Pol W. PIE?? O ZIEMI NASZEJ

Co to tak si? w g?owie m?ci?

Rad bym dusz? m? ocuci?;

Ach, i z serca czy z pami?ci

Co? wysnowa? i zanuci?

Jako? rzewnie czy mi?o?nie

I weso?o czy ?a?o?nie,

Co? a bracie czy o bitwie,

O Koronie czy o Litwie?...

"Gadu, gadu, stary dziadu!

Ple?, pleciuga, byle d?ugo;

Baj?e, baju, po zwyczaju

O tym ,naszym polskim kraju!"

-W to mi grajcie, panie bracie!

W to mi grajcie, mi?y swacie!

Tyle szcz??cia, co cz?ek prze?ni,

Tyle ?ycia, co jest w pie?ni.

D?ugom b??ka? si? bez celu

I milcza?em, trosk? blady.

Jak grobowy g?az Wawelu,

Bo nie by?o z wami rady.

W wa?ni bracia si? rozdar?a

I jak wr?g mi ?ycie zbrzyd?o,

Jak w wi?zieniu pie?? zamar?a

I sokole zwis?o skrzyd?o...

Dzi? - gdy jest zn?w ?piewa? komu,

Gdy was widz? znowu w zgodzie

W wielkopolskim starym domu,

Zn?w wam brz?kn?: "?yj, Narodzie!"

*

A czy znasz ty, bracie m?ody,

Te pokrewne twoje rody?

Tych G?rali i Litwin?w,

I ?mud? ?wi?t?, i Rusin?w?

A czy znasz ty, bracie m?ody,

Twoje ziemie, twoje wody?

Z czego s?yn?, k?dy gin?,

W jakim kraju i dunaju?

A czy znasz ty, bracie m?ody,

Twojej ziemi bujne p?ody?

Twe kurhany i mogi?y,

I twe dzieje, co si? ??mi?y?

A czy wiesz ty, co w nich le?y?

O, nie zawsze, o, nie wsz?dzie,

M?ody orle, tak ci b?dzie,

Jako dzisiaj przy macierzy!

Trzeba b?dzie wa?y?, s?u?y?,

Milcze?, cierpie? i wojowa?!

I niejedno mi?e zburzy?,

A inaczej odbudowa?...

Kto tam zgadnie, gdzie osi?dziesz,

Jak? wod? w ?wiat pop?yniesz,

W kt?rej stronie walczy? b?dziesz

I od czyjej broni zginiesz?...

Wyle? ptakiem z tego gniazda,

Mi?a? b?dzie taka jazda,

Spojrzy? z g?ry na twe ziemie

I rodzime twoje plemie...

*

Tam na p??noc! hen, daleko!

Szumi? puszcze ponad rzek?,

Tam ?wiat inny, lud odmienny,

Kraj zapad?y, r?wny, senny,

Cz?sto mszysty i piaszczysty,

Puszcze czarne, zbo?a marne,

Nieba bledsze, trawy rzedsze,

Rojsty grz?skie, groble w?skie,

Ryby, grzyby i w?dliny;

Lny dorodne, huk zwierzyny

I k?s chleba w czo?a pocie. -

A na pa?ski st?? ?akocie:

Lipce stare, ?osie chrapy

I nied?wiedzie ?apy.

Puszcz i ?ubr?w to kraina,

A dziedzictwo Giedymina! -

?mi? si? puszcze, mg?a si? zbiera,

Po pasiekach kraj przeziera,

W?? za rogi orze zgliszcze,

W ostrym zwirze socha ?wiszcze,

A za drog?, gdzie? w postronne,

Ci?gn? w?zki jednokonne.

Ko? ob??czny w w?zkach ma?ych,

Lud w chodakach z ?yku szytych,

W chatach dymem ogorza?ych,

Dranicami p?asko krytych.

Gdy na lud ten cz?ek spoziera,

To a? serce ?al op?ynie

I zapyta? ch?? go zbiera:

Co ci ta, Litwinie? -

Ale Litwin nie wygada!

Bo w tej duszy hart nie lada!

Lud to cichy, rzewny, skryty,

Jak to m?wi?: kuty, bity.

Kiedy szczery, jak wosk topnie;

Ale gdy go kto zahaczy:

To i w grobie nie przebaczy

I na ko?cu swego dopnie! -

Cho? kraj jego niebogaty,

Radzi sobie, bo oszcz?dny;

Nie marnuje grosz na szaty,

Bo rozs?dny i ogl?dny.

Nie zwyk? on si? kocha? w krasie,

Ale my?li o zapasie

I dobytek w dom gromadzi,

I o jutrze wiecznie radzi.

Tote? znajdziesz w ka?dej porze

W br?d wszystkiego, jak w komorze:

Czy w krajance, czy w gom??ce,

Jest w serniku ser na p??ce.

Wisz? kumpie i w?dliny,

I p??g?ski, i ?wininy;

Obok w d?ugich ?erdziach ryby;

Z siatki pachn? le?ne grzyby.

A kwas czysty miasto wody;

W lochu stoj? bia?e miody,

W?dki starki i nalewki,

I rok ca?y l?d przele?y. -

A ju? w ?wirnie wisz? wianki

I rozliczne przyodziewki;

P??tna cienkie, jasne tkanki

I przybory do odzie?y.

W kubli stoi ?w mi?d ?wi?ty,

A doko?a w?ok rozpi?ty...

Nuc?c pie?ni o Birucie,

O Perkunie i Kiejstucie,

Przy ?uczywie u komina

Prz?dzie mi?kki len dru?yna;

A w pobli?u dziatwy zdrowej

Toczy ko?em w?? domowy.

Krosna stoj? w ma?ym oknie

I cz??enko p?ywa w w??knie;

Pie?ni p?yn?, jak uroda,

A wiek schodzi niby woda...

Niby w ci??kim zadumaniu

O przesz?o?ci czy kochaniu,

Stoj? niemo czarne puszcze;

I rozla?y si? jeziora...

A po toniach ryba pluszcze,

A na niebie stoi gora:

Puszcze p?on? gdzie? z daleka

I w za?cianku pies gdzie? szczeka,

A za g?osem z tokowiska,

Czesze g?stwi? le?nik ?mia?y,

Przez jelniki i zawa?y,

Do rodziny i ogniska.

Stan?? - s?ucha - tam dzik ryje,

Uroczyskiem ?o? pomyka,

Pad?a wietrz?c wilk gdzie? wyje,

A puszczami ?ubr poryka...

"Da! niech ryje, niechaj wyje,

Niech pomyka, niech poryka,

Na strza? padnie mi przed psami,

Com dzi? jeszcze nie zastrzeli?,

Byle tylko si? barciami

Nied?wied? ze mn? nie podzieli?..."

Jak lud ?yje po bo?emu,

Tak i szlachta z sob? wzajem

Dawnym ?yje obyczajem;

Na za?ciankach po staremu

Czas jej duszy nie wykrzywi?,

Nikt ci? pa?stwem nie oparzy,

A gdy w Litwie pan si? zdarzy,

To pan sobie, jak Radziwi??!

Bracia szlachta powietnicy,

Le?nych w?o?ci wsp??dziedzicy,

W niebielonych siedz? dworach;

Tam to kolej do s?siada

I z wielebnym ojcem rada:

O sejmikach, o wyborach,

Jaka komu padnie ga?ka,

Kogo wymie?? na marsza?ka?

W?wczas z cicha to wybije,

Co si? w g??bi serca kryje;

A gdy w puszczy pociemnieje

I mi?d stary pier? rozgrzeje:

To przyb?dzie i czu?o?ci,

W?wczas ?ywiej i my?l p?onie,

A wi?c radz? o Koronie,

O statucie i przysz?o?ci;

Lub pociesznie drwi? z Pinczuka

I z ?mudzina jak z nieuka.

Lud tam jeszcze nie zmi?szany,

Wszystko jeszcze jest gniazdowe;

Jak te drogi powiatowe

Ka?dy sw?j i ka?dy znany.

Wi?c te? ka?dy wie, co niesie,

A cho? drugim nie pomiecie

Hardy strzelec w swoim lesie,

A brat szlachcic w swym powiecie.

I cho? pozna? nie da skoro,

?e o sobie wiele s?dzi,

Cho? w cicho?ci i z pokor?

Ufa twardo, ?e nie zb??dzi,

Bo doko?a si? ogl?da

I wie dobrze, czego ??da;

A st?d bywa hart w naradzie -

"Litwin m?dry nie po szkodzie";

I w tym g??wnie, g??wnie pono

G?ra Litwy nad Koron?...

Lud nie darmo ta my?liwy

I sk?pany w jezior ?onie!

Bo g??boki jak w?d tonie,

A jak ?ono puszcz, str??liwy!

W puszczy te? go widzie? warto,

Z strzelb? w r?ku lub na ?odzi;

Jak mu lekko i otwarto,

Jak strza? trafia, wios?o chodzi,

Jak zna dobrze wag? zwierza,

Wszystkie knieje i ost?py;

K?dy jaka rzeka zmierza,

Gdzie mielizny, rappy, k?py!

Tote? wod? czy na ledzie

Ca?? Litw? si? przewiedzie.

P?ki taje, jecha? zdradno;

Lecz gdy w puszczach przyschn? brody

Gdy rzekami kry opadn?

I powt?rne niskie wody:

L?dem, wod?, jad?, p?yn?,

Telegami i wicin?,

Do Mitawy, do Lipawy,

A Wilij?, Niemnem, D?win?

I do Tyl?y, i do Rygi,

Z kupi? swoj? na wy?cigi.

Stamt?d Niemce i najemce

Za dalekie p?awi? morza,

Maszty; klepki, runo owiec

I niejedn? beczk? zbo?a,

I niejeden lnu bierkowiec;

Litewskimi syc?c p?ody;

Zamorskiego ludu g?ody...

Jak za morzem Litwa sp?awna

Z puszcz odwiecznych w ?wiecie s?awna;

Tak o miedz? ziemia chlebna

G?odnym ludom jest potrzebna,

?mud? to ?wi?ta! Ziemia bo?a!

Na p?? le?ne jej obszary,

A na po?y strojne w zbo?a;

Wolny oddech ma do morza

I wszystkiego ma do pary:

Bo lud wierny w ziemi zyzn?j

I niesk?po tej ojczyzny!

Od tych pr?d?w ?wi?tej rzeki

A? po morza brzeg daleki

I ?otysz?w p?one ziemie

Siad?o twarde ?mudzkie plewie.

Tam nie b?yszcz? pyszne gmachy,

Ale za to du?e chaty

I wysokie dobre dachy,

Lud dorodny i bogaty.

Ponad drog? krzy??w pe?no

I kapliczek tu? przy domu:

Lud odziany szar? we?n?,

Pe?en serca, pe?en sromu

I za?ywny, i niemarny,

Pracowity, gospodarny

I powa?ny, i nabo?ny;

Jednej krwi z tym swoim panem,

Jednej wiary z tym kap?anem.

Pan nie bywa tam wielmo?ny,

Nierozrzutny, ani butny:

A ksi?dz biskup Boga s?awi,

Do dobrego wiedzie ludzi

I jak ojciec b?ogos?awi

Na odpu?cie "?wi?tej ?mudzi!"

Lud tam ?yje po zakonie,

A wi?c zda si? zimny zrazu;

Lecz gdy serce zawre w ?onie,

Nie us?yszysz z ust wyrazu;

Lecz ?za try?nie na wp?? rzewna,

Na wp?? krwawa, na wp?? gniewna,

Piersi j?kn? z tajnej g??bi,

Zamiar padnie, niby w studnie,

Lecz czas krwi tej nie wyzi?bi,

Dusza jego nie wych??dnie

I wyp?ywie na jaw w czynie!

*

Gdy chcesz. wiedzie?, co to chowa

Nasza przesz?o?? w swoim ?anie,

Jako stara s?awa p?onie:

To jed?, bracie, do Krakowa.

Je?li pozna? chcesz zabawy,

Serce niewiast, ?wiat ochoczy,

G?adkie s??wka, pi?kne oczy:

To jed?, bracie, do Warszawy.

Je?li my?l ci przyjdzie mylna

Zw?tpi? w przysz?o?? i w swobod?,

W?wczas, bracie, jed? do Wilna

Pozna? z hartem dusze m?ode.

Gdy widoku szukasz z?ota,

Patrz, gdzie n?dza obok b?ota;

Gdzie cz?ek ?yje ?r?d spodlenia,

Znajdziesz ducha po?wi?cenia.

Do rozumu nie ma klucza,

Ale wsz?dzie jest w odwodzie,

K?dy bieda ju? dokucza,

Gdzie pracuje cz?ek o g?odzie.

Lecz gdy? w ?wiecie troch? po?y?

I zat?sknisz ju? do ludzi,

Czystych, jako B?g ich stworzy?,

To si? przypatrz im na ?mudzi!

A gdy ?mud? ci przyjdzie rzuci?,

Nazad Litw? znowu wr?ci?,

To przed pi?sk? opatrz drog?

W?z tw?j dobrze w potrzeb wszelk?;

Bo w pustyni? wjedziesz wielk?,

W ziemi? d?d?yst? i ubog?.

Droga p?jdzie ci przez b?ota,

Po nich d?ugi pomost sp?ynie,

W oczeretach oko zginie,

A kraj nudny niby s?ota!

Ani ruchu, ani duchu,

Woda stoi, wiatr nie wieje;

Lud po puszczach ma?o sieje;

Jedno lasem si? zabawia:

Dziegie? pali, drzewo sp?awia,

Drze dranice, gnie obody

I na?o?on jest do wody,

Jak tych bobr?w le?ne plemie,

Co z nim na sp?? trzyma ziemie.

Mn?stwo jezior, rzek niema?o

Po kotlinach si? rozla?o;

Miasto trawy, rokiciny,

Miasto byd?a, huk zwierzyny.

Lud te? strzelcem, p?ki lody;

Lecz gdy z wiosn? rusz? wody,

A po puszczach wzbior? ka?y:

To pod wod? jest kraj ca?y,

A bezpieczen lud na ?odzi

P?ywa wszystek ?r?d powodzi.

*

Gdy wyniesiesz z pi?skiej drogi

Z lud?mi twymi ca?e ziobra,

A z furmank? ca?e nogi:

Podr?? by?a bardzo dobra!

Lecz pami?taj ga??? choj?,

Poza bryk? zatkn?? swoj?,

Gdy si? b?dziesz na Ru? wdziera?;

Pami?taj si? nie obziera?,

By ci czego bies nie wlepi?

I za bryk? nie wczepi?!

A gdy wjedziesz w Ru? pasznist?,

R?wn?, such?, nielesist?,

W lada kt?rym ruskim siole

Krasawice stoj?c w kole

"Z puszczy jad?" - wo?a? b?d?

I z ha?asem w?z obsi?d?,

I rozerw? ga??? choj?,

I do cerkwi si? przystroj?.

Gdy przypomnisz w?wczas sobie

Owe puszcze, patrz?c krajem,

Mr?wie p?jdzie a? po tobie,

A Ru? ci si? wyda rajem!

K?dy w?z tw?j, bracie, wbiegnie

Na szerokie czarne drogi,

Tam przed Lab? Wo?y? legnie

I zapomnisz kraj ubogi.

W lewo sp?yn? czarne role

Ukrainy bujne le?e:

Na wprost, a? po Dniestr, Podole;

A wzd?u? Dniestru - Pobere?e.

Tam ju? dosta? wody zdrow?j,

Tam krynice i d?browy,

I brzozowe czyste gaje,

A p?ug czarn? ziemi? kraje.

Z wolna wznosz? si? kopanie,

Rzeki ?mielsze nurty wiod?

I tam, k?dy ?an nadstanie,

Ci?gn? stawy si? za wod?.

Czajki wrzeszcz? nad b?otami,

Bocian stoi nad ?abie?cem,

A rybitwy kr??? wie?cem,

Ponad grobl? i wodami...

Je?li?, bracie, jest my?liwy,

Na wo?y?skie zajed? stawy:

Bo? nie s?ysza? takiej wrzawy

Dzikich ptak?w, jako? ?ywy.

Podsu? cz??nem pod szuwary,

Bo pocieszne ptasze rady,

Tam to sejmy, tam to gwary

I zaloty, i biesiady!

S?ysz?c krzyki i gwar dziki,

Patrz?c na te ptasze zwady,

Tak si? dziwnie w my?li plecie,

Tak si? tonie w ptaszej wrzawie,

I? przepomni cz?ek o ?wiecie;

Wstyd to m?wi?, lecz ?al prawie,

?e cz?ek ptakiem sam nie ?yje,

Takie szcz?sne to bestyje!

Pe?ny oddech ma tam ?ycie

I wszystkiego w br?d obficie:

Ryb i zbo?a, i ?wininy,

Byd?a, koni i zwierzyny,

I konopi, pszcz?? i miodu,

I niema?o te? ,narodu!

Tam, ku g?rom midoborskim

Coraz wy?ej kraj si? wznosi;

Mil? jedziesz kranem dworskim,

Ziemia z datkiem a? si? prosi!

Lecz cz?ek pracy nie podo?a,

Bo cho? du?e, d?ugie sio?a,

Wi?cej ziemi, wi?cej trudu

Ni? jest szcz??cia, ni? jest ludu;

Smutna bywa ludu dola,

Bo pan twardy i niewola;

Nie pocieszy? si? tym dobrem,

K?dy praca lezie ziobrem.

Oto? kiedy ?an obsiewa,

Smutne dumy lud tam ?piewa

I ?r?d wioski niegrodzonej

W wiecznej ?yje on t?sknicy...

Ruskie kawki i gawrony

Gwarz? t?umnie na dzwonnicy;

Przy niej stoi d?b odwieczny

Jak ?r?d ludu knia? bezpieczny.

Cerkiew z trzema kopu?ami,

W niej odprawa - a pok?ony,

Przed carskimi stoj?c drzwiami,

Bije lud na twardo chrzczony!

Na nim ko?uch ?lni barani

Albo ?wita domu bita,

Rzemie? suty i but kuty,

A bekiesza z sukna na ni?j,

A na dziewce wieniec z ruty.

I na?wczas wzd?u? krainy

Drzemi? ??gi a caryny...

Lecz w dzie? budny w polu g?o?no

I hukanie grzmi dono?no,

A gdy cichnie nad wieczorem,

?ciel? mg?y si? ponad borem;

Z pasowiska wraca stado,

?uraw skrzypi u krynicy,

A koniuchy na noc jad?;

A ostatni blask wieczoru

Z?oci bia?e szczyty dworu

I potr?jny krzy? cerkwicy...

W?wczas starzy si? gromadz?

I o swoim statku radz?,

Przy kieliszku w karczmie kumy. -

Na potulne wieczornice

Ci?gn? z ?miechem krasawice,

Stare, ruskie piej?c dumy. -

I matula ?wieci doma,

Cho? ju? p??noc. kur og?osi;

A donieczka, cho? si? sroma,

Cho? si? sroma, ch?opc?w prosi,

Aby nie i?? do dom samej:

Bo si? r??nie ludziom zdarza

Na prze?azie u sm?tarza

I u dworskiej, pa?skiej bramy.

R??nie sobie dziewcz? wr??y,

Za co jej to ch?opak s?u?y?

A za s?u?b? tak u?yt?

P?aci ca?us, s?odkie myto!

Gdyby matu? nie ?ajali,

Toby pewno si? ?egnali

Bez ustanku, a? do ranku,

Bo to nigdy ju? niesyta

M?oda dusza tego myta...

Tyle te? to szcz??cia, tyle,

Co te nocne dadz? chwile!

Bo o ?wicie, krwawe ?ycie!

Nie ma kumy, nie ma swata,

Nie us?yszy nikt ju? ?piewki.

Gdy ataman zako?ata:

"Hej, do dwora!" - Nie przelewki! -

Ba tam, kiedy dw?r - to wielki!

Kiedy pos?uch - to ju? wszelki!

Kiedy licz? - to miliony!

Kiedy jedz? - to ?akotki!

Kiedy bij? - to na sotki! -

Kiedy pan - to urodzony

Pewno z ksi?cia albo z kr?la!

W domu jego dworno, szumno,

A tak straszna jego wola,

?e niepos?uch - ch?opu trumn?!

Tysi?c p?ug?w na obszarze

Orze zagon, gdy pan ka?e;

I po dawnym tam zwyczaju

Brz?czy z?oto przy tokaju.

Ko? arabski r?y przy ??obie,

S?u?ba panu szczero?? k?amie,

A o g?odzie i po dobie

Drzy przy koniu kozak w bramie.

Gdy przyb?dziesz tam nieznany,

Pan ci? dumnym .okiem zbada;

Sam zamorsk? mow? gada,

A z b?aze?ska dw?r ubrany.

Na to tylko w dym ci? prosi,

By ci? dum? upokorzy?,

Bo ?askawie ledwo znosi,

?e i ciebie Pan B?g stworzy?...

Cho? ci? w ?wiecie brano w kleszcze,

Cho? wyszed?e? ju? z j?zykiem

Jak to m?wi? - ze szk?? jeszcze,

A z ?o?nierki szczwanym ?wikiem:

Nie znasz, z czego pocz?? mow?,

Kiedy w taki dom przyb?dziesz -

Cho? do kogo si? przysi?dziesz,

Takie wszystko czcze, ja?owe,

Nieu?yte, zimne, twarde,

Takie nudne, takie harde,

Jakby nigdy nie s?yszeli

Polskiej mowy, brz?ku strony;

Nigdy serca nie uj?li,

A w tym sercu krwi czerwon?j!

Nie po cnocie, lecz po z?ocie

Poznasz, ?e ta wnuk hetma?ski;

Albo tylko po klejnocie,

Co ozdabia dworzec pa?ski.

Ju? z przesz?o?ci ani cienia;

Ni zwyczaju, ani zbroi,

Pa?stwo tam za wszystko stoi!

Nic polskiego - krom imienia...

Nim by z nami los dzielili,

Nim by jeszcze warci byli

Promnickiego kawa? chleba

I braterstwa, i swobody:

Ochrzci? by ich jeszcze wprzody

W Wi?le albo w Gople trzeba.

Pr?dzej w duszy tam niewie?ci?j

Rzewna, prawa my?l zago?ci

I dzisiejszych tych bole?ci,

I bezprawia, i przysz?o?ci:

Lecz o panu Ryczywole

(Jak ?w m?wi?) milcze? wol?!

Jednak - je?li chcesz z pociech?

Kraj opu?ci?, to patrz, bracie,

K?dy donn pod ni?sz? strzech?,

Tam przyj?cie czeka na ci?.

Tam m??d? rzezka i ?wiat inny,

Umys? prawy i niewinny,

Tam si? jeszcze tylko chowa

Serce polskie i my?l zdrowa,

A zacisznie i w k?ciku,

I w pomiernym tym staniku...

*

Gdy wo?y?skie ?any rzucisz

I na wsch?d twe konie zwr?cisz,

Bez oporu oko zginie

W pogranicznej Ukrainie.

Tam to konie, tam to charty,

Step rozleg?y, ?wiat otwarty!

W?z tw?j wbiegnie na rozdro?a,

Wiatr zaleci ci? ad morza;

I krew ra?niej ruszy w ?y?ach,

I ko? czujniej strzygnie uchem;

Drog? swoj? po mogi?ach

Liczy? b?dziesz stepem g?uchym.

Tam ?wiat bystry, trze?wy, czujny,

Jak na czatach b?ysk oszczepu,

Jak m?odo?ci umys? bujny,

Tak szeroki oddech stepu!

W jarach kraj ku rzekom spada,

Ziemia g?uchym j?kiem gada,

Dumka m?wi o przesz?o?ci,

A wiatr bieli stare ko?ci...

Hej, ku morzu, ku Czarnemu,

Ku limanu szerokiemu,

Na po?udnie Dniepr tam p?ynie!

A cze?? ?awrze! S?awa Bogu!

Hulaj, koniu, po roz?ogu,

Nam ?y? tylko w Ukrainie!

Szumi woda porohami,

Od poroh?w sok?? leci,

Wicher wyje mogi?ami,

Wilk oczyma noc? ?wieci,

Burzanami koza dzika,

Oczeretem lis pomyka.

P?dzi tabun, gdy wilk wpadnie,

We mg?ach dysz? ciche jary

I mkn? mary przez czahary,

I krynica bije na dnie...

A tu czesze stepem; borem,

Z listem Kozak, gdzie pan ka?e;

I czumackie ci?gn? ma?e

Od Liman?w w ?wiat taborem;

Po rozdro?ach czort je wodzi

I tumany nocne p?odzi...

Ponad Dnieprem, mi?dzy jary,

Zasiad? dumnie Kij?w stary;

Tam z?ocone monastery,

A w nich czer?ce staro-wiery;

A go?ci?cem do Kijowa

P?yn? ma?e z miodem, z zbo?em;

A po Dnieprze, niby morzem,

Z puszcz poleskich sp?awy drzewa.

Rzeki ci?gn? si? jarami,

A nad nimi d?ugie sio?a;

Na lewadach, za sadami,

Bujny lud, jak w ulu pszczo?a.

Niby sosna, niby wiosna,

Ukrai?ska krasawica;

A mo?ojec ka?dy wojec,

Ra?ny, harny, a od lica!

W sercu ?mia?ym, w ?y?ach zdrowych

Bije dot?d krew koszowych;

A jak krew ich w ?y?ach bije,

Tak ich pami?? w pie?ni ?yje;

Jak stepami Dniepru szumy,

P?yn? sio?em stare dumy...

A po dworach pusta s?u?ba

I ko? czerkies, Kozak dru?ba;

I poszyto, i obuto,

Nie wymy?lnie, ale suto!

Tu j?zyka Lach nie zb?a?ni,

Jak przed wiekiem nieodrodny;

Sta?y w gniewie i w przyja?ni,

I zucha?y, i dorodny;

Nie zwyk? w ksi?gach ?ama? g?owy,

Ale z serca id? mowy,

Chwat po prostu! lubi konie,

W?grzyn stary, krymskie burki,

Charty, ?owy, jasne bronie

I bekieszki, i lisiurki.

W m?skim ciele serce prawe,

W prostej g?owie rozum zdrowy;

A za dobr? jak? spraw?

Zawsze ?ycie da? gotowy.

Bo tak ojciec i dziad czyni?,

Wi?c i syn, i wnuk si? kusi:

Niechaj padnie, co pa?? musi,

Byle cz?ek si? nie obwini?...

*

Jasne s?o?ce nad Podolem!

Po parowach kraj si? zboczy?;

Wielkim ?ukiem czy p??kolem

Dniestr ku morzu si? zatoczy?...

Jarem, jarem za towarem;

Ob?ogami za wo?ami,

Manowcami za owcami -

Pobere?em na Podole,

A w Podolu jak w stodole!

Jak zaleg?y ziemie bo?e,

Przebie? kraje, przerzu? mole,

Zjed? ?wiat ca?y, przep?y? morze,

Nie ma kraju nad Podole!

Jak zasi?gnie tylko oko

I daleko, i szeroko,

?wiat k?osami tylko p?ynie

I w obszarach oko ginie...

Tu kraj ca?y jednym ?anem

I nadany wszelkim p?odem;

P?ynie mlekiem, p?ynie miodem;

A lud ca?y wielkim panem!

Ziemie czarme, niepochybne,

Pasze ?yzne, wody rybne,

Ma?o wprawdzie troch? lasa,

Ale za to chleb do pasa!

Z rol? cz?ek si? tam nie k?opi,

S?om? pali, naw?z topi

I co zmo?e, w sk?ad wyorze,

A jak umie, Boga chwali!

Kilkoletnie sterty, brogi

W toku z laty poczernia?e,

Jak miasteczka stoj? ma?e,

Niestrze?one, na obszarze -

I na polu skot w koszarze,

Co zabiela dniem roz?ogi.

A skot bywa szer?ci siw?j,

A ko? bywa g?stej grzywy,

N?g ?elaznych, twardej sk?ry,

Bez narowu, lecz ponury.

Za okopem lub za p?atem

Wsie zamkni?te ko?owrotem;

A cho? rzadkie, du?e, syte,

Chaty czysto wymuskane,

Strzechy grubo, r?wno szyte,

Drogi rowem okopane.

Kiedy spu?cisz si? ku wodzie,

Ty? zajecha? niby w g?ry:

Ska?a ?ebrem wzrok ubodzie,

Brzegowiska istne mury;

Po nich pnie si? zaro?l m?oda,

Z nich urwisko ska? opad?o,

Na ?otokach szumi wada,

A staw czysty jak zwierzciad?o!

Lecz gdy wymkniesz si? z parowu,

Ska?y znikn?, szum nastanie,

Jakby? by? na stepie znowu,

R?wno, cicho zn?w na ?anie...

Cicha - jednak niby ludno:

Wsz?dy zbo?a, wsz?dy krzy?e,

Konik polny piosnk? strzy?e,

O mogi?? te? nie trudno...

K?osy p?yn? w lekkiej fali,

A gdzie? widne w sinej dali

Brzozy smutne i powiewne,

I d?browy starodrzewne...

A i ludu wdzi?czne lica,

Bo? to czysto, bia?o odzian,

Jak d?b m?ody rzeski m?odzian,

A dzieweczka - jak pszenica!

W chacie te? to cz?eka radzi

Bogiem, chlebem wita? w progu;

I B?g go?cia spa? prowadzi,

I na drog? zlec? Bogu.

Stary zwyczaj - dobre plemie -

Cz?ek po Bogu - chleb po ziemie -

Wszystko zgodne - wszystko w cale -

Lecz i tutaj "nie bez ale!"

Bo ?r?d bo?ej tej krainy,

W t?o narodu ?ma si? wprz?g?a,

Co z kl?sk kraju si? wyl?g?a -

Czelad? pod?a, wszemu krzywa;

Kt?ra wierzchem ludu p?ywa,

Jak nieczyste szumowiny!

Daj j? katu, gospodyniu,

I to zbo?e czy?? z k?kolu!

Gorszy ni? pan na Wo?yniu

Jest p??panek na Podolu!

Wzro?li oni w ziemi nasz?j

I rozbojem, i kradzie??

Za plecyma naprz?d Baszy -

A d?wign?wszy si? ?upie??,

Z padstaro?cich na dziedzica,

By tumanem ?wiat z?udzili,

W carskie grafy si? poszyli -

Reszt? da?a Targowica...

?e ich pa?stwo nowej daty,

Wi?c co swoje, to im wadzi:

I pod lada stare graty

Podszy? by si? ch?tnie radzi!

A wi?c ?wiec? blichtrem, szumem,

Dr?? przed ludem i rozumem,

I przed Bogiem, i przed Wiar?,

Przed przysz?o?ci? i przed kar?.

I na ich to kiedy? g?ow?

Spadn? grzechy zaborowe!

Chro? si?, bracie, ich widoku,

Bo niemi?o ci? poruszy.

Co u ciebie w sercu, w oku,

Nie posta?o to w ich duszy!

Lecz raz jeszcze potocz okiem,

Po tych ??kach, po tych ?anach

I po stawie, po szerokim,

I po z?otych tych basztanach;

A wypiwszy strzemiennego,

Starym miodem lub wiszniakiem

Z r?k cz?owieka poczciwego,

Jed? na zach?d bitym szlakiem,

Bo od tych to niw, kurhanu

A? do Bugu, a? do Sanu,

Le?y, czarno wyorana,

Ru? czerwona, Ru? hreczana!

A od ruskich rzek wybrze?y,

A? po Tatr?w pier? ja?ow?,

Po dziedzin? krakusow?,

Tam po Odr?, po ?u?awy,

Stara ziemia Piasta le?y;

I lud gnie?dzi starej s?awy,

A w po?rodku Wis?a bie?y!

Na po?udniu w jasne chmury

Wystrzeli?y sine g?ry!

Za g?rami, za lasami

Poszed? Beskid granicami!

Wzi?? si?, k?dy Wis?y ?r?d?a,

A zagin?? ,;w Czarnym Lesie",

K?dy zwierz si? w gawrach kud?a,

A ku r?wniom ?wieca rwie si?.

Tam to szumi? g?rskie wody,

Wierzchem ?mi? si? jaworzyny

I wo? roni? po?oniny,

I jelenie wiej? ch?ody!

A Beskidem p?yn? chmury

W czarne lasy, w silne g?ry...

Z Bogiem, ludu, z Bogiem, w Bogu

Od tych ?r?de? do Rozrogu!

Bo? ci dobrze w twoich g?rach,

Na tym owsie i ??tycy!

Or?y twoje wsp??dziedzicy

I swobodny ?w ?wiat w chmurach.

Jak potopu ?wiata fale

Zamro?one w swoim biegu,

Stoj? nagie Tatry w ?niegu,

By graniczny s?up zuchwale!

Biodra Tatr?w las os?ania,

Ponad nimi stoi chmura,

A po halach wiatr przegania

Uronione orle pi?ra.

?wiat ta ch?odny - a ?omnica

?wieci polskiej ziemi do dnia

Nad Tatrami, jak pochodnia,

A na pe?ni, jak gromnica...

Ka?da ska?a z Tob? gada;

Wiatr, co w r?wniach ledwo wieje,

Z n?g tam garnie - deszcz, co pada,

To ju? w turniach ?niegiem sieje.

A powy?ej, wy?ej jeszcze,

P?ywa sobie orle wieszcze.

Gdy wyleci i zawi?nie

Na b??kicie bez ob?oku

I doko?a okiem b?y?nie:

Widne stamt?d jego oku

Okolicznych wie?yc dachy,

Polskie puszcze i ziemice,

Krakowskiego zamku gmachy

I w?gierskich g?r winnice...

Czelad? g?rska te? nie pod?a;

Lud wysmuk?y niby jod?a,

Niby g?rski potok szybki,

Jak ptak lekki, jak pr?t gibki,

Wiecznie niby m?ody m?odzian!

Str?j ma kr?tko ukasany,

Topor jasno nabijany,

A sam wszystek we?n? odzian.

Czysty, ludzki, szczeromowny,

Strojny, dba?y i budowny,

Zna si? dobrze i na zio?ach,

I na gwiazdach, na pogodzie,

?mia?y w ska?ach i na wodzie,

A radniejszy ni? lud w do?ach.

Ziemia jego ma?o rodzi,

Wi?c te? lu?no cz?ek nie chodzi;

Gdy op?dzi zim? snopkiem,

Idzie w r?wnie za zarobkiem.

Do topora lud to sprawny,

A do kosy jaki s?awny!

Jaki wes?? i ochoczy,

Gdy na ko?b? w r?wnie rusza!

Jak przy?piewa i wyskoczy,

Jaka to tam w ta?cu dusza!

Na ?wi?tego; na Wojciecha,

U nas w polu ju? pociecha;

Ale w g?rach ledwo taje

I zaledwo jar nastaje.

A na ?wi?tki, na Zielone,

Szumi? majem ?wie?e lasy,

Owce w g?ry wyp?dzone,

W halach schodz? si? juhasy -

Stary baca rej im wodzi,

Pies liptowski strze?e owiec,

A przez lato juhas zbrodzi

Ka?dy potok i manowiec.

*

W g?ry! w g?ry, mi?y bracie!

Tam swoboda czeka na ci?.

Na sza?ase do pasterzy,

Gdzie ze ?r?d?a woda bie?y,

Gdzie si? serce z sercem mierzy

I w swobod? cz?owiek wierzy!

Tutaj silniej ?wiat oddycha,

Tu si? szczerzej cz?ek u?miecha,

Gdy si? wiosn? ?miej? g?ry.

A gdy ponad turnie czasem,

Przegrzmi latem nag?a burza,

To ziele?sze potem wzg?rza,

Popod hale, ponad lasem,

?wie?sze, ?ywsze, barwy, wonie

I powietrze bywa l?ejsze,

Ach, i bole serca mniejsze!

Czystsze czucia w l?ejszym ?onie...

Trawnik b?yszczy w ?wie?szych rosach,

A olbrzymie p??obr?cze,

Rajskie wst?gi, jasne t?cze

Pn? si? ?ukiem po niebiosach!

O, te skarby, te obrazy

I natury, i swobody:

Chwytaj, p?ki? jeszcze m?ody,

P?ki w sercu jeszcze rano!

Bo nie wr?c? ci dwa razy,

A schwycone pozostan?...

Nie wyrywaj si? z go?ciny,

Gdy ci? losy tam zawiod?.

A z powrotem pu?? si? wod?,

Na Dunajcu przez Pieniny,

W r?wnie - w r?wnie, gdzie ci tworzy?,

Gdzie ci dzia?a?, bez wahania

I w potrzebie ?ywot z?o?y?

W dobrej sprawie z przekonania!

Bo od g?r tych a? po morza

Leg?a ziemia s?awna z zbo?a,

Z wiary, z m?stwa, z go?cinno?ci

I z nie?adu, i z wolno?ci!.

Wielka krzywd? i cierpieniem,

?wi?ta krwi tej po?wi?ceniem!

B?g, cho? dojmie, b?ogos?awi

I da? szczodr? r?k? z nieba

Narodowi, co mu trzeba,

Jako ojciec - Staszic prawi:

"Da? mu chleba i stal tward?,

Z?ota, srebra, jedno w miar?!"

Serce czu?e - dusz? hard? -

Mi?kk? wol? - siln? wiar? -

Kraj otwarty - mi?o?? kraju -

Z?ych s?siad?w - ramie silne -

M?dro?? z?o?y? w obyczaju

I da? czucie nieomylne!

Tote? ludzie tam najszczersi!

Tam to polski ?wiat ochoczy,

Serce ch?opcom ledwo z piersi,

A krew z lica nie wyskoczy.

Tam to dziewcz?t ?liczne oczy!

Do taneczka tylko ?piewki,

Stare baby wygadane,

A weso?e i rumiane

U matusi rosn? dziewki.

K?dy wzg?rek, to i dworek,

K?dy wioska, tam i woda,

Kowal pijak i gospoda -

A nad wiosk? i nad borem,

Nad sadami i nad dworem,

Jasn? blach? pobijany

?wieci ko?ci?? murowany.

Stare drzewa wie?y broni?

I na Anio? Pa?ski dzwoni?;

A go??bie kr??? stadem

Nad plebani? i nad sadem...

Dw?r pod lip? stoi bia?y,

Pod piastowym d?bem chata,

Nad ni? bocian gniazda splata,

A w niej ?yje lud zuchwa?y.

Po nim g?sta bywa blizna,

Bo po ojcu bro? pu?cizna:

Kord we dworze wisi stary,

W chacie stoi kosa stara,

A lud jednej krwi a wiary,

A krew polska i ta wiara!

Po ko?cio?ach chwa?a boska,

Na odpusty nar?d p?ynie

I cudowna Cz?stochowska,

Jak szeroka Polska, s?ynie!

Rej na godach dru?ba wiedzie,

A z weselem kulik jedzie!

Tam to druhny, ?piew miluchny

I gospodarz go?ciom rady;

Tam to tany a biesiady!

A gosposie takie wdzi?czne,

Takie lube i urocze

I w przyj?ciu takie zr?czne,

I? gdy kt?ra ci? powita,

Z mazowiecka zaszczebiocze

I ogo?ci, i opyta:

To a? serce ?a?o?? chwyta. -

Taka to tam szczera mowa,

Tak serdeczne, proste s?owa!

P?ki zgodnie, p?ty zgodnie,

To i mi?o, i swobodnie!

Lecz gdy obcy w b?jk? wda si?,

Gdzie rzempol? ra?no grajki;

Nie policzy k??ek w pasie,

Gdy go wezm? na ki?ajki!

Tam nie ?arty, b?jka sroga;

Pod razami trzeszcz? ko?ci,

A koster? wiedzie droga

Suchym lasem do wieczno?ci!

Bo to lud, co krew ma w ?y?ach,

A krew pono nie jest lodem!

Lud to z Pana Boga rodem,

Tote? czuje si? na si?ach.

Wi?c do czego si? sposobi,

To nie idzie mu ju? ?mudnie

I co robi, to ju? robi

Z ca?ej duszy nie ob?udnie!

Gdy pracuje - to ju? szczerze,

Kiedy s?dzi - to z powag?,

Gdy si? modli - w dobrej wierze,

A gdy m?wi - to rzecz nag?!

Kiedy kocha - to serdecznie!

Lecz nie bardzo tam bezpiecznie,

Gdzie na wroga godzi sk?adnie:

Bo si? bije rad gromadnie -

I co pocznie za gromad?

I za wsp?ln? ludzk? rad?,

Tote? idzie mu i sk?adnie.

Wi?c czy w drodze, czy to w rynkach,

Czy na polu, czy w ko?ciele,

Na dograbkach, na ob?ynkach,

Wsz?dzie razem ludu wiele.

Przy zabawie czy przy pracy,

Wsz?dzie razem, pie?ni?, mow?,

Wsz?dzie jedni i jednacy

Czy do pitki, czy do bitki,

Czy do szklanki, czy do tanki,

Czy to przyjdzie do piosenki,

Czy do?o?y? przyjdzie r?ki,

Czy na?o?y? przyjdzie g?ow?!

A przy szklance, pogadance,

Je?li wspomnisz mu o ?onie,

O domowym jego progu I ojczystym tym zagonie,

I o dziatwie, i o Bogu:

To? mu zabra? dusz? ca??!

To i we ?zach si? rozp?ynie,

I przebaczy lub pominie

Krzywd? wielk?, jak rzecz ma??.

Cho? to swoje, cz?ek si? kusi

I pochwali?, co si? godzi:

Niez?a ziemia to by? musi,

Kiedy takie ludzie rodzi!

Cz?ste, g?ste piaski, laski,

Lecz g??d rzadki, Bogu dzi?ki!

Gdy si? nar?d rzuci rojem

I do?o?y silnej r?ki,

To nie darmo si? i znoim:

Gumna, stogi si? postroj?

I jest dosy? w potrzeb swoj?,

I ?wiat karmim chlebem swoim.

G?o?no s?yn? te pszenice

I za morzem ziemie maskie:

Sandomierskie i kujawskie,

I proszowskie okolice!

Cho? im jedna ?wieci zorza,

Jednak r??ne znajdziesz kraje;

Lecz po dworach, a? po morza,

Wsz?dzie jedne obyczaje:

W stajni konik domoros?y,

W domu ?ciana modrzewiowa,

Umys? hojny i wynios?y,

A cnota domowa!

Przy dziedzi?cu dom ch?dogi,

P??toraczne ?awy w ganku,

Sie? obszerna, a przy wianku

Wisz? strzelby, smycze, rogi,

Kordy, rz?dy, dro?ne burki

I wyprawne p?kiem sk?rki,

Drzwi na o?cie? - a w pokoju

St?? d?bowy, woskowany,

Pod nim nied?wied? rozes?any,

Dzban cynowy do napoju,

A na ?cianach antenaty,

A na p??kach ?rebrne blaty.

Jak dzie? bo?y, szum na sali,

A z tej sali coraz dal?j

W lewo, w prawo, jasne, ciemne,

Opuszczone i przyjemne,

Jawne, strojne i ukryte,

I bielone, i obite,

Zakom?rki i k?ciki,

I pokoje, pokoiki,

I sioneczki, naro?niki!

To dla pana, dla jejmo?ci,

To dla panien, to dla go?ci,

Dla panicz?w, pokojowych,

To dla panien respektowych.

Co tam schowka, co tam sprz?t?w,

Dworskiej s?u?by, rezydent?w!

A dopiero? spojrze? wko?o,

Po uk?adzie tym pokojem,

Jak tam dziwnie i weso?o,

Jak tam ka?de swoim strojem

W swym gniazdeczku si? sadowi,

Kto? sto wszystko wam opowie?! -

Wielkie domy za granic?;

A w nich ciasno, cho? nie ludno.

U nas mury si? nie ?wi?c?,

A o k?cik nie tak trudno.

Ledwo cz?ek by czasem wierzy?,

Dom niewielki - wtem go?? wchodzi:

Ot i domek si? rozszerzy?

I wnet miejsce gdzie? si? rodzi.

Przyby? drugi i dziesi?ty

I nie ciasno jest nikomu:

Wyprz?tni?to wszystkie k?ty,

Coraz szerzej w ma?ym domu;

Zda si?, ?e pan domu sobie

?cian i miejsca gdzie? przysporzy?,

A on tylko w domu tobie

Drzwi i serce swe otworzy?.

I ta strzecha, cho? uboga,

Chocia? niska, przecie? bliska,

Dla obcego i dla swego

I od Boga a? do wroga

Jest tu miejsce dla ka?dego.

A dopiero? to przyj?cie,

Jakie bywa w polskim domu!

Jak tam ka?dy goszczom ?wi?cie!

Jak nie braknie nic nikomu!

W dzie? weso?o, w noc rz?sisto,

Bia?a, g?adko, potoczysto.

Czelad? syta i okryta,

Wszystko w czasie urz?dzone,

Przymoszczone, os?odzone,

Indyk kruchy, kap?on t?usty,

A do tego dzban nie pusty.

Jest czym serce rozweseli?,

Jest si? wszystkim czym obdzieli?.

Cho? przyj?cie naj?askawsze,

Jest mis par?, par? dzban?w,

Zostawianych jeszcze zawsze

Dla "Zag?rskich Pan?w!"

Lecz gdy rzucisz sto?y hojne

I pominiesz dworsk? bram?,

?ciany jakby nie te same,

Znowu ciche i spokojne...

Przed ?wi?tymi lampa p?onie,

Na kominku ogie? strzela,

A tym ?wiat?em czasem sp?onie

Ponad ?o?em karabela...

Gdy za wcze?nie do spoczynku,

A B?g nie da? w dom s?siada,

Osiwia?a para siada

Do mariasza przy kominku:

I jegomo?? kart? ?aje,

A z czterdziestu jejmo?? zdaje...

Wszystko cicho - nic nie sza?nie,

Czasem tylko warta wrza?nie

Albo kotki za?opoc?

Lub panienki zachichoc?...

Bo i co? to tam za ?ywo??

M?odych Polek i uroda!

Tam wstyd szczery, tam poczciwo??,

Tam po Bogu dusza m?oda!

Bo? ta w Cnocie i w szczerocie

W wiejskim domku uchowane,

Wypieszczone, umuskane;

Niby dumne i dostojne,

A potulne, jak trusi?tka!

Niby dworne, a pokorne,

Jakie? takie bogobojne

Jakby jakie niebo??tka!

My?l ich cicho w ?yciu ?wieci,

Pe?ne ?ycia, jak nadzieje;

Lubi? pie?ni, ta?ce, dzieci,

Wiosn?, kwiaty, stare dzieje...

Gdy weso?e, istne trzpiotki

I wiewi?rki, i szczebiotki!

Lecz gdy w smutku my?l zagrzebie,

W?wczas Polka taka rzewna:

I? uwierzysz, ?e jej krewna

Najsmutniejsza z gwiazd na niebie!

Cho? cz?ek duszy jej nie zbada?,

Wko?o serca tak tam prawo,

Tak rozkosznie i tak ?zawo,

Jakby? grzechy wyspowiada?.

A gdy u?miech ?z? pokryje

I dla ciebie serce bije:

To ci? dojmie tak do ?ywa,

I? to cudne, cudne dziwa,

?e si? serce nie rozp?ynie,

?e od szcz??cia cz?ek nie zginie!

Zda si?, ?e to ?yjesz spo?em

Z rajskim dzieckiem czy z anio?em.

Lecz to szcz??cie, nie tak tanie,

Przeboleje dusza m?oda;

Jednak lat i ?ez nie szkoda,

Bo? raz w ?yciu to kochanie,

A jak ci si? kt?ra poda

Z ca?ej duszy i statecznie,

To ju? twoj? b?dzie wiecznie

I w ?ad p?jdzie ci z ni? ?ycie,

Bo twej duszy nie wyzi?bi:

Ona sercem pojmie skrycie,

Co my?l wieku d?wiga z g??bi,

Co si? w czasie zrywa, wa?y,

To w rumie?cu na jej twarzy

Jak w zwierciedle si? odbije,

Bo w tym ?onie przysz?o?? ?yje!

A czy chcecie wiedzie? jaka? -

?wietna! ?wietna, jak my?l ona,

Kt?r? natchnie B?g i bitwa!

Czysta, ?wi?ta jak modlitwa

Przed skonaniem odm?wiona,

A pot??na jak lud kmiecy,

Co j? dzwignie swymi plecy! -

Wyle?, wyle?, orle m?ody!

Ponad ziemi?, ponad grady

Z my?l?, z pie?ni? wyle? spo?em,

Potocz m?od? dusz? ko?em!

Wyle? ?mia?o i wysoko,

I odetchnij w ?wiat szeroka!

Oble? ziemi? skrzyd?em go?ca,

Opatrz wszystko okiem s?o?ca!

Bo tych twoich bor?w szumy

I tych ?an?w z?ote k?osy,

I tych lud?w ?piewne dumy

I w?d fale, i niebiosy -

Graj? jedn? pie?ni? zgodn?,

Jak B?g wielk? i swobodn?!

Pie?ni?, kt?rej nic nie st?umi!

Temu tylko zrozumia??,

Kto zr?s? z ziemi? dusz? ca??,

Kto za kraj ten zgin?? umie...

Gdyby wiarze pogn?bionej

Traf szcz??liwy poda? plecy,

A tej szlachcie znarowionej

Gdyby B?g da? rozum kmiecy:

C?? za ?ycie pe?ne cudu!

Co za dola! co za zorza!

Zesz?aby nam z tego morza

I ?wieci?aby dla ludu!

Bo i c?? to tam za dusza,

Co tym ludem skrycie wzrusza!?

I wybija w tych to pieniach,

W hej dzielno?ci na igrzysku;

I w tych m?skich uniesieniach

Na pobojowisku! -

O, z tym ludem, ojc?w Bo?e!

Nim w spoczynku g?ow? z?o??,

Dozw?l jeszcze sia? i zbiera?!

Lub, gdy nie dasz przy nim po?y?,

Dozw?l przy nim cho? umiera?

I strudzone ko?ci z?o?y?...