalizmu w??cznie – z?o?y? bro?. Moskwa poczeka r?wno 200 lna polskich ?o?nierzy. Przyjd? z Napoleonem.

Pytanie: dlaczego Chodkiewicz, w?dz nieodmiennie dotychczas zwyci?ski, przegra? w tej bitwie, kt?ra (a nie K?uszyn!) przes?dzi?a o wyniku kampanii? Mo?na za?o?y?, ?e gdyby od razu uderzy? na po?udniow? cz??? Skorodomu, uda?oby mu si? wprowadzi? tabor na Kreml. Zawiod?o chyba rozpoznanie, kt?re zwykle by?o mocn? stron? polskiej sztuki wojennej. Tyle ?e w polu, gdzie lotna kawaleria ?atwo lokalizowa?a rozk?ad si? przeciwnika, nie za? w warunkach walk ulicznych. Ale i tak hetman co? tu – jak powiada Henryk Sienkiewicz – "pokawi?".

Gdyby Chodkiewicz dotar? na Kreml

A teraz zabawmy si? chwilk? w histori? alternatywn?, pogdybajmy, ?e polski tabor wje?d?a na Kreml. 100 woz?w z 500–600 ?o?nierzami wybornej piechoty chroni?cej kupc?w z obfit? wiwend?. Garnizon (w tym momencie licz?cy ok. 3 tys. ludzi) ju? p??tora roku krwawo odpiera? Moskwicin?w, kt?rzy ?adn? miar? nie potrafili wzi?? Polak?w szturmem. Nie ma powod?w, aby mniema?, ?eby si? to im uda?o, gdyby obro?com przyby?o nieco ?wie?ej krwi, a zw?aszcza prowiantu. Najpewniej utrzymaliby si? jeszcze 3 miesi?ce – a to znakomicie wystarczy?oby, aby spod Smole?ska zd??y?a do Moskwy dwunastotysi?czna armia kr?lewska, kt?ra ju? "dopina?a popr?gi". Tym bardziej ?e w okolicach miasta wci?? dzia?a?by korpus Chodkiewicza, czyszcz?c drogi dla wojsk Zygmunta III z resztek drugiego pospolitego ruszenia. Resztek, bo w tej sytuacji Po?arski mia?by ogromne trudno?ci, aby zn?w zebra? swe si?y do kupy.

Wyobra?my wi?c sobie, ?e najp??niej w ko?cu grudnia Zygmunt III wkracza do na wsp?? wypalonej Moskwy. Licz?c garnizon i korpus Chodkiewicza, ma pod rozkazami ponad 20 tys. dobrego ?o?nierza – to si?a, kt?rej w owym momencie nic w pa?stwie moskiewskim nie mog?oby si? oprze?. Zw?aszcza ?e najpewniej zosta?aby pomno?ona – z powodzeniem mo?na za?o?y?, ?e pod sztandary kr?lewskie powr?ci?yby chor?gwie konfederat?w, no i kozacy przyci?gni?ci perspektyw? ?up?w. Nic wi?c nie sta?oby na przeszkodzie, aby wreszcie intronizowa? kr?lewicza W?adys?awa, "cara obranego", na tronie rosyjskim. Ale uwaga! Nieletni car zacz??by panowanie pod kuratel? katolickiego ojca, co z pewno?ci? podzieli?oby moskiewskie elity. Zapewne ich cz???, wci?? kuszona polskimi przywilejami, posz?aby na jaki? kompromis z Zygmuntem, cz??? za? stawa?aby na g?owie, aby pod sztandarami upokorzonego prawos?awia podburzy? ludno?? do buntu przeciw polskim okupantom. Szczeg?lnie ?e ci ju? wcze?niej nie zapisali si? zbyt sympatycznie w pami?ci Moskwicin?w. Zak?ad o czapk? gruszek przeciw workowi dolar?w, ?e raz po raz wybucha?yby zamieszki, kt?re Polacy wraz z bojarskimi sojusznikami t?umiliby z coraz wi?ksz? brutalno?ci?. M?odociany car by?by tylko figurantem – w sumie nieweso?a perspektywa... Jednak?e sytuacja odepchni?tego od stolicy Po?arskiego by?aby pewnie jeszcze gorsza.
I tu na scenie ponurego teatru smuty musi pojawi? si? jeszcze jeden bardzo wa?ny aktor – Szwedzi. Trzeba bowiem pami?ta?, ?e i oni chcieli mie? udzia? w dzieleniu wielkiego rosyjskiego kotleta – u?ywaj?c terminologii prezydenta Putina. Od 1611 roku wojska bitnych Skandynaw?w sta?y w Wielkim Nowogrodzie. Jeszcze wcze?niej, tu? po wyborze kr?lewicza W?adys?awa na cara, Sztokholm zaproponowa? tamtejszym bojarom ustrojenie w czapk? Monomacha m?odocianego kr?lewicza Karola Filipa.

Po?arski nie poszed? na taki uk?ad, pragn??, aby cara wybra? Sob?r Ziemski (co dokona?o si? w roku 1613). Wszelako w obliczu hipotetycznej kl?ski moskiewskiej sojusz ze Szwedami narzuca? si? sam. Konsekwencje oczywiste – wojna polsko-szwedzka o tron carski, ci?g dalszy konfliktu w Inflantach, tyle ?e na znacznie wi?ksz? skal?. Dla Moskwy bez w?tpienia oznacza?oby to przed?u?enie wojny domowej, bo po obu stronach walczy?yby liczne kontyngenty rosyjskie. ?wcze?ni Rosjanie nienawidzili szwedzkich "lutr?w" mo?e nawet bardziej ni? Lach?w-papist?w.

I tu ko?czy si? logiczny rygor historii alternatywnej, gdy? trudno sobie wyobrazi? "realistyczn?" konkluzj? tej wojny. Ale pogdybajmy jeszcze przez chwil?. Zapewne stoczono by wiele walnych bitew, zapewne w wi?kszo?ci z nich zn?w g?r? wzi??aby husaria, naprawd? po raz pierwszy pobita w polu dopiero w 1626 roku pod Gniewem przez Gustawa II Adolfa. Zapewne na ty?ach obu armii wci?? trwa?aby nieustanna plebejska ruchawka, podobna do straszliwego buntu ch?op?w Bo?otnikowa z lat 1606–1607, tudzie? parada kolejnych samozwa?c?w powstaj?cych w imi? obrony prawos?awia.
Nieszcz?sny kraj by?by dalej pustoszony, przy czym ani Polacy, ani Szwedzi nie potrafiliby zrealizowa? w bezkresnych przestrzeniach Moskwy jakiegokolwiek sensownego projektu politycznego. Polacy w?a?nie tego dowiedli, Szwedzi dowiod? kilkadziesi?t lat p??niej – w czasie potopu. Nasuwa si? my?l, ?e dosz?oby do polsko-szwedzkich negocjacji w sprawie rozbioru pa?stwa moskiewskiego. Powiedzmy – wzd?u? linii Wo?gi. Prawdopodobnie jednak obaj "interwenci" ukontentowaliby si? wyrwaniem Rosji jakich? obszar?w pogranicznych. Ani Polska, ani Szwecja nie mia?y do?? si?, aby opanowa? i spacyfikowa? swe hipotetyczne "zabory".

Zreszt? jak d?ugo Zygmunt III m?g?by siedzie? na Kremlu? Bez w?tpienia polska szlachta bardzo szybko stan??aby okoniem, odmawiaj?c dalszych podatk?w na przewlekaj?c? si? wojn?. Po kilku latach obaj nierosyjscy carowie musieliby si? wynosi? do domu, pozostawiaj?c po sobie spalon? ziemi? i trupy w?asnych ?o?nierzy. W sumie chyba najlepiej wysz?aby na tym Rzeczpospolita, albowiem smuta przeci?gn??aby si? w Rosji jeszcze na kilka (je?li nie kilkana?cie) lat i historyczna ofensywa Rosji przeciw Polsce zosta?aby znacznie przesuni?ta w czasie. Nie da si? sensownie obrachowa? efekt?w tego przesuni?cia – mo?e Puszkinowski "s?owia?ski sp?r" zako?czy?by si? inaczej?

A Szwedzi? Wiadomo, ?e po sukcesach militarnych Gustawa II Adolfa (w wojnie trzydziestoletniej) i Karola X Gustawa (w czasie potopu) populacja skandynawskiego mocarstwa zacz??a cierpie? na niedostatek m??czyzn, kt?rzy masowo k?adli g?owy w zwyci?skich bataliach w Niemczech i Polsce. R?wnie? w Rosji, bo Gustaw II Adolf zako?czy? swe boje w pa?stwie car?w dopiero w roku 1617 pokojem w Sto?bowie. Je?li wojna w Rosji przeci?gn??aby si? jeszcze wiele lat, na tyle wyczerpa?aby sk?pe mo?liwo?ci ludno?ciowe Szwecji, ?e Gustaw Adolf nie pchn??by swej znakomitej armii na pomoc protestantom w wojnie trzydziestoletniej. Wzmocnijmy jeszcze stopie? historical fiction – oznacza?oby to triumf obozu cesarsko-katolickiego i potencjaln? kl?sk? protestantyzmu w Europie.

Nie by?oby ?adnego pokoju westfalskiego, a Francja nie zyska?aby tak mocnej pozycji . Mog?oby si? tak sta?, gdyby 100 woz?w hetmana Chodkiewicza wjecha?o na Kreml. Je?li kto? chce jeszcze ?ni? na jawie, mo?e kombinowa? dalej.

категории: [ ]