Brzechwa J. BAJKI SAMOGRAJKI

CZERWONY KAPTUREK

Snuj si?, snuj, bajeczko!
A by?o tak: niedaleczko,
W?a?nie tutaj, nad rzeczk?,
Mieszka?a wdowa z c?reczk?.

C?reczka, chocia? ma?a,
Swej matce pomaga?a:
Zamiata?a pod?og?,
Pe??a grz?dki ubogie,
Chrust zbiera?a te? czasem,
Bo mieszka?y pod lasem,
Nios?a proso dla kurek...

A zwa?a si?, po prostu, Czerwony Kapturek.
Widziano j? bowiem nierzadko,
Jak krz?ta si? przed chatk?,
W ogr?dku i na podw?rku -
W czerwonym kapturku.

Tak si? zwa?a, jak si? zwa?a,
Cz?sto w niebo spogl?da?a,
W modre niebo, k?dy ptaki
Szybowa?y po?r?d chmurek.
Teraz wiecie, kto to taki,
Czerwony Kapturek.

Czerwony Kapturek:
"Nie Mruczek, nie Burek,
Nie je?, nie ptak -
Czerwony Kapturek
To ja zw? si? tak.
Mam warkoczyk,
Modre oczy,
Buzi? mam jak mak.
Nie Mruczek, nie Burek
Nie je?, nie ptak -
Czerwony Kapturek
To ja zw? si? tak.
W tej chatce, przy mamie
M?j ca?y ?wiat,
Nie psoc?, nie k?ami?,
A mam siedem lat.
Nie znam troski,
?piewam piosnki,
Kocham ka?dy kwiat.
Pobiegn? na wzg?rek,
A las mi gra,
Czerwony Kapturek
To ja, w?a?nie ja!"

W lesie, st?d chyba z mil?,
A mo?e nawet nie tyle,
Mieszka?a babcia Czerwonego Kapturka.
Zbiera?a lecznicze zio?a
Rosn?ce dooko?a,
Mia?a oswojonego dzi?cio?a,
I je?a, i wiewi?rk?,
A bardzo si? kocha?y z Czerwonym Kapturkiem.

Pewnego ranka matka rzek?a do Czerwonego Kapturka:

"By? gajowy u mnie z wieczora,
Przyni?s? wie?ci, ?e babcia jest chora.
Trzeba szybko jej zanie?? lekarstwa.
Ja nie mog? zostawi? gospodarstwa,
Musz? kota napio?,
Musz? koz? wydoi?,
I przegotowa? mleko,
I nakwasi? og?rk?w...
To przecie? niedaleko,
Skocz do babci, Czerwony Kapturku.

W tym koszyczku jest mas?o i serek,
I lek?w r??nych szereg:
Tabletki aspiryny
I suszone maliny,
Proszki od b?lu g?owy
I olej rycynowy,
Kwas borny do p?ukania
I ma?? do nacierania.
Nie tra?, c?reczko, czasu,
Le? do babci, do lasu.
Id? prosto, jak ta ?cie?ka,
Nie zbaczaj tylko z drogi,
Bo tam w borze wilk mieszka,
Wilk okrutny i srogi!
S?uchaj mojej przestrogi."

Biegnie Czerwony Kapturek,
Jak przykaza?a matka,
Nie zbiera ptasich pi?rek,
Nie zrywa nawet kwiatka.
Tu strumie?, tam pag?rek,
A w ?rodku ?cie?ka g?adka.
Biegnie Czerwony Kapturek,
Tak jak prowadzi dr??ka.
Na drzewie jemio?uszka
?piewa g?osikiem cienkim
Swoje le?ne piosenki.
Gil, siedz?c na jednej z osik,
Te? pragn?? za?piewa? cosik
I d?wi?czny wyt??y? g?osik.

Gil:
"Piu-piu! Fiu-fiu!
Tu gil!
Tu-tu, tu-tu,
Tryl-tryl!
Czerwony Kaptur-tur-tur,
Uwa?aj, tu b?r, tu b?r,
Tu b?r, tu las, tu lis.
Lis by ci? ch?tnie zgryz?,
I lis, i ka?dy zwierz.
?piesz si?, dziewczynko, ?piesz!
Piu-piu! Fiu-fiu!
Tryl-tryl!
Tu-tu, tu-tu,
Tu gil!"

Wtem, kiedy ?piew gila zmilk?,
Zatrzeszcza? w pobli?u krzak,
Wilczych jag?d zatrzeszcza? krzak,
I zza krzaka wychyli? si? wilk,
I odezwa? si? basem tak:

"Witam ci?, m?j prze?liczny Czerwony Kapturku,
Nie b?j si? moich z?bk?w i moich pazurk?w.
Oczernili mnie ludzie przed tob?,
A ja jestem niewinn? osob?,
Ja wywodz? si? z takich wilk?w,
Co nie krzywdz? nawet motylk?w.
Ja mi?sa po prostu nie trawi?,
Poprzestaj? na jagodach i trawie.
A co ludzie m?wi? - to plotki.
Chcesz, dziewczynko, to si? z tob? pobawi??
Mo?e w kotki, a mo?e w ?askotki
Czy w kosi-kosi-?apci?

Czerwony Kapturek:
"Panie wilku, ja id? do babci,
Babcia chora i czeka od rana..."

Wilk:
"A gdzie mieszka babunia kochana?"

Czerwony Kapturek:
"Za polan?, przy si?dmym pag?rku..."

Wilk:
"No to ?piesz si?, Czerwony Kapturku."

Czerwony Kapturek:
"Babcia czeka od godzin ju? kilku.
Musz? lecie?, pa-pa, panie wilku!"

Biegnie Czerwony Kapturek,
Biegnie prosto przed siebie,
Nie ogl?da jaszczurek
Ani chmurek na niebie,
N??kami szybko drepce
Do babci, co w izdebce
Na przyj?cie wnuczki czeka.

Wilk spogl?da? z daleka,
Posta? jeszcze z minut?
I pop?dzi? na prze?aj, skr?tem.
Pop?dzi? przez ost?py,
Z?owrogi i podst?pny,
Mkn?? szybko borem-lasem,
Tak pod?piewuj?c basem:

Wilk:
"W las dam nurka
I Kapturka
Sprytnie zmyl?.
W m? pu?apk?
Z?api? babk?
Ju? za chwil?.
Gdy w brzuchu burczy,
Dostaj? kurczy
I jem wszystko, ?e a? furczy,
Taki ze mnie wilk!

Moim wrogom
Dzisiaj srog?
Dam nauczk?,
Bo mam chrapk?
I na babk?,
I na wnuczk?.
Gdy w brzuchu burczy,
Dostaj? kurczy
I jem wszystko, ?e a? furczy,
Taki ze mnie wilk!

Zaszumia?y drzewa ?a?o?nie,
Zatrz?s?y si? d?bowe ?o?edzie,
Zaterkota? derkacz na so?nie:

"Co to b?dzie, ojej, co to b?dzie?
Co to b?dzie, Czerwony Kapturku?!"

A wilk stan?? przy si?dmym pag?rku,
Podwin?? pod siebie ogon,
Rozejrza? si?, czy nie ma nikogo,
I do babci w okienko zapuka?,
Po czym schowa? si? szybko za murek.

Babcia:
"Kto to puka? I czego tu szuka?"

Wilk:
"To ja, babciu, Czerwony Kapturek.
Borem-lasem przybieg?am tu sama,
Z lekarstwami przysy?a mnie mama."

Babcia:
"Jaki? dziwny masz g?os..."

Wilk:
"Bo mam chrypk?..."

Babcia:
"Jaki? dziwny masz g?os..."
"Nie zd??y?am ci? dojrze? przez szybk?,
Chod? do okna..."

Wilk:
"Niestety nie mog?,
Bo po drodze zrani?am si? w nog?,
Ledwo stoj?... Ach, wpu??, babciu mi?a!"

No, i babcia drzwi otworzy?a.

Mo?ecie sobie, moi drodzy, wyobrazi?, co si? wtedy sta?o!
By opisa? to - s??w jest za ma?o,
Przera?enie zaciska wprost gard?o.
Powiem kr?tko: wilczysko si? wdar?o
I rykn??o:

"Mam chrapk?
Na babk?!
Gdy w brzuchu burczy,
Dostaj? kurczy
I jem wszystko, ?e a? furczy!"

To rzek?szy wilk po?kn?? staruszk?,
Tak jak wr?bel po?yka muszk?.

Ale kiszki wci?? gra?y mu marsza,
Bowiem babcia, osoba starsza,
By?a ko?cista i chuda,
Wi?c mu obiad nie bardzo si? uda?.

Wilk:
"Brzuch mam pusty po takiej potrawie.
Przyjdzie wnuczka, to sobie poprawi?.
Ale zanim ten ptaszek tu sfrunie,
Przeobrazi? si? musz? w babuni?.
W?o?? czepek staruszki na g?ow?,
Gdzie pi?ama? Jest! Prosz?... Gotowe!
Teraz - hops! - pod pierzyn? do ???ka...
O, lusterko! No tak... jeszcze chwilka!
Wykapana babunia-staruszka,
Niepodobna zupe?nie do wilka.
Schowam ?ap?, bo wida? pazurek.
Idzie!... Idzie Czerwony Kapturek!"

Czerwony Kapturek:
"Pobiegn? na wzg?rek,
A las mi gra,
Czerwony Kapturek
To ja, w?a?nie ja...

O, ju? chatka babuni!
Co te? dzieje si? u niej?

Ucieszy si?, gdy zobaczy Czerwonego Kapturka!
A to co? Na dachu wiewi?rka...
Rzuca we mnie orzechy...
Mo?e w?a?nie z uciechy?
Nie. Z?o?ci si? jak j?dza.
Po prostu mnie odp?dza.

Wiewi?rko, c?? to znaczy?
Wita?a? mnie dawniej inaczej.
Powiem babci, dostaniesz bur?..."

Wilk:
"Kto tam?"

Czerwony Kapturek:
"Ja, Czerwony Kapturek.
Borem-lasem przybieg?am tu sama,
Z lekarstwami przysy?a mnie mama."

Wilk:
"Wejd?, kochanie..."

Czerwony Kapturek:
"Ju? id?, ju? lec?...
Babciu, mo?e zapali? ?wiec??"

Wilk:
"Nie, ja wol?, kiedy jest ciemno.
Chod?, Kapturku, przywitaj si? ze mn?."

Czerwony Kapturek:
"Babciu, taki dziwny masz g?os.
Dlaczego m?wisz przez nos?"

Wilk:
"Jeste? g?upia... Ugryz?a mnie osa...
A zreszt?... nie wtr?caj si? do mego nosa."

Czerwony Kapturek:
"Babciu, dlaczego jeste? taka z?a?"

Wilk:
"Bo? za d?ugo do mnie sz?a,
Zreszt?... nie pytaj ju? wi?cej..."

Czerwony Kapturek:
"Babciu, a gdzie twoje r?ce?"

Wilk:
"Pod pierzyn?, bo mi marzn? na zimnie,
Przesta? pyta? i usi?d? tu przy mnie."

Czerwony Kapturek:
"Babciu... ja troch? si? boj?,
Bo te z?by s? jakie? nie twoje..."

Wilk:
"Dobre s? ka?de z?by,
Kt?re prowadz? do g?by,
A ?e je?? tymi z?bami wygodnie,
Zaraz ci udowodani?!"

To rzek?szy wilk po?kn?? dziewuszk?,
Tak jak wr?bel po?yka muszk?.
Obliza? si?, j?zorem mlasn??,
Wlaz? pod pierzyn? i zasn??,
Nie troszcz?c si? wi?cej o nic.
Ale to, moi drodzy, nie koniec.
O, nie! Bo w?a?nie z d?browy
Szed? w tamte strony gajowy.
Pos?ucha?, co gil wy?piewa?,
Pos?ucha?, co szumi? drzewa,
Potem jeszcze przybieg?a wiewi?rka...
I tak si? dowiedzia? o losie Czerwonego Kapturka.

Gajowy:
"Przez lasy, przez d?browy
W?druje gajowy,
Na tr?bce w lesie
Gra i gra,
A echo niesie
Tra-ra-ra!

Ma bro? nabit? w d?oni,
Ta bro? go obroni,
Niestraszny mu jest nied?wied? z?y,
Niestraszne mu s? wilcze k?y!

Przez lasy, przez d?browy
W?druje gajowy,
Na tr?bce w lesie
Gra i gra,
A echo niesie
Tra-ra-ra!"

Galowy idzie, wyd?u?a krok,
Bo ju? doko?a zapada mrok,
I g?os puchacza leci przez kniej?.

W oddali chatka babci widnieje.
Idzie gajowy, patrzy przez szybk?...
O, tu potrzebne dzia?anie szybkie!

Wchodzi do ?rodka, zapa?k? ?wieci!
I c?? zobaczy?? Zgadnijcie, dzieci!

Wilk pod pierzyn? spokojnie chrapie,
Trzyma czerwon? czapk? w ?apie,
A brzuch ma taki p?katy,
?e zajmuje nieomal p?? chaty.

Galowy mu do gard?a przystawi? dwururk?.

Gajowy:
"Hej, wilku bury!
?apy do g?ry!
Co? zrobi? z babci? i Czerwonym Kapturkiem?
Oddawaj je, bo ci szyj?
Kulami przeszyj?!"

Wilk:
"Ojej! Po co tyle ha?asu?
Zapomnia?em wr?ci? do lasu,
Zaspa?em, bo my?la?em, ?e to niedziela.
B?agam, niech pan nie strzela,
Lito?ci, panie gajowy!"

Gajowy:
"O liro?ci nie ma mowy!
B?dziesz mia?, wilku, nauczk?!
Oddawaj tu babci? i wnuczk?!
Licz? do trzech, a potem..."

Wilk:
"Ju? je oddaj? z powrotem,
Tylko niech pan t? luf? odsunie...
Musz? si? wyt??y? maluczko...
Eech... Eech... Uuch... Masz pan babuni?...
Uuch... Eech... Uuch... Razem z wnuczk?!"

I wyobra?cie sobie,
?e z paszczy wyskoczy?y mu obie,
Nienaruszone, a przy tym
W stanie ca?kiem przyzwoitym.
Babcia nawet uzdrowiona.
Czerwonego Kapturka chwyci?a w ramiona
I tak si? ca?owa?y, ?ciska?y, cieszy?y,
?e odzyska?y zaraz i humor, i si?y.
Potem si? gajowemu rzuci?y na szyj?.

Babcia i Czerwony Kapturek:
"Niech nam pan gajowy ?yje
Sto lat albo i wi?cej!"

Babcia:
"C?? my mo?emy da? panu w podzi?ce?
Chyba ten kapturek z czerwonej w??czki
Na pami?tk? od mojej wnuczki."

Czerwony Kapturek:
"?wietnie! Niech go pan przymierzy!
Nawet ca?kiem dobrze le?y,
Troch? jest mo?e zbyt kusy..."

Babcia:
"Dodaj wi?c do kapturka jeszcze dwa ca?usy."

Gajowy by? w si?dmym niebie.
Okr?ci? babci? dooko?a siebie,
U?ciska? si? z Czerwonym Kapturkiem,
A wilka zwi?za? bardzo mocnym sznurkiem
I zawi?z? od razu prosto do Warszawy.

Oto jest koniec bajki. I koniec zabawy.
A wiecie, co z wilkiem si? dzieje?

Wilk po?egna? musia? kniej?
I zamieszka? w warszawskim zoo,
Gdzie mu niezbyt weso?o,
Tote? jest na wszystkich z?y
I przez kraty szczerzy k?y.
Nie podchod?cie do klatki za blisko,
Bo to bardzo niedobre wilczysko.

A teraz ju?, dzieci, koniec.
Nie pytajcie mnie wi?cej o nic,
Bo gdybym co? wi?cej wiedzia?,
Tobym wam sam opowiedzia?.

KOT W BUTACH

Janek:
Biedny jestem sierota,
Ojca zmar?ego syn,
Ty?, bracie, dosta? m?yn,
A ja dosta?em kota,
Dosta?em kota w spadku
I zgin? w niedostatku.

Brat:
Id?, Janku, ruszaj w drog?,
Zabieraj swego kota,
Ja pom?c ci nie mog?,
Mnie czeka tu robota,
W ruch musz? pu?ci? ?arna,
A z ciebie korzy?? marna.
Mnie nawet nie wypada
Mie? w domu darmozjada.

Bratowa:
Id? sobie, jeste? n?dzarz.

Janek:
Skoro mnie st?d wyp?dzasz,
Odchodz? z moim kotem.

Bratowa:
Nie przychod? tu z powtorem,
Bo mie? takiego szwagra
To gorzej ni? podagra.
A we? t? bu?k? czerstw?,
By? o nas ?le nie gada?.

Janek:
Dzi?kuj? wam, braterstwo,
Chod?, kocie, trudna rada.
Ruszajmy ?cie?k? poln?,
Tu zosta? nam nie wolno.

Nie mam srebra ani z?ota,
Lecz nie pragn? w ?yciu zmian,
Bo kto ma w?asnego kota,
Ten jest ca?? g?b? pan.

Wszystko w lot
Miau-miau
Chwyta kot
Miau-miau
Co za kot
Miau-miau
Kot na chwa?
Miau-miau

Gdy si? z kotem zaprzyja?ni?,
Ju? nie b?d? czu? si? sam.
Z przyjacielem ?y? jest ra?niej,
Ra?niej czas pop?ynie nam.

Wszystko w lot
Miau-miau
Chwyta kot
Miau-miau
Co za kot
Miau-miau
Kot na chwa?
Miau-miau

Zejdzmy nad rzeczu?k?
Wymocz? w wodzie bu?k?
I zjemy j? na sp??k?.

Kot:
Miau-miau! Za bu?k? dzi?ki,
Wystarczy k?s male?ki.

Janek:
Ojej! Po ludzku gada!
To chyba maskarada!

Kot:
Nie jestem zwyk?ym kotem,
Wnet si? przekonasz o tym.
S? koty martuzja?skie,
Kuba?skie i birma?skie,
Syjamskie i tobolskie,
S? chi?skie i s? polske,
A ja - to rzadka rasa,
Rasa, co dot?d hasa
Na Wyspach Bergamutach
I zawsze chadza w butach.
Gdy w buty si? wystroj?,
Nie zaznasz niedostatku.

Janek:
W???, kocie, buty moje,
Dosta?em je po dziadku,
S? jeszcze prawie nowe,
A mnie, cho? b?d? boso,
Nogi i tak ponios?.
Kapelusz w??? na g?ow?,
O, tak, wytwornym ruchem,
I kwiatek no? nad uchem.
Wygl?dasz znakomicie!

Kot:
Twym wiernym b?d? s?ug?
Przekonasz si? nid?ugo
O mym niezwyk?ym sprycie,
Zr?czno?ci i odwadze.
Ruszamy! Ja prowadz?.

Nie jestem Mi? Puchatek,
Nie jestem Byk Fernando,
Ja jestem sobie kot,
Kot w butach na dodatek.

Jak mrucz? - to mruczando,
Mruczano - murmurando,
Bo jestem w?a?nie kot,
Kot w Butach na dodatek.

Za uchem nosz? kwiatek
I mrucz? murmurando,
Ja jestem sobie kot,
Kot w Butach na dodatek.

Patrz, widzisz? Kuropatwy.
Ze cztery z?apa? musz?,
Mam na nie spos?b ?atwy:
Nakrywam kapeluszem,
Hop! I z?apa?em w locie.

Janek:
Cudownie! Brawo, kocie!
Lecz co to? Kurzu tuman,
Kolasa jedzie ku nam.

Kot:
To kr?l ze swym orszakiem,
Id?, ukryj si? za krzakiem,
Niech ci? nie widzi ?wita.
Mnie pewna my?l ju? ?wita.
Sied? cicho, s?uchaj bacznie,
Wnet si? przygoda zacznie...

Ch?r:
Jedzie kr?l,
Jedzie kr?l,
W?adca las?w, ??k i p?l.
Jedzie kr?l
Koni czw?rk?,
Jedzie kr?l
Ze sw? c?rk?,
A za nimi dw?r
Wiezie z?ota w?r.

Ochmistrz:
Kr?l jest dzisiaj nie w humorze,
Ka?dy batem dosta? mo?e,
Kr?l jest dzisiaj z?y i srogi,
Uciekajcie, ludzie, z drogi!

Ch?r:
Jedzie kr?l,
Jedzie kr?l,
W?adca las?w, ??k i p?l.
Jedzie kr?l
Koni czw?rk?,
Jedzie kr?l
Ze sw? c?rk?,
A za nimi dw?r
Wiezie z?ota w?r.

Stangret:
Uwaga! Z drogi, ?ledzie,
Bo kr?l z kr?lewn? jedzie!
Kt?? to na drodze staje?
Kot w Butach, s?owo daj?!

Ochmistrz:
To dziwne nies?ychanie,
Sp?jrz, najja?niejszy panie,
Kot w Butach! Sp?jrz, kr?lewno
Ubawisz si? na pewno.

Kr?l:
Kot w Butach! A to dziwy!

Kr?lewna:
Czy aby jest prawdziwy?
Chc? widzie? go ogromnie!

Kr?l:
Niech kot si? zbli?y do mnie,
To sprawa osobliwa.

Ochmistrz:
Chod?, kocie, kr?l ci? wzywa!

Kot:
Ja jestem Kot-Kotando,
Mruczando-Murmurando,
S?uga mo?nego pana
Barona Barabana,
Na ?owach pan m?j hula,
Przysy?a dar dla kr?la.

Kr?l:
Wytworne masz maniery,
Co? Kuropatwy cztery?
Niech kucharz na ?niadanie
Udusi je w ?mietanie,
Bo mam apetyt na nie,
A panu swemu, kocie,
Podzi?kuj po powrocie.
B?d? zdr?w!

Ch?r kobiet:
B?d? zdr?w! ?egnamy!

Ochmistrz:
Czy ju? gotowe damy?
Panowie te?? Ruszamy.

Ch?r:
Jedzie kr?l,
Jedzie kr?l,
W?adca las?w, ??k i p?l...

Kot:
Ju? mo?esz wyj?? zza krzaka.

Janek:
I na co heca taka?
Do czego mi przemiana
W barona Barabana?

Kot:
M?j panie, mam to w planie,
Miej do mnie zaufanie,
Ja jestem Kot-Kotando,
Mruczando-Murmurando,
Wi?c s?uchaj mnie i nie ?aj,
Musimy biec na prze?aj
??kami ze dwie mile,
By orszak zosta? w tyle,
A w czasie odpowiednim
Zn?w si? zjwimy przed nim.
Biegnijmy ?wawo, skr?tem!

Janek:
Zada?em si? z filutem
I co si? teraz stanie?

Kot:
Le?, panie Barabanie,
Ja nogi za pas bior?,
By wyj?? na drog? w por?,
A musz? wpierw na ?ace
Z?apa? dwa zaj?ce.

Piosenka zaj?cz?w:
My jeste?my zaj?czki dwa,
Nie boimy si? nawet lwa,
Niestraszny nam my?liwski pies,
Bo zaj?c odwa?ny, odwa?ny jest!

Nikt nie z?apie zaj?czk?w dw?ch,
Bo my mamy wyborny s?uch,
Niestraszny nam my?liwski pies,
Bo zaj?c odwa?ny, odwa?ny jest!

Nic nie grozi zaj?czkom dw?m,
Cho? si? zjawi my?liwych t?um,
Niestraszny nam my?liwski pies,
Bo zaj?c odwa?ny, odwa?ny jest!

Kot:
Zaj?ce ps?w si? boj?,
Lecz si? nie boj? kot?w,
Wpadn? w zasadzk? moj?,
Prosz?, kapelusz got?w,
Mimo ich czujnych uczu
Ju? mam je w kapeluszu.

Janek:
Zuch z ciebie, mo?ci kocie!

Kot:
Czy jeszcze dziwi to ci??
Ja jestem Kot-Kotando,
Mruczando-Murmurando!
Id?, schowaj si? krzakiem,
Nadci?ga kr?l z orszakiem.

Ch?r:
Jedzie kr?l,
Jedzie kr?l,
W?adca las?w, ??k i p?l.
Jedzie kr?l
Koni czw?rk?,
Jedzie kr?l
Ze sw? c?rk?,
A za nimi dw?r
Wiezie z?ota w?r.

Stangret:
Uwaga! Z drogi, ?ledzie,
Bo kr?l z kr?lewn? jedzie!
Uciekaj! Przecie? wo?am!
Chcesz dosta? si? pod ko?a?

Kot:
Jam s?uga megopana
Barona Barabana.

Kr?l:
Kot w Butach, daj? s?owo!

Kr?lewna:
Wi?c zjawi? si? na nowo?

Kr?l:
Wyrasta tak jak z ziemi.
Czy pan tw?j dary ?le mi?

Kot:
M?j pan ze swoich w?o?ci
Dla Kr?la Jegomo?ci
?le dwa zaj?ce w darze
I pok?on z?o?y? ka?e.

Kr?l:
Dzi?ki ci, mo?ci kocie,
Masz tu dukata w z?ocie.

Kot:
Nie trzeba mi zap?aty.
M?j pan jest do?? bogaty,
Nie dbamy o dukaty.

Kr?l:
To pi?knie! Na mym dworze
Mnie ka?dy tak, jak mo?e,
Ze z?ota chcia?by obra?
Licz?c na moj? dobro?.

Kr?lewna:
Papo! Chc? pozna? pana
Barona Barabana.
Czy s?yszysz? Bo inaczej
Natychmiast si? rozp?acz?!

Kr?l:
C?reczko ukochana,
Nie teraz, jutro z rana,
Dzi? przyj?? go nie mog?,
Ruszamy w dalsz? drog?.

Ch?r:
Jedzie kr?l,
Jedzie kr?l,
W?adca las?w, ??k i p?l...

Kot:
Ju? mo?esz wyj?? zza krzaka.
Teraz z szybko?ci? ptaka
Musimy drog? prost?
Na prze?aj gna? do mostu,
By znale?? si? nad rzek?.
To tutaj, niedaleko,
Byleby zd??y? w por?.

Janek:
Wszak robi? kroki spore,
Nie widzisz? Biegn?, p?dz?!

Kot:
Za wolno! Jeszcze pr?dzej!

Janek:
Z tym "pr?dzej" sprawa gorsza.

Kot:
Trzba wyprzedzi? orszak,
Zanim na mo?cie stanie.
Le?, panie Barabanie!
Patrz! Spoza tego wzg?rza
Rzeka si? ju? wynorza
Teraz nie tra?my czasu,
Dobiega turkot z lasu.
Rozbieraj si? do naga!

Janek:
A po co?

Kot:
R?b, co ka??,
Tego m?j plan wymaga.
Nie czas na komera??!
Zaufaj! Mam powody,
By? ton??! Skacz do wody!
Ju? wida? kurzu k??by,
Kr?l b?dzie jecha? t?dy,
Zbli?aj? si? do mostu,
No, pr?dzej! To? po prostu!

Ch?r:
Jedzie kr?l,
Jedzie kr?l,
W?adca las?w, ??k i p?l...

Kot:
Hola! Zatrzyma? konie,
Na pomoc! Pan m?j tonie!
Kto ?yw, niech go ratuje!
Napadli na nas zb?je,
Okradli, ograbili,
Ratujcie, ludzie mili!

Kr?l:
S?yszycie to wo?anie?
Niech?e? kolasa stanie,
Po?pieszcie si?, dworzanie!

Ochmistrz:
Kot, najja?nieszy panie,
Kot w Butach! Tak, poznaj?!

Kr?lewna:
O, papo! Wielkie nieba!
Pop?d? t? ca?? zgraj?,
Z pomoc? ?pieszy? trzba!
Skacz, paziu, jeste? m?ody,
Oceni? twe zas?ugi.

Dworzanin:
No, ?mia?o! Skacz do wody!
Ty pierwszy, a ja drugi!

Kot:
Znikn?? w przybrze?nym wirze,
T?dy, panowie, bli?ej!

Dworzanin:
Mam! Trzymam go!

Kot:
Nareszcie!
Tu go na brzeg zabierzcie!

Kr?lewna:
Czy ?yje?

Dworzanin:
Tak, kr?lewno!
?yje i to na pewno,
Ale jest ca?kiem nagi.

Kr?l:
To sprawa mniejszej wagi,
Dajcie mu nowe szaty,
Ubierzcie w str?j bogaty
I niech tu przyjdzie ?wawo.
Chc? pozna? go! Mam prawo.

Kr?lewna:
Osoba mi nieznana,
A jednak niespodzianie
Jestem zakochana
W panu Barabanie.

Sk?d we mnie ta przemmiana?
I co si? teraz stanie?
Jestem zakochana
W panu Barabanie.

W serduszku mym do rana
Odczuwam ko?atanie,
Jestem zakochana
W panu Barabanie.

Ochmistrz:
Kot, najja?niejszy panie,
Czeka na pos?uchanie.

Kr?l:
Kot w Butach? Witam, kocie,
No co, ju? po k?opocie?

Kot:
Ja jestem Kot-Kotando,
Mruczando-Murmurando,
A pan m?j tu, na mo?cie,
Czeka.

Kr?l:
Dworzanie, pro?cie!
Mnie ciesz? tacy go?cie.

Dama I:
Sp?jrzcie, jak godnie kroczy.

Dama II:
Jakie ma pi?kne oczy.

Dworzanin:
Jest rzadkiej wprost urody.

Dama II:
Postawny,

Dama I:
Zgrabny

Ochmistrz:
M?ody.

Dama II:
Teraz przed kr?lem staje.

Dama I:
Kr?l r?k? mu podaje.

Ochmistrz:
Kr?lewna z nim si? wita,
Co? m?wi, o co? pyta.

Kr?lewna:
M?j panie Barabanie,
Uczyni? ci wyznanie:
Od dawna ?ni?e? mi si?
Podobny w ka?dym rysie,
A teraz chc? niez?omnie,
By? zawsze by? ko?o mnie.

Janek:
Kr?lewno, twoje s?owa
S? jak anielska mowa,
Gdzie? druga jest ksi??niczka
Tak nadobnego liczka?
Zaledwie ci? ujrza?em,
Od razu pokocha?em,
Lecz mnie wys?uchaj, bowiem
Ca?? ci prawd? powiem:
Prostaczek jam ubogi,
Twoje kr?lewskie progi
Nie dla mnie, os?d? sama,
A kot po prostu k?ama?.

Kr?lewna:
Chocia?by? by? sierot?,
Co ?yje w poniewierce,
Ja wcale nie dbam o to,
Ja dbam o czu?e serce.
Papo! Nie kiwaj g?ow?,
Powiedz kr?lewskie s?owo.

Kr?l:
C?reczko, twoja ch?tka
Bywa?a mi rozkazem,
Lecz nie b?d? taka pr?dka,
Przynajmniej nie tym razem.

Kr?lewna:
Masz, papo, serce mi?kkie,
Wi?c ka?, by pan Baraban
Poprosi? mnie o r?k?,
Bo zrobi? taki raban
I tak si? rozgrymasz?,
Jak kiedy je?? mam kasz?!

Herold:
Ludu! Og?aszam wol?
Jego Kr?lewskiej Mo?ci!
Kr?l przy biesiadnym stole
Czeka na zacnych go?ci!
Kr?l ca?y lud zaprasza,
Bowiem kr?lewna nasza
Dzi? po?lubi?a pana
Barona Barabana!
W pa?acu pa?stwo m?odzi
Sprawiaj? huczne gody.
Kto ch?? ma, niech przychodzi
Spija? kr?lewskie miody!
Kr?l tak? wie?? og?asza
I ca?y lud zaprasza!

Janek:
Heroldzie! Prosz? ciszej!
Kot w Butach dla wywczasu
Poluje dzi? na myszy.
Nie r?bmy wi?c ha?asu,
Bo myszy si? wystrasz?!
Czy mnie pan herold s?yszy?
Ko?czymy bajk? nasz?.

KOPCIUSZEK

Bardzo dawno, mo?e przed wiekiem,
Przed dwoma wiekami czy trzema,
W pewnym kr?lestwie dalekim,
Ktorego dzisiaj ju? nie ma
I na mapie go znale?? nie mo?na,
Mieszka?a wdowa zamo?na.
A taka by?a bogata,
?e sypia?a na pi?ciu piernatach,
Otula?a si? w ko?dry puchowe
I trzy ja?ki wk?ada?a pod g?ow?.

Mia?a trzy krowy, trzy kozy,
Trzy konie i trzy powozy,
A do tego dwie c?rki-brzydule,
Kt?re kocha?a czule,
I pasierbic?-sierot?,
Kt?rej w domu najgorsz? dawa?a robot?,
Tak?, co to brudzi i smoli.

Dwie c?rki-brzydule do woli
Wyleguj? si? w ???ku,
A Macocha sierotk? pogania:

Macocha:
Kopciuszku,
Bierz si? do pracy ostro,
?niadanie podaj siostrom
I r?b tak, jak ci m?wi?:
Zmyj naczynia, wyczy?? obuwie,
Napal w piecach i wymie? sadze,
A ?piesz si?, ja ci radz?!
Nano? mi drew ze dworu,
Garnki w kuchni wyszoruj
I posprz?taj, bo za ciebie nie sprz?tn?,
A c?reczki moje s? w?t?e,
Szkoda ich ka?dego paluszka.
Ruszaj si?! To robota w sam raz dla kopciuszka!

St?d posz?o, ?e sierotk? przezwano Kopciuszkiem.
A ona ociera?a tylko ?zy fartuszkiem.
Szorowa?a, harowa?a,
I przy pracy cichutko tak sobie ?piewa?a:

Kopciuszek:
Hej?e, p?ynie woda,
Woda p?ynie, hej?e,
A ja jestem m?oda,
To si? w wodzie przejrz?!

Niech mi powie woda,
Czyja to uroda,
Czy odbija woda mnie,
Czy to jestem ja, czy nie?

Wezm? wody stru?k?
Zmyj? kurz i sadze,
Nie chc? by? Kopciuszkiem,
Wody si? poradz?.

Niech mi powie woda,
Czyja to uroda,
Czy odbija woda mnie,
Czy to jestem ja, czy nie?

A macocha z corkami siedzia?y w salonie,
Kremem naciera?y d?onie,
Szlifowa?y paznokietki r??owe
I tak? prowadzi?y rozmow?:

Macocha:
Czemu moja c?reczka jest w p?sach?
Czemu moja haneczka si? d?sa?

Haneczka:
Bo lusterko si? ze mnie natrz?sa,
Nie pomog? koronki i tiule,
Gdy wyda?a?, matko, na ?wiat brzydul?
Piegowat? i zezowat?,
I nic nie poradzisz na to!

Macocha:
A ty czemu?, c?re?ko, taka krzywa?
Na czym ci, Kasie?ko, zbywa?

Kasie?ka:
Mam ja, matko, zgryzot? nieustann?,
?em brzydka i zostan? star? pann?.
Ja bym ch?tnie wszystkie lustra pot?uk?a,
Bo wygl?dam w nich po prostu jak kuk?a:
Nos perkaty, pod nosem puszek...
Nie chc? brzydsza by? ni? Kopciuszek!

Macocha:
To nieprawda, buziaczek masz s?odki...
Dla mnie obie jeste?cie ?licznotki,
Por?wna? was mo?na z kwiatuszkiem,
A nie z takim kocmo?uchem - Kopciuszkiem!
Ja po prostu g?ow? trac?,
Wymy?lam dla Kopciuszka coraz nowe prace,
Teraz jeszcze schowam myd?o,
Niech wygl?da jak straszyd?o!
W popi?? nasypi? grochu,
Niech go wybiera po trochu.
Gdy usmoli si? ohydnie,
Wtedy ju? na pewno zbrzydnie!

Haneczka:
Gdybym wy?adnia?a,
Wszystko bym odda?a:
Sukienk? z koronek
I z?oty pier?cionek.

Haneczka i Kasie?ka:
Oj, mamo, oj, mamo!

Macocha:
Ci?gle w k??ko to samo!

Haneczka i Kasie?ka:
Lepiej ju? Kopciuszkiem zosta?,
Byle mie?
G?adk? p?e?
I powabn? posta?.

Kasie?ka:
Nie chc? by? ksi??niczk?,
Chc? mie? ?adne liczko
I stopy, i r?ce,
I nie chc? nic wi?cej.

Haneczka i Kasie?ka:
Oj, mamo, oj, mamo!

Macocha:
Ci?gle w k??ko to samo!

Haneczka i Kasie?ka:
Lepiej ju? Kopciuszkiem zosta?,
Byle mie?
G?adk? p?e?
I powabn? posta?.

Macocha:
Czy s?yszycie, Kasie?ko, Haneczko,
Tr?by graj? gdzie? niedaleczko!
Mo?e z lasu wracaj? my?liwi?
Hey, Kopciuszku! No, ruszaj si?! ?ywiej!
Otw?rz okna! Nie tak! Jeszcze szerzej!
Mo?e jad? na turniej rycerze?
Patrzcie! Wida? ju?... God?a kr?lewskie...
Na r??owym tle lilie niebieskie.
Tak! To herold! No, do?? smutnych minek!
Do?? narzeka?! Lecimy na rynek!
Przypudrujcie noski, c?ruchny,
A ty wracaj, Kopciuszku, do kuchni!

Haneczka:
Mamo, mamo, gdzie r?kawiczki?

Kasie?ka:
Mamo, wolnie, bo pogubi? trzewiczki!

Macocha:
Ciszej! Pos?uchajmy, co herold obwieszcza.

Herold:
Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan...
Kr?l Jegomo?? kieruje or?dzie:
"Niech lub pozdrowiony b?dzie,
I niech ka?dy nadstawi ucha,
I niech ka?dy uwa?nie s?ucha.
Kr?l Jegomo??, wielce wzruszony,
Og?asza na wszystkie strony,
?e, jak ka?e pradawny zwyczaj,
Szuka nadobnej ?ony dla syna-Kr?lewicza,
Gdy? Kr?lewicz jest tak rycerski,
?e porzuci? chce stan kawalerski,
Obwieszczam wi?c wszystkim i wsz?dzie,
?e dnia pierwszego czerwca
W pa?acu bal si? odb?dzie,
I Kr?l z ca?ego serca
Na kr?lewskie komnaty swoje
Zaprasza wszystkie dziewoje.
A kt?r? Kr?lewicz wybierze,
Kt?r? pokocha szczerze,
Kt?rej da pier?cie? i s?owo,
Ta b?dzie przysz?? Kr?low?."

Mieszczanin:
Niech ?yje Kr?l mi?o?ciwy,
Dobrotliwy i sprawiedliwy!

Mieszczanka:
Niech ?yje Kr?lewicz m?ody!

Lodziarz:
Lody sprzedaj?, lody!

Sklepikarz:
Hej, do mnie, bia?og?owy!
Mam w sklepie towar nowy,
Wst??ek wyb?r bogaty,
At?asy i brokaty,
Wszystko paryskiej mody!

Lodziarz:
Lody sprzedaj?, lody!

Mieszczanin:
Spieszcie si?, pi?kne panny,
Agnieszki i Marianny,
Telimeny, Iwonki,
Klementyny, Agaty,
Bierzcie jedwab, koronki,
Sprawiajcie nowe szaty.
?licznotka czy brzydula
P?jdzie na bal do Kr?la!

Kasie?ka:
Mamo, chc? by? na balu!

Haneczka:
Chc? p?j?? w z?ocistym szalu!

Kasie?ka:
Kup dla nas jedwab cienki!

Haneczka:
Spraw nam nowe sukienki!

Macocha:
Ech, wy, c?reczki g?upie!
Wszystko w mie?cie wykupi?,
By wam doda? urody.

Lodziarz:
Lody sprzedaj?, lody!

Macocha:
Kopciuszku, do roboty!

Haneczka:
Zawi? mi papiloty!

Macocha:
Kopciuszku, patrz, brudasie,
Jest plama na at?asie!

Kasie?ka:
Przynie? moje po?czoszki!

Haneczka:
Daj mi chusteczk? w groszki!

Kopciuszek:
Ju? nios?, daj?, lec?...

Macocha:
Kopciuszku, zapal ?wiec?!
Oj, ci??ki los m?j wdowi,
C?? to za niedo??ga!
Id?, powiedz stangretowi,
Niech ju? konie zaprz?ga.
Pojedziemy karet?.
No. spiesz si?, bo jak nie, to...
A szyby przetrzyj szmatk?!

Kopciuszek:
Ju? lec?, pani matko!

Haneczka:
Mamo, jestem gotowa!

Macocha:
Jak ci? ujrzy Kr?lowa,
Chyba jej serce zmi?knie,
Bo wygl?dasz tak pi?knie!

Kasie?ka:
A ja? Co powiesz, mamo?

Macocha:
Ty wygl?dasz tak samo.
Napatrze? si? nie mog?!
Kr?lewicz si? zakocha...
No, ale czas ju? w drog?!

Kopciuszek:
Pojecha?a Macocha,
Siostry si? wystroi?y...
A ja ju? nie mam si?y,
Musz? wci?? jak kocmo?uch
Wybiera? groch z popio?u.
Smutny jest los Kopciuszka,
Czy? ja nie mam serduszka?
S?ysz? jego pukanie...

S?siadka:
To ja pukam, kochanie,
Jestem wasz? s?siadk?,
Lecz bywam tu bardzo rzadko,
Wi?c nie widzia?a? mnie jeszcze.
S?uchaj, dziecko, pokr?tce si? streszcz?:
Jestem stara, lecz by?am m?oda,
I m?odo?ci mi twojej szkoda.
Nie masz matki, masz z?? Macoch?,
O tym wszystkim s?ysza?am troch?.
Chc? spe?ni? marzenia twoje,
Po?ycz? ci moje stroje,
Z?oty pier?cie? i z?oty szal,
Pantofelki ze z?otego at?asu...
Pojedziesz do Kr?la na bal.
Spiesz si?, dziecko, i nie tra? czasu.
Masz tu jeszcze myde?ko pachn?ce,
Kto si? umyje nim - ja?niejszy jest ni? s?o?ce.
Spiesz si?, dziecko, b?dziesz czysta i g?adka,
Nie zostanie ?ladu z Kopciuszka.

Kopciuszek:
Chyba ?ni?... Pani nie jest s?siadka,
Pani pewno jest dobra wr??ka?

S?siadka:
Wr??ka musi by? m?oda, je?li w og?le wr??ka bywa.
A ja jestem stara i siwa.
Zmyj szybko popi?? i sadze
I r?b wszystko tak, jak ci radz?.
Zasznuruj? ci teraz staniczek...
Nie zapomnij te? wzi?? r?kawiczek.

Kopciuszek:
Ach, jak pi?knie, jak pi?knie, m?j Bo?e!

S?siadka:
Jeszcze pier?cie? na palec ci w?o??,
W?osy upn?... poprawi? sukienk?...

Kopciuszek:
To sen chyba...

S?siadka:
A szal we? na r?k?.
Chod?... Pojedziesz moj? karoc?,
Lecz pami?taj: wr?? przed p??noc?,
Ten warunek musisz spe?ni? dok?adnie,
Bo inaczej wszystko przepadnie,
Wszystko pry?nie, a zostanie niewiele:
Brudne ?achy i groch w popiele,
Wi?c powtarzam...

Kopciuszek:
Ach, nie ma po co!
Wiem, ?e wr?ci? mam przed p??noc?.
Dzi?ki... dzi?ki... Jestem taka szcz??liwa...

S?siadka:
A pami?taj, ?e wr??ek nie bywa.
Id? ju?, dziecko, karoca czeka.
Ja popatrz? tylko z daleka.

Ochmistrz:
Jego Kr?lewska Mo??
Nadchodzi wraz z Kr?lewiczem,
Ka?dy przyby?y go??
Ma przej?? przed ich obliczem.
Ka?da z m?odych dziewoi
Ma sk?oni? si?, jak przystoi.
Do kt?rej Kt?lewicz wyci?gnie d?o?,
Niech ta dziewoja si? zbli?y do?
I niechaj w kr?tkim s?owie
O sobie mu opowie.
Prosz? wi?c wszystkie damy
I?? za mn?... Zaczynamy...

Haneczka:
Sp?jrz mamo... Wchodzi po schodach
Jaka? Ksi??niczka m?oda...

G?os m?ski:
Kto to? Co za uroda!
Jakie ma r?ce, szyj?...

G?os kobiecy:
Blask jaki od niej bije!

G?os m?ski:
Ksi??niczka czy kr?lewna?

G?os kobiecy:
Kr?lewna! Jestem pewna!

Kasie?ka:
Mamo...

Macocha:
No co, Kasie?ko?

Kasie?ka:
Jak ona st?pa mi?kko.
Jak lekko... Daj? s?owo...

G?os m?ski:
Ciszej,
Bo nic nie s?ysz?!

G?os kobiecy:
Kr?lewicz skin?l g?ow?...

G?os m?ski:
Kr?lewicz si? u?miechn??...

G?os kobiecy:
Kr?lewicz patrzy wko?o...

G?os m?ski:
Kr?lewicz zmarszczy? czo?o...

G?os kobiecy:
Ciszej,
Bo nic nie s?ysz?!

G?os m?ski:
Ochmistrz damy przedstawia,
Imi? ka?dej wymawia...

Ochmistrz:
Panna Adela ze Srebrnego Strumyka,
Szlachcianka Fryderyka,
Panna Anna, c?rka Z?otnika,
Panna Jola spod M?dralina,
C?rka wdowy, panna Katarzyna,
Hrabianka Klementyna,
Panna Alina, c?rka Dworzanina,
Kasztelanka Helena,
Ksi??niczka Telimena,
Dwie panny Doroty:
Jedna - c?rka Starosty, druga - Dow?dcy Floty.
A to... panna nieznana w mie?cie,
Kt?ra w skromno?ci niewie?ciej
Nie zdradza i nie wymienia
Imienia ni pochodzenia.

G?os I:
Jaka pi?kna!

G?os II:
Przyjrzyjcie si? jej w?osom i oczom!

G?os III:
Panowie, tak nie mo?na!

G?os IV:
Niech panie si? nie t?ocz?!

Przed tronem zrobi? si? zator,
Wi?c g?os teraz ponownie zabierze Narrator.
Powiem wam, moi drodzy, do uszka,
?e w pannie bezimiennej pozna?em Kopciuszka.
A kr?lewicz si? nagle zap?oni?,
Z tronu powsta? i dwornie si? sk?oni?,
I wyci?gn?? do niej r?ce swe obie
Prosz?c, by mu co? wi?cej powiedzia?a o sobie.
Dziewczyna dumnie wznios?a czo?o blade
I zamiast m?wi?, tak? za?piewa?a ballad?:

Ballada Kopciuszka:
Jecha? Kr?lewicz kr?lewsk? drog?,
Spotka? na drodze pann? ubog?,
By? miesi?c maj,
Szumia? gaj...

Mia?a we w?osach kwiatek niebieski,
"Czy mnie poznajesz? Jam syn kr?lewski."
By? miesi?c maj,
Szumia? gaj...

"A jam sierota z biednego domu,
Taka si? przecie? nie zda nikomu."
By? miesi?c maj,
Szumia? gaj...

Rzecze Kr?lewicz: "Pi?kne masz liczko,
Ale nie przysz?a? na ?wiat ksi??niczk?."
By? miesi?c maj,
Szumia? gaj...

"Wi?c ci? za ?on? poj?? nie mog?" -
I ka?de w inn? ruszy?o drog?.
By? miesi?c maj,
Szumia? gaj...

Kr?lewicz:
To nieprawda! Ballada k?amie!
Pozw?l, ?e podam ci rami?.
Cho?by? by?a sierot? biedn?,
Z tob? ta?czy? chc?, z tob? jedn?!

G?os m?ski:
Kr?lewicz ta?czy... To wprost nie do wiary...
Nie ma chyba wdzi?czniejszej pary!

G?os kobiecy:
Wszyscy ta?czy? przestali,
Oni dwoje zostali na sali.

Kr?lewicz:
Jeste? pi?kna, i lekka, i zwiewna
Jak z bajki wy?niona Kr?lewna...

Kopciuszek:
Kr?lewiczu, to tylko z?udzenie...

Kr?lewicz:
Nie z?udzenie, lecz ol?nienie!
Ju? uczu? mych nie odmieni?,
Za twe serce dziewcz?ce
Wszystko dam i po?wi?c?,
Ciebie mie? pragn? za ?on?,
Na twe skronie w?o?? koron?.

Kopciuszek:
Kr?lewiczu, to szcz??cie i zaszczyt,
Ka?da panna si? na to po?aszczy.
Ale ja musz? wraca? do miasta,
Bo ju? p??noc bije... Dwunasta!
Nie mam chwili do stracenia.
Kr?lewiczu, do widzenia,
Wypu?? m? d?o? ze swej d?oni...

Kr?lewicz:
Nie uciekaj! Zaczekaj! Dworzanie!
Zatrzymajcie j?! A kto j? dogoni,
Z?oty pier?cie? ode mnie dostanie!

G?os I:
Pr?dzej... Pr?dzej...!

G?os II:
Rozsu?cie si?, panie!

G?os III:
Le?my t?dy...

G?os IV:
Ju? zbiega po chodach...

G?os V:
Znik?a...

G?os VI:
Nie ma jej...

G?os VII:
A to szkoda...

Ochmistrz:
Pantofelek zgubi?a na schodach!

G?os I:
Pantofelek...

G?os II:
Zgubi?a...

G?os III:
Zgubi?a...

Ochmistrz:
To sprawa nader zawi?a,
Bo Kr?lewicz w rozpaczy si? miota.

G?os I:
Pantofelek...

G?os II:
Pantofelek ze z?ota...

G?os:
Pos?uchajmy, co herold obwieszcza!

Herold:
Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan
Kr?l Jegomo?? kieruje or?dzie:
"Stra? Kr?lewska poszukiwa? ma wsz?dzie,
A gdy znajdzie si? w?a?ciciekla
Z?otego pantofelka,
W otoczeniu dam i rycerzy
Do pa?acu j? sprowadzi? nale?y."

Gdy ta wie?? si? rozesz?a po mie?cie,
Panien chyba ze dwie?cie
Czeka?o, prosz? mi wierzy?,
By z?oty pantofelek przymierzy?.
A kr?lewscy stra?nicy
Chodzili od ulicy do ulicy,
Chodzili od domu do domu
I nic nie w?wi?c nikomy
Szukali, gdzie ta n??ka niewielka,
Kt?ra do z?otego pasuje pantofelka.
Przyszli wreszcie do mieszkania Macochy.
A c?reczki w jedwabne po?czochy
Stopy swoje przystroi?y
I w z?ory pantofelek pchaj? z ca?ej si?y.
Lecz na nic to si? nie zda?o,
Bo wybranka Kr?lewicza mia?a stopk? bardzo ma??.

Stra?nicy ruszaj? dalej,
Przy kuchni si? zatrzymali,
A Macocha si? z?o?ci,
A? jej oczy migoc?,
Nie chce przepu?ci? go?ci.

Macocha:
Wchodzi? tam nie ma po co.
Jest tam domowa s?u?ka,
Nosi miano Kopciuszka.

Stra?nik:
Czy to s?u?ka, czy szlachcianka bez skazy,
My spe?niamy kr?lewskie rozkazy.
Musimy wej?? i do s?u?ki,
Pantofelek przymierzy? do n??ki.
Poka?, mi?a panienko,
Czy masz stopk? male?k?.

Kopciuszek:
Jam, panowie, sierota,
Gdzie do mnie pantofelek ze z?ota?

Stra?nik:
Nie mo?emy ci, panienko, wierzy?,
Musimy pantofelek przymierzy?...
A to ci niespodzianka!
Wi?c to ty jeste? kr?lewska wybranka!
Pantofelek le?y, jak ula?!
P?jdziesz z nami, panienko, do Kr?la!

Haneczka:
Mamo, ja si? czyba zabij?!

Kasie?ka:
Mamo, ja tego nie prze?yl?!

Macocha:
?wiat si? ko?czy, daj? s?owo,
Nasz Kopciuszek zostanie Kr?low?!

Ochmistrz:
Jego Kr?lewska Mo??
Wszem i wobec obwieszcza,
Tym z bliska i tym z daleka...

Kr?lewicz:
Niech Pan Ochmistrz si? streszcza,
Bo ?lubny orszak ju? czeka.

Ochmistrz:
Dobrze, powiem wi?c kr?tko:
Nadszed? kres wszystkim smutkom,
Jeste?my uszcz??liwieni,
?e nasz Kr?lewicz si? ?eni!
Kr?l nasz wyprawia wesele huczne,
A was wszystkich zaprasza na uczt?!

G?os I:
M?oda para niech ?yje!

G?os II:
Niech ?yje!

Haneczka:
Mamo, ja si? chyba zabij?...

Macocha:
?wiat si? ko?czy, daj? s?owo...
Nasz Kopciuszek zostanie Kr?low?!

Kopciuszek:
Pob?ogos?aw mnie, pani matko,
Bo za chwil? ju? b?d? m??atk?.
Nie gniewajcie si? na mnie, siostrzyczki,
Podaruj? wam z?ote trzewiczki
I z obu was uczyni?
Kr?lewskie ochmistrzynie.

Kr?lewicz:
Spiesz si?, spiesz, m?j kwiatuszku,
Nie ma czasu, niestety,
Trzeba zamkn?? drzwi od karety
I w ten spos?b zakonczy? bajk? o Kopciuszku.

JA? I MA?GOSIA

Narrator:
Pos?uchajcie, oto bajka,
Stara bajka-samograjka,
Ale dla was, daj? s?owo,
Wymy?li?em j? na nowo.
Je?li nie znacie jej, to poznacie.
A by?o tak:
W ma?ej chacie,
Od ludzkich osiedli z dala
Mieszka?a rodzina drwala
Z czterech os?b z?o?ona.
By? wi?c drwal, jego ?ona
I - jak to si? w bajkach kleci -
By?o tak?e dwoje dzieci,
W waszym wieku, mniej wi?cej.
Ja piosenk? im po?wi?c?,
Przys?uchajcie si? piosence:

Ja?:
My mieszkamy w chatce drwala.

Razem:
Trala-lala, trala-la.

Ma?gosia:
Nasz? chatk? las okala.
Trala-lala, trala-la.

Ja?:
A nazywamy si?,
Ja? i Ma?gosia.

Ma?gosia:
Bardzo kochamy si?,
Ja? i Ma?gosia.

Razem:
Razem trzymamy si?,
Mamy s?uchamy si?,
Tralala-la!

Matka:
Dzieci kochane, ?piewacie cudnie,
Ale ju? min??o po?udnie,
Ojciec czeka na obiad w lesie,
Dzi? Ma?gosia kobia?k? zaniesie.

Ma?gosia:
P?jdziemy z Jasiem we dwoje,
Bo ja troszeczk? si? boj?.

Ja?:
Dlaczego puszcza? j? sam??
P?jd? z Ma?gosi?, mamo.

Matka:
A kto mi w domu pomo?e?
A kto uprz?tnie w oborze?
A kto zamiecie w komorze?
No, dobrze ju?. Tym razem
Pozwalam i?? wam razem.
To zreszt? niedaleko.
W kobia?ce jest chleb, jest mleko,
A tu gor?ce pierogi.
Nie zbaczajcie wi?c z drogi,
Le?cie szybko jak dwa szczyg?y,
By pierogi nie wystyg?y.

Ja?:
Ju? biegniemy, mamo droga,
Pami?tamy o pierogach!

Ka?dy ptak nam w lesie ?piewa.
Trala-lala, trala-la.

Ma?gosia:
Znamy w lesie wszystkie drzewa.

Razem:
Trala-lala, trala-la.

Ja?:
A nazywamy si?
Ja? i Ma?gosia.

Ma?gosia:
Razem trzymamy si?,
Ja? i Ma?gosia.

Razem:
Borem skradamy si?.
Wilkom nie damy si?,
Tralala-la!

Ja?:
Sp?jrz, Ma?gosiu, jakie? zwierz?!

Ma?gosia:
Ojej, Jasiu, strach mnie bierze,
Wszak to wilk. Jest pewno z?y,
Bo okropnie szczerzy k?y.
Uciekajmy.

Ja?:
Wilk jest pr?dszy,
On po ?ladach nas wyw?szy.

Wilk:
Wilk jest panem w lesie,
A gdy je?? my chce si?,
Idzie sobie w lasu g??b,
?eby znale?? co? na z?b.
Trzeba szybko je?? -
I cze??!

Oto widz? jad?o,
Co mi z nieba spad?o.
Idzie jaki? smaczny k?s,
Idzie para ?wie?ych mi?s,
Trzeba szybko je?? -
I cze??!

Ruszam prosto na nie,
B?d? mia? ?niadanie,
Chyba to s? owce dwie,
Do nich j?zyk a? si? rwie,
Trzeba szybko je?? -
I cze??!

Nie, to dzieci! Mam wi?c pecha!
C?? mi z dzieci za pociecha?

Ma?gosia:
Patrz, on prosto ku nam zmierza...
Tak si? boj? tego zwierza,
Uciekajmy!

Wilk:
Ja nie radz?,
Bo cho? tu sprawuj? w?adz?,
Cho? mi w brzuchu burczy z g?odu,
Ale wilki z mego rodu
Tym si? szczyc? od stuleci,
?e nie krzywdz? ma?ych dzieci.

Ja? i Ma?gosia:
Dzi?kujemy ci, wilku, za to.

Wilk:
Jad?a wyrzekam si? z w?asn? strat?.
Teraz zmiatajcie st?d. Do widzenia!
Ju? nie dra?nijcie mi podniebienia.
Id?cie prosto przez polan?,
A ja o suchym pysku zostan?.

Ma?gosia:
Le?my, Jasiu, t?dy przez kniej?!

Ja?:
Wilk na szcz??cie pierog?w nie je,
A tato lubi je i czeka,
S?ysz? ju? jego g?os z daleka.

Drwal:
Zetn? sosn?, sosn? zetn?,
B?d? z sosny deski ?wietne,
Pi?o, r?nij, siekiero, wal,
R?bcie to, co ka?e drwal.

Lubi? chodzi? na wyr?by,
?cina? graby, ?cina? d?by,
Pi?o, r?nij, siekiero, wal,
R?bcie to, co ka?e drwal!

Gdy spi?uj? d?b wiekowy,
D?b si? nada do budowy,
Pi?o, r?nij, siekiero, wal,
R?bcie to, co ka?e drwal.

Gdy zawioz? grab do szko?y,
B?d? z niego pi?kne sto?y,
Pi?o, r?nij, siekiero, wal,
R?bcie to, co ka?e drwal!

Ja?:
Przynie?li?my, tato, kobia?k?,
Lecz pierogi wystyg?y ju? ca?kiem.

Ma?gosia:
Pierogi s? smaczne, z grzybami,
A te grzyby zbierali?my sami.

Drwal:
Co? Pierogi? A to ci dopiero!
Zamachn??em si? w?a?nie siekier?,
Zostawcie kobia?k?, zjem potem,
Zmykajcie, dzieci, z powrotem,
Bo tu wko?o drzazgi lec?,
A ja popracuj? nieco,
Nie mam czasu do stracenia.

Ja?:
?egnaj, tato!

Ma?gosia:
Do widzenia!

Drwal:
Wracajcie t? dr??k? na wprost.

Ma?gosia:
S?yszysz, Jasiu? ?piewa drozd.

Ja?:
Ma?gosiu, nie drozd, lecz pliszka.

Ma?gosia:
Popatrz, jaka dziwna szyszka.

Ja?:
Na szyszk? troch? za g?adka,
Sp?jrz, to przecie? czekoladka!

Ma?gosia:
Tu jest irys, tu cukierek!

Ja?:
Kto? je pouk?ada? w szereg,
Jak w sklepie - taki r?wniutki.

Ma?gosia:
Tu znowu le?? ci?gutki...

Ja?:
Wyborne...

Ma?gosia:
I s?odkie szalenie.

Ja?:
Trzeba nape?ni? kieszenie.

Ma?gosia:
Naje?? si? te? nie zawadzi.
A dok?d ta droga prowadzi?
Bo tam dalej na odmian?,
Widz? kr?wki rozsypane.

Ja?:
A tu zn?w inne s?odycze!
Jak du?o! Wprost ich nie zlicz?!
Marmoladki, czekoladki
Rosn? wprost jak le?ne kwiatki.

Ma?gosia:
To ci dopiero przygoda!
Nie zjemy wszystkich, a szkoda!

Ja?:
St?j! Popatrz! Domek z piernika!
Czy to sen? Nie! Domek nie znika.
Gdzie popatrze? - wsz?dzie piernik,
Zbudowa? go chyba cukiernik.

Ma?gosia:
Zaraz kawa?ek u?ami?...
Pyszny! Trzeba zanie?? mamie.

Ja?:
Sp?jrz, Ma?gosiu, na t? ?cian?...
To pierniki lukrowane,

Ma?gosia:
A z tej strony nadziewane.
Skosztuj, czy czujesz smak r??y?

Ja?:
U?amiemy kawa? du?y!
Kiedy mama go dostanie,
B?dzie mia?a u?ywanie.

Narrator:
Do?? d?ugo dzieci drwala zbiera?y ?akocie
Ani my?l?c o powrocie,
A domkiem z piernik?w tak by?y zaj?te,
?e da?y si? wzi?? na przyn?t?.
To w?a?nie czarownica z?a i gniewna srodze
Rozsypa?a s?odycze na drodze.
I w ten spos?b zwabi?a Jasia i Ma?gosi?.
Czarownic? poznacie po g?osie!

Czarownica:
Hola! C?? to za przyb??dy
Maj? ?mia?o?? chodzi? t?dy?
Kto mi domek z piernik?w objada?
O, to zuchwalstwo nie lada!

Ma?gosia:
Jasiu, s?yszysz? ?adne rzeczy!
Kto? nam okropnie z?orzeczy.

Czarownica:
Jestem gro?na czarownica,
Cha-cha!
Zna mnie ca?a okolica,
Cha-cha!
Kiedy dnieje, kogut pieje,
Ja si? ?miej?
Ucha-cha!

Mam ja wilka na pos?ugi,
Cha-cha!
Czy to s?oty, czy szarugi,
Cha-cha!
Wicher wieje, z nieba leje,
Ja si? ?miej?
Ucha-cha!

Piernikami dzieci n?c?,
Cha-cha!
Kto tu wszed?, nie wyjdzie wi?cej.
Cha-cha!
Piec si? grzeje, ?arem zieje.
Ja si? ?miej?
Ucha-cha!

Ma?gosia:
S?yszysz, co ona ?piewa?
Jasiu, Jasiu, b?dzie krewa!

Czarownica:
Dawno mia?am na was chrapk?,
Wpadli?cie w moj? pu?apk?!
Droga do mnie wydawa?a si? s?odka,
A czy wiece, co teraz was spotka?

Ja?:
My?leli?my, ?e pierniki s? dla nas...

Czarownica:
Dobry z ciebie ananas!

Ma?gosia:
Niepotrzebnie pani si? z?o?ci,
My?my przyszli do pani w go?ci,
A przecie? ludzie w Polsce s?yn? z go?cinno?ci.

Ja?:
Niech nas pani wypu?ci!

Czarownica:
Wypu?ci? was? A ju?ci!
Zaraz w szpony was pochwyc?
I - poznacie czarownic?!

Ma?gosia:
Pani tylko tak straszy...

Ja?:
Nauczyciel w szkole naszej
Od dawna uczy nas przecie,
?e czarownic nie ma na ?wiecie.

Czarownica:
Co? Tego ucz? was w szkole?
Ja drwi? z siebie nie pozwol?!
To zuchwalstwo, daj? s?owo!
Kim wi?c jestem? Owc?? Krow??
Czy mo?e po prostu sow??
W mojej szkole jest inaczej,
Kto nie wierzy, ten zobaczy.
B?d? trzyma? was pod kluczem
I upas?, i utucz?,
Bo nie lubi? chuderlak?w -
Mi?so chude jest bez smaku,
A w dodatku ?ykowate.
Potem wrzuc? na ?opat?
I pod blach? wczesnym rankiem
Upiek? was z majerankiem.

Ja?:
Prosz? pani, ja nie wierz?!
Nawet wilk, ?ar?oczne zwierz?,
Cho? by? g?odny, nas oszcz?dzi?.

Czarownica:
Wilk ma w lesie do?? ?o??dzi.
To punkt pierwszy. A punkt drugi -
Wilk jest u mnie na pos?ugi.
Kiedy sid?a me zastawi?,
On ju? wie, co piszczy w trawie.
Mo?e nawet szpetnie szczeknie,
Lecz mojego ?upu nie tknie.
A teraz ju? sko?czmy gadanie,
Jako rzek?am, tak si? stanie.

Ma?gosia:
My jeste?my dzie?mi drwala,
Tato je?? nas nie pozwala!

Ja?:
On siekier? ma ze stali
I siekier? mocno wali.

Ma?gosia:
Ma on tak?e ostr? pi??.
Je?li pani ?ycie mi?e...

Czarownica:
Do?? ju?! Wi?cej ani s?owa!
Klatka dla was jest gotowa.
Wilku, hej! M?j wilku bury,
Do mnie! Wysu? swe pazury,
Poka? k?y zuchwa?ej parce
I niech sko?cz? si? te harce.

Wilk:
Nim zawo?asz po raz drugi,
Jestem ju? na twe us?ugi.

Ja?:
Ojej, wilk! By? grzeczny, g?adki,
Teraz wpycha nas do klatki.

Ma?gosia:
Wilku, nie drap tak, powoli...

Ja?:
Delikatniej, bo j? boli!
Czy to jest obyczaj wilczy?

Wilk:
Niech kawaler lepiej milczy,
Przykro s?ucha? tych z?orzecze?.
Ma by? piecze? - b?dzie piecze?!

Czarownica:
Ja zabieram klucz od klatki,
A wam daj? czekoladki,
Marmoladki i karmelki,
Strucle, ciastka, piernik wielki,
W?r irys?w i ci?gutek -
Jedzcie! By przyspieszy? skutek,
Sprawiam uczt?. Na tej uczcie
Nale?ycie si? utuczcie,
Bo gdy wam przyb?dzie cia?a,
To ja b?d? ucztowa?a.

Ma?gosia:
Pani jest bez serca.

Ja?:
Pani jest ludo?erca!

Wilk:
Przykro s?ucha? tych z?orzecze?.
Ma by? piecze? - b?dzie piecze?!

Czarownica:
Ich mowa ju? mi obrzyd?a,
Chod?my, wilku, zastawi? sid?a,
P?jdziemy przez b?r, przez kniej?,
Zobaczymy, co tam si? dzieje.
Wy za?, dziatki, jedzcie du?o
I niech wam ?akocie s?u??.

Sma??, warz? smo?? w kotle
Cha-cha!
A jak je?d??, to na miotle,
Cha-cha!
Trzeszc? knieje, ?le si? dzieje,
Ja si? ?miej?
Ucha-cha!

Ja?:
Posz?a sobie lasem-borem,
Pewno wr?ci przed wieczorem,
S?odyczami nas upasie,
No i zje po pewnym czasie.

Ma?gosia:
Niby ?adna, niby m?oda,
A taka niedobra. Szkoda!

Ja?:
Trzeba p?j?? po rozum do g?owy,
Pos?uchaj, mam plan gotowy:
Zawsze nosz? drut przy sobie,
Z drutu r??ne rzeczy robi?,
A tym razem w spos?b chytry
M?j drut przerobi? na wytrych.
Pom?? mi, bo drut jest grudy,
Przyst?pi? zaraz do pr?by.
Krata jest troch? za ?cis?a...

Ma?gosia:
Czy?by wi?c nadzieja prys?a?

Ja?:
Rozsuniemy troch? krat?,
Ty ci?nij na t?, ja na t?,
Mocniej, mocniej! Jeszcze ?dziebko!

Ma?gosia:
Ty, Jasiu, r?k? masz krzepk?,
A ja...

Ja?:
Pchaj ?okciem, kolanem!
Ju? teraz si? tam dostan?,
Jestem w zamku. Drutem kr?c?...
Mam troch? za kr?tkie r?ce...

Ma?gosia:
Musisz si? przecisn?? wi?cej!

Ja?:
Op?r w zamku nieco s?abnie...

Ma?gosia:
Ach, jak ty to robisz zgrabnie,
Majster z ciebie i m?drala,
Zna?, ?e jeste? synem drwala!

Ja?:
Zamek zgrzytn??! Do roboty,
Jeszcze tylko dwa obroty,
Lecz r?ka mi ju? omdla?a...

Ma?gosia:
B?d? j? podtrzymywa?a,
Jasiu, jeszcze chwilka ma?a!

Ja?:
Wytrych znowu si? obraca,
Drut ostatni zatrzask maca,
Wnet sko?czona b?dzie praca.

Ma?gosia:
Z czo?a pot ci sp?ywa strug?,
Trzeba wytrwa?!

Ja?:
Ju? nied?ugo.
Co to? Czy si? zamek zatka??
Nie! To ju?! Otwarta klatka!

Ma?gosia:
Zn?w jeste?my wolni! Brawo!
Uciekajmy teraz ?wawo.

Ja?:
Uciekajmy! Mrok zapada.

Ma?gosia:
Ciszej! Kto? ku nam si? skrada.
To na pewno czarownica...
Skryjmy si?, bo sierp ksi??yca
Na nas rzuca swoje ?wiat?o.

Ja?:
Teraz uciec ju? nie?atwo.

Czarownica:
Co to? Klatka jest otwarta?
Gdzie wi??niowe? C??, do czarta?!
Pewno w k?t si? gdzie? zaszyli...
Odezwijcie si? w tej chwili!
Pr?dzej! Nie ma ?art?w ze mn?,
Wnet was znajd?, cho? jest ciemno,
Zrewiduj? ca?? klatk?!

Ja?:
Patrz, Ma?gosiu... Mamy gratk?!
Podkradnijmy si? czym pr?dzej
I zamknijmy w klatce j?dz?.

Ma?gosia:
Ciszej... Skryjmy si? za drzewa.
Ty id? z prawa, a ja z lewa,
Cichute?ko, bez szelestu,
Gdzie si? podzia? drut m?j?

Ma?gosia:
Jest tu!

Ja?:
No, to bierzmy si? do dzie?a,
By nam j?dza nie umkn??a.
Jeden ruch drucianym pr?tem...
Hops! I drzwiczki ju? zamkni?te.

Czarownica:
W klatce nie ma ich. A co to?
O, smarkaczu! O, niecnoto!
Mnie uwi?zi? tak szkaradnie?
Ci??ka na was kara spadnie!
Wilku, hej! M?j wilku bury,
Do mnie! Wysu? swe pazury,
Ostre k?y i z?by uka?,
Wilcz? paszcz? dzieci ukarz!

Wilk:
Jestem, pani czarownico,
Ale tym si? w?a?nie szczyc?
Wszystkie wilki z mego rodu,
?e cho? kiszki burcz? z g?odu,
?aden z nich nie skrzywdzi dzieci -
I tak jest ju? od stuleci.
?egnaj! Niech si? co chce dzieje,
A ja precz odchodz?, w kniej?.

Czarownica:
No to koniec ju? zabawy!
Chod?cie do mnie bez obawy,
Powiem wam, jak stoj? sprawy.
Bardzo lubi? za?artowa? -
I was chcia?am wypr?bowa?.
Bajka nasza si? nie liczy:
Tu jest fabryka s?odyczy,
Za drzewami, z tamtej strony,
Wida? szklane pawilony.
A te wszystkie czekoladki,
Marmoladki, raczki, kr?wki
Spad?y dzisiaj z ci??ar?wki.
Ja pracuj? w magazynie,
Odpowiadam, gdy co? zgnie.
Towar ten to rzecz nietania,
A wy w?a?nie bez pytania
Pozrywali?cie pierniki.
Chcia?am was ukara?, smyki,
Bo cudzego si? nie zjada!

Ma?gosia:
Wi?c to by?a maskarada?

Ja?:
Wi?c te dziwy si? nie dziej??

Ma?gosia:
Czarownice nie istniej??

Czarownica:
O tym wiecie ju? ze szko?y.
To by? tylko ?art weso?y.
Na nim bajka jest oparta,
Chyba znacie si? na ?artach?

Ja?:
No, a chatka piernikowa?

Czarownica:
To produkcja eksportowa
Dla nabywac?w z zagranicy,
Zwie si? Chatk? Czarownicy.
Pakujemy chatki w klatki,
?adujemy je na statki
I tak w?a?nie w ?wiat przez Gdyni?
Towar nasz na zach?d p?ynie.

Ma?gosia:
No a wilk, co tu, w?r?d sosen,
M?wi? do nas ludzkim g?osem?

Czarownica:
To nie wilk, to pies po prostu,
Lecz wi?kszego nieco wzrostu,
Wilczur - m?dry, tresowany,
Czy nie znacie tej odmiany?

Ja?:
Lecz on gada? najwyra?niej.

Czarownica:
Chyba w waszej wyobra?ni.
Pies nie gada, tylko szczeka,
A on szceka? ju? z daleka.

Ja?:
Wilk si? nam przywidzia?? Szkoda!

Ma?gosia:
Pi?kna by?a to przygoda...

Ja?:
No to bardzo przepraszamy

Ma?gosia:
I wracamy ju? do mamy!

Ja?:
Tato nas na pewno zgani.
Tak nam przykro, prosz? pani!

Czarownica:
Powiem wam na po?egnanie,
?e?cie dzielni nies?ychanie.
Za to ka?de z was dostanie
Po pude?ku czekoladek,
A dla mamy, na wypadek,
Gdyby bardzo si? gniewa?a,
B?dzie ciastek torba ca?a.
Mo?e Ja? by sam je dobra?...

Ma?gosia:
Pani dla nas taka dobra!

Czarownica:
Moja dobro? was zachwyca?
Przecie? jestem czarownica.
Ale o tym - sza - nikomu!
Teraz le?cie ju? do domu.

Ja?:
Do widzenie!

Czarownica:
B?dzcie zdrowi.
T?dy, prostu ku domowi!

Ja? i Ma?gosia:
Tak si? ko?czy nasza bajka.
Trala-lala!
Trala-la!
Stara bajka-samograjka.
Trala-lala!
Trala-la!
Bajka nazywa si?
"Ja? i Ma?gosia."
Tu ju? urywa si?
"Ja? i Ma?gosia."
Co z bajk? ?aczy si?,
To dobrze ko?czy si?.
Trala-lala,
Trala-lala,
Trala-lala,
Trala-la!